sobota, 25 lipca 2020

Europa mówi „dość” sankcjom. Co na to Polska?

Popełniamy ten sam błąd co wcześniej i stawiamy na sojusz tylko z zamorskim mocarstwem

Amerykańska Izba Reprezentantów poparła w poniedziałek nowe sankcje wobec firm współpracujących przy budowie gazociągu Nord Stream 2. Zawarto je w poprawce do ustawy o wydatkach obronnych.
Nowe sankcje mają dotyczyć nie tylko firm bezpośrednio budujących Nord Stream 2, lecz także np. przedsiębiorstw zajmujących się dzierżawą sprzętu czy usługami ubezpieczeniowymi związanymi z tą inwestycją.
Przed wprowadzeniem nowych sankcji strony amerykańskiej nie powstrzymały też głosy niepokoju ze strony Niemiec. Po sześciu latach obowiązywania sankcji wobec Rosji, w Niemczech coraz głośniej mówi się o potrzebie ich zniesienia. „Kolejne sankcje oznaczałyby poważne naruszenie europejskiego bezpieczeństwa energetycznego i suwerenności Unii Europejskiej” – podkreśla w oświadczeniu resort spraw zagranicznych Niemiec, dodając, że generalnie rząd federalny odrzuca sankcje o działaniu eksterytorialnym.
W ostatnim czasie obserwujemy jak kraje europejskie rezygnują z nałożenia nowych ograniczeń wobec Rosji z powodu, że taka polityka nie daje efektu. Europa traci więcej niż Rosja. W minionych latach Francja zapowiedziała poparcie dla wydłużenia sankcji wobec Rosji. Jednak w drugiej połowie 2019 roku Macron ogłosił zbliżenie z Rosją. Dlaczego?
Europa i Stany Zjednoczone straciły około 42 mld dolarów z powodu wprowadzonych sankcji przeciwko Rosji. 92% strat czyli 38,6 mld dolarów przypada na Unię Europejską, 38% łącznych strat poniosły Niemcy, tracąc co miesiąc 667 mln dolarów.
„Zrobimy wszystko, aby projekt Nord Stream 2 został dokończony. Niemcy i UE nie pozwolą, aby ich polityka była dyktowana z Waszyngtonu” – powiedział Bernd Westphal, rzecznik ds. polityki gospodarczej we frakcji SPD w Bundestagu.
W ubiegłym tygodniu szef komisji ds. energii w Bundestagu Klaus Ernst wystosował do swoich kolegów w USA otwarty list, wzywający liderów amerykańskiego Kongresu do porzucenia planów dołączenia dodatkowych sankcji przeciwko projektowi Nord Stream 2 do ustawy budżetowej Pentagonu. W liście Ernst napisał, że liderzy Kongresu „jako wybrani przedstawiciele narodu amerykańskiego bez wątpienia sprzeciwiliby się wszelkim próbom ingerowania w wewnętrzne sprawy Teksasu, Wisconsin czy Pensylwanii”. Dalej apelował: Europa z kolei oczekuje, że będziecie szanować decyzje podejmowane demokratycznie w Unii Europejskiej.
Nasze władze przyjęły opcję wobec Rosji: zero kontaktów i wprowadzenie sankcji, dlatego nasz prezydent kontynuuje „utrzymanie kursu” wobec Rosji. Wprowadzenie ograniczeń indywidualnych (zamrożenie aktywów i ograniczenie podróży), gospodarczych z Moskwą kosztowały nam ponad 3 mld dolarów straty co roku.
W odróżnieniu od polityków Francji, Niemiec, oraz rządów innych krajów europejskich, którzy próbują na każdym możliwym poziomie rozbudować swoje stosunki z Rosją, nasi politycy zwiększają napięcie w relacjach między Warszawą a Moskwą. Tu nie chodzi o poparcie ostatnich amerykańskich kroków w sprawie powstrzymania realizacji rurociągu Nord Stream 2, tylko o to, że władze zwiększają obecność Amerykanów na terenie naszego kraju. Zagrożenie ze Wschodu – to koronny argument polskich polityków, żeby zwiększać obecność wojskową USA i prowadzić ćwiczenia wojskowe na terenie naszego kraju.
Popełniamy ten samy błąd co wcześniej i stawiamy na sojusz tylko z zamorskim mocarstwem, które ma interesy globalne, a nie lokalne. Jesteśmy „strategicznym” sojusznikiem USA tylko ze względu, że Polak jest gwarantem interesów Waszyngtonu w Europie. Kochamy być chwaleni, klepani po ramieniu, stawiani za przykład. Nawet jesteśmy gotowi ponieść straty, by tylko zadowolić USA. Jakie wtedy będzie miało znaczenie polskie interesy dla USA?

Czy Europa przygotowuje się do wojny przeciwko własnym obywatelom?

Od kilku miesięcy Unia Europejska rozpoczęła bezprecedensowy wyścig zbrojeń, uzasadniany potrzebą wspólnej obrony. Jednak po bliższej analiz...