Damnatio memoriae (dosłownie: potępienie pamięci) była to kara polegająca na wykreśleniu jakiejś osoby z pamięci potomnych, to znaczy – na usunięciu nazwiska skazanego z wszelkich zapisków, pomników i nagrobków.
Przyszła do Rzymu przez Grecję z Egiptu, gdzie była zastosowana m.in. wobec faranona Echnatona, który przeprowadził reformę religijną.
Odżyła ona w czasach współczesnych za komuny, kiedy to usuwano z dokumentacji wszelkie ślady osób skazanych na zapomnienie.
Tak było np. z Jeżowem, którego wyretuszowano nawet ze wspólnej fotografii ze Stalinem. Opisana została przez Jerzego Orwella „Roku 1984”, gdzie opisuje on działalność Ministerstwa Prawdy, które zajmowało się właśnie korygowaniem historii wstecz.
Okazuje się, że damnatio memoriae nadal funkcjonuje za sprawą Unii Europejskiej. Jak wiadomo, jej instytucje w następstwie „długiego marszu” zostały opanowane przez żydokomunę, która z właściwym sobie niechlujstwem przeforsowała przepisy o tak zwanej ochronie danych osobowych.
Te przepisy, niezależnie od totalniackiego charakteru, stanowią przejaw wyjątkowej i obrzydliwej hipokryzji, bo wprowadzono je akurat w epoce totalnej inwigilacji, w której wykorzystuje się m. in. skonstruowany w Izraelu system „Pegasus”, w który zaopatrzyła się nawet tubylcza Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Polska, jako bantustan podległy władzom Eurokołchozu, oczywiście te regulacje w podskokach przyjęła za podstawę ustawy o ochronie danych osobowych, którą zajmuje się specjalnie w tym celu stworzony urząd. I właśnie ten urząd – jak już informowałem – nakazał mi usunięcie z publikacji zamieszczonych na mojej stronie internetowej, imienia i nazwiska Hermenegildy Kociubińskiej, na rzecz której niezawisły sąd w osobie pani Urszuli Jabłońskiej – Maciaszczyk, ze znanego na całym świecie z niezawisłości sądowej Poznaniu, skazał mnie na zapłacenie 150 tys. złotych wraz z kosztami, czyli prawie 190 tys. złotych.
Imię i nazwisko tej osoby jest oczywiście fałszywe, bo niezawisły sąd w znanym na całym świecie… i tak dalej – Poznaniu w osobie jeszcze innej pani, zabronił mi wymawiania nazwiska prawdziwego – ale mam nadzieję, że Czytelnicy dobrze pamiętają, o kogo naprawdę chodzi. Toteż w ramach damnatio memoriae wykreślam ze wspomnianych publikacji tamto prawdziwe nazwisko, wstawiając w jego miejsce imię i nazwisko fałszywe w postaci Hermenegildy Kociubińskiej w nadziei, że przynajmniej w tej formie nie zostanie zapomniane, zgodnie ze starożytną, rzymską sentencją: „non omnis moriar”. Tak właśnie postąpił cesarz Klaudiusz, dokonując zatarcia tzw. nagany cenzorskiej – żeby przynajmniej pozostał ślad po zatarciu.
Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz