czwartek, 12 marca 2020

A jak chamy, a jak głosują elity …

czyli dumania na usteckim bruku.

Podczas tygodniowego pobytu w coraz piękniejszej Polsce zostałem wzięty na spytki przez znajome niewiasty, że jak mi tam w Anglii i czy to prawda, że za Brexitem byli angielscy pisowcy, a za pozostaniem tamtejsi platformersi.
Rzeczone panie nie miały akurat większych zmartwień prócz nieznośnej lekkości bytu (tej samej, która dręczyła czeskich intelektualistów w 1968 roku), więc postawiły taką tezę socjologiczną:
W Polsce ludzie inteligentni, wykształceni i lepiej sytuowani, tacy jak my, ryczące pięćdziesiątki po ekonomii, ze stażem na stanowiskach menadżerskich, słowem elita, głosowały na PO, podczas gdy osoby głupsze, gorzej lub zgoła wcale niewykształcone i siłą rzeczy uboższe, głosowały na PiS.
[Było to nowe przybranie starej, gazetowyborczej tezy o MWzWM czyli młodych wykształconych z wielkich miast, którym zalecano wręcz, by przed wyborami zabrali babci dowód; bywało potem, że głupi wnuczek – wszak nikt poza mikrocefalami nie czytuje tej żydowskiej gazety dla Polaków – w te pędy przynosił dowód babci w zębach, kiedy okazało się, że ta bez dowodu nie może odebrać emerytury, a młody wykształcony wnuczek z wielkiego miasta bez babcinej emerytury nie miał za co pojechać w piątek wieczorem na wieś po kolejne słoiki z wałówką].
Podobnie w Stanach: elity (aktorzy, intelektualiści, ludzie pióra i autorytety oralno-moralne, słowem tamtejsze Agnieszki Holland) głosowały na Hilarzycę i tylko jankeskie wieśmaki, spasieni truckersi, rednecks, hillbillies i inny „white trash” poparli człowieka z wiewiórką na głowie.
Sympatyczne panie oczekiwały teraz ode mnie potwierdzenia, że tak było i w UK, że to anglojęzyczna, nacjonalistyczna biedota głosowała za Brexitem i niestety przegłosowała londyńskie elity.
Będąc pod pręgierzem wzroku mojej żony nie mogłem im odpowiedzieć szczerze, że są po prostu głupimi cipami i żeby oddaliły się ode mnie szybkim krokiem, które to zalecenie wulgarna polszczyzna oddaje sugestywnym a nadużywanym niestety słowem.
Odparłem zatem, że UK jest krajem dość specyficznym, w którym żadna hołota nie byłaby w stanie przegłosować londyńskich elit bez ich wiedzy i cichej zgody, krajem, w którym (jak na naród sklepikarzy przystało) decyzje polityczne wynikają przeważnie z analizy gospodarczej, zaś twarz Brexitu czyli Nigel Farage (czyt. Najdżel Faraż) akurat sam wywodzi się z londyńskiej elity finansowej (City of London).
[Przy okazji – sam słyszałem, jak Farage podczas kryzysu finansowego 2007-2009 bronił wielomilionowych gaż dla banksterów, którzy w przeciwnym wypadku mogliby rzekomo odejść z londyńskiego City tam, gdzie im oferują lepsze pieniądze … hm, ciekawe dokąd, bo chyba nie do Polski? Rzecz jasna bredził, ale bronił swojego środowiska].
A z drugiej strony zdumiewa mnie ta samowolność w uzurpowaniu sobie przez co poniektórych elitarności, ale to temat na kiedy indziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Brytyjczycy, nic się nie stało!!!

  Brytyjczycy, nic się nie stało!!! A to gagatek ! Przecie kosher Izaak … https://geekweek.interia.pl/nauka/news-newton-jakiego-nie-znamy-zb...