Przejdź do głównej zawartości

Trójmorze – realny project geopolityczny czy tylko amerykańska wersja Mitteleuropy?

W polskim dyskursie naukowym i geopolitycznym koncepcja wyodrębnienia państw dość ogólnie opisywanego obszaru położonego między morzami: Adriatyckim, Bałtyckim i Czarnym – ma 100-letnią tradycję, opartą przy tym o co najmniej dwa fałsze i jedno niedopowiedzenie.

Kto wymyślił Międzymorze?
Po pierwsze – zwłaszcza politycy polscy lubią bowiem do projektu zrodzonego na fali rozpadu Imperium Rosyjskiego i pojawienia się na jego obszarach nowych nacjonalizmów – dopisywać całe stulecia rzekomo naturalnych procesów integracyjnych zachodzących od Skandynawii po Bałkany, oczywiście ze szczególnym uwzględnieniem dążeń niektórych polskich władców (szczególnie z dynastii Jagiellonów), przywódców (Adama Jerzego księcia Czartoryskiego i Józefa Piłsudskiego) czy autorów (Jerzego Giedroycia, Rowmunda Piłsudskiego czy Juliusza Mieroszewskiego).
Tymczasem tylko ci ostatni faktycznie byli zwolennikami, a faktycznie i twórcami oraz kontynuatorami polskiej wersji znanej niemieckiej teorii i praktyki zagospodarowania terenów stanowiących pogranicze niemiecko-rosyjskie przełomu XIX i XX wieku. Wszelkie dopisywanie temu pomysłowi wcześniejszej genezy i uzasadnienia – to czystej wody historyczny anachronizm.
Po drugie – fałszem jest właśnie przypisywane sobie chętnie przez Polaków autorstwo, a co za tym idzie i „naturalne przywództwo” projektu. Tymczasem nie ma żadnych wątpliwości, że pomimo różnych nazw – wizja Intermarium, Trójmorza czy wszelkie Inicjatywy Środkowoeuropejskie są tylko powtórzeniem gospodarczego przede wszystkim projektu Friedricha Naumanna, stanowiącego zresztą raczej rekapitulację tendencji dominujących w sferach wojenno-przemysłowych Cesarstwa Niemieckiego.
Podobnie zresztą dziś łatwiej przychodzi Polakom odwoływanie się do marszałka Piłsudskiego i redaktora Giedroycia niż przyznanie np. inspiracyjnej i sprawczej roli takich amerykańskich polityków, jak Zbigniew Brzeziński.
Komu ma służyć Mitteleuropa?
Najważniejszą słabością wszystkich tych pomysłów pozostaje jednak wspomniane niedopowiedzenie. A dokładniej fakt, że nigdy w przeszłości nie można było wskazać jakiegokolwiek interesu wspólnego, łączącego bezwarunkowo i bezsprzecznie państwa szeroko rozumianej Środkowej Europy, nie tylko te odległe od siebie jak np. Finlandia i Grecja, lecz nawet tak pozornie bliskie i sąsiedzkie jak dajmy na to Polska i… Litwa.
Ponadto zaś, że jedyne wspólne cele dla tego obszaru formułowano dotąd wyłącznie z zewnątrz, z punktu widzenia ościennego mocarstwa z różnych powodów chcącego realizować w Środkowej Europie swoje interesy. Tak było ze cesarskimi Niemcami, ze Związkiem Sowieckim, a obecnie ze Stanami Zjednoczonymi.
I właśnie w tym ostatnim, najbardziej bieżącym sensie (w związku z projektem Trójmorza) widać najdokładniej, że mamy do czynienia nie z programem integracyjnym, ale… alienacyjnym, mającym tak wyłączyć pozyskane państwa z innych inicjatyw (przede wszystkim głównego nurtu Unii Europejskiej), jak i zastąpić ich własne, suwerennie formułowane programy geopolityczne. I na tym również, podobnie jak i na gospodarczo-eksploatacyjnym charakterze – zasadza się podobieństwo amerykańskiej wizji organizacji Europy Środkowej z jej niemieckim, kaiserowskim pierwowzorem.
Innym elementem łączącym te koncepcje jest z kolei ich cel militarny – a mianowicie raz bazy wypadowej przeciw Rosji (Sercu Lądu w geopolityce klasycznej), a dwa głębi strategicznej, czyli strefy buforowej czy to dla Rzeszy Niemieckiej, czy dla europejskiej części globalnego Imperium Amerykańskiego.
Łączy nas, kto nas dzielił?
A nie są to przecież dla współpracy środkowo-europejskiej bariery jedyne. Trzeba podkreślić, że często te same siły, które formalnie popierają jedność i integrację – w istocie symulują instynkty i inicjatywy polaryzacyjne, na czele z etnonacjonalizmem eskalowanym aż do poziomu szowinizmu.
Dość wspomnieć przecież, że jeszcze całkiem niedawno, jeszcze 105 lat temu Europa Środkowo-Wschodnia była już poddana daleko idącej integracji – w ramach multi-etnicznych imperiów – rosyjskiego, austro-węgierskiego i tureckiego.
I jak się okazało, ówczesny interes globalizacyjny (wówczas jeszcze, rzecz jasna tak nie nazywany) – kazał nie tylko obudzić aspiracje państwotwórcze narodów historycznych (jak Polaków czy Czechów), ale wprost stworzyć nowe narody, co ostatecznie doprowadziło do fragmentacji i skonfliktowania tej części świata -który to proces był zresztą kontynuowany i wzmożony zaledwie 30 lat temu, w okresie rozpadu Jugosławii i Związku Sowieckiego.
Tak wyznaczona została znaczna część politycznych granic, dzielących nasz świata do dzisiaj – a co jeszcze ważniejsze, narodziły się (czy zdaniem innych – ujawniły) niekiedy w skrajnych, nawet patologicznych formach) bariery w świadomościach narodowych. I o tym także warto pamiętać, że ci, którzy dziś namawiają nad do przyspieszonej, politycznej i przeważnie sztucznej integracji – to często ci sami, którzy niegdyś nas dzielili.
Z czysto geopolitycznego punktu widzenia – historycznie taką rolę odgrywała na obszarze środkowoeuropejskim polityka brytyjska, praktyka niemiecka – a dziś hegemoniczne interesy Stanów Zjednoczonych, w ich schyłkowym, nieco już samoograniczającym się kształcie.
Rozgrywanie czynnika etnonacjonalistycznego widzimy zwłaszcza w państwach bałtyckich i ostatnio na Ukrainie, a nawet w Rosji, gdzie kilka lat temu próby „kolorowej opozycji” z haseł liberalnych płynnie przeszły na elementy ksenofobii. Mamy więc do czynienia z ciekawym paradoksem (w istocie jednak raczej pozornym).
Jednocześnie zachodzą:
– działania dezintegracyjne na rzecz zróżnicowania formalnie jeszcze funkcjonującej Wspólnoty Europejskiej – i to dwukierunkowe: od strony Brukseli, Paryża i Berlina na Europę Dwóch Prędkości (większą część Eurozony i resztę) i od Waszyngtonu na rzecz wykreowania „Europy jeszcze bardziej amerykańskiej”, czyli właśnie Trójmorza;
– i wspieranie na tych terenach szowinistycznych etnonacjonalizów, z samej zasady blokujące wszelką realną kooperację regionalną.
Wszystkie te taktyki przeplatają się i uzupełniają, co każe nam zrozumieć, że realnym ich celem nie jest ani prawdziwa integracja, w tym i nie tworzenie żadnej odrębnej wartości (nieważne – prawdziwej czy urojonej) w postaci organizacji obszaru Międzymorza; ani tym bardziej i rzeczywiste przywrócenie zasady narodowej w stosunkach światowych.
Niezależnie więc od tego czy zależy nam na wzmożeniu czynnika współpracy i integracji, czy uznajemy priorytet faktora narodowego – wizja Trójmorza/Międzymorza jest z nimi radykalnie sprzeczna i winna zostać odrzucona.
Konrad Rękas
Wykład wygłoszony na konferencji „Академия диалога: культурные разломы и границы между Балтийским и Черным морями”, w Kaliningradzie, 28-29 listopada 2019 r.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Twój kot macha ogonem? Zobacz, co to oznacza.

  Merdanie ogonem u psa jest dla większości ludzi czytelne. Świadczy o ekscytacji i pozytywnym nastawieniu zwierzęcia. A jeśli kot macha ogonem, to jest zadowolony czy może wręcz przeciwnie? Czy koci ogon mówi to samo co psi? Istnieje sporo mitów wokół tego zjawiska, a ich konsekwencje bywają przykre. Poznaj tajniki mowy kociego ogona. Machanie ogonem przez kota może być jednym z sygnałów ostrzegawczych Różnice w psiej i kociej mowie ciała Traktowanie kota jak małego psa jest dużym błędem, szczególnie przy okazji interpretowania mowy ciała obu gatunków. Psi ogon merdając mówi coś zupełnie innego niż ogon koci. Pies manifestuje w ten sposób dobry nastrój i pozytywną ekscytację, kot – zdenerwowanie, złość i napięcie. A dlaczego w ogóle zwierzę macha ogonem? Ten rodzaj komunikowania sprawdza się na odległość, bez potrzeby zbliżania się osobników do siebie. Merdający czy machający ogon widać z daleka, co daje dużo czasu na podjęcie adekwatnego działania. Koty preferują ten rodzaj „zdystans

Polskie drewno opałowe ogrzeje Niemców. Co zostanie dla Polaków?

  Polskie drewno opałowe ogrzeje Niemców. Co zostanie dla Polaków? Ilość drewna byłaby w Polsce wystarczająca, gdyby nie było ono sprzedawane za granicę. Tymczasem przedsiębiorcy z Niemiec wykupują polskie drewno opałowe. Co sądzą o tym przedstawiciele przemysłu drzewnego? Jak  wynika  z nieoficjalnych ustaleń „Super Expressu”, niemieccy przedsiębiorcy masowo wykupują polskie drewno opałowe, które sprzedają Lasy Państwowe. W efekcie rosną ceny drewna, brakuje opału dla Polaków, którzy, jak wcześniej  pisały  media, rzucili się do zbierania chrustu na opał w lesie. Ciekawe jest, że jak informował Murator, ceny drewna opałowego wzrosły o 100 proc. względem 2021 roku i za m3 drewna opałowego trzeba teraz zapłacić średnio 400-500 zł. Ceny w Lasach Państwowych są niższe i zależne od regionu. W rozmowie z TOK FM Rafał Zubkowicz z Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych zauważył, że średnia cena gałęziówki wynosi 30 zł, nie wliczając w to transportu, pocięcia, rozładunku itd. Z kolei podczas  r

Ukrainiec odpowie za handel ludźmi i organizowanie nielegalnych zbiórek pod marketami „na chore dzieci z Ukrainy”

  Ukrainiec odpowie za handel ludźmi i organizowanie nielegalnych zbiórek pod marketami „na chore dzieci z Ukrainy” Ukraiński mężczyzna w wieku 38 lat został oskarżony o handel ludźmi. Jego przestępcze działania skupiały się również na rekrutowaniu osób do pracy, która miała polegać na zbieraniu datków do puszek, rzekomo przeznaczonych na pomoc dla chorych ukraińskich dzieci. Straż Graniczna poinformowała o sprawie w czwartkowym komunikacie. „Oskarżony obywatel Ukrainy werbował swoich rodaków do pracy, polegającej na zbieraniu do puszek datków przeznaczonych rzekomo na chore ukraińskie dzieci” – informuje SG. W toku dochodzenia ustalono, że w okresie od września 2020 roku do sierpnia 2022 roku, 38-letni Ukrainiec angażował ludzi do pracy, wprowadzając ich w błąd co do charakteru, warunków i legalności tej pracy. Dodatkowo, pomagał pokrzywdzonym uzyskać niezbędne dokumenty, takie jak zaświadczenia o pracy sezonowej przy zbiorach owoców w gospodarstwach lub firmach w okolicy Grójca. „Nas