czwartek, 30 kwietnia 2020

Laboratorium zagłady

Laboratorium zagłady



"Zbrodnia kajzera" to posępna, ale pasjonująca lektura. Pokazuje, do czego zdolny jest człowiek owładnięty rasizmem i poczuciem siły.

"Zbrodnia kajzera"
David Olugsoga, Casper W. Erichsen
przeł. Piotr Tarczyński
Wielka Litera, Warszawa

Początek XX w., południe Afryki, tam, gdzie dzisiaj jest Namibia. Dwadzieścia lat wcześniej po raz pierwszy nad jałową pustynią (jeszcze nie wiedziano, że kryje bogate złoża diamentów), oddzielającą żyzny interior od Atlantyku, załopotała flaga II Rzeszy niemieckiej. W Europie zaś poklask zdobywa tzw. darwinizm społeczny, uczący, że silniejszy musi zastąpić słabszego. Biali dysponują bronią, zorganizowanymi ochotnikami i przekonaniem, że zabicie czarnego to czyn jak najbardziej właściwy, a w pewnych okolicznościach - wręcz na chwałę cesarza Wilhelma II i państwa niemieckiego. O tym z grubsza jest książka Nigeryjczyka Davida Olugsena i Duńczyka Caspera W. Erichsena. Historia zbrodni na ludach Herero i Nama, ludobójstwa, które skwapliwie wyparto z pamięci. Podobnie obojętna Europa była m.in. wobec Konga - prywatnej własności króla Belgów Leopolda. Afrykanie uchodzili powszechnie za gatunek, który można eksploatować. Winni mordów w koloniach odbierali w swoich metropoliach medale i zaszczyty.

To posępna, ale pasjonująca lektura. Pokazuje, do czego zdolny jest człowiek owładnięty rasizmem i poczuciem siły. Gdyby zbrodnia na Herero i Nama stanowiła dla Europy (a zwłaszcza Niemiec) nauczkę, być może - twierdzą autorzy - nie byłoby Holocaustu, zagłady Romów, masowych mordów na europejskich "podludziach": Polakach, Białorusinach, Rosjanach, Ukraińcach. Do roli symbolu urastają brunatne koszule noszone przez hitlerowskie bojówki w latach 20. i 30. - były to ni mniej, ni więcej tylko niewykorzystane bluzy mundurowe Schutztruppe - niemieckich żołnierzy w afrykańskich koloniach.

Czegóż to w niemieckiej Namibii nie zastosowano? Obozy koncentracyjne i obozy, gdzie mordowano głodem i pracą ponad siły. Masowe egzekucje. Pojawiło się pojęcie Lebensraum - niezbędnej ponoć Niemcom przestrzeni życiowej. Uniwersyteccy profesorowie dowodzili, że mieszanie krwi białej i czarnej prowadzi do degeneracji. Prowadzono badania na kolorowych, "naukowo" dowodzące ich niższości. Do berlińskich instytutów wysyłano ludzkie szkielety i wypreparowane organy, paczki zupełnie takie same, jakie kilka dekad później wysyłał z Auschwitz dr Mengele. Ustawy rasowe wprowadzone w III Rzeszy mają swój wzór w Namibii, gdzie posługiwano się bliskimi nazistom słowami: "czystość rasowa", "wstyd rasowy", "mieszanie się ras".

Zadziwiające, jak wielu niemieckich urzędników, żołnierzy, naukowców od ostatecznego rozwiązania, eksterminacji upośledzonych i homoseksualistów (na co dzień i w życiu prywatnym tzw. uczciwych Niemców) zdobywało szlify w Namibii. Hitler zaczytywał się w książkach opisujących, jak bardzo Afrykanie różnią się na niekorzyść od Aryjczyków (dedykacja autora w jednej z nich brzmiała: "Adolfowi Hitlerowi, pierwszemu bojownikowi o to, by kwestia rasowa została uznana za najważniejszy fundament naszej pogłębiającej się wiedzy"). Przeciwnik nazizmu i ekonomista Moritz Bonn pisał podczas wojny, że naziści "przyjmują i rozwijają teorie rasowe, którymi generał von Trotha [niemiecki gubernator] usprawiedliwiał swoją politykę trzebienia zbuntowanych Hererów i wysyłania ich na śmierć z pragnienia na pustyni Omaheke. Zgodnie z prawami natury, w kontakcie z rasą wyższą, podlejsze rasy musiały zginąć. Nazistowska ideologia oparta jest na tym samym prymitywnym darwinizmie i tak jak kolonialni poprzednicy, naziści wierzą w to, że owo prawo natury powinno działać samo, bez ich pomocy (...) To, co miało być karą dla Hererów, na dużo większą skalę robią teraz Żydom". Karl Korsch, niemiecki emigrant polityczny czasów Hitlera, dodawał: "naziści po prostu rozszerzyli na 'cywilizowane' narody Europy te same metody, które dotychczas stosowano tylko wobec 'dzikich tubylców', zamieszkujących tereny nieobjęte tak zwaną cywilizacją".

Słowem - być może nie byłoby Auschwitz, Treblinki i Generalnego Planu Wschodniego, gdyby nie było eksterminacji Hererów i Nama. I gdyby Niemcy (oraz reszta Europy) skrupulatnie o niej nie zapomnieli.

Źródło: http://wyborcza.pl/1,75517,13158607,Laboratorium_zaglady.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Fico potępia decyzję Bidena

Decyzja prezydenta USA Joe Bidena o zezwoleniu Kijowowi na użycie amerykańskich pocisków głębokiego uderzenia na terytorium Rosji ma jasny c...