Groźne następstwa dialogu
Mości panowie, proroctwa mnie wspierają! Zaledwie przed tygodniem w felietonie „Męczeństwo pani reżyserowej” przepowiedziałem, że zostanie ona beatyfikowana – może jeszcze nie teraz, ale za 20 lat, kiedy dialog z judaizmem wejdzie w swoje apogeum – kiedy jak grom z jasnego nieba gruchnęła wieść, że „Zielona granica” wprawdzie nie została kandydatką do „Oskara”, ale za to – otrzymała nagrodę i to gdzie? – W samym Watykanie!
Co tu ukrywać; w samą porę, bo pani reżyserowa mogłaby się załamać pod ciśnieniem reklamy, jaką jej filmowi zrobił rząd „dobrej zmiany”, pod wpływem porażki na odcinku „Oskara”, no i wreszcie – pretensji ze strony Volksdeutsche Partei, która zgrzyta na nią zębami, że nie mogła wytrzymać, by tego filmu nie pokazać jeszcze przed wyborami – od czego Volksdeutsche Partei może je przegrać.
Teraz jednak już nie musi się załamywać, bo pewnie sama nie spodziewała się takiej odsieczy i to ze strony znienawidzonego Kościoła katolickiego. Ale może się i spodziewała, bo przecież dialog z judaizmem toczy się również w Watykanie, więc jeśli jeszcze w dodatku rabiny sypnęły złotem, to nagroda była murowana, jako że to właśnie w Rzymie odkryli, że nie ma takiej bramy, której by nie przeszedł osioł obładowany złotem. Nie ma takiej bramy – a więc również dotyczy to Bramy Spiżowej.
O ile zatem pani reżyserowa mogła spodziewać się takiej odsieczy, to Naczelnik Państwa i w ogóle – rząd „dobrej zmiany” – nie mógł spodziewać się takiego noża w plecy.
Wprawdzie Episkopat, wdzięczny za dobrodziejstwa doznane od rządu, opublikował „Vademecum wyborcze katolika”, w którym nie tylko proklamował nowy grzech, ale zawarł rozmaite zbawienne wskazówki – jak katolicy powinni głosować.
Nowy grzech, mówiąc nawiasem, nie jest taki znowu nowy, bo raczej odnowiony. Po raz pierwszy bowiem ten nowy grzech został ogłoszony w roku 1995 przez JE biskupa Tadeusza Pieronka. Najwyraźniej obawiając się, że wielu obywateli nie zechce wybierać między dżumą a tyfusem, czyli między Lechem Wałęsą, a Aleksandrem Kwaśniewskim. Ekscelencja ogłosił, że grzechem jest powstrzymanie się od uczestnictwa w wyborach.
Już miałem się z tego spowiadać, ale kiedy okazało się, że wybory wygrał Aleksander Kwaśniewski i już nie trzeba było mobilizować elektoratu dla Lecha Wałęsy, tylko raczej zakręcić się koło nowego prezydenta, Jego Ekscelencja na łamach „Życia Warszawy” nie tylko ten grzech odwołał, ale w dodatku pryncypialnie skrytykował tych, którzy „nadużywali religii dla celów politycznych”.
Więc i teraz pan prof. Zoll krytykuje to „Vademecum”, że nie piętnuje „mowy nienawiści” i innych modnych myślozbrodni, zawodowy katolik, pan red. Tomasz Terlikowski podejrzewa, że „Vademecum” zostało zredagowane w interesie politycznym niektórych partii, a dominikanin, ojczyk Paweł Gurzyński zachodzi w głowę („zachodzim w um z Podgornym Kolą…”), jak możliwe jest głoszenie jednym tchem „obrony życia” z wypychaniem migrantów z powrotem za białoruską granicę – co nieubłaganym palcem wytknęła naszemu mniej wartościowemu narodowi tubylczemu właśnie pani reżyserowa.
Wprawdzie najgorsze są nieproszone rady, ale z drugiej strony wśród uczynków miłosiernych co do duszy jest: „nieumiejętnych nauczać”, więc spełniając dobry uczynek informuję przewielebnego ojczyka Pawła Gurzyńskiego, że abortowane dziecko nie popełnia niczego nielegalnego, nawet nie próbuje przekraczać polsko-białoruskiej granicy bez stosownego zezwolenia, podczas gdy migranci właśnie to próbują robić i to w dodatku – z niskich pobudek, czyli pragnienia „godnego życia” na koszt europejskich podatników.
Różnica jest więc widoczna już na pierwszy rzut oka, a tymczasem chrześcijaństwo nikomu nie nakazuje naiwności, ani braku spostrzegawczości, której przewielebnemu ojczykowi najwyraźniej brakuje. Czego tam uczą w seminariach tych wszystkich dominikanów? Tajemnica to wielka.
Inna sprawa, że pan redaktor Terlikowski, mimo swego zaangażowania po jasnej stronie Mocy, nawet dobrze kombinuje. Rzeczywiście; wśród siedmiu szarad, jakie Episkopat zadał katolikom, jest wskazówka, co do której pan red. Terlikowski może mieć rację, że chodzi o Zjednoczoną Prawicę. Chodzi o „etyczny kształt procesów gospodarczych”.
Na pierwszy rzut oka można by sobie pomyśleć, że jest to wezwanie do głosowania na Konfederację, ponieważ to właśnie ona sprzeciwia się fiskalnemu rabunkowi oraz przekupywaniu przez rząd obywateli ich własnymi pieniędzmi – ale kiedy głębiej wnikniemy w treść tej szarady, to Konfederacja odpada. Jeszcze bowiem podczas kampanii wyborczej w roku 2019, kiedy to pozostałe ugrupowania licytowały się, które wyda więcej pieniędzy na przychylanie wszystkim nieba, Konfederacja nie wzięła w tej licytacji udziału oświadczając, że ona nikomu nie zamierza nic dawać, ale nie będzie też obywateli fiskalnie rabować. Teraz zresztą to powtarza – że nie zamierza nic dawać nikomu. Nikomu – a więc również przewielebnemu duchowieństwu.
Nietrudno się domyślić, że takie stanowisko nie ma nic wspólnego z „etycznym kształtem procesów gospodarczych” w rozumieniu Episkopatu. Volksdeustche Partei wprawdzie licytuje się z Naczelnikiem Państwa, że kobietom zafunduje bezpłatne skrobanki – ale jeśli chodzi o przewielebne duchowieństwo, to nie tylko nie zamierza mu nic dawać, ale jeszcze – jak zdradził Wielce Czcigodny Sławomir Nitras – zamierza mu „odpiłowywać”.
Zatem Volksdeutsche Partei odpada. O Lewicy szkoda nawet mówić, bo na przykład moja faworyta, Wielce Czcigodna Joanna Scheuring-Wielgus utopiłaby przewielebne duchowieństwo, podobnie jak cały Kościół katolicki w łyżce wody, nie mogąc darować konfuzji, kiedy to w wieku 14 lat się spowiadała, a spowiednik chciał wiedzieć, czy już się bzykała.
Jak tam było, tak tam było, słowem – Lewica też odpada. Jeśli chodzi o „Trzecią Drogę”, to PSL znane jest raczej z zagarniania ku sobie, a jeśli nawet nie wyłącznie ku sobie, to ku „polskiej wsi” – więc i ona odpada.
Pozostaje tylko Zjednoczona Prawica i rzeczywiście – ona daje każdemu, ze szczególnym uwzględnieniem przewielebnego duchowieństwa – i to są te „etyczne podstawy procesów gospodarczych”.
Więc z jednej strony Episkopat wydając „Vademecum” zachował się prawidłowo, to znaczy – lojalnie – ale z drugiej strony watykańska centrala podłożyła Naczelnikowi Państwa świnię.
Dobrze to nie wygląda, zwłaszcza w świetle Ewangelii, która przestrzega, że królestwo wewnętrznie rozdarte się nie ostoi. Wprawdzie w innym miejscu Ewangelia zaleca, by lewica nie wiedziała, co robi prawica, ale przecież nie w takich poważnych sprawach, kiedy gra toczy się o całą pulę!
Tedy przypisuję ten paroksyzm postępom w dialogu z judaizmem, który sprawi nam jeszcze więcej i większych niespodzianek. Wprawdzie po 15 października wszyscy o wszystkim będą starali się jak najszybciej zapomnieć, ale z drugiej strony – co się stało, to się nie odstanie.
Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz