sobota, 21 marca 2020

Pani reżyserowa bije na alarm


Pani reżyserowa Agnieszka Holland ogłosiła, że w Polsce jest już „faszyzm”. Pani reżyserowa, ze względu na swoje pierwszorzędne korzenie, musi mieć do faszyzmu specjalnego nosa, toteż nic dziwnego, że zwietrzyła go jako pierwsza.
To znaczy – może nie pierwsza, bo o faszyzmie w Unii Europejskiej mówi się od dawna – tylko jako pierwsza nieubłaganym palcem wskazała na źródła faszyzmu w naszym nieszczęśliwym kraju, to znaczy – na ONR i Młodzież Wszechpolską.
Czy jednak słusznie wytyka swoim nieubłaganym palcem skłonności faszystowskie akurat tym organizacjom?
Pani reżyserowa jest córką sowieckiego kolaboranta pochodzenia żydowskiego, który na polecenie Józefa Stalina tresował mniej wartościowy naród tubylczy do komunizmu, dopóki nie powinęła mu się noga w następstwie jakiejś dintojry, które sowieccy kolaboranci często sobie urządzali.
Oto jak Jan Olszewski wspomina Henryka Hollanda pisząc o „Po Prostu”: „Kiedy już działy się różne rzeczy i nabrało rozpędu, otrzymaliśmy propozycję nie do odrzucenia – przyjęcia do swojego grona nowych osób. Pierwszym delegatem zaufania, który zjawił się niemal natychmiast, jak „Po Prostu” zaczęło się przekształcać, był Witold Wirpsza. Potem zapowiedziano przyjście Henryka Hollanda. Była to postać tak powszechnie znana, że powstał bunt. Ostatecznie stanęło na Romanie Zimandzie. (…) Wtedy Zimanda absolutnie w redakcji nie widziałem. Byłem przekonany, że to człowiek, który kwalifikuje się tak, jak Holland, jak cała ta grupa. Później zmieniłem zdanie”.
Wynika z tego, że Henryk Holand to był niezły i w dodatku powszechnie znany ananas. Teraz o tym się głośno nie mówi, bo jest rozkaz, że Żydowie byli wyłącznie ofiarami, jak nie niemieckiego antysemityzmu, to polskiego – podczas gdy znakomicie sprawdzali się również nie tylko w roli organizatorów, czy gloryfikatorów ludobójstwa, ale i w roli katów.
Nawiasem mówiąc, ojczymem pani reżyserowej został później Stanisław Brodzki, jeden z głównych ideologów i propagatorów stalinizmu w Polsce. Wspominam o tym, żeby przybliżyć pierwszorzędne korzenie pani reżyserowej, bo nie są one, zwłaszcza Czytelnikom młodszym, w ogóle znane.
Wróćmy jednak do „faszyzmu”, który specjalnym nosem wywąchała w Polsce pani reżyserowa sugerując, jakoby istotą faszyzmu był antysemityzm. Z tym antysemityzmem to w ogóle mamy same zgryzoty, bo on – jak zresztą wszystko na tym świecie – też ewoluuje. O ile kiedyś antysemityzm polegał na przypisywaniu Żydom sprawstwa kierowniczego różnych kataklizmów i wzbudzaniu niechęci do nich, to teraz jest inaczej; antysemitą jest ten, kogo z tych, czy innych powodów nie lubią Żydowie.
Tymczasem istotą faszyzmu jest przekonanie, że państwo jest najważniejsze, że państwu wszystko wolno. Ujął to w krótką formułę twórca faszyzmu Benito Mussolini: „wszystko w państwie, nic poza państwem, nic przeciwko państwu” – oczywiście rządzonym przez faszystów, którzy są – podobnie jak komuna – predestynowani do rządzenia z powodu spenetrowania jakichś tajemniczych praw dziejowych.
Biorąc pod uwagę tę formułę, nie ulega wątpliwości, że rozsadnikiem faszyzmu jest dzisiaj Unia Europejska, na co w dodatku nakłada się rewolucja komunistyczna, jaka przewala się przez Europę i Amerykę Północną od 1968 roku. W tej rewolucji można rozróżnić kilka etapów: od „zabrania się zabraniać” – co obowiązywało na etapie umizgów – do prześladowania „nienawiści” – co charakteryzuje etap surowości, w który właśnie wchodzimy.
A nienawistnikiem, to znaczy – nosicielem nienawiści jest każdy, którego poglądy nie podobają się promotorom komunistycznej rewolucji, prowadzonej dzisiaj nie wbrew instytucjom państwowym, tylko z ich wykorzystaniem.
