Przejdź do głównej zawartości

Zamek w Lublinie – zapomniane miejsce kaźni polskich patriotów

Okres walk o wolność i suwerenność naszej Ojczyzny przyniósł zwielokrotnienie panteonu polskich bohaterów. Jednym z zapomnianych miejsc kaźni dla nich – wykorzystywanym przez nazistowskie Niemcy i sowiecką Rosję – był Zamek w Lublinie.

Więzienie śledcze policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa dystryktu lubelskiego zostało założone na początku listopada 1939 roku. Podlegało dowództwu SS i policji dystryktu lubelskiego. Więzienie to, przeznaczone dla około 700 osób, w okresie niemieckich rządów mieściło ponad 2500 osób.

Pierwsze masowe aresztowania w Lublinie, kiedy zatrzymani trafili do lubelskiego Zamku miały miejsce 9 listopada 1939 roku wśród przedstawicieli inteligencji.

Przez cały okres niemieckiej okupacji osadzano tutaj więźniów pochodzących przeważnie z terenów Lubelszczyzny. Poprzez ciężkie warunki więzienne (m.in. ciasnota, wilgoć, złe wyżywienie i nieodpowiednie warunki higieniczne) wśród więźniów rozwijały się rozmaite choroby. Przekładało się to na śmiertelność w więzieniu. Pośród chorych przyjętych do szpitala zmarło 18.78%, z tego na tyfus 7,98%. Wielu więźniów po przesłuchaniu trafiało do niemieckich obozów koncentracyjnych.

Załoga więzienia składała się z ok. 30 funkcjonariuszy Sicherheitsdienst oraz 40-50 wartowników. Jak wspominał w swojej publikacji Stanisław Jastrzębski – świadek tamtych dni – od 1942 roku zarząd więzienny oraz straż na zewnątrz składała się z ukraińskich oddziałów policyjnych w służbie niemieckiej. Jak zaznaczył autor, (…) na ogół wyróżniający się dużo większym okrucieństwem niż stosowali Niemcy.

Niemieckie zbrodnie zostały zakończone 22 lipca 1944 roku po zajęciu miasta przez Armię Sowiecką. Po wyzwoleniu spod okupacji niemieckiej w sierpniu 1944 roku zorganizowano na Zamku polityczne więzienie karno-śledcze, podległe władzom sowieckim a następnie UBP.

W czasie blisko 10 lat istnienia, od września 1944 do lutego 1954 roku, więziono na Zamku w przybliżeniu 32-33 tysiące osób, w tym około 3400 kobiet. Z tej grupy należy odnotować ponad 180 osób, które sądy wojskowe skazały na kary śmierci.

Pierwsze wyroki śmierci zostały wykonane 15 listopada 1944 roku, kiedy stracono Tadeusza Benesza i Franciszka Gadzałę, żołnierzy AK. Tego samego dnia rozstrzelano Kazimierza Siwca. Ostatnia egzekucja odbyła się 12 stycznia 1954 roku, kiedy został stracony Edward Bukowski vel Obarski.

Miejsca, które spłynęły krwią naszych rodaków w okresie walk z niemieckim i sowieckim okupantem, takie jak lubelski Zamek, powinny być obowiązkowym miejscem wycieczek szkolnych polskiej młodzieży, która poznać mogłaby czym jest rzeczywiście wojna, a nie prowokacyjne i zagrażające bezpieczeństwu publicznemu nielegalne manifestacje lewicy, w których tak chętnie młodzi ludzie brali udział.

[Drogi autorze, z gówna bicza nie ukręci, a z młodocianych troglodytów patriotów nie będzie – admin]

Krzysztof Żabierek
https://www.magnapolonia.org

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Twój kot macha ogonem? Zobacz, co to oznacza.

  Merdanie ogonem u psa jest dla większości ludzi czytelne. Świadczy o ekscytacji i pozytywnym nastawieniu zwierzęcia. A jeśli kot macha ogonem, to jest zadowolony czy może wręcz przeciwnie? Czy koci ogon mówi to samo co psi? Istnieje sporo mitów wokół tego zjawiska, a ich konsekwencje bywają przykre. Poznaj tajniki mowy kociego ogona. Machanie ogonem przez kota może być jednym z sygnałów ostrzegawczych Różnice w psiej i kociej mowie ciała Traktowanie kota jak małego psa jest dużym błędem, szczególnie przy okazji interpretowania mowy ciała obu gatunków. Psi ogon merdając mówi coś zupełnie innego niż ogon koci. Pies manifestuje w ten sposób dobry nastrój i pozytywną ekscytację, kot – zdenerwowanie, złość i napięcie. A dlaczego w ogóle zwierzę macha ogonem? Ten rodzaj komunikowania sprawdza się na odległość, bez potrzeby zbliżania się osobników do siebie. Merdający czy machający ogon widać z daleka, co daje dużo czasu na podjęcie adekwatnego działania. Koty preferują ten rodzaj „zdystans

Polskie drewno opałowe ogrzeje Niemców. Co zostanie dla Polaków?

  Polskie drewno opałowe ogrzeje Niemców. Co zostanie dla Polaków? Ilość drewna byłaby w Polsce wystarczająca, gdyby nie było ono sprzedawane za granicę. Tymczasem przedsiębiorcy z Niemiec wykupują polskie drewno opałowe. Co sądzą o tym przedstawiciele przemysłu drzewnego? Jak  wynika  z nieoficjalnych ustaleń „Super Expressu”, niemieccy przedsiębiorcy masowo wykupują polskie drewno opałowe, które sprzedają Lasy Państwowe. W efekcie rosną ceny drewna, brakuje opału dla Polaków, którzy, jak wcześniej  pisały  media, rzucili się do zbierania chrustu na opał w lesie. Ciekawe jest, że jak informował Murator, ceny drewna opałowego wzrosły o 100 proc. względem 2021 roku i za m3 drewna opałowego trzeba teraz zapłacić średnio 400-500 zł. Ceny w Lasach Państwowych są niższe i zależne od regionu. W rozmowie z TOK FM Rafał Zubkowicz z Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych zauważył, że średnia cena gałęziówki wynosi 30 zł, nie wliczając w to transportu, pocięcia, rozładunku itd. Z kolei podczas  r

Ukrainiec odpowie za handel ludźmi i organizowanie nielegalnych zbiórek pod marketami „na chore dzieci z Ukrainy”

  Ukrainiec odpowie za handel ludźmi i organizowanie nielegalnych zbiórek pod marketami „na chore dzieci z Ukrainy” Ukraiński mężczyzna w wieku 38 lat został oskarżony o handel ludźmi. Jego przestępcze działania skupiały się również na rekrutowaniu osób do pracy, która miała polegać na zbieraniu datków do puszek, rzekomo przeznaczonych na pomoc dla chorych ukraińskich dzieci. Straż Graniczna poinformowała o sprawie w czwartkowym komunikacie. „Oskarżony obywatel Ukrainy werbował swoich rodaków do pracy, polegającej na zbieraniu do puszek datków przeznaczonych rzekomo na chore ukraińskie dzieci” – informuje SG. W toku dochodzenia ustalono, że w okresie od września 2020 roku do sierpnia 2022 roku, 38-letni Ukrainiec angażował ludzi do pracy, wprowadzając ich w błąd co do charakteru, warunków i legalności tej pracy. Dodatkowo, pomagał pokrzywdzonym uzyskać niezbędne dokumenty, takie jak zaświadczenia o pracy sezonowej przy zbiorach owoców w gospodarstwach lub firmach w okolicy Grójca. „Nas