Po raz kolejny odbył się ten zupełnie absurdalny marsz przez Hajnówkę i znowu wyglądał na kiepską parodię oranżyzmu, czyli w warunkach polskich – na szukanie konfliktu etnicznego tam, gdzie nie dość, że go nie było, to jeszcze jest zupełnie zbędny… W dodatku przecież marsze oranżystów w Irlandii są przede wszystkim mocno już dziś pozbawionym podstaw – ale niegdyś uzasadnionym (niestety…) znakiem aroganckiego triumfu ZDOBYWCY na ziemi OBCEJ. Celowym upokarzaniem pobitych: „Pokonaliśmy was, a teraz idziemy przez wasze miasta, hu-ha i co nam zrobicie?!”. Powtarzanie takiej formy na terytorium WŁASNYM, w dodatku dla upamiętnienia dawnych KLĘSK – jest dowodem IGNORANCJI, a nie arogancji, podstawowym niezrozumieniem i sensu takich imprez, i możliwych, wręcz wskazanych form okazywania siły Narodu-Gospodarza (gdyby oczywiście takową posiadał). A nadto jest to nurzanie się w smętnym napawaniu się przegranością, czyli esencją całego tego wyklętyzmu. To już nie ma jakichś naprawdę zwyci