Wyznania „byłego” o transformacji ustrojowej
Takie sobie refleksje o latach minionych, które mogą powrócić niczym Dzień Świstaka…
Reminiscencja
Na wyborach podzielony i ogłupiały elektorat pognał do urn, niczym stado baranów, poganiany wrzaskami telewizyjnych pastuchów i ich elektronicznych batów. Zamykał się w kabinach, stawiał kulfony na arkuszach wyborczych, a programiści rechotali z naiwnych staruszek, nadętych naukowców, lekkomyślnych artystów i znużonych urzędników, gdy wyświetlali na ekranach zaprogramowany wcześniej wynik.
Oto osłabiliśmy ludziom ich wolę, zamieniliśmy język i przewiązaliśmy oczy. Następnie zaprzęgnięci został do kieratu, w którym byli niczym Syzyf, nadaremnie usiłujący dotrzeć do celu. I dostawali rzucane. od czasu do czasu, z łaski, wiązki siana.
Taki był rezultat tego, że zabrano im zakłady pracy, w których budowali statki morskie i numerycznie sterowane obrabiarki, zmuszono ich, by w zamian produkowali plastykowe butelki do szkodliwych napojów gazowanych. Ponadto by wytwarzali je na tych samych liniach produkcyjnych, na których do niedawna wykonywali precyzyjne akcesoria lotnicze.
Pozamykano naukowcom laboratoria i instytuty, zabrano z nich fundusze, a doktoranci i adiunkci musieli sprzedawać po bazarach tureckie rajstopy i pluszowe chińskie zabawki, żeby nie pomrzeć z głodu. Zabrano ludziom ich kraj, połamano go jak tabliczkę czekolady i został pożarty po kawałku, a oni oddali go bez walki.
Rozbroiliśmy siły zbrojne kraju, zlikwidowaliśmy wojskowe uczelnie, a resztki formacji zbrojnych wysłaliśmy do dalekich krajów, aby walczyły w cudzym interesie.
Zrobiliśmy im parodię z oświaty i kultury, zasypaliśmy ich górą śmieci, a na nich pootwieraliśmy bary i puby z dancingiem i marihuaną, gdzie rozpustne dziewczyny tańczą na rurze w rytm byle jakiej muzyki. A narodowe symbole, imiona bohaterów, nazwiska wieszczów, utwory pisarzy i kompozytorów zostały zapomniane i przywalone górą śmieci.
Wyśmiewamy się z ich kobiet, jeśli chciały rodzić dzieci, a ich mężczyznom oferowalismy sterylizację, za którą im nawet płaciliśmy, by mogli kupić sobie za to parę flaszek byle jakiej wódki.
Chorych na przewlekłe choroby skazaliśmy na pastwę publicznej służby zdrowia, która nie miała środków na leki dla nich, zdrowym zaś zaoferowaliśmy korzystne warunki odsprzedaży ich krwi i narządów do prywatnych klinik transplantacyjnych. Im większe bezrobocie i nędza, tym więcej chętnych znajdowały, a korzystne warunki były dla nas coraz bardziej korzystne.
A jeśli rezultat takich działań zbyt mocno odbiegał od założeń, porowokowaliśmy graniczne konflikty z sąsiadami, aby wzajemnie zaczęli się wyrzynać.
Wystawiliśmy im cukierek, który miał na papierku wypisaną nazwę „demokracja”, a oni tłumnie zlecieli się, żeby polizać go sobie przez szybkę. Ale daliśmy im ten cukierek, tylko wmówiliśmy najpierw, że jest smaczny. I jedli go, choć ich dławił i wyłupiał im oczy, ale chwalili, że bardzo smakuje, choć toczyli przy tym pianę z pyska.
Nie daliśmy im wyboru. Swoich ludzi schronili w armii, policji i służbach specjalnych. W bankach, urzędach, funduszach. W organizacjach sportowych i społecznych, w organizacjach międzynarodowych. W rozrywce, mediach i kulturze. W administracji państwowej i spółkach skarbu państwa, a także we wszystkich partiach politycznych.
Jednym słowem wszędzie, choć skrywamy się w cieniu, ale za każdym znaczącym politykiem, dziennikarzem czy biznesmenem, znajdujemy się się tuż za jego plecami. Znamy bowiem ich psychikę, ten ich instynkt robaków żądnych władzy. Kreujemy sztuczne konflikty pogrążając raz jednych, a raz innych.
Sterowanie konfliktami to rodzaj faktycznej władzy u nie podejrzewających niczego nuworyszów politycznych. Trzymamy ich w garści, chociaż prawie żaden z nich nie zdaje sobie z tego sprawy. Żyją oni bowiem w świecie wymyślonym na użytek własnych potrzeb. Dziennikarze, politycy, pisarze i aktorzy, dyplomaci i ekonomiści, lekarze, prawnicy, wynalazcy i menedżerowie. Postaci z okładek tabloidów oraz reklam telewizyjnych, przyznające sobie nawzajem prestiżowe nagrody. Telewizyjni celebryci przeskakujący od patrona do patrona, wynajęci politolodzy skaczący sobie do oczu w trakcie aranżowanych batalii telewizyjnych.
Zdeprawowana liberalna elita żyjąca we własnym światku, przegniła od korupcji, ustawiająca się w kolejce, żeby sprzedać swoje usługi i swoich znajomych, która podporządkowuje się naszym planom bez zbędnego jednego słowa.
*) Inspiracja i motyw przewodni zaczerpnięte są z publikacji pt.:„Operacja Heksogen”, autorstwa Aleksandra Prochanowa; wydawnictwo Philips Wilson, Warszawa 2005.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz