piątek, 17 stycznia 2025

Anarchia w Lewancie



Wojna z BRICS dopiero się zaczyna. Teheran i Moskwa nie mają złudzeń – i odpowiednio się przygotowują.

Syria, jaką znaliśmy, jest niszczona na bieżąco – pod względem geograficznym, kulturowym, ekonomicznym i militarnym – przez przerażające połączenie najemnych gangów „oszukańczych dżihadystów” i psychopatologicznych ludobójców modlących się u ołtarza Ziemi Izraela.

Wszystko to jest w pełni wspierane przez wściekłe hieny NATO-wskie – mistrzów kontroli narracji – i jest ściśle powiązane z eksterminacją Palestyny.

Wśród otwarcie przygnębionej Globalnej Większości panuje przekonanie, że chwilowo wyczerpana Oś Oporu będzie musiała wykonać turbo-Syzyfową pracę, aby przeorganizować, uzupełnić zapasy i skalibrować obronę Palestyny.

Jak można było przewidzieć, nie ma ani słowa w strefie NATO o dzikim, bezładnym bombardowaniu przez Tel Awiw i przejmowaniu suwerennego terytorium Syrii. To jaskrawy przykład „międzynarodowego porządku opartego na zasadach” w działaniu.

Collective West Think Tankland jest w ekstazie. Chatham House głosi odbudowę Syrii w tym „przełomowym momencie” pod przewodnictwem USA, UE, Kataru, Arabii Saudyjskiej i Turcji, zdolnym do „wykucia konsensusu wokół Syrii”, który „mógłby służyć jako fundament nowego porządku regionalnego”.

Zaciekle anty-BRICS-owskie Centrum na rzecz Nowego Bezpieczeństwa Amerykańskiego (CNAS) domaga się „wydalenie rosyjskiej obecności wojskowej” z Syrii i „zamknięcia kraju jako drogi do projekcji siły Iranu”.

Oś Oporu jest opłakiwana w całym spektrum. Nie tak szybko. Głębsze znaczenie „zawieszenia broni” między Izraelem a Hezbollahem polega na tym, że psychopatolodzy, praktycznie rzecz biorąc, zostali pokonani, nawet jeśli wyrządzili straszliwe spustoszenie w południowym Libanie i przedmieściach Bejrutu.

Zmiana narracji – i skupienia – na ofensywie Wielkiego Idlibistanu pozwoliła na otwarcie ogromne zwycięstwo taktyczne nie tylko dla zbirów Eretz Israel, ale także dla zgromadzonej kombinacji NATOstan/Turkiye. Jednak prawdziwe sedno sprawy zaczyna się teraz, nawet gdy podział Syrii jest już w toku.

Grupa „Rent-a-Jihadist”, teoretycznie pozostająca pod kontrolą aspirującego kalifa Al-Szam, saudyjskiego al-Dżolaniego, którego prawdziwe nazwisko brzmi Ahmad Ibrahim al-Sza’a, prędzej czy później może zwrócić się przeciwko projektowi Eretz Israel, biorąc pod uwagę bliskie stosunki, jakie utrzymuje z Hamasem w Strefie Gazy.

Przynajmniej na razie wszystko jest w porządku, jeśli chodzi o plan Odeda Yinona i/lub Bernarda Lewisa, aby podporządkować sobie Azję Zachodnią za pomocą sprawdzonej zasady „dziel i rządź”. Nawiązuje to nie tylko do Sykesa-Picota z 1917 r., ale nawet wcześniej, do 1906 r., kiedy brytyjski premier Henry Campbell-Bannerman stwierdził, że:

„Istnieją ludzie [Arabowie], którzy kontrolują rozległe terytoria pełne jawnych i ukrytych zasobów. Dominują na skrzyżowaniach szlaków świata. Ich ziemie były kolebką ludzkich cywilizacji i religii”.

Gdyby więc ci „ludzie” się zjednoczyli, „wzięliby los świata w swoje ręce i oddzieliliby Europę od reszty świata”.

Ergo, konieczność „ciała obcego” [później ustanowionego jako Izrael], które miało zostać „osadzone w sercu tego narodu, aby zapobiec zbieżności jego skrzydeł w taki sposób, że mógłby wyczerpać swoje moce w niekończących się wojnach. Mogłoby ono również służyć jako trampolina dla Zachodu, aby zdobyć pożądane obiekty”.

Piraci z Lewantu

Halucynacja dotycząca Eretz Israel nie do końca pokrywa się z neoosmańskim marzeniem sułtana Erdogana, choć pokrywają się w szerszej perspektywie z pragnieniem przebudowy mapy wschodniej części Morza Śródziemnego i Azji Zachodniej.

Jeśli chodzi o “wyjątkowców” (nadludzi), ledwo mogą uwierzyć w swoje szczęście. Jednym zamachem pochłonęli kluczowy strategiczny węzeł obecnie pogrzebanej idei: arabizmu, czyli antyimperializmu w Lewancie.

Od czasu, gdy Barack Obama na początku lat 2010. wypowiedział wojnę Syrii na rozkaz z Tel Awiwu, Imperium Chaosu rzuciło wszystko, łącznie ze zlewem kuchennym, na Damaszek przez co najmniej 13 lat: była to najdłuższa i najdroższa kampania zmiany reżimu w historii USA, połączona z toksycznymi sankcjami w postaci wymuszonego głodu – aż nagle wielka nagroda spadła im na kolana.

Nagroda obejmuje – teoretycznie – rozbicie sojusznika trzech największych państw BRICS, Rosji, Iranu i Chin, z dodatkowym bonusem w postaci przekształcenia go w geoekonomiczną czarną dziurę, przy jednoczesnym takim zmodyfikowaniu narracji, aby sprzedać „koniec dyktatora” Globalnej Większości jako warunek wstępny powstania nowego Dubaju.

Nadal nie wiemy, jak będzie wyglądać reszta Syrii, ani jak długo będzie rządzona przez grupę neoliberałów-salafitów-dżihadystów z przystrzyżonymi brodami i w tanich, gotowych garniturach.

Faktem jest, że Hegemon kontroluje już co najmniej jedną trzecią terytorium Syrii od co najmniej dekady i będzie nadal kraść syryjską ropę naftową i pszenicę z całkowitą bezkarnością: Piraci Lewantu w pełnym rynsztunku.

Pełniąc rolę pomocnika, brytyjski MI6 będzie nadal przoduje w zapewnianiu działań PR, wszechstronnego lobbingu i możliwości przemytu broni dla łatwowiernej, różnorodnej grupy najemników-dżihadystów salafickich.

Jeśli chodzi o Tel Awiw, niszczą największą pozostałą arabską opozycję militarną Eretz Israel; bez przerwy kradną/anektują ziemię; i marzą o całkowitej dominacji, powietrznej i morskiej, na wypadek gdyby Rosja straciła swoje bazy w Tartus i Hmeimim (to jest duże „jeśli”). Nie wspominając o tym, że w pewnym stopniu pośrednio kontrolują nowego kalifa, który potulnie poprosił ich, aby nie podbijali zbyt dużej części syryjskich ziem.

Podział będzie przebiegał wzdłuż trzech innych głównych wektorów.

1. Ziemia i bazy wojskowe kontrolowane przez hegemona – które mogą zostać użyte do ataku na Irak. Zapomnij o fałszywej suwerennej Syrii odzyskującej swoje pola naftowe.

2. Terytorium zaanektowane przez Turcję, co nieuchronnie doprowadzi do całkowitego wchłonięcia Aleppo (co sułtan już oficjalnie ogłosił).

3. Damaszek jest rządzony przez odłam ISIS, bezpośrednio manipulowany przez turecki wywiad.

Wszystko to może doprowadzić, już w pierwszym kwartale 2025 r., do pewnego rodzaju porozumienia o salaficko-dżihadystycznej syjonizacji, którego celem będzie tylko jedno: złagodzenie sankcji nałożonych przez USA i UE.

Jeśli chodzi o al-Jolaniego, którego prawdziwe nazwisko to Ahmad Ibrahim al-Sha’a, pomimo całej jego przemiany na „woke”, był porucznikiem Al-Zarkawiego i emirem Niniwy podczas szaleństwa Al-Kaidy w Iraku (AQI, później przekształconej w ISIS) w Mezopotamii. Bagdad nie będzie miał żadnych politycznych powiązań z salafickim dżihadystą, który znajduje się na liście najbardziej poszukiwanych w Iraku.

Dodatkowym problemem są warunki UE dotyczące normalizacji sytuacji w Syrii, przedstawione przez niewybraną, szaloną Estonkę (Kallas), odpowiedzialnej za politykę zagraniczną tego związku (i reprezentującego prawie 500 milionów obywateli europejskich): Bruksela zniesie sankcje tylko wtedy, gdy w kalifacie Al-Szam nie pozostaną żadne rosyjskie bazy ani „rosyjskie wpływy”.

Tymczasem Imperium Chaosu będzie kontynuować grabież – we współpracy z Izraelem. Syryjska ropa naftowa skradziona przez Amerykanów jest sprzedawana przez Kurdów Izraelowi w Erbilu z ogromnym rabatem. W końcu ta ropa jest „darmowa”. Co najmniej 40% izraelskiej ropy naftowej pochodzi z oszustwa w Erbilu.

A jest jeszcze gorzej.

Izrael zaanektował zaporę Al-Wahda w dorzeczu rzeki Jarmuk, w pobliżu miasta Al-Kusajr w prowincji Dara’a i w pobliżu granicy z Jordanią. Zapora ta dostarcza co najmniej 30% wody Syrii i 40% wody Jordanii.

Wszystko jest takie przewidywalne: to, czego naprawdę chce koalicja NATO-Izrael, to amputowana, rozbita i podatna na ataki Syria.

Empire of Chaos staje się całkowicie anarchistyczne.

Jednak całe toksyczne równanie jest dalekie od zakończenia. Aspirujący kalif Jolani może być skłonny pozwolić Rosji zachować swoje bazy – i wywieźć ich systemy uzbrojenia poza granice kraju w nienaruszonym stanie. Jest w bliskim kontakcie z Moskwą, a HTS de facto chroni rosyjskie aktywa.

Jednocześnie Hezbollah zasygnalizował, że jest gotowy „współpracować” z HTS, które notabene ochrania również irańską ambasadę w Damaszku.

Nie ma żadnych dowodów na to, że inwazja na Wielki Idlibistan była koniem trojańskim, na który zgodzono się przy stole negocjacyjnym w ramach – martwego – „procesu astańskiego”, jeszcze przed pamiętnym spotkaniem w Dosze w sobotę 7 stycznia.

Pewne jest, że analiza w Moskwie i Pekinie faworyzuje Long Big Picture. Chińczycy na razie są niezwykle ostrożni w kwestii całego dramatu syryjskiego, poza deklaracją, że są „gotowi odegrać konstruktywną rolę”. Pekin i Moskwa postrzegają Syrię jako tymczasowy cios dla BRICS zadany przez Imperium na Desperation Row, wraz z jego równie zdesperowanym sojusznikiem Eretz Israel i sułtanem, który gryzie więcej, niż może przeżuć.

Biden, kulawa kaczka, nie ma zielonego pojęcia o pojawieniu się – możliwego – izraelsko-tureckiego wektora hegemonicznego w kluczowym węźle Azji Zachodniej. Jedyne, co ma znaczenie dla straussowskich neokonserwatystów i ich psychoapokaliptycznych kumpli z Tel Awiwu, jeśli chodzi o rozpad Syrii, to okno możliwości dla Izraela, aby zaatakować Iran.

Gazeta „The Times of Israel” jest zachwycona: wcześniej „siły powietrzne Izraela nie latały bezpośrednio nad Damaszkiem podczas ataków na powiązane z Iranem cele w stolicy, ale teraz mogą”.

Klucz do rozwiązania całej zagadki może leżeć, po raz kolejny, u Jolani. Wszystko w Azji Zachodniej jest w ciągłym ruchu. Zaledwie kilka dni po upadku Damaszku sułtan Erdogan, a także NATO odmówiły pomocy Jolani w walce z izraelskim atakiem na Syrię.

Porozmawiajmy o „suwerenności” przyszłego kalifatu.

Gdzie więc Jolani mógłby się zwrócić w poszukiwaniu możliwych sojuszników? I na kogo może liczyć, że narzuci jakiś porządek w całkowicie rozproszonej Syrii – w tym siły powietrzne do walki z kieszeniami ISIS na pustyni?

Wchodzą Teheran i Moskwa. Ergo, tylne kanały na najwyższych obrotach. Nie mrugną okiem, jeśli chodzi o „współpracę” z młodym Kalifatem – dopóki ich interesy narodowe nie są zagrożone.

Empire of Chaos pozostanie niezrównane pod względem kontroli narracji, sztuczek PR, monopolizacji sfer mediów społecznościowych i nieustannej wojny psychologicznej. Wszystko to hybrydowe fronty.

Imperium zostało żałośnie pokonane zarówno w Afganistanie, jak i w Iraku. I nadal jest upokarzane przez Huti na Morzu Czerwonym. Waszyngton ma mniej niż zerową przewagę nad Rosją w sferze militarnej – z wyjątkiem wojny elektronicznej (EW), przynajmniej na teatrze zachodnioazjatyckim i ISR ​​(Rosja nadrabia zaległości), co natychmiast przekłada się na zadawanie coraz większego terroru.

Jeśli chodzi o Iran, to jest on dalszy od słabości niż przed upadkiem Damaszku. To imperialna narracja, wbudowana w samolubny mechanizm Exceptionalist. Ajatollah Chamenei, znakomity strateg, nie marnuje słów. Teheran ostatecznie rozwinie alternatywny łańcuch dostaw dla Hezbollahu i Zachodniego Brzegu.

Poza tym, podążaj za pieniędzmi. Irańskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych już zauważyło, że „nowy rząd syryjski przejmie wszystkie zobowiązania finansowe Syrii wobec Iranu”. To dużo pieniędzy – których Jolani nie ma.

Michael Hudson jest nieugięty: „Anarchia to plan USA”. Ponieważ to Azja Zachodnia, gdzie zdrada jest sztuką, nastapi odwet. Teheran i Moskwa nie mają złudzeń – i odpowiednio się przygotowują. Wojna z BRICS dopiero się zaczyna.

Autor: Pepe Escobar niezależny analityk geopolityczny, pisarz i dziennikarz

https://drignacynowopolski.substack.com

Żyjemy w świecie kapitalistycznych bajań i utartej żydowskiej propagandy.

 

  1. Banita

    Żyjemy w świecie kapitalistycznych bajań i utartej żydowskiej propagandy.

    Każdy, kto ma, na przykład cos prawdziwego do powiedzenia na temat … Stalina – to od razu jest wrogiem całego ….żydostwa i post-PRL-peerlowskiej propagandy!

    A to dlatego, ze żydzi nienawidzą Stalina, który jednych ‚naszych’ przepędził ‚do Palestyny’ – innym stworzył Birobidżan!
    Nie chcę wracać już do tego, co wygadywali Polacy i wypisywała ‚polska’ prasa na temat Jugosławii i ‚tyrana’ Miłoszewicza. .
    Gdy chodzi o Serbów, to to naprawdę wstyd Tysiąclecia; dlaczego z taką pasja rzucili sie Polacy na słowiańskich Serbów??!!!.
    W 3 tygodnie po przystąpieniu Polski do NAZI- UNii , polscy lotnicy BOMBARDOWALI Kościoły i cerkwie w chrześcijańskim Kosowie.!
    Co nam zrobili Jugosłowianie, ze poszliśmy mordować serbskich cywilów ???

    Polskie wojska stały juz w Bośni od…1985 roku. Nikt nie protestował.
    W Krakowie, – i to w miejscu publicznym – polscy patrioci z IIRP chcieli mnie poćwiartować na kawałki.
    A wszystko, przez tego …okrutnika – Miłoszewicza!
    We Wrocławiu polityczne awantury rodzinne trwały nawet przy świątecznym stole!

    Chrześcijanie – chrześcijanom; Słowianie- Słowianom?
    A Polacy, bardzo chętnie i przy pomocy starozakonnych i takiej samej prasy, chętnie pójdą mordować Łukaszenkę, Asada, Orbana?.

    A moje dzieciństwo, za ‚czasów Stalina’, było naprawdę bardzo szczęśliwe:
    Wszystkie zakłady pracy urządzały ‚Choinkę” dla dzieci pracowników; rozdawano prezenty – paczki ze słodyczami i …i z jedną pomarańczą !!! Wszystkie paczki były jednakowe.
    Każdy zakład pracy urządzał świąteczne zabawy dla dzieci swoich pracowników.

    To dzięki Stalinowi – i pomocy sowieckiej- zbudowaliśmy przemysł w Polsce: Huty, porty, fabryki samochódów i traktorów wiele, wiele inne zakładów przemysłowych, – a przede wszystkim , przy pomocy stalinowskiej Rosji, odbudowaliśmy kraj i infrastrukturę!
    I przede wszystkim, to dzięki Rosji stalinowskiej, rozbudowaliśmy budownictwo mieszkaniowe!!. (Jakie mamy teraz wytłumaczenie???)
    W 10 lat, po straszliwej wojnie, w Polsce nie było BEZDOMNYCH!!!
    W Polsce powojennej edukacja – i to bardzo dobra! – była bezpłatna.

    W stalinowskiej Polsce, nie bylo ani jednego obcego sklepu, zakładu pracy czy …’biznesu’.

    W stalinowskiej Polsce, lecznictwo, sport, edukacja , nauka muzyki na wybranym instrumencie, były bezpłatne.

    Nasi rodzice nie bali sie : wojny, pandemii, inflacji, narkomanii, obcych banków, zatrutych produktów żywnościowych sprzedawanych w sklepach, pandemii- szczepionek, propagandy i ‚sztucznej inteligencji”.

    System stalinowski pozwalał rozwijać …inteligencję…. naturalną czyli własną, osobistą!
    .
    I śpiewało nam Mazowsze i dzieci juz w przedszkolu uczyły sie tańczyć polskich tańców narodowych śpiewać polskie piosenki.
    Wszystkie szkoły w PRL-u uczyły narodowej kultury i tradycyjnych polskich tańców i obrzędów. Uczyły także wiedzy ogólnej.
    I mieliśmy wiele zawodów i konkursow w różnych dziedzinach nauki i sportu.

    A Stalin?
    Stalin był człowiekiem bardzo wykształconym.
    Zbudował potężną Rosje, której nikt nie jest w stanie ‚uszczknąć’. I zbudował taką infrastrukturę, ze żadne perwersyjne zakusy Zachodu nie mogą jej dać rady.
    Jakoś potopy i powodzie omijają Rosje – Ukraina na tym tylko korzysta…

    A Stalin?
    Stalin karał zachodnią dywersje.
    Ale nigdy nie śmiałby – i nie chciałby- konkurować z …Guantanamo

    A różnym przydupasom, antypolskim miłośnikom kowbojskiej propagandy – radzę poczytać o tym, kto tak bardzo zadbał o wykształcenie Stalina.

Kim była Wanda Wasilewska



Wanda Wasilewska (1905 – 1964), dziś zapomniana postać i dość często negatywnie oceniana. Kim była? – Była córką Leona Wasilewskiego, socjalisty i działacza niepodległościowego, bliskiego współpracownika Józefa Piłsudskiego.

Studiowała polonistykę na UJ w Krakowie, obroniła doktorat. Pisała powieści i opowiadania, z których ‚Pokój na poddaszu’ był lekturą w szkole podstawowej, a powieść ‚Ojczyzna’ była lekturą nadobowiązkową w liceum (tak a propos, w PRL czytało się dwu- lub trzykrotnie więcej lektur, niż dzisiaj w klasach o profilu humanistycznym).

W młodości była socjalistką wyczuloną na biedę ludzką, co wyraziła w swych utworach (tytułowa ‚Ojczyzna’ nie była ojczyzną dla bezrolnych chłopów z czworaków).

W 1939 roku wyjechała do Związku Radzieckiego, nawiązując coraz bliższe kontakty z komunistami. Przyjęła obywatelstwo ZSRR i zamieszkała we Lwowie. Już wtedy uważała, że Lwów nie jest polski, lecz ukraiński, a z drugiej strony zabiegała o zachowanie języka polskiego na lwowskich uczelniach.

W czasie wojny była pułkownikiem w Armii Czerwonej i korespondentem wojennym. Zdobyła zaufanie Stalina, miała jego prywatny numer telefonu i była jego główną doradczynią w sprawach polskich. Założyła Związek Patriotów Polskich, pełniąc w nim funkcję przewodniczącej. Odegrała znaczącą rolę w powstaniu I Armii Ludowego Wojska Polskiego oraz PKWN (Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego), w którym była wiceprzewodniczącą.

Pozostały dość liczne relacje o Wandzie Wasilewskiej, jej działalności i postępowaniu. Krytycznie wyrażał się o niej gen. Zygmunt Berling, nie sprzyjał jej Władysław Gomułka po wojnie. Nikita Chruszczow był pełen podziwu dla niej, która potrafiła rozmawiać ze Stalinem i bronić Polaków. Poeta Aleksander Watt zwrócił uwagę na to, że pomogła wielu Polakom w tym trudnym wojennym czasie.

Już w 1942 roku przedstawiła Wasilewska koncepcję granic Polski od Odry do Buga. W lipcu 1944 roku uzyskała zgodę na przeniesienie zachodniej granicy na południowym odcinku z Nysy Kłodzkiej na Nysę Łużycką. To są dodatkowe tysiące kilometrów kwadratowych.

Tu przypomnę na marginesie, iż rząd londyński sprawił Polakom w tym czasie jatkę, zwaną powstaniem warszawskim.

Po 1945 roku nie wróciła do Polski; zamieszkała w Kijowie. Bardzo popularna tuż po wojnie, traciła jej postać na znaczeniu już w latach 60-tych. W III RP – w wyniku IPN-owskich działań dekomunizacyjnych – przemianowano szkoły i ulice jej imienia na inne, które uznano za bardziej stosowne.

Napisał: Zygmunt Białas
https://zygmuntbialas.wordpress.com/

Lodowce a sprawa babska. Chyba wszystko jasne, no nie?


Przez wiele lat najbardziej absurdalnym pomysłem feministek wydawała się feministyczna glaciologia – czyli nauka o lodowcach z punktu widzenia walki z patriarchatem. 

Dyscyplina upolityczniona w ten sposób pojawiła się w środowisku akademickim pod pozorem „naukowej” publikacji zatytułowanej „Glaciers, Gender, and Science”: „Lodowce, Gender i Nauka”, opublikowanej w 2016 roku.

Feministyczne spojrzenie na lodowce kwestionowało sposób, w jaki płeć rzekomo wpływa na gromadzenie wiedzy, argumentując, że badania nad lodowcami zostały zdominowane przez mężczyzn. Artykuł wskazywał, że badania lodowców były zbyt często przedstawiane jako samcze przygody, marginalizujące płeć przeciwną.

Publikacja naciskała też na częstsze włączenie lodowcowych perspektyw osób niebinarnych oraz lokalnych społeczności bezpośrednio dotkniętych „zmianami klimatu”. Feministyczna glaciologia pokazywała, jak podobno struktury władzy, kolonializm i imperializm, wpłynęły na wiedzę o Ziemi, wzywając do bardziej inkluzywnego przyrodoznawstwa.

Jego inkluzywna wersja miałaby przestać być nauką w patriarchalnym sensie i promować – zamiast okrutnej matematyki – również sztukę, rytuały, przesądy ludowe i folklor.

Taka deformacja nauki wzbudzała przez lata śmiech ludzi, którzy dotarli na krańce Internetu, by dowiedzieć się, że skały i śnieg ciemiężą Ziemię podobnie, jak mężczyźni rzekomo dyskryminowali przez wieki kobiety. Feministyczne lodowce – trudno było wymyślić coś głupszego!

A jednak się udało – i to dzięki naszym rodaczkom. Polka potrafi!

Międzynarodowy szok

Colin Wright to ewolucyjny biolog, znany na całym świecie nie tylko w środowisku akademickim, ale także w mediach społecznościowych dzięki swoim wypowiedziom na temat biologii i krytyce ideologii gender. Naukowiec otrzymał tytuł doktora w dziedzinie biologii ewolucyjnej i ekologii na Uniwersytecie Kalifornijskim w Santa Barbara w 2018 roku. Po ukończeniu studiów doktoranckich pracował na Pennsylvania State University, gdzie zajmował się badaniami w zakresie ekologii, skupiając się na życiu insektów.

Wright pisze też artykuły dla różnorodnych publikacji, takich jak „The Wall Street Journal”, „Quillette” czy „The Times”. To w nich często wyrażał sprzeciw wobec pomysłom, że płeć jest tylko konstruktem społecznym. Taka kontra wobec ideologii gender sprowadziła na niego nagonkę ze strony aktywistów trans. Mimo wielokrotnych ataków progresywnej lewicy naukowiec jednak nie zaprzestał działalności publicystycznej. W jego socjalach często można więc znaleźć analizy badań sprzecznych z naukowymi metodami oraz krytykę publikacji, które nawet nie stały obok prawdziwej nauki.

„Przygotujcie się na szaleństwo. Ten nowy recenzowany artykuł w Springer Nature wykorzystuje feministyczną posthumanistykę wodną do ponownego wyobrażenia sobie…, jak krewetki solankowe są postrzegane w nauce, kulturze i sztuce” – ostrzegał Wright w jednym ze swoich wpisów z końca listopada.

A pod zapowiedzią o nadchodzącym szaleństwie był artykuł z naukowego żurnalu autorstwa Eweliny Jarosz, pracującej w Katedrze Mediów i Badań Kulturowych Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.

Tekst dr Jarosz nosił fascynujący tytuł: „Kochając krewetki solankowe: eksploracja feministycznych, błękitnych posthumanistyk queerowych dla ponownego wyobrażenia Martwego Morza Ameryki”.

Publikacja Polki wprowadzała koncepcję „hydroseksualności”, mającej na celu wzbogacenie feministycznych badań przez współpracę z artystami i tęczowe rzecznictwo. Autorka analizowała w nim, jak system rozrodczy krewetek solankowych jest postrzegany w nauce, kulturze i sztuce, proponując lewicowe spojrzenie na ekosystem Wielkiego Jeziora Słonego w Utah, często nazywanego „Martwym Morzem Ameryki”.

Poprawianie relacji z krewetkami solankowymi przedstawiane było w artykule jako jedno z wielu działań, które powinna podjąć nauka, by wyzwolić się spod jarzma patriarchatu. Postulowana natomiast przez Jarosz hydroseksualność próbowała połączyć klasyczną biologię z biologią feministyczną przez artystyczny performance i nagłaśnianie tematów gender.

Czym jednak dokładnie hydroseksualność miałaby być? Ekoseksualnością! Pociągiem seksualnym do przyrody.

„ … ekoseksualista” to osoba, która uważa naturę za romantyczną, zmysłową, erotyczną lub seksowną” – dowiadujemy się więc z artykułu feministki. Taka intymność to dla niej „nowa tożsamość seksualna (zdefiniowana przez siebie)” lub „osoba, która wyobraża sobie seks jako ekologię wykraczającą poza ciało fizyczne”.

Dr Jarosz argumentuje w swoim tekście, że:

„Termin ten odnosi się do ponadludzkiej zmysłowości i seksualności, podkreślając płynność i relacyjność. Wpisuje się on w hydrofeminizm, wykorzystując rozwodnione myślenie, aby rozpuścić to, co Cecilia Åsberg opisuje jako »hegemoniczne pojęcie autonomicznego i ograniczonego podmiotu ludzkiego« oraz queerowe ekologie, a także wzmacnianie logiki hydrofilowej, analizowanej przez Janine MacLeod w kontekście kapitolocenu”.

Chyba wszystko jasne, no nie?

Bełkot, bełkot

Krewetki solankowe mają natomiast w artykule dr Jarosz przeczyć potocznym opiniom o jeziorze, w którym żyją. Jezioro bowiem nie jest „martwe”, jak mogłaby sugerować jego nazwa. Ono tętni życiem, a skorupiaki tworzą w nim ruch oporu wobec nieprzyjaznego otoczenia.

Dr Jarosz, zachwycona ich niezłomnością proponuje zatem, by przyjąć „hydroseksualne nastawienie” w stosunku do ekosystemów wodnych, szczególnie z krewetkami solankowymi, symbolem adaptacji i przetrwania w ekstremalnych warunkach. Inne podejście byłoby przejawem kolonialnej dyskryminacji.

Na koniec swojego artykułu polska feministka wzywa do rozważenia na nowo praw natury i zbliżenia się do „nie-ludzkich form życia”. Zbliżenie to sama autorka wzięła całkiem na serio.

Zaślubiny z krewetką

„Nie jestem pewien, czy jesteście na to gotowi. Wczoraj wieczorem opublikowałem szalony artykuł naukowy (…). Artykuł ten zawierał pod koniec sekcję, w której autorka twierdziła, że poprzez sztukę performance »rzuca wyzwanie dominującemu naukowemu, przemysłowemu i kulturowemu wykorzystaniu krewetek solankowych, reagując na nie jako na przedmioty, które można kochać«. Autorka i jej koledzy… nagrali filmik”. – podał dzień później w swoich mediach społecznościowych Wright, komentując dalej wyczyny polskich feministek.

I faktycznie: dr Jarosz nie tylko opowiadała o miłości do wody. Polka postanowiła aktywnie oddać się hydroseksualności. Do Internetu trafił nawet filmik z tego zbliżenia pt. Cyberślub z Krewetkami Solankowymi. Jego uczestniczki same siebie określają jako „cybernimfy”.

Na nagraniu widać, jak Jarosz oraz jej queerowe koleżanki (łącznie sześć kobiet w wieku od 35 do 60 lat, tak na oko), ubrane à la panny młode, biorą udział w performansie artystycznym na brzegu Wielkiego Jeziora. Do jeziora schodzą z pobliskich wzgórz z twarzami skrytymi częściowo pod welonami, wyrażając swoją miłość do wodnych żyjątek i sprzeciwiając się rzekomej eksploatacji przyrody. Pod koniec nagrania taplają się w wodzie, trzymając się za ręce i wydając z siebie okrzyki radości. Słona woda i skorupiaki na zawsze już stają się ich oblubieńcami, a nauka odradza się po wszystkim w wyzwolonej, feministycznej formie…

Problem z nauką

… albo raczej tak by było, gdyby stadko feministek w drugiej połowie swojego życia taplające się w wodzie miało jakikolwiek związek z nauką. Tego, na szczęście brak.

Jaki bowiem wpływ na naukę ma grupa pań, która przedstawia siebie jako symboliczne żony krewetek? Jaki wpływ na zrozumienie biologii mają „cybernimfy” odprawiające rytuały nad zasolonym zbiornikiem wodnym? I jakim cudem artykuł promujący „wodoseksualność” i ślub z krewetkami wylądował w naukowym żurnalu? Czy teksty o feministycznych lodowcach nie były wystarczającym odlotem?

Pytaniom nie ma końca, jakieś światło na sprawę mogą rzucić jednak problemy, z którymi mierzą się obecnie fachowe publikacje naukowe, również ta, która wypuściła tekst o hydroseksualności.

Springer Nature to jedna z największych firm wydawniczych na świecie, specjalizująca się w publikacjach naukowych, technicznych i medycznych. W skład Springer Nature wchodzą znane marki wydawnicze takie jak Nature, jedno z najbardziej prestiżowych czasopism naukowych; Springer znany z publikacji o dziedzinach ścisłych, medycznych i humanistycznych; BioMed Central skupiające się na biologii i medycynie; oraz Scientific American, magazyn popularnonaukowy.

Springer Nature publikuje ponad 3 tys. czasopism naukowych i około 10 tys. nowych książek rocznie. Taka ilość niekoniecznie idzie jednak w parze z jakością i obiektywnością. Springer Nature jako jedno z największych wydawnictw naukowych na świecie było więc zamieszane w wiele kontrowersji.

W 2017 roku Springer Nature został oskarżony o cenzurę, gdy zablokował dostęp do setek artykułów na swoich chińskich stronach, w tym artykułów dotyczących Tybetu i Tajwanu. Powodem tego były prawdopodobnie naciski polityczne ze strony rządu chińskiego, który pragnie dominacji w obu regionach. Wydawnictwo zostało też zmuszone do wycofania wielu artykułów z powodu sfałszowanych recenzji. W niektórych przypadkach autorzy proponowali recenzentów, którzy nie istnieli lub byli ich przyjaciółmi.

W 2024 roku natomiast naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles złożyli pozew zbiorowy przeciwko Springer Nature, oskarżając wydawnictwo o naruszanie praw antymonopolowych, sztuczne pompowanie, tzn. Impact Factor i odmawianie płatności za recenzje naukowe.

Hydroseksualność jest więc tylko kolejnym gwoździem do trumny, który wbijają „naukowcy” zajmujący się wszystkim innym, tylko nie nauką. Śluby z krewetkami są następnym krokiem w kierunku przepaści, nad którą stoi świat akademicki i symptomem już mocno śmierdzącej zgnilizny, jątrzącej znakomite niegdyś uniwersytety.

Warto jednak „docenić”, że to właśnie polskie feministki pobiły rekord głupoty uniwersyteckiej. Przez jakiś czas nie wyjdzie przecież nic głupszego niż „rozwodnione myślenie”, małżeństwa z wodnym robactwem i hydroseksualność. Z pewnością nie wyjdzie, prawda?

Waldemar Krysiak
https://nczas.info

Trump grozi zniszczeniem irańskiego dziedzictwa kulturowego



Ten chuj wciąż nas czymś zaskakuje.

Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump grozi, że w razie ataków na amerykańskie cele, jego wojsko uderzy w pięćdziesiąt dwa miejsca, wśród których znajdują się obiekty ważne dla dziedzictwa kulturowego Iranu.

Tymczasem w chwili obecnej dokładnie dwadzieścia cztery irańskie zabytki należą do Listy światowego dziedzictwa UNESCO.

„Iran mówi bardzo odważnie o atakowaniu pewnych miejsc w odwecie za to, że uwolniliśmy świat od ich terrorystycznego przywódcy” – tymi słowami Trump zaczął serię swoich wpisów na Twitterze. Amerykański prezydent wysłał następnie ostrzeżenie dla Iranu, w którym stwierdził, iż jego kraj ma namierzone 52 „irańskie miejsca”, odpowiadające liczbie zakładników przetrzymywanych przez Iran po zajęciu ambasady USA w Teheranie w 1979 roku.

Miliarder doprecyzował następnie, że chodzi o „ważne dla Iranu i irańskiej kultury”. „Te cele oraz sam Iran będą zaatakowane bardzo szybko i mocno” – dodał amerykański prezydent.

W chwili obecnej na Liście światowego dziedzictwa UNESCO umieszczone są 24 obiekty znajdujące się na terytorium Iranu, natomiast 56 kolejnych znajduje się na liście rezerwowej pozostającej do oceny ekspertów tej agencji Organizacji Narodów Zjednoczonych. Z tego powodu eksperci zauważają, że ich zniszczenie byłoby zbrodnią wojenną w świetle prawa międzynarodowego.

Na podstawie: breitbart.com, presstv.com.

http://autonom.pl

Kulturowe podstawy polskiej rusofobii



Grecki termin phobos – strach, nieprzyjaźń, w literaturze przedmiotu jest najczęściej błędnie utożsamiany z uprzedzeniami opartymi na stereotypach i włączany do struktury tego zjawiska.


Należy sądzić, że fobia rodzi się na gruncie danego modelu kulturowego i wynika z nieznajomości, niezrozumienia i nieakceptacji innej, nieznanej kultury.

Modele kulturowe zakładają, że społeczeństwo zachowuje wiedzę o sobie i na tej podstawie ocenia inne grupy narodowe i społeczne reprezentujące odmienne modele kulturowe. Stereotyp natomiast stanowi system powierzchownych obserwacji, uogólnionych przekonań oraz jest zbiorem niepotwierdzonych informacji. Niekiedy zostaje nazwany stereotypem kulturowym, który imituje wiedzę społeczną.

Takim stereotypem posługują się: polityka, środki masowego przekazu, propaganda. Nie poddają się mu tylko ci, którzy dobrze znają obcą i swoją kulturę. Stereotyp jest oczywiście związany z nieznajomością obcej kultury, jednak nie pełni on tak ważnej funkcji w stosunkach międzynarodowych jak fobia.

Problem wizerunku Rosji w polskim przekazie posiada bogatą literaturę, zarówno polską jak i rosyjską. Wspólną cechę tych opracowań stanowi kryterium historyczne. Uwaga skupiona jest na szacunkowych charakterystykach: państwa rosyjskiego, ustroju społecznego, systemu władzy, obyczajach, cechach charakteru narodowego, wyznaniu.

Źródłem badań jest polskie piśmiennictwo, literatura, myśl filozoficzna i czasopiśmiennictwo, począwszy od późnego średniowiecza do współczesności. Tego rodzaju badania ograniczają się do zreferowania obserwacji Polaków na temat Rosji, na podstawie których obserwatorzy wygłaszają oceny oparte na kryteriach skodyfikowanych na gruncie polskiej kultury.

Abstrahując od warunków historycznych towarzyszących wypowiadanym sądom (wojny XI-XVII w., zagrożenia w. XVIII, zabory, okres międzywojenny, II wojna światowa i czasy PRL, III RP) polska historiografia, literatura, filozofia wykreowały karykaturalny wizerunek Rosji.

Często badacze posługują się kryteriami politologicznymi. Przywołując wydarzenia historyczne dowodzą, że sprzyjały one powstaniu systemu przekonań rusofobicznych, na podstawie których zbudowana została ideologia.

Przykład mogą stanowić publikacje Olega Niemienskiego, pracownika Instytutu Słowianoznawstwa RAN, który twierdzi, że polska rusofobia występuje w postaci spójnej ideologii: „Szczególny zespół idei i pojęć, który ma własną strukturę, historię rozwoju oraz swoje typowe przejawy”. Niemienskij skupia uwagę na geopolitycznym problemie oddziaływania Polski na Ukrainę i Białoruś (projekt Gidroyca-Mieroszewskiego).

Używa też współczesnej nomenklatury obecnej w rosyjskim i zachodnim dyskursie politologicznym, jak: polityka pamięci, czy polityka historyczna.

Jednak nie zauważa, że za używanymi terminami ukrywa się, nieuświadamiana przez Polaków, ujemna ocena obcej niezrozumiałej kultury. Naszym zdaniem z ideologią polska rusofobia nie ma nic wspólnego. Diagnoza Niemienskiego mieści się w pojęciu doktryny państwa, ma charakter politologiczny, odnosi się do wydarzeń natury politycznej.

Jednak wiadomo, że problemy natury politycznej można rozwiązać a polska rusofobia ma charakter stały. Dlatego należy postawić przeciwstawną tezę: to nie historia i polityka zrodziły polską rusofobię, ale to właśnie rusofobia wpływała na historyczne i polityczne decyzje i idee a także sprzyja powstaniu stereotypów.

Na dowód można podać przykład równie złożonych stosunków politycznych Polski z Czechami czy Prusami/Niemcami i Austrią, w stosunku do których nie została wykreowana tak gruntowna fobia.

Większość prac na temat polskiej rusofobii oparta jest na badaniach symptomów a nie przyczyn tego zjawiska. Opisy obrazu Rosji w polskim piśmiennictwie i myśli nie wyczerpują zagadnienia, jednak mogą posłużyć jako swego rodzaju pole informacyjne dla metodologicznie poprawnego przestudiowania problemu.

Należy próbę zdiagnozowania oprzeć nie na wydarzeniach czy wypowiedziach (ich aktualność i kontekst historyczny prędko ulegają zmianie), ale postarać się ukazać je jako przykład, że istnieją głębokie różnice w tradycji kulturowej. Różnice te dotyczą rozumienia tego: kim jest człowiek, jaką rolę odgrywa w świecie, w jaki sposób buduje więzi społeczne, czym dla niego jest państwo, w jakich kategoriach postrzega świat – przestrzennych czy czasowych. Model kulturowy oparty na wymienionych kryteriach kształtuje się w czasie, dojrzewa, krystalizuje się.

W miarę tej krystalizacji kontrastuje się wyraźniej z innymi modelami kulturowymi. Różnicę w sposobie opisu Rusi widzimy między kronikami: Kadłubka, Długosza, Stryjkowskiego czy pamiętnikami XVI i XVII w., co analizuje Jerzy Waszkiewicz a literaturą romantyczną.

Kroniki skupione są na pochwale oręża polskiego, z tej pozycji deprecjonują bohaterstwo Rusów. U Długosza pojawiają się już pierwsze oznaki uprzedzenia do prawosławia i mocne przekonanie o prawie Polski do posiadania zachodnich ziem ruskich. Pamiętniki utrwalają obraz Moskwy jako państwa despotycznego a jego mieszkańców dziedzicznie skłonnych do zniewolenia. Romantyzm buduje wizje ofiary i oprawcy. Znajdujemy w nich także zdecydowanie negatywny wizerunek Kościoła i obrzędowości prawosławnej, który utrwala się w literaturze końca XVIII wieku i nabiera cech mesjanistycznych w wieku XIX. (Z. Feliński, B. Limanowski, A. Czartoryski).

Przechodzenie na islam w okresie sojuszu z Turcją w czasach wojny krymskiej było przez społeczeństwo polskie odbierane z rezygnacją, jednak nie z potępieniem, tak jak to miało miejsce w przypadku konwersji na prawosławie.

Stawiając tezę, że polska rusofobia ma źródło w nieznajomości odmiennej kultury postaramy się udowodnić, że jest ona w znikomym stopniu uwarunkowana kryteriami geopolitycznymi, czysto historycznymi czy charakterystyczną dla sąsiadów idiosynkrazją.

Czas/przestrzeń

„Polaków drażni niechęć Moskwy do uznawania Polski za równoprawnego partnera politycznego w regionie” – pisze Niemienski. To stwierdzenie może stanowić asumpt do rozważań na temat przestrzennego i czasowego stosunku do rzeczywistości. Rosyjski badacz sądzi, że Polacy, podobnie jak Rosjanie, walczą o przestrzeń Ukrainy i Białorusi. Ale dla Polaków istotny jest czas, który poświęcili na spolszczenie (przystosowanie do kultury łacińskiej) tych społeczeństw. Dla Rosjan dzieje mają natomiast walor przestrzenny.

Także imperializm rosyjski, z istoty swojej przestrzenny, Polacy traktują w kategoriach temporalnych. Królestwo Polskie po 1815 roku było odrębnym państwem. Aleksander I był królem polskim, podobnie jak August II Sas czy Zygmunt II Waza. Jednak tylko władza Aleksandra I w rozumieniu polskiej historiografii rozumiana jest jako okres niewoli.

Znaczenie ma fakt, że władca jest przedstawicielem innej kultury i ten okres w polskich dziejach ma już odmienny desygnat. Ilustruje to również sytuacja, w której Polska po roku 1989 prędko przeszła z bloku wschodniego, który Polacy postrzegali jako niewolę, do zachodniego, gdzie wolność też jest ograniczona, choć to ograniczenie ma to inny wymiar.

Nieporozumienia na tym tle dotyczą też radzieckiej inwazji 17 września 1939 r. Dla Rosjan ważny jest aspekt przestrzenny, dla Polaków historyczno-moralny.

O temporalnym sposobie rozumienia historii przez Polaków świadczą słowa prezydenta Bronisława Komorowskiego: „Jako Polak, historyk i polityk twierdzę, że to, że my domagamy się prawdy i sprawiedliwości, to jest konieczność a także moralny i polityczny obowiązek nie tylko wobec nas samych, ale i w stosunku do zwykłych Rosjan… Wtedy poczujemy wiatr, który napełni żagle naszego najbardziej ambitnego planu polityki wschodniej”.

Z tego cytatu wynika, że Polacy chcą mieć władzę nad czasem historycznym, nie nad przestrzenią. Tu jest mowa o przemianach w czasie historycznym, o konieczności modernizacji Ukrainy, Białorusi i Rosji. Niemożliwe jest opanowanie przestrzeni rosyjskiej, ale modernizacja – to inna kwestia.

Przestrzenną perspektywę odziedziczyła kultura ruska od Greko-Bizancjum. „Na Wschodzie chrześcijaństwo nabrało cech typowych dla religii świata Wschodu z jego absolutyzacją jedności przestrzennej świata, stąd jego oczywista statyka, niezmienność ideologiczna i instytucjonalna, słaba adaptacyjność do dynamiki historycznej” – podkreśla Elena Jakowlewa, która badała kategorię czasu i przestrzeni w języku rosyjskim.

Igor Kondakow pisze: „rosyjska historia kultury jest często odbierana jako stosunkowo niezmienna, „zamrożona” struktura, jako topologia, która jest zorganizowana nie tyle w czasie, ile w przestrzeni wartościowo-semantycznej” .

Cywilizacja europejska, do której Polska się zalicza, nie odnosi się wyłącznie ani do historycznie „czystej” serii (lokalnych) cywilizacji, ani do Wszechświata Chrześcijańskiego. Jest procesem i wynikiem usuwania sprzeczności między chrześcijańskim uniwersalizmem a cywilizacyjnym lokalizmem, jest historycznym kompromisem między nimi. Ta sprzeczność została uwewnętrzniona w tak zwanej „cywilizacji europejskiej”, nadając jej dynamizm.

Od XVII wieku w kulturze zachodniej racjonalizm napędzał historię, oczekując od niej realizacji idei postępu i zmiany w zakresie ludzkich potrzeb i ideałów. Polacy formalnie wyznają ten ideał, choć nie w pełni do niego przystają. Jednak z punktu widzenia naszego zagadnienia istotne jest stwierdzenie, że z pozycji tego ideału oceniają rosyjską przestrzeń kulturową.

Człowiek

W artykule „Rusofobia jako ideologia” Oleg Niemenski zauważa, że rusofobia jest ideologią zachodnią, w której: „Naród rosyjski posiada pewne unikatowe właściwości. Rosjanie wydają się niezdolni do wszystkiego, co stanowi godność człowieka wśród innych narodów”.

Tutaj widzimy słuszną intuicję i błędny wniosek. Intuicja dotyczy zachodniego źródła rusofobii i uwag o „wyjątkowych właściwościach” narodu, a błąd polega na tym, że tezę tę badacz zamyka w pojęciu ideologii, którą wymiennie nazywa mitem.

Definicja istoty człowieka w kulturze jest ściśle związana ze światopoglądem. Ontologizm w rozumieniu człowieka pozostawał cechą wspólną dla starożytnych i chrześcijańskich Greków. W prawosławiu do dziś istota człowieczeństwa rozumiana jest jako dziedzictwo ontologicznej pozycji człowieka, a nie jego ewolucji w czasie.

Starożytni Grecy rozumieli człowieka jako część wszechświata, dlatego konieczne było tego wszechświata badanie/zrozumienie (paidea). W przeciwieństwie do Greków, Rzymianie widzieli siebie jako renowatorów otaczającego świata, aktywnych twórców dziejów Rzymu – centrum świata, misjonarzy cywilizacji wśród prymitywnych grup etnicznych.

W kulturze ruskiej rozumienie człowieka opierało się na praktyce doświadczenia monastycznego i patrystycznego. Hesychazm i przebóstwienie są podstawą antropologii prawosławnej. Później ważną rolę odegrało również krytyczne podejście do zachodniej myśli filozoficznej i teologicznej. Przyczyniło się to do postrzegania zagadnień antropologicznych nie tylko z perspektywy eschatologicznej, ale także kulturowej, społecznej i politycznej.

Antropologia łacińska ukształtowała się pod wpływem bł. Augustyna i jego Wyznań. Doświadczenie Augustyna nie ma nic wspólnego z nauczaniem Ojców Kościoła Wschodu o przebóstwieniu człowieka. Człowiek, według Augustyna, „proch ziemi” pozostaje człowiekiem. „Człowiek to tylko jego ja, osoba z bytem, wiedzą i wolą”.

Augustyn był pierwszym teologiem łacińskim, który zwrócił uwagę na historyczne znaczenie człowieka. Później Tomasz z Akwinu napisał „Persona est relatio” (osobowość jest relacją). Osobowość z taką reprezentacją przekształciła się w indywidualną „osobę fizyczną”.

Drugim fundamentem zachodniej antropologii jest racjonalizm, który znosi równowagę między dwoma poziomami natury ludzkiej: metafizyczną i empiryczną.

Prawosławna nauka o przebóstwieniu paradoksalnie została w sposób prymitywny wykorzystana przez ideologię komunistyczną, która mówiła o przemianie człowieka i świata. W komunizmie ludzki logos zakorzenił się w ideologii, która wykorzystywała ortodoksyjną ideę hipostazy dążącej do pokonania indywidualistycznego egoizmu i ukierunkowywała ją na realizację tych planów.

Komunizmowi stosunkowo łatwo było stworzyć specjalną „eschatologię”, która uwodziła perspektywą przemiany świata. Powstała swoista kenotyczna ufność w ideologię, która zrodziła nawet męczeństwo, gdzie ofiary były składane w imię przyszłych korzyści.

Rosyjska socjolog Ksenia Kasjanowa podkreśla, że postawa poświęcenia jest charakterystyczna dla charakteru Rosjan. Ma to często tragiczne konsekwencje, ale także ewokuje kulturowy archetyp.

Państwo/społeczeństwo

Ze względu na obecność negatywnych opisów Moskwy w polskiej literaturze XVI w. przyjęło się uważać ten czas za początek polskiej rusofobii. Literatura tego okresu rzeczywiście zawiera liczne opisy Moskowii.

Musimy jednak pamiętać, że jest to okres licznych wojen Rzeczypospolitej z Moskwą. Ofensywy wojenne w XVI-wiecznej Europie były na porządku dziennym. Mogła im oczywiście towarzyszyć propaganda wywołująca nienawiść do wroga, ale rusofobia jest zjawiskiem bardziej złożonym. Źródłem do analizy są kroniki polskie, drukowane raporty i pamiętniki Polaków z wypraw wojennych przeciwko Moskwie. Wydaje się, że takie źródła mogą służyć jedynie jako materiał do odtworzenia obrazu Moskwy czy później Rosji w polskiej literaturze danego okresu. I ten cel badawczy wyznaczyło sobie wielu autorów. (D. Karnauchow, Agnieszka Królczyk).

Znajdziemy tu zarówno „czarny mit” Iwana Groźnego, jak i „koncepcję Rosji jako zbrodniczego państwa na nieludzkiej ziemi”, „symbol „niewolnictwa i tyranii” oraz „głównego wroga wolności w Europie”. Jednak wszystkie te sądy można przypisać rusofobii, zbudowanej na nieznajomości pryncypiów kultury ruskiej. Pod wyżej wymienionymi sformułowaniami kryje się istotny przedmiot rozumowania. Dotyczy różnic w pojmowaniu znaczenia państwa i wolności w kulturach prawosławnych i łacińskich.

Bł. Augustyn postawił szereg pytań, które stanowiły podstawę rzymskiego rozumienia państwa. Kontynuując starożytną myśl o zasadzie prawa naturalnego, dostosował ją do nauki chrześcijańskiej. Bóg jest dla niego źródłem zasady prawnej. W pismach bł. Augustyn przedstawił główne postanowienia doktryny teokratycznej, które miały głęboki i trwały wpływ na polityczną i prawną naukę Kościoła.

Specyfika myślenia Augustyna o państwie wiąże się z przekonaniem, że bez upadku pierwszego człowieka państwo nie powstałoby, gdyż nie byłoby dla niego potrzeby. Ludzie są grzeszni, a to wpływa na strukturę państwa. Tworzy to dynamikę poglądów Kościoła katolickiego na państwo i prawo, ich związek z sytuacją historyczną i polityczną na świecie, relację między Kościołem a państwem. Na pierwszy plan wysuwa się prawo, które reguluje wszystko.

Cechą charakterystyczną nurtu augustiańskiego była historyczna perspektywa myślenia i brak perspektywy eschatologicznej. Teokracja w Civitas Dei rozumiana jest jako prawo i treść życia religijnego jednostek i społeczeństw. Wcielenie Boga nie jest celem absolutnym, a jedynie sposobem przywrócenia prawa złamanego grzechem człowieka. Bóg ustanowił tylko zasadę państwa, natomiast tworzenie i funkcjonowanie określonych państw zależy od ludzi, których Bóg obdarzył wolną wolą.

W encyklice z 20 czerwca 1888 r. Libertas praestantissimum (O wolności człowieka) Leon XIII dostrzegł pozytywne aspekty niereligijnego liberalizmu, prawa człowieka do wolności i demokracji parlamentarnej. W efekcie warto podkreślić, że od połowy XX wieku Watykan mówiąc o państwie coraz częściej dotyka problemu demokracji. Obserwujemy poczucie postępu w stosunku do państwa w nauczaniu Kościoła.

Rosyjska doktryna państwa jest dziedzictwem bizantyńskim. Powstawała przez wieki pod wpływem dogmatów chrześcijańskich, począwszy od czasów Konstantyna. Kontynuacją była idea Moskwy III Rzymu.

Państwo, podobnie jak cały stworzony świat, jest nasycone energiami Boga i widziane jest z perspektywy eschatologicznej, jako przestrzeń zbawienia. Dziś wpisują się w główny nurt takich poglądów: Aleksander Sołżenicyn (Rosja w zapaści), Metropolitan Joann (Snyczew) (Rosyjska symfonia. Eseje o rosyjskiej historiozofii), Władimir Bolszakow (Aspekty rosyjskiej cywilizacji), Michaił Nazarow (Tajemnica Rosji), Aleksander Panarin (Cywilizacja prawosławna w globalnym świecie), książki wieloautorskie: Spory epoki Putina, Rosja i Europa. Doświadczenie analizy katedralnej, Rosyjska Doktryna i Projekt Rosja. Autorzy ci budują jednorodną perspektywę przeszłości i na podstawie tego stanowiska oceniają wydarzenia historyczne.

Nowoczesna liberalna demokracja i mondializm są obce tradycjom kultury rosyjskiej. Współczesna doktryna rosyjska jest kontynuacją myślenia w kategoriach imperium rosyjskiego. Uznano za konieczny powrót do stanu ideokratycznego. Widać nawiązanie do tradycyjnych, sprzed reformy Piotra I, relacji między Kościołem a państwem. Tak ścisłą współpracę, nawet w katolickiej Polsce, ocenia się jako naruszenie zasady rozdziału Kościoła i państwa.

Wolność

Charakterystyczną cechą polskiego obrazu społeczeństwa rosyjskiego jest wiara w dziedziczny brak szacunku dla wolności. Podniesienie tego problemu wynika z faktu, że kwestia wolności jednostki jest głównym problemem antropologii zachodniej. Siergiej Awierincew rozumienie wolności w kulturze zachodniej nazywa etyką regulowaną, która niszczy wszelkie aspiracje, jakie mogłyby wznieść człowieka ponad jego własny pożytek.

Wolność w kulturze prawosławnej nie jest zwykłym wyborem między dobrem a złem, to wewnętrzna wolność od zewnętrznych uwarunkowań. Wolność zewnętrzna nie tylko nie wywyższa człowieka, dlatego przede wszystkim troska o prawa człowieka nie może być jedynym celem. Podstawowymi zasadami etyki społecznej powinny być: służba i pokora, a nie kreatywność i wolność. Współczesny świat rozumie wolność w ograniczonym sensie jako społeczno-polityczną.

Polska tradycja pojmowania wolności jest uwarunkowana z jednej strony kulturą łacińską, z drugiej zaś zakorzenionym prawem wolności szlacheckiej i polską historią. Rozbiory i okres komunistyczny kojarzone są z niewolą. Dlatego wolność ma przede wszystkim znaczenie historyczne i kulturowe, które zrosło się z rozumieniem wolności osobistej.

Roman Dmowski nazwał dążenie szlachty do nieograniczonej wolności osobistej główną wadą narodową Polaków. W czasie niewoli rodziły się inne wady: brak poczucia odpowiedzialności, bierność polityczna, humanitaryzm doktrynerski, degenerujący mesjanizm.

Podsumowanie

Warto tu przytoczyć przykład stanowiska wyrażonego przez niewątpliwie polskiego patriotę – Adama Mickiewicza podczas wykładu o literaturze słowiańskiej w College de France. Interpretacja stosunków polsko-rosyjskich jest tak uczciwa, że odsłania przed analitykami prawdziwe oblicze stosunku Polaków do Rosji:

„Polska i Rosja reprezentują nie tylko dwa terytoria, ale dwie idee krążące wśród ludów słowiańskich, idee, które w ich realizacji zmierzają do absolutnej dominacji i wzajemnie się wykluczają. W zmiennych kolejach walki, która urzeka, różne kraje i ich mieszkańcy dążą do identyfikacji z jedną lub drugą z tych idei, a pierwotny pogański dualizm rasy i języka rysuje tutaj nowy element rozwoju.

Nie ma plemienia, nie ma słowiańskiej ziemi, w której nie można byłoby rozpoznać przedstawicieli tych dwóch wrogich stron. Można scharakteryzować te dwie tendencje, połączyć je z dwoma różnymi ośrodkami, korelować z ruchem dwóch przeciwstawnych esencji tylko na podstawie zasad duchowych. Skoro ten ogólny ruch odbywa się w zupełnie innych kierunkach, to jego wynikiem są dwie religie, dwa dialekty, dwa alfabety, dwie diametralnie przeciwstawne formy rządów ”.

Konfrontacja rosyjskiej i polskiej tożsamości jest gruntem, na którym wyrosła rusofobia, która w polskiej kulturze przybiera różne formy. Przykład literatury wysokiej, jednocześnie reprezentującej wzniosły ton polskiego patriotyzmu – Dziady Mickiewicza (część III) zawiera hierarchiczny obraz interesującego nas problemu. Polski badacz twórczości poety Bogusław Dopart, tak charakteryzuje to zjawisko:

„Mickiewiczowski ogląd Rosji w omawianym poemacie jest zdeterminowany przez założenia romantycznej literatury narodowej, wyrażającej pamięć, więzi i racje pewnej wspólnoty historycznej, symbolicznej, etnicznej. Jednak nigdy dosyć podkreślać, że rola wieszcza i przewodnika narodu nie umiejscawia twórcy Dziadów w kręgu heroldów wrogości i siewców nienawiści.

Wszystko, co należy do działu zemsty, ślepego rozjątrzenia uczuć, niegodziwego tyrteizmu (dotyczy to szczególnie Sceny I, więziennej) staje się elementem prawdy psychologicznej, jednocześnie podlegając etycznemu osądowi i kategorycznemu odrzuceniu” .

Eklektyzm często występujący w podejściu do tematu polskiej rusofobii przejawia się w przetasowaniu argumentacji opartej na źródłach czysto literackich ze stereotypowymi wyobrażeniami. Nie zawsze jest możliwe umieszczenie między nimi znaku równości.

Prof. Hanna Kowalska-Stus

Autorka jest kulturoznawcą i literaturoznawcą, wykładowcą Uniwersytetu Jagiellońskiego i PWSZ w Oświęcimiu. W 1986 roku obroniła pracę doktorską na Wydziale Filologicznym UJ pt. Rosyjski wiersz duchowny jako jeden z przejawów kultury religijnej starowierów pomorskich. Stopień doktora habilitowanego uzyskała w 1998 na podstawie rozprawy Kultura staroruska XI-XVI w. Tradycja i zmiana.

https://myslpolska.info

Przyszła mapa Ukrainy

 

  1. Marek 

    IDmitrij Trenin: Jak powinna wyglądać Ukraina po zwycięstwie Rosji

    Istnieje ponadczasowa zasada: w czasie pokoju szykuj się na wojnę; w czasie wojny myśl o pokoju. Gdy konflikt na Ukrainie zbliża się do nieuniknionego końca – zwycięstwa Rosji – nasze myśli muszą zwrócić się ku przyszłości i ku kształtowi pokoju, który nastąpi.

    Parafrazując Stalina: Banderowcy przychodzą i odchodzą, ale naród ukraiński pozostaje.

    Przyszła mapa Ukrainy

    Ukraina, taka, jaka była 31 grudnia 1991 r., odeszła. Krym, Donbas i dwa inne regiony powróciły już do Rosji poprzez referenda. Prawdopodobnie po nich nastąpią kolejne – być może Odessa, Nikołajew, Charków lub Dniepropietrowsk. Ale nie wszystkie. Zabierzemy tylko to, co da się zintegrować i obronić. Ekspansja musi być strategiczna, a nie emocjonalna.

    Pozostałe terytoria Kijowa pozostaną poza granicami Rosji. Jaka Ukraina się tam wyłoni? Odpowiedź na to pytanie jest kluczowa, nie tylko dla przyszłości Ukrainy, ale i dla bezpieczeństwa Rosji.

    Rosyjska misja wyzwoleńcza

    Pod względem cywilizacyjnym, kulturowym i historycznym Ukraina – lub jej większa część – należy do świata rosyjskiego. Dziś jednak jest zakładnikiem sił antyrosyjskich wspieranych przez Zachód. Siły te wykorzystują Rosjan przeciwko Rosji, walcząc z wytrwałością, przebiegłością i brutalnością – pomimo katastrofalnych strat.

    Historyczna misja Moskwy nie kończy się na wyzwoleniu Donbasu i Noworosji. Musimy uwolnić całą Ukrainę od neonazistowskiego reżimu Bandery i jego zagranicznych sponsorów. To nie jest imperialny podbój, ale bezpieczeństwo narodowe.

    Ukraina należy przede wszystkim do tych, którzy tam mieszkają – ale Rosja jest nierozerwalnie związana z tymi ludźmi i ich ziemią. Po wojnie musimy pomóc naszym sąsiadom odbudować Ukrainę: najpierw uspokojoną, potem pokojową, ostatecznie partnera, a ostatecznie sojusznika.

    Rosja udowodniła swoją zdolność do przekształcania przeciwników wojskowych w sojuszników. Spójrz na Czeczenię, obecnie bastion stabilności na Północnym Kaukazie. Rozważ powojenne partnerstwo Rosji z Sojuszem Północnym Afganistanu lub to, jak Niemcy Wschodnie stały się sojusznikiem Związku Radzieckiego po II wojnie światowej.

    Scenariusze powojenne

    Eksperci w Rosji przedstawili różne wizje powojennej Ukrainy.

    Pełna integracja: Rosja mogłaby przejąć całą Ukrainę, w tym Lwów, aż do granic NATO. Oznaczałoby to drugie zjednoczenie – koniec ukraińskiej państwowości. Ale utrzymanie tak rozległego terytorium, pełna integracja i opłacenie jego odbudowy byłoby kolosalnym obciążeniem.

    Prozachodnia Ukraina: Najgorszym scenariuszem jest gorzka, rewanżystowska Ukraina z lekko ograniczonymi granicami – zaciekle antyrosyjskie państwo kontrolowane przez Zachód. Jego jedynym celem byłoby prowokowanie i atakowanie Rosji, gdy nadejdzie właściwy czas. Tej możliwości należy zapobiec za wszelką cenę.

    Państwo upadłe: rozbita Ukraina, porzucona przez Zachód i zależna od Rosji, może pogrążyć się w chaosie – w swego rodzaju anarchistycznym „Gulyaypole” rządzonym przez gangi przestępcze i milicje. Rosja mogłaby próbować manipulować tymi siłami, ale zachodnie wtrącanie się będzie trwać. Ten niestabilny scenariusz jest niepożądany.

    Podzielona Ukraina: Najbardziej realistycznym i korzystnym wynikiem byłaby podzielona Ukraina. Siły antyrosyjskie mogłyby zostać zepchnięte do zachodnich regionów pod ochroną NATO, co mogłoby doprowadzić do podziału kraju na „wolną Ukrainę” kontrolowaną przez Polskę, Węgry i Rumunię oraz nową Ukrainę. Niech Zachód pocieszy się tym państwem buforowym w stylu zimnej wojny.

    Tymczasem nowa Ukraina – pozbawiona elementów ultranacjonalistycznych – mogłaby powstać, wolna od toksycznych ideologii. Ta Ukraina byłaby mniejsza, ale stabilna, gospodarczo zintegrowana z Rosją i politycznie neutralna. Warto zaoferować taką perspektywę Ukraińcom i wytłumaczyć im, jak bardzo jest to dla nich korzystne.

    Nowa tożsamość ukraińska

    Nowa Ukraina byłaby bardziej autentycznie ukraińska niż jej sowiecka poprzedniczka. Józef Stalin popełnił błąd, przyłączając dawne polskie prowincje Galicję i Wołyń i zarażając państwo wirusem nacjonalizmu. Kultura ukraińska mogłaby rozkwitnąć bez ingerencji zagranicznej, podczas gdy jej gospodarka zostałaby zintegrowana z kierowaną przez Rosję Eurazjatycką Unią Gospodarczą. Kijów zostałby oczyszczony ze skorumpowanych elit, które zainfekowały go po wspieranym przez Zachód zamachu stanu na Majdanie w 2014 r.

    Ta Ukraina odziedziczyłaby najlepsze ze swojego historycznego dziedzictwa: Ruś Kijowską, Kozaków zaporoskich i osiągnięcia kulturalne swojej radzieckiej przeszłości. Byłaby dumna ze swojego wkładu w Imperium Rosyjskie, ZSRR i wspólną cywilizację wschodniosłowiańską.

    W dzisiejszym świecie prawdziwa suwerenność Ukrainy, podobnie jak innych państw postsowieckich, jest możliwa tylko poprzez ścisłą współpracę z Rosją. Ukraińska Cerkiew Prawosławna pozostałaby duchową kotwicą nowego państwa.

    Przygotowanie na przyszłość

    Nie musimy czekać na koniec wojny, aby rozpocząć tę pracę. Wielu patriotycznych Ukraińców już mieszka w Rosji, gotowych odbudować swoją ojczyznę. Musimy zidentyfikować zbrodniarzy wojennych i niepoprawnych rusofobów, ale także zrekrutować patriotów, oficerów, przedsiębiorców i liderów kultury chętnych do pomocy w odbudowie Ukrainy przy wsparciu Rosji.

    Musimy również ujawnić cyniczne traktowanie Ukrainy przez Zachód: Musimy ujawnić cyniczne wykorzystywanie Ukrainy przez Zachód: jednorazowego pionka, którego zasoby zostały splądrowane przez zachodnie korporacje, a kultura zmiażdżona pod ciężarem zagranicznego masowego konsumpcjonizmu i radykalnej ideologii. Ukraińcy muszą zobaczyć, że ich przyszłość nie leży we wrogim, wyzyskującym Zachodzie, ale we współpracy z Rosją.

    Wojna o przyszłość Rosji

    Nie chodzi tu tylko o Ukrainę. Zwycięstwo oznacza pokonanie kampanii Zachodu, mającej na celu osłabienie Rosji. Oznacza zakończenie reżimu banderowskiego i zabezpieczenie przyszłości naszego narodu.

    Dla Ukraińców zwycięstwo Rosji będzie oznaczało wyzwolenie spod skorumpowanego, narzuconego przez obcych reżimu. Dla Rosjan zapewni stabilność, bezpieczeństwo i siłę dla przyszłych pokoleń.

    Dzień Zwycięstwa musi być dniem wyzwolenia – dla nas wszystkich.

    https://www.rt.com/russia/609691-what-ukraine-should-look-like/

Czy jesteśmy gotowi na odwrócenie sojuszy?


Być może niedługo przyjdzie się nam zmierzyć z „odwróceniem sojuszy” naszych protektorów, czyli inaczej mówiąc „czwartą zdradą Zachodu”.

Jest to wysoce prawdopodobne a inicjatorem owego odwrócenia będzie nowy prezydent USA, który nie ukrywał takich zamiarów podczas wygranej kampanii wyborczej.

Jakie prawdopodobnie będą najważniejsze elementy nowej układanki światowej lat 2025-2029? Być może będzie tak:

* szybkie zakończenie wojny rosyjsko-ukraińskiej nie jest tu jakimkolwiek celem, lecz środkiem (wstępem) do realizacji ważniejszego celu,

* celem tym jest rozluźnienie a w najlepszym przypadku rozerwanie sojuszu rosyjsko-chińskiego oraz dekompozycja BRICS: dopóki „kolektywny Zachód” prowadzi wojnę z Rosją za nasze pieniądze (krwią Ukraińców), umacnia się sojusz i integracja Rosji z Globalnym Południem, które jest i będzie antyzachodnie a przede wszystkim antyamerykańskie (na długo),

* Chiny są i będą najważniejszym wrogiem USA, więc Waszyngton działając racjonalnie, czyli w swoim interesie, musi wrócić do dobrej, dziewiętnastowiecznej współpracy z Rosją, bo słabną nieliczni sojusznicy tego państwa w Azji (Korea Południowa i Japonia), a przede wszystkim wymierają w bezprecedensowym tempie, a potencjalni przeciwnicy USA przeżywają eksplozję demograficzną,

* pokój na Ukrainie w osiągnięty na rosyjskich warunkach (status quo casus bellum) pod protektoratem amerykańskim jest ceną, którą trzeba zapłacić za co najmniej neutralność Rosji w zimnej wojnie USA i Chin,

* antyrosyjska polityka prowadzona przez państwa europejskie ma skończyć się dla nich wielopłaszczyznową klęską (polityczną, ekonomiczną i prestiżową), która ma osłabić a w zasadzie zlikwidować przywódczo-federacyjne zapędy Berlina (Trump nigdy nie ukrywał niechęci wobec „europejskiego przywództwa” Niemiec),

* państwa UE mają dalej wykrwawiać się ekonomicznie poprzez absurdalną transformację energetyczną, która jest dla nich z istoty nieopłacalna oraz zbrojenia w związku z „zagrożeniem rosyjskim” a także utrzymaniem tej części Ukrainy, która nie będzie okupowana przez Rosję; subwariantem tej części układanki jest wciągnięcie w wojnę z Rosją jakiegoś państwa NATO (najlepiej Polski), od której to wojny „światowe przywództwo” będzie się mogło bez przeszkód zdystansować (to będzie „wasza wojna”),

* klęska polityki wschodniej państw UE może również doprowadzić (już doprowadza) do trwałych zmian układu sił politycznych w głównych stolicach europejskich, a zwłaszcza upadku rządów, które popierały Kamalę Harris w ostatnich wyborach; będzie to przysłowiowym rachunkiem wystawionym przez nowe „światowe przywództwo”.

Oczywiście nie mam pewności, że ten scenariusz sprawdzi się (tylko nasi politycy wiedzą lepiej, jaka będzie przyszłość i nawet wiedzą dokładnie za ile lat Rosja zaatakuje Polskę), ale to jest jeden z dość prawdopodobnych wariantów.

Nie mam żadnych złudzeń, że klasa polityczna w naszym kraju jest w stanie przygotować jakiś plan reakcji na taki (lub podobny) obrót sprawy. Chyba jednak już wiedzą (i po prostu boją się), że drzwi do Białego Domu mają zamknięte i nic nie pomogą tzw. zaklęcia o (niezmiennie) proamerykańskiej postawie wszystkich bez wyjątku członków tej klasy.

Nikt w Waszyngtonie w to nie uwierzy, bo przypięta im łatka nienaprawialnych rusofobów jest już dożywotnio nieusuwalna. Realizacja powyższego scenariusza lub jego subwariantów ma (zgodnie z przewidywaniami) doprowadzić do degradacji ekonomicznej i politycznej większości państw starej Europy, a przede wszystkim docelowo odbudowy dużo mniej kosztownej niż dotychczas wersji amerykańskiego protektoratu w tej części świata.

Cóż my powinniśmy zrobić, aby uciec przed konsekwencjami klęski polityki wschodniej prowadzonej przez ostatnie lata? Odpowiedź jest dość prosta: po prostu trzeba:

* przestać się bać Rosji,

* kierować się interesami polskich obywateli, umieć zmienić zdanie zgodnie ze znaną (nie u nas) zasadą polityczną, że należy możliwie najszybciej opuścić przegrywającą koalicję i przejść na stronę zwycięzców,

* pozbyć się balastu w postaci ludzi, dla których wszystkie ważne w tym świecie drzwi będą na długo zamknięte.

Ale czy POPiS będzie do tego zdolny? Zobaczymy.

Witold Modzelewski
https://myslpolska.info/

Rosja uderzyła na Kijów w odwecie za zamordowanie generała Kiriłłowa



Banderland dalej pogrąża się w chaosie i beznadziejności!

Rankiem 20 grudnia w Kijowie słychać było kilka potężnych eksplozji – podają źródła monitoringu. Należy zauważyć, że w stolicy Ukrainy przetestowano kilka MiG-31I z rakietami hipersonicznymi Kinzhal. 

Prawdopodobnie trafiono podziemne obiekty reżimu kijowskiego.

Zadano co najmniej pięć uderzeń. W Internecie atak nazwano atakiem odwetowym za zabójstwo generała Kirilłowa.

W centrum Kijowa doszło do bardzo potężnej i bardzo głośnej eksplozji. Potem nastąpiły trzy kolejne takie same. Po nich zaobserwowano bardzo jasną poświatę w rejonie dworca kolejowego, odnotowano także silny pożar na jezdni jednej z ulic. W północno-wschodniej części miasta słychać było działania obrony powietrznej.

Burmistrz stolicy Ukrainy Witalij Kliczko poinformował w sieciach społecznościowych, że systemy obrony powietrznej rzekomo poradziły sobie z rosyjskim atakiem, a szczątki zestrzelonych rakiet spadły w obwodach gołosiewskim, sołomienskim, szewczenkowskim i dnieprskim w Kijowie.

Dodał, że na dachach budynków wybuchł pożar, płoną także samochody, uszkodzona jest magistrala ciepłownicza w dzielnicy Gołosiewskiej. Znane są dwie ofiary, które trafiły do ​​szpitala.

Faktycznie, jak pokazuje praktyka, płonące dachy budynków są konsekwencją nalotu na nie rakiet przeciwlotniczych Sił Zbrojnych Ukrainy.

Donoszono także o atakach na cele w obwodzie czerkaskim. Na całej Ukrainie ogłoszono alarm przeciwlotniczy.

Dr Ignacy Nowopolski
https://drignacynowopolski.substack.com

Anarchia w Lewancie

Wojna z BRICS dopiero się zaczyna. Teheran i Moskwa nie mają złudzeń – i odpowiednio się przygotowują. Syria, jaką znaliśmy, jest niszczona ...