W ten oto sposób doszło do symbiozy komuny z faszyzmem, a wydaje mi się, że pani reżyserowa może być uznana za jedną z ważnych akuszerek tej symbiozy.
Nie jest też przypadkiem, że alarmując o odradzaniu się faszyzmu, nieubłaganym palcem wskazała na ONR i Młodzież Wszechpolską. Są to organizacje wyznające ideologię narodową, podobnie zresztą, jak i Żydowie, z tym, że Żydowie poszli nawet krok dalej i zostali szowinistami, o czym świadczy niedawna uchwała Knesetu uznającego Izrael za „państwo narodu żydowskiego”. Mówiąc krótko – Izrael dla Żydów.
Ogarnięci szowinizmem Żydowie energicznie zwalczają nacjonalizmy mniej wartościowych narodów tubylczych, wśród których żyją – więc nieubłagany palec pani reżyserowej, wskazujący na ONR i Młodzież Wszechpolską wcale nie jest motywowany niechęcią do faszyzmu, tylko żydowskimi pobudkami szowinistycznymi.
Zresztą, powiedzmy sobie szczerze – żydokomuna zawsze tym się kierowała, jako że Żydowie, działający ongiś w partiach komunistycznych tworzyli tam „partie wewnętrzne”, których uczestnicy bezbłędnie rozpoznawali się po zapachu. Temu właśnie zawdzięczamy tworzone w latach 30-tych „fołksfronty”, przy pomocy których żydokomuna, z inspiracji Józefa Stalina, próbowała przejmować kierowniczą rolę wśród przeciwników narodowego socjalizmu.
Ponieważ Adolf Hitler wojnę przegrał, a Józef Stalin – wygrał – toteż komunizm nie został uznany za wcielenie zła absolutnego, natomiast hitleryzm – jak najbardziej. Tymczasem, przynajmniej od strony ilości ofiar, komunizm wyprzedza i to znacznie wszelkie dokonania Adolfa Hitlera. Zatem uznanie tylko tego wybitnego przywódcy socjalistycznego za symbol absolutnego zła, jest wielkim sukcesem Żydów, którym udało się narzucić swój punkt widzenia na historię Europy i świata.
Jest w tym logika – bo taka sytuacja sprzyja autoprezentacji Żydów jako wyłącznie ofiar, co wychodzi naprzeciw nie tylko religii holokaustu, ale również – przemysłowi holokaustu. Można zatem powiedzieć, że swoją uprzywilejowaną sytuację Żydowie paradoksalnie zawdzięczają Adolfowi Hitlerowi i jego bzikowi na ich punkcie.
Tymczasem, o ile mi wiadomo, obydwie organizacje, nieubłaganym palcem pani reżyserowej wskazane, jako „faszystowskie”, akurat krytykują Unię Europejską, a same są obiektem nasilającej się agresji ze strony żydokomuny, która i teraz jest w awangardzie rewolucji będącej efektem wspomnianej symbiozy komunizmu z faszyzmem.
Pani reżyserowa ma rozmaite właściwości, ale głupia nie jest, więc nie może takich rzeczy nie wiedzieć. A skoro wie, to po co to robi i co z tego ma? Myślę, że swój alarm podniosła akurat teraz, bo w Sejmie czeka na głosowanie obywatelski projekt ustawy „antyroszczeniowej”, pod którą, z inspiracji środowisk narodowych, to znaczy – Rot Niepodległości i Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, ponad 200 tysięcy obywateli złożyło swoje podpisy.
Uchwalenie tej ustawy skomplikowałoby nieco żydowskie usiłowania obrabowania Polski, a w każdym razie – odwlokłoby zrobienie tego interesu. Toteż z jednej strony administrujące obecnie Polską Stronnictwo Amerykańsko-Żydowskie właśnie zaciągnęło przed niezawisły sąd Roberta Bąkiewicza, który dla zmobilizowania poparcia dla obywatelskiego projektu ustawy antyroszczeniowej bardzo się zasłużył.
Pretekstem są jakieś „race” puszczane przy okazji Marszu Niepodległości, ale wiadomo przecież, że to tylko pretekst, bo tak naprawdę chodzi o ukaranie przy pomocy niezawisłego sądu człowieka, który próbuje Żydom psuć interes.
Ale niezawisły sąd – swoja drogą – a oficerowie fołksfrontu – swoją, więc nic dziwnego, że i pani reżyserowa uderzyła na alarm.
Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Fico potępia decyzję Bidena

Decyzja prezydenta USA Joe Bidena o zezwoleniu Kijowowi na użycie amerykańskich pocisków głębokiego uderzenia na terytorium Rosji ma jasny c...