wtorek, 22 listopada 2022

Garbage Generation – jak kobieca rozwiązłość przyczynia się do rozkładu cywilizacji

 

Garbage Generation – jak kobieca rozwiązłość przyczynia się do rozkładu cywilizacji


Zasada Humphreya

Po wielu latach bezowocnej wojny w Wietnamie, bez niczego, czym można by się wykazać jako rekompensatę za nasze straty ludzkie, finansowe, jak i utratę prestiżu, gdy cały świat zastanawiał się, czy Ameryka oszalała, wiceprezydentowi Hubertowi Humphreyowi zadano pytanie: Dlaczego nie tylko przyznać, że popełniliśmy błąd – że powinniśmy po prostu umieścić naszych żołnierzy na pokładach statków, zabrać ich do domu i zapomnieć o głupiej wojnie?

Odpowiedź wiceprezydenta reprezentuje tę samą mądrość polityczną, która uniemożliwia rozwiązanie problemu Garbage Generation:

Nie wolno nam szukać łatwych rozwiązań. — Hubert H. Humphrey

Odniesienie do problemu poruszonego w tej książce jest następujące: Jeśli domostwa kierowane przez matki generują większość zaniedbań obowiązków, przestępczości, nieślubności, niepowodzeń edukacyjnych, narkomanii, infantylizmu, przemocy gangów, pomieszania seksualnego i demoralizacji – tak jak to się wyraźnie dzieje – dlaczego nasze społeczeństwo nie miałoby przyjąć polityki, która czyni ojców głową rodzin?

Nasze wypłaty, nasza tożsamość: dlaczego ojcowie muszą domagać się opieki?

Bez całkowitego unicestwienia nie może zajść bardziej fundamentalna zmiana w społeczeństwie niż ta, która zachodzi w naszym, zmiana, która nie ma nazwy i której natura jest nierozpoznana ze względu na jej odrębne aspekty – przestępczość, zaniedbanie obowiązków, narkotyki, anarchia seksualna, słabe osiągnięcia w edukacji, rozpad rodziny, feminizm – są postrzegane jako osobne problemy lub wcale nie są problemami, ale postępem.

Istotą zmiany jest odejście od systemu organizacji społecznej opartej na pokrewieństwie męskim i powrót do starszego systemu organizacji społecznej opartego na pokrewieństwie kobiecym. Statystyki mierzą tę zmianę w górę tylko o jeden lub dwa punkty procentowe rocznie, ale patrząc historycznie, dzieje się to z piorunującą szybkością.

To, co czyni to możliwym, to de-regulacja seksualna kobiet, bez (według słów feministki Helen Colton) „żadnego mężczyzny, czy to męża, czy lekarza, mówiącego [kobiecie], co może, a czego nie może zrobić z własnym ciałem.”

Ta idea uderza w podstawy systemu patriarchalnego, który wymaga, aby mężczyźni mieli równy udział w odpowiedzialności reprodukcyjnej. Patriarchat osiąga ten podział, narzucając system więzi, pokrewieństwa męskiego, zamiast pokrewieństwa kobiecego, jak to ma miejsce w gettach, na wyspach Karaibów i nielicznych ocalałych społeczeństwach Epoki Kamiennej.

To, co mężczyźni muszą zrobić, aby ocalić męski system pokrewieństwa, to chronić pensję mężczyzn – aby uniemożliwić komukolwiek, byłej żonie, sędziemu domowemu lub ustawodawcy domowemu, powiedzenie mu, co może, a czego nie może zrobić z tą wypłatą, i że jeśli zawrze umowę małżeńską, aby podzielić tę wypłatę z żoną w zamian za dzielenie z nim jej życia reprodukcyjnego, umowa ta nie zostanie zniesiona w celu pozbawienia go dzieci i wypłaty.

Wczesne społeczeństwo rzymskie dzieliło się na plebejuszy, co oznaczało „lud” (podstawa słowa przetrwała w plebiscycie, głos ludu) i patrycjuszy, „ojciec-ludu” (od patri – ojciec), termin który mógł zaistnieć tylko w społeczeństwie, w którym pokrewieństwo z matką było normą, a idea pokrewieństwa opartego na ojcostwie innowacją.

Sukces innowacji umożliwił rzymski rząd, prawo i cywilizację. Patrycjusze byli bogatsi, stabilniejsi; z czasem plebejusze dostrzegli zalety pokrewieństwa ojcowskiego, które stało się normą dla całego społeczeństwa rzymskiego. Uczenie się, jak zarządzać swoimi rodzinami na zasadach patriarchalnych, uczyniło Rzymian zdolnymi do rządzenia światem.

Struktura społeczna oparta na pokrewieństwie z matką występuje w stosunkowo czystej formie na Haiti – w najbardziej zubożałym, najbardziej zaniedbanym i najbardziej matriarchalnym kraju na półkuli zachodniej.

Haitańskie kobiety cieszą się z seksualną wolnością, którą Pani Colton tak pożąda dla amerykańskich kobiet: typowa Haitanka ma dzieci pochodzące od trzech różnych ojców, z których żaden, rzecz jasna, nie ma rodziny w jakimkolwiek rozumnym znaczeniu tego słowa; żaden z nich, nie trzeba dodawać, nie jest zmotywowany do bardzo ciężkiej pracy.

Ubóstwo jest cechą charakterystyczną społeczeństw (lub obszarów wewnątrz społeczeństw) opartych na pokrewieństwie kobiet. Kiedy pojawia się skarga, że ​​bogaci się bogacą, a biedni biednieją, oznacza to, że rodziny patriarchalne stają się bogatsze, a rodziny, na czele których stoją kobiety, stają się biedniejsze. Feministyczny agitprop nazywa to „feminizacją biedy” i próbuje zwalczyć to argumentem Okaleczonego Żebraka* lub akcją afirmatywną i programami o porównywalnej wartości i kontyngentami faworyzującymi kobiety.

Jak wskazano w rozdziale I, zniszczenie systemu patriarchalnego jest przesłonięte przez dwa fakty: pokoleniowe opóźnienie między przyczyną a skutkiem oraz różnica międzypokoleniowa w podejściu do płci.

Zilustrujmy to. W 1980 roku przestępczość wzrosła o zaskakujące 17 procent. Daryl Gates, szef policji w Los Angeles, był oszołomiony; powiedział, że nic w gospodarce nie może tego wyjaśnić. A tłumaczył to ogromny wzrost liczby rozwodów i niezalegalizawanych związków w połowie lat sześćdziesiątych. Wtedy nikt nie zwracał na to większej uwagi. Dzieci z nowo utworzonych rodzin kierowanych przez kobiety nie wyszły z sali rozwodowej zaczynając popełniać przestępstwa. Ale na początku lat osiemdziesiątych dzieci bez ojców weszły w okres przestępczości, 14-24 lata, a niebo pociemniało chmurami konsekwencji podważenia idei patriarchatu.

Od tego czasu nie zrobiono nic, aby zmniejszyć przestępczość, ponieważ nie zrobiono nic, aby zapobiec rozpadowi rodziny i nieślubnym związkom, które leżą u jego podstaw: mężczyźni są wykluczeni z odpowiedzialnego udziału w reprodukcji skuteczniej niż kiedykolwiek. Liczba osadzonych w więzieniach jest dziś prawie dwukrotnie większa niż w 1980 roku. Prawie wszyscy więźniowie to mężczyźni, o czym wspomina feministyczna literatura, która lubi przeciwstawiać niebezpieczną przemoc mężczyzny nieszkodliwej łagodności kobiety.

Literatura feministyczna pomija milczeniem fakt, że trzy czwarte więźniów płci męskiej są produktem gospodarstw domowych, na czele których stoją kobiety. [Poprzez legalne prześladowanie ojca, samo państwo przyczynia się do takiego stanu. V]

Konieczność regulowania kobiecej seksualności w celu stworzenia stabilnych rodzin zapewniających męski udział w reprodukcji była odkryciem dokonanym przez naszych mądrych przodków, którzy stworzyli system patriarchalny kilka tysięcy lat temu – po milionowej prehistorycznej śpiączce Epoki Kamiennej, podczas które społeczeństwo było matriarchalne – zbudowane na żeńskim pokrewieństwie (i kobiecej rozwiązłości), układzie, do którego teraz powracamy.

Dr Gerda Lerner została zacytowana w rozdziale III, opisując środki zastosowane do narzucenia systemu patriarchalnego w czasach Hammurabiego (XVIII w. p.n.e.). Zgodnie z kodeksem prawnym Hammurabiego „żona cieszyła się znacznymi i określonymi prawami w małżeństwie”, ale seksualnie była „własnością męża”. Była regulowana seksualnie przez państwo babilońskie, które rozumiało to, czego nasze społeczeństwo nie rozumie,

Ustawodawstwo Hammurabiego przyniosło korzyści kobietom. Gotowość kobiety – lub przy braku jej woli, jej obowiązek – do poddania się regulacji seksualnej dała jej siłę przetargową do domagania się „znacznych i określonych praw w małżeństwie”, o których wspomina dr Lerner. Umożliwiło jej to zaoferowanie mężczyźnie czegoś, czego bardzo pragnął — stabilnej rodziny i prawowitych dzieci — czegoś, czego nie mógł uzyskać od nieuregulowanej seksualnie kobiety.

W książce Betty Friedan z 1963 r. The Feminine Mystique autorka powiedziała amerykańskim gospodyniom domowym, że „znaczne prawa”, które uzyskały dzięki małżeństwu, były nadpłatą za błahe usługi, które wykonywały: „Społeczeństwo tak mało wymaga od kobiet… to nie za dużo wymaga od nich, ale za mało.” Pani Friedan nie rozumiała kluczowego faktu, że to „niewiele” o które proszono kobiety, to przede wszystkim nie prace domowe, ale akceptacja regulacji seksualnych.

Drugorzedność reprodukcyjna mężczyzny zmusiła go do zaoferowania kobiecie wyjątkowo jednostronnej umowy, którą pani Friedan pogardzała. Korzyści z tej umowy są obecnie tracone przez mężczyzn, ponieważ kobiety nie dotrzymują umowy małżeńskiej, a sądy jej nie egzekwują. Są one też w dużej mierze tracone przez kobiety z powodu ich nacisku na autonomię seksualną i wynikające z tego wycofanie lojalności seksualnej z rodziny nuklearnej, która następnie przestaje zapewniać to, co pani Friedan uważała za darmową przejażdżkę dla kobiet. Dzięki temu wycofaniu kobiety nie mogą już dłużej oferować mężczyznom tego, co mężczyźni muszą mieć, jeśli mają odpowiedzialnie uczestniczyć w reprodukcji.

Z punktu widzenia feministek subsydiowanie przez byłego męża jest tak samo dobre jak subsydiowanie przez męża; ale z punktu widzenia mężczyzn różnica jest całkowita. Mąż, który pracuje na rzecz utrzymania rodziny, pracuje nad zabezpieczeniem własnej roli i stabilizacją cywilizacji możliwej dzięki patriarchatowi. Kiedy pracuje nad subsydiowaniem swojej byłej żony, podkopuje instytucję rodziny i patriarchatu, których była kiedyś częścią jego była rodzina – przyczyniając się (pod przymusem systemu prawnego) raczej do zniszczenia cywilizowanego społeczeństwa niż jego stabilizacji.

Jest nieświadomym i niechętnym (ale bezradnym) rekrutem w wojnie wieków, toczoną między matriarchatem a patriarchatem, pchany do służby u wroga, matriarchatu. Betty Friedan zasugerowała, że ​​ruch feministyczny jest nowym biologicznym przełomem, „następnym krokiem w ludzkiej ewolucji”:

Ostatnio myślałam, że ostateczne implikacje ruchu kobiecego są głębsze, niż ośmielamy się zdawać sobie z tego sprawę. Myślę, że [rodzina] po prostu ewoluuje do nowych form. W przeciwnym razie, wyginęłaby podobnie jak dinozaur, …te zjawiska zmieniających się ról płciowych zarówno mężczyzn, jak i kobiet są ogromnym, ewolucyjnym rozwojem… Sama ewolucja… wydaje się zmierzać w kierunku, który można by nazwać „kobiecym”.

Rewolucja feministyczno/seksualna nie jest przełomem, ale powrotem. Przełomem było utworzenie patriarchatu kilka tysięcy lat temu, odkąd podstawowym zadaniem społeczeństwa było utrzymanie patriarchatu poprzez stabilizację męskiej roli w rodzinie, którą obecnie podważa wymuszone subsydiowanie byłych żon przez byłych mężów – przymusowe subsydiowanie matriarchatu pieniędzmi dawniej (i właściwie) wykorzystywanymi do wspierania patriarchatu. Feministki protestują przeciwko podwójnym standardom wymaganym przez regulację kobiecej seksualności. Podwójny standard jest istotną częścią systemu patriarchalnego. Męska seksualność wymaga mniej regulacji, ponieważ jest mniej ważna. Męska nieczystość daje zły przykład i demoralizuje żony, które się o tym dowiadują, ale poza tym niewiele szkodzi społeczeństwu. Kobieca nieczystość niszczy umowę małżeńską,

(Mężczyźni akceptują podwójne standardy pracy, wymagające od nich większej niezawodności, większego zaangażowania w pracę, gotowości do podejmowania bardziej uciążliwej i niebezpiecznej pracy oraz większej samodyscypliny – rzeczy, które powodują, że zarabiają więcej niż kobiety na rynku pracy).

Mężczyzna, który chce, aby kobieta wyszła za niego za mąż, nie osiągnąłby niczego, mówiąc jej: „Jeśli wyjdziesz za mnie, gwarantuję, że będziesz matką swoich dzieci”. Nic jej nie oferuje, bo niemożliwe, żeby nie była matką własnych dzieci.

Kobieta, która chce, aby mężczyzna się z nią ożenił, mówiłaby rozsądnie, gdyby powiedziała mu: „Jeśli wyjdziesz za mnie, gwarantuję, że będziesz ojcem moich dzieci” – rozsądnie, chociaż jej osobista gwarancja jest niewystarczająca, ponieważ kobiety notorycznie zmieniają zdanie, ponieważ zasada promiskuityzmu rości kobietom prawo do odstąpienia od obietnicy lojalności seksualnej i ponieważ system prawny to prawo wspiera.

Mówiąc słowami Mary Ann Glendon, obowiązek byłego męża na wygnaniu „zaspokajanie potrzeb [jego] nieletnich dzieci [pod opieką mamy]… jest tak ważny, że nie można go wykluczyć umową”. Innymi słowy, obietnica kobiety jest bezwartościowa, a prawo nie przyznaje mężczyźnie żadnych praw wynikających z umowy małżeńskiej.

Sto lat temu John Stuart Mill napisał: „Są z mocy prawa jego dziećmi”. Dziś są one jej własnością i mężczyzna nie może nic z tym zrobić – i nic, by chronić wypłatę, którą zarabia, a ona rości sobie prawo biologiczne, którego „nie można wykluczyć umową”. Jeśli mężczyźni zgodzą się na taką grabież, system patriarchalny jest skazany na zagładę.

Jedynym ratunkiem jest zrozumienie przez system prawny, że musi wspierać prawo mężczyzny do posiadania rodziny, a odmawiać kobiecie prawa do jej zniszczenia według własnego uznania. Innymi słowy, musi regulować kobiecą seksualność – a raczej pozwalać ojcu regulować ją, pozwalając mu kontrolować własną wypłatę, kontrolę, która nie podlega odwołaniu przez sąd rozwodowy.

Ten znienawidzony podwójny standard nakłada na kobiety ciężar, ale hojnie je nagradza za to, że go zaakceptowały. Daje im siłę przetargową, która sprawia, że ​​mężczyźni są skłonni podnieść swój standard życia o około 73 procent. Samodzielność seksualna kobiet traci tę siłę przetargową; podtrzymuje to prawne uregulowanie kobiet (wymuszone gwarancją opieki ojca przy rozwodzie).

Pisze się książki feministyczne o niechęci mężczyzn do „zobowiązywania się” do wspierania kobiet oraz o braku możliwości zawarcia małżeństwa przez kobiety wykształcone i niezależne ekonomicznie, te z najwyższym wskaźnikiem rozwodów. Te kobiety byłyby beneficjentami regulacji seksualnych, co czyniłoby je niegroźnymi dla mężczyzn, a tym samym nadającymi się do małżeństwa. Ich doskonałe wykształcenie i talenty – często połączone z wyjątkową atrakcyjnością osobistą – stałyby się ich atutami dla nich samych, rodzin i społeczeństwa gdyby istniała pewność, że te aktywa nie działają, jak zwyczajowo obecnie, jako zachęta do rozwodu.

Czy nie byłoby sprawiedliwiej regulować seksualność zarówno męską, jak i kobiecą z równą surowością? Nie; męska seksualność nie jest wystarczająco ważna.

Gdyby dziewięćdziesiąt procent męskiej seksualności było regulowane, nieuregulowane dziesięć procent spowodowałoby tyle samo zamieszania seksualnego i nieślubności, co dziewięćdziesiąt procent – ​​gdyby kobiety były nieuregulowane. Przeciwnie, regulacja dziewięćdziesięciu procent kobiecej seksualności zapobiegłaby dziewięćdziesięciu procentom zamieszania seksualnego i nieprawnych związków, i dlatego społeczeństwo musi nalegać na podwójne standardy, które zarówno stabilizują społeczeństwo, jak i dają kobietom większą siłę przetargową, ponieważ sprawiają, że są bardziej cenne dla ich rodzin i społeczeństwa. Czystość kobiety daje mężczyźnie pewność rodziny; motywacja mężczyzny, stworzona przez zapewnienie mu bezpiecznej roli w tej rodzinie, zapewnia kobiecie wyższy standard życia. To jest komplementarność, która umożliwia cywilizację patriarchalną.

Układ jest teraz niszczony przez usunięcie zagwarantowania mężczyźnie bezpiecznej roli w jego rodzinie. Rewolucja feministyczno/seksualna i zdrada rodziny przez system prawny to dwie główne przyczyny tego zniszczenia i (pokolenie później) gwałtownego wzrostu przestępczości, nieślubności drugiego pokolenia i innych patologii społecznych.

Inne przyczyny to społeczna akceptacja grup nierodzinnych jako „rodzin”; porzucenie idei małżeństwa jako umowy prawnej; zniesienie rozróżnienia na „dobre” i „złe” kobiety; w konsekwencji zniesienie rozróżnienia między seksem odpowiedzialnym i rekreacyjnym; akceptacja poglądu Screwtape’a, że ​​małżeństwo jest mniej ważne niż burza emocji nazywana „zakochaniem”; stworzenie odwrotności rytuałów – przejścia, które uniemożliwiają wejście w dorosłość (np próbne małżeństwo, grupowa terapia typu Esalen w której uczestnicy przechodzą „break down”, i mają łzy szczęścia w oczach gdy dowiadują się, że coś takiego jak samo-dyscyplina nie jest od nich wymagana; sojusz anarchistów seksualnych w środowisku akademickim i medialnym z feministkami i innymi antypatriarchalnymi, antyspołecznymi grupami; sentymentalna rycerskość prawodawców; feministyczno-prawna próba uczynienia z rozwodu realnej alternatywy dla małżeństwa (dla kobiet); ulepszone skomputeryzowane techniki wyłudzania alimentów na dzieci od byłych mężów, techniki, które sprawiają, że rozwód jest atrakcyjny dla kobiet, a małżeństwo nieatrakcyjne dla mężczyzn; obniżony status nadany funkcjom macierzyńskim i wyższy status nadany elitarności kariery dla kobiet; rosnące wykształcenie (choć niskiej jakości) kobiet; ich rosnąca niezależność ekonomiczna; rozwój Systemu Wsparcia (opieka społeczna, programy opieki dziennej itp.); niewłaściwą edukację seksualną dzieci, w tym dzieci przed dorastaniem, które są pozbawiane ich fazy latencji i zmuszane do przedwczesnego zajmowania się seksualnością; cenzura faktów i idei nieprzyjemnych dla feministek – oraz umieszczanie feministek na stanowiskach w biurokracjach i mediach, gdzie mogą stosować tę cenzurę; jakościowa erozja edukacji od lat 60., w tym tworzenie programów Myszki Miki, takich jak Studia Gender; zniesienie wstydu, poczucia winy i kierowanie się trendem (robienia tego, co wszyscy) jako kontroli społecznej (ilustrowane np. przez aktorki obnoszące się ze swoimi nieślubnymi dziećmi jako symbolami statusu); inwersja „wpływu kulturowego” (w ubiorze, fryzurach, muzyce, ideach, języku), dawniej z wyższych warstw społeczeństwa do niższych, teraz z niższych do wyższych… I tak dalej. Nic dziwnego, że feministki i anarchiści seksualni świętują upadek rodziny i przywrócenie matrialchalnej rozwiązłości.

Informują nas, że słowo „rodzina” odnosi się do wielu różnych grup, z których nuklearna, patriarchalna rodzina jest tylko jednym, a nie najlepszym. Mary Jo Bane pisze coś, co ma być książką uspokajającą, argumentując, że „amerykańskie rodziny są tutaj, aby zostać… Amerykanie wydają się głęboko oddani przekonaniu, że rodziny są najlepszym miejscem do wychowywania dzieci”. Ale jej zapewnienie opiera się na fakcie, że „odsetek dzieci mieszkających z przynajmniej jednym rodzicem” nie zmniejszył się. Pani Bane nie ma pojęcia, co się dzieje: to rodzina niepełnych rodziców (czytaj: na czele z kobietą) niszczy prawdziwą rodzinę i przywraca matriarchat.

Przypadek Hirschensohna ilustruje sposób, w jaki podważa się system patriarchalny. Michael Hirschensohn, biznesmen z Santa Monica, popełnił cudzołóstwo z niejaką Carole D., żoną (choć w separacji) Geralda D., ich cudzołóstwo doprowadziło do narodzin dziewczynki o imieniu Victoria, urodzonej w maju 1981 roku. Ojcostwo Hirschensohna (badanie krwi) jest w 98% wiarygodne.

Jakiś czas po narodzinach Victorii Carole D. i Gerald D. pogodzili się i przeprowadzili z Kalifornii do Nowego Jorku. Hirschensohn, zdenerwowany utratą kontaktu z Victorią, złożył pozew, który ostatecznie dotarł do Sądu Najwyższego, domagając się prawa, którego, jak twierdzi, niesłusznie mu odmówiono, do udowodnienia w sądzie jego ojcostwa, twierdząc: „Myślę, że mam prawo zobaczyć moją córkę… Nie proszę o traktowanie mnie inaczej niż jak rozwiedzionego ojca”.

Obowiązujące prawo stanowi, że męża kobiety należy domniemywać za ojca dziecka, co jest prawną zasadą mającą na celu wzmocnienie rodziny i uniknięcia walki o opiekę. Adwokat Hirschensohna, Joel Aaronson, mówi, że przepisy prawne są zadawnione i przestarzałe i nie uwzględniają ostatnich zmian w amerykańskiej rodzinie.

Hirschensohn domaga się prawa do ogłoszenia swojej córki bękartem, prawa do dezorientowania jej co do jej tożsamości społecznej i rodzinnej, prawa do reklamowania krewnym i sąsiadom Geralda D. oraz opinii publicznej, że Gerald D. jest rogaczem a jego żona cudzołożnicą, prawa, w oparciu o jego status cudzołożnika, do wiecznego wtrącania się do domu Geralda D. w celu odwiedzin, zawstydzenia, upokorzenia i osłabienia więzi rodzinnych między Geraldem D. a jego żoną i córką, prawa do odmowy Geraldowi D. jego praw, które byłoby niekwestionowane w odniesieniu do osób nie będących cudzołożnikami, do ochrony swojego domu i rodziny przed wtargnięciem ludzi, z którymi nie chce się spotykać.

Hirschensohn mówi, że prosi tylko o traktowanie go jak rozwiedzionego ojca, co oznacza, że ​​prosi sądy tylko o stwierdzenie, że małżeństwo nie daje żadnych praw mężom. Mówi, że obecne prawo, zgodnie z którym Victoria jest prawnym dzieckiem, nie uwzględnia „niedawnych zmian w amerykańskiej rodzinie”. Ostatnie zmiany, o których mowa, to te, które zastępują zasadę prawowitości zasadą rozwiązłości i jej następstwem, odmawianiem mężczyznom jakiegokolwiek prawa do prokreacji i posiadania prawowitych dzieci na podstawie umowy małżeńskiej.

Fakt, że Sąd Najwyższy zgodził się nawet na rozpatrzenie takiego roszczenia, jest zaniedbaniem ze strony zawodu, którego obowiązkiem powinno być zabezpieczenie rodziny, ale który zamiast tego stał się głównym czynnikiem niszczenia rodziny.

Według Michaela L. Oddenino z Krajowej Rady Praw Dziecka, Inc., który wspiera Hirschensohna, „nowoczesne społeczeństwo zasadniczo przedefiniowało nasze pojęcie rodziny”. Rzeczywiście tak jest i dlatego mamy Garbage Generation.

Hirschensohn i Carole D. są przestępcami naruszającymi prawo i porządek seksualny, którzy przynieśli cierpienie Geraldowi D. i Victorii (i oczywiście sobie) i pracowali nad podważeniem instytucji małżeństwa i stabilności społeczeństwa.

Ale najgorszymi złoczyńcami są funkcjonariusze systemu prawnego i propagandyści rewolucji feministycznej/seksualnej i jej zasady promiskuityzmu. Zasada promiskuityzmu zapewniła Carole D., to że tylko ona jest uprawniona do podejmowania decyzji dotyczących jej aktywności reprodukcyjnej; i jej wiara w to, w połączeniu z gotowością Sądu Najwyższego do rozważenia rzekomego prawa cudzołożnika do wiecznego wkraczania w prywatność rodziny innego mężczyzny, już działały na osłabienie postrzegania przez Victorię jej tożsamości społecznej i rodzinnej – jej prawowitości.

Już nie. „Współczesne społeczeństwo zasadniczo przedefiniowało pojęcie rodziny”; „Kobieta ma święte prawo do kontrolowania własnej seksualności”; i „Nie ma czegoś takiego jak nieślubne dziecko”. Jeśli Victoria przez całe życie uważa inaczej, myśląc, że są nieślubne dzieci a ona jest jednym z nich, to może podziękować za to nieczystości swojej matki, bezczelności Hirschensohna oraz słabości i braku zdolności poznawczych sędziów Sądu Najwyższego czyniącego kwestię kontrowersyjną, czy prawa nadane Geraldowi D. przez małżeństwo i zasada prawowitości są tak samo znaczące i społecznie pożądane, jak prawa nadane Carole D. na mocy zasady rozwiązłości i prawa nadane Hirschensohnowi przez cudzołóstwo.

„Rozwód”, mówi biskup John Spong, „stał się częścią kosztów, jakie społeczeństwo musi ponieść za emancypację kobiet”. Koszt byłby zbyt wysoki, nawet gdyby emancypacja była dezyderatem.

Obowiązkiem społeczeństwa nie jest emancypacja kobiet, ale regulowanie ich (i oczywiście także mężczyzn), aby reprodukcja mogła odbywać się w rodzinach, aby dzieci mogły być legalne i mogły być socjalizowane zgodnie z patriarchalnymi zasadami, gdyż wtedy ludzie mogą być motywowani do pracy i tworzenia bogactwa i stabilności społecznej, umożliwiające cywilizację, aby własność była bezpieczna i mogła być bezpiecznie przekazywana następnemu pokoleniu.

„W społeczeństwach nieprzemysłowych”, mówi homoseksualny agitator Arthur Evans, prostytutki są często traktowane z wielkim szacunkiem religijnym, a ich działalność uważana jest za działalność religijną…. Rytualny kult seksu i natury kiedyś miał miejsce na całym świecie i nadal istnieje w społeczeństwach, które uprzemysłowieni naukowcy nazywają „prymitywnymi”.

Dlatego też, te społeczeństwa są „prymitywne” i „nieprzemysłowe”; seks dla tych ludzi jest rekreacyjny i nic więcej; nie zorientowali się, jak to uregulować i uczynić go poprawnie funkcjonującym.

„Na starożytnym Bliskim Wschodzie”, mówi Evans, ziemia Kanaan, później najechana przez Izraelitów, była pierwotnie zaludniona przez społeczeństwo, w którym gejowska prostytucja mężczyzn była bardzo widoczna. Te prostytutki znajdowały się w świątyniach. Podobnie jak w przypadku średniowiecznych czarownic, mężczyźni i kobiety, którzy podszywali się pod bóstwa seksualne, byli dosłownie za nie uważani a seks z tymi ludźmi był postrzegany jako najwyższa i najbardziej namacalna forma komunii religijnej z bóstwem.

Tak myśleli. Dlatego Biblia potępiła kult kananejski jako „nierządnicę z obcymi bogami”, a W. Robertson Smith opisał go jako „straszne orgie niepohamowanej zmysłowości, o których nie odważymy się już mówić nieosłoniętymi słowami”.

„W tych społeczeństwach”, mówi Evans,ta k jak w przypadku czarownic kobiety i geje generalnie cieszyli się wysokim statusem, na gejów obu płci spoglądano z religijnym podziwem, a akty seksualne wszelkiego rodzaju były kojarzone z najświętszymi formami ekspresji religijnej. Wprawdzie istniały również wielkie różnice w wierzeniach i praktykach tych społeczeństw, ale była obecna jedna wielka wspólna cecha, która odróżniała je od tradycji chrześcijańskiej/przemysłowej: ich miłość do seksualności.

To znaczy ich miłość do strasznych orgii niepohamowanej zmysłowości, o której nie odważymy się już mówić nieosłoniętymi słowami. Evans zestawia ten chaos seksualny z systemem patriarchalnym. W patriarchacie, mówi:

Sam seks jest zamknięty w tajemnicy, prywatności, ciemności, zakłopotaniu i poczuciu winy. W ten sposób systemowi przemysłowemu udaje się utrzymać go pod kontrolą. Wśród ludów natury, jak widzieliśmy, seks jest częścią religii publicznej i edukacji plemion. Staje się zbiorową celebracją mocy, które spajają wszechświat. Jego celem jest własna przyjemność. Żadna grupa ludzi z takimi praktykami i wartościami nigdy nie może zostać zdominowana przez instytucje przemysłowe.

Zgoda. Nie mogą zintegrować się z cywilizowanym społeczeństwem, ponieważ nie zaakceptują prawa i porządku seksualnego. Każdy, kto uczestniczy w koncercie rockowym lub czyta ogłoszenia w gazecie homoseksualnej, musi skonfrontować się z myślą, że nasze społeczeństwo staje się właśnie takimi „ludźmi natury”, jak opisuje Evans, częściowo dlatego, że przestało używać „wstydu i poczucia winy” do regulowania seksualności, głównie dlatego, że system prawny, stworzony w celu utrzymania i stabilizacji rodzin, obecnie pilnie pracuje nad ich zniszczeniem i (bezmyślnie, oczywiście) przywróceniem matriarchatu.

To sędziowie tworzą większość gospodarstw domowych kierowanych przez kobiety, miejsca rozrodu zbrodni, bezprawności, demoralizacji i biedy następnego pokolenia. Pozbawiają gospodarstwa domowe męskich żywicieli rodziny, a następnie oczekują, że ci przesiedleni żywiciele rodziny zrekompensują wyrządzone szkody.

„Własność, którą każdy człowiek posiada w swojej własnej pracy”, mówi Adam Smith, ponieważ jest to pierwotna podstawa wszelkiej innej własności, tak też jest najświętsza i nienaruszalna. Dziedzictwo biedaka leży w sile i zręczności jego rąk; a przeszkadzanie mu w używaniu tej siły i zręczności w sposób, który uważa za właściwy, bez szkody dla bliźniego, jest jawnym pogwałceniem tej najświętszej własności.

Wyłudzanie alimentów od byłych mężów stanowi „zwykłe naruszenie tej najświętszej własności” i mężczyźni powinni się temu sprzeciwiać. Jak wskazano pod koniec rozdziału VI, wiele żon nie mogłoby sobie pozwolić na wyrzucenie żywiciela rodziny, jeśli by wysiedleni żywiciele nie płacili im za to. Ojciec, który wysyła swojej byłej żonie pieniądze na alimenty, dofinansowuje niszczenie własnej rodziny, utrwala system alimentów-wyłudzeń, który zniszczył dziesiątki milionów innych męskich rodzin i płaci za umieszczenie swoich dzieci w rodzinie żeńskiej, gospodarstwie domowym, w którym są one kilka razy bardziej narażone na ubóstwo, przestępczość, demoralizację, nerwicę, niedostatek osiągnięć, chorowitość, dezorientację seksualną i narkomanię.

Wynagrodzenie ojca jest stabilizatorem małżeństwa. Żony, jak wskazano w rozdziale VIII, w przeważającej mierze uważają, że podstawową funkcją męża jest bycie żywicielem rodziny. System prawny przyjął feministyczny pogląd, że były mąż powinien pełnić te same funkcje żywicielskie, co naraża na niebezpieczeństwo rodzinę dwojga rodziców i cały system patriarchalny. Dr Lenore Weitzman uważa, że ​​sąd rozwodowy powinien starać się „utrzymać standard życia, który panował podczas małżeństwa i, na ile to możliwe, umieścić strony w takiej sytuacji finansowej, w jakiej byłyby, gdyby ich małżeństwo nie rozpadło się”.

Innymi słowy, ta przymusowa praca na rzecz innej osoby – która nie różni się niczym istotnym i żadnym szczegółem od niewolnictwa – jest nielegalna, ale sędziowie i tak ją narzucają, ponieważ uważają, że amerykański mężczyzna jest tak posłuszny, że się podporządkuje i ponieważ to jest to, co zawsze robili w przeszłości i to, co robią wszyscy inni sędziowie – jak bezmyślne gąsienice podążające za sobą wokół krawędzi spodka, z których każda zakłada, że ​​postępuje właściwie, ponieważ robi to, co robią inne. Nie widzą, że wzrost wskaźnika rozwodów z kilku tysięcy w połowie XIX wieku do oszałamiających pięćdziesiąt procent dzisiaj zmienił charakter rozwodów z tragedii dotykającej odizolowanych członków społeczeństwa na program zniesienia patriarchatu i powrotu do matriarchatu.

Obecna klęska rozwodowa jest tworzona przez połączenie zasady Świętości Macierzyństwa z zasadą Okaleczonego Żebraka*. W typowym przypadku mama rozwodzi się z tatą, wiedząc, że sąd przyzna prawo do opieki zgodnie z zasadą świętości macierzyństwa, co pozwoli jej narazić dzieci na ryzyko ubóstwa i przestępczości oraz wykorzystać ich kłopotliwe położenie do wyłudzenia pieniędzy od taty.

„To już jest ustalone”, pisze Mary Ann Glendon, że istnieje prawny obowiązek zaspokojenia potrzeb nieletnich dzieci, że obowiązek ten musi być sprawiedliwie dzielony między obydwoje rodziców i że obowiązek ten jest tak ważny, że nie można go wyłączyć umową. To, co należy dobitnie sprecyzować to fakt, że w przypadku rozwodów par z nieletnimi dziećmi ten obowiązek musi być uwzględniony w pierwszej kolejności.

Innymi słowy, umowa małżeńska nie przyznaje ojcom żadnych praw, a jedynie obowiązki. Mama gra Kartą Macierzyństwa, a system prawny od razu staje się jej chętną służebnicą, przenosząc jej dzieci z systemu patriarchalnego do systemu matriarchalnego, gdzie ich zwiększone szanse na ubóstwo i przestępczość czynią je lepszymi Okaleczonymi Żebrakami.*

Dr Glendon chce, aby mama, nawet bez Okaleczonych Żebraków, była nagradzana przez tatę „w celu zrekompensowania, w miarę możliwości, dysproporcji, jaką rozbicie małżeństwa powoduje w warunkach ich życia”. Odszkodowanie, mówi dr Glendon, zależy od ustalenia faktu rozbieżności w sytuacji byłych małżonków, a jej celem jest umożliwienie obojgu życia na mniej więcej tym samym poziomie materialnym.

Dlaczego mieliby żyć na mniej więcej równoważnych warunkach materialnych? Dlaczego nie miałaby istnieć dysproporcja w ich warunkach materialnych, jeśli mężczyzna zarabia na swój poziom życia, a kobieta nie zarabia na swój i jeśli wycofuje się ona z wzajemnych świadczeń, które w trakcie małżeństwa usprawiedliwiały jego dzieleniem się swoim? Dlaczego miałaby otrzymywać wynagrodzenie za to, czego nie zarabia?

Ruch feministyczny rozpoczął się od pani Friedan, która pogardzała pasożytniczymi żonami, które wykonywały jedynie minimalne usługi w zamian za praktycznie darmową przejażdżkę. Dlaczego pasożytnicza była żona miałaby otrzymać całkowicie darmową przejażdżkę za nie wykonywanie żadnych usług? Co stało się z retoryką pani Friedan o kobietach, które muszą zyskać szacunek dla siebie, stając na własnych nogach i stawiając czoła życiowym wyzwaniom „bez przysługi seksualnej i wymówek”?

„Różnica” między zarobkami mężczyzny i kobiety jest głównym powodem, dla którego większość kobiet wychodzi za mąż za swoich mężów. Doktor Glendon czyni zachętę dla kobiet do rozwodu. Z męskich zarobków, które kiedyś (i właściwie) były środkiem wzmacniającym małżeństwo, uczyniła środkiem do jego osłabiania i niszczenia. Jeśli kobieta może po prostu wziąć od mężczyzny pieniądze, mężczyzna nie może ich ofiarować, ponieważ są już jej – stracił on swoją siłę przetargową, a wraz z nią motywację do zarabiania pieniędzy, których pożąda.

System patriarchalny opiera się na wykorzystaniu seksu i rodziny (a nie deprywacji seksualnej i ex-rodziny) jako motywatorów osiągnięć mężczyzn. „Odszkodowanie”za rozwód, pani doctor Glendona, rujnuje system.

*W Kairze ma miejsce okaleczania dzieci by użyć ich jako żebraków. Czym okropniejsze i bardziej wzbudzające litość okaleczania, tym więcej żebrak zarobi. Zniekształcone dzieci są umieszczane na matach, na rogach ulic z żebraczą miską, i proszą o jałmużnę w imię miłości Allaha. Dawca jałmużny czyni rzecz dobrą i złą. Dobrą rzeczą jest to, że finansuje następny posiłek dziecka. Zła rzecz? Bo tym samym utrwala ten system i sprawia, że więcej dzieci będzie okaleczanych.”

Z książki The Garbage Generation
autor Daniel Amneus

https://varapanyo.blogspot.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Brytyjczycy, nic się nie stało!!!

  Brytyjczycy, nic się nie stało!!! A to gagatek ! Przecie kosher Izaak … https://geekweek.interia.pl/nauka/news-newton-jakiego-nie-znamy-zb...