Postscriptum do wczorajszej notki. Można powiedzieć uderz w stół a nożyce się odezwą. Jak na zawołanie zjawił się pod notką jakiś płatny pachołek, obrońca żydowskiej Bigpharmy z wiaderkiem gnojówki, aby oblać pana Ziębę i autora notki.
Piszę tą notkę osobno bo na myśl,ze mógłbym skomentować wpis pod notką niejakiego Wandali bierze mnie obżydzenie. Wysmażył on niby w obronie czci Neonu24 notkę w której są same kłamstwa i pomówienia wyprodukowane przez żydowskie media dla Polaków. Dodatkowo jeszcze jak by mu było za mało gnoju to umieszcza obrzydliwe kłamliwe komentarze pod swoim wpisem.
Wbrew temu co pisze ten pachołek nie jestem fanem czy wielbicielem Zieby. Tak jak setki tysięcy Polaków przeczytałem jego książkę i wynotowałem sobie to ,co uważałem za słuszne Jeżeli postępowałem w sposób opisany przez pana Ziębę to robiłem to na własną odpowiedzialność świadom konsekwencji jakie mogą mnie dopaść.
Pan Zięba nigdy nie podawał się za lekarza, nigdy nikogo nie leczył, nie miał gabinetu prywatnego gdzie przyjmował by pacjentów. Wielokrotnie pisał, że jak ktoś chce wypróbować metody leczenia które on przedrukował z prac naukowców, to powinien skonsultować to z lekarzem. Mówienie,że kogoś doprowadził do śmierci jest typowym żydobolszewickim pomówieniem.
Prawdą jest,że pan Zięba jest milionerem, ale przecież pracował ponad 20 lat w Australii i SZ Ameryki. Tak jak każdy polonus miał prawo założyć firmę i sprzedawać co uważał za stosowne. Na pewno nie sprzedawał leków tylko witaminy, a to wolno każdemu. Płatny pachołek przemilczał też, że pan Zięba znaczny dochód ze sprzedaży książek i witamin przekazywał na fundację „POLACY POLAKOM’ która pomagała setkom dzieci chorych na padaczkę lekooporną. Ciekawe czy ten pachołek miałby odwagę stanąć twarzą w twarz z rodzicami tych dzieci i powiedzieć, ze ten pomagier to znachor i szarlatan, albo powiedzieć to co sądzi o tym szarlatanie osobom które dzięki jego książkom powróciły do pełni zdrowia.
Jak się okazuje po rozpętanej nagonce na pana Ziębę to nie koronawirus jest groźny, ale niewinny człowiek który otworzył oczy Polakom. Nagonka ta przybiera niebezpieczne formy, które coś mi przypominają.
Identyczną nagonkę zastosowano wobec polskiego naukowca Dariusza Ratajczaka za to, że w swojej książce przytoczył fragmenty prac naukowych rewizjonistów holocaustu. No i żydzi rzucili mi się do gardła a w końcu doprowadzili do jego śmierci.
Dla tych, co nie wiedzą kim był D. Ratajczak, krótkie przypomnienie. Analogie nasuwają się same bo to te same środowiska co doprowadziły do śmierci Ratajczaka, dzisiaj opluwają pana Ziębę.
“Wolna” Polska potrafi być bezlitosna dla swoich przeciwników. Problem polega na tym, że upatruje ich ona wśród swych obywateli, a nie tam, gdzie rzeczywiście powinna. Zmarły tragicznie w 2010 roku, doktor Dariusz Ratajczak jest idealnym przykładem.
Przyszły “kłamca oświęcimski” urodził się 28 listopada 1962 roku w Opolu i z tym miastem związał się do końca swojego życia. Po obronie pracy doktorskiej został przyjęty jako pracownik naukowy Wydziału Historyczno-Pedagogicznego Uniwersytetu Opolskiego. W relacjach studentów, którzy chcieli pozostać anonimowi, dał się on poznać jako jeden z najlepszych wykładowców na wydziale. Na jego wykładach sala zawsze była wypełniona.
W 1999 roku własnym kosztem opublikował on wspomniany zbiór esejów “Tematy niebezpieczne”, w którym przedstawił m. in. tezy rewizjonistów holocaustu, negujących ludobójstwo Żydów. Grupa ta uważała, że nie należy stawiać tej nacji na piedestał jako “narodu wybranego”, gdyż ludobójstwa dotknęły także Ormian, Cyganów, Rosjan, Polaków, czy Japończyków
Książka nie spotkała się ze zrozumieniem. Rozpętała się nagonka zwieńczona tragicznym finałem. Główną rolę, bez wątpienia, odegrała Gazeta Wyborcza. To właśnie redaktorzy tej gazetki rozdmuchali całą sprawę. W atak na doktora włączyła się także dyrekcja Muzeum Auschwitz-Birkenau oraz Instytut Pamięci Narodowej i jego sławny artykuł 55 ustawy o IPN, który najzwyczajniej w świecie cenzurował wybrane tematy, m. in. właśnie dyskusje na temat holocaustu.
W przeciągu dwunastu godzin Ratajczak został zawieszony w prawach nauczyciela akademickiego, a następnie, po wewnętrznym śledztwie, wyrzucony z uczelni ze sprawą sądową na karku. Wśród kadry profesorskiej pojawiły się pomysły by napisać list, w którym wszyscy odetną się od poglądów “niesfornego” doktora; tylko jeden z profesorów odmówił, przez co cały pomysł pozostał niewypałem.
W akcie oskarżenia napisano iż Ratajczak “publicznie i wbrew faktom zaprzeczał zbrodniom nazistowskim w okresie II wojny światowej na osobach narodowości żydowskiej”. Jak sam tłumaczył, cała sprawa najmniej poruszyła środowiska żydowskie, warto nadmienić, że znalazły się nawet głosy poparcia od byłych więźniów Oświęcimia. Na nic się to jednak zdało.
Rozprawa zakończyła się w 2001 roku. Ratajczakowi nie pozwolono powołać świadków, którzy potwierdzić mieli iż zawarte w “Tematach niebezpiecznych” teksty nie były poglądami Ratajczaka. Jak sam stwierdził w jednym z wywiadów.
Widzi Pan, od samego początku sprawa była „szyta grubymi nićmi”… Nie miałem zbyt wielkich szans, bo proszę zdać sobie sprawę z jednej rzeczy : jednostka wobec systemu jest niczym, tak samo, jak błogo śpiący na ulicy człowiek wobec walca kierowanego przez szaleńca. Mogę powiedzieć tak: zachowałem twarz, walczyłem o nią, ale na wyrok uniewinniający w 100% oczywiście nie miałem szans.
Raz jeszcze powtórzę: sprawa była od samego początku „kręcona z góry”, szły dyrektywy z ministerstwa sprawiedliwości, że trzeba szybko „tego Ratajczaka załatwić”. Jeżeli bowiem nie zrobimy tego teraz, za chwilę pojawią się następni, którzy zaczną drążyć„bardzo niebezpieczny temat” . Mój Boże, czegóż to „nasze elity” nie wypisywały w tamtych czasach o mnie. Wysyłano mnie do zakładów psychiatrycznych, twierdzono, że moja sprawa może wpłynąć na stosunki polsko-żydowskie. Istna paranoja, „dom wariatów”. Taki to był cyrk i takie występujące w nim małpy. Doprawdy żyjemy w ciekawych czasach. I „ciekawi” ludzie nami rządzą”
Przedruk ze strony:
>https://parezja.pl/poradnik-jak-zniszczyc-czlowieka-dr-dariusz-ratajczak/
>https://parezja.pl/poradnik-jak-zniszczyc-czlowieka-dr-dariusz-ratajczak/
Pan Zięba nie pracuje na etacie państwowym, więc ciężko go zniszczyć ale musi uważać na samochody, a szczególnie na wielkie ciężarówki które zderzają się czołowo a później nagle znikają. Może też Pana Ziębę odwiedzić seryjny samobójca. Dawno nie miał nic do roboty.
Podobną nagonkę przeżył dziennikarz S. Remuszko,który w swojej książce opisał szwindle i uwłaszczenia w Gazecie Wyborczej.
Materhorn
http://heksogen.neon24.pl
http://heksogen.neon24.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz