Możecie uprawiać warzywa i… marihuanę
Wydawało się, że po srogiej lekcji polityki, jakiej władze w Kijowie udzieliły rządowi PiS i samemu prezydentowi Andrzejowi Dudzie, co doskonale opisał w swojej książce „Polska na wojnie” Zbigniew Parafianowicz, nastąpi opamiętanie.
Tymczasem pan prezydent zachowuje się tak, jakby nic się nie stało. Oto dowiadujemy się, że w minionym tygodniu Andrzej Duda uczestniczył w szczycie inicjatywy Trójmorza. Spotkanie, w którym oprócz polskiego prezydenta udział wzięli: Wołodymyr Zełenski, Petr Pavel, Gitanas Nauseda i m.in. Edgars Rinkeviczs, odbyło się w Pałacu Wielkich Książąt Litewskich w Wilnie.
Wśród poruszonych tam tematów znalazły się bezpieczeństwo regionu, w tym prezydencka inicjatywa podwyższenia wydatków na obronność, zacieśnianie współpracy transportowej między państwami Trójmorza oraz rozwój relacji transatlantyckich.
Po zakończeniu rozmów odbyła się wspólna konferencja z udziałem prezydentów Polski, Litwy i Ukrainy. W jej trakcie Andrzej Duda został zapytany, czy Polska i Ukraina planują podpisać umowę wojskową, na mocy której nasz kraj byłby zobligowany do przekazywania określonego odsetka PKB na wsparcie wojskowe Kijowa, tak jak to zrobiła Łotwa. Prezydent nie odpowiedział jednoznacznie na to pytanie, ale i nie zaprzeczył. Łotwa ma przeznaczać 0,25 swojego PKB na pomoc Ukrainie. Nie wiadomo, czy Polska zobowiąże się do tego samego, ale już samo publiczne postawienie tego problemu – jest symptomatyczne.
Ukraina z jednej strony domaga się gigantycznej pomocy wojskowej i finansowej, ale jednocześnie jej oligarchowie oraz zachodnie koncerny działające na Ukrainie robią na tej wojnie gigantyczne interesy.
Jak ujawnił minister rolnictwa Czesław Siekierski, strona ukraińska ma „świetnie rozwinięte kontakty w Brukseli, że dosłownie można się od nich uczyć”. „Ja się zastanawiam, jak państwo, które jest w stanie wojny, ma w obszarze wzmacniania własnego dużego biznesu taką determinację. Tam jednak rządzi biznes i to biznes, który bardzo zdominował najwyższych polityków” – dodał.
Z kolei jeden z lobbystów reprezentujący interesy wielkich producentów rolnych na Ukrainie uprzejmie poradził polskim rolnikom rezygnację z produkcji zboża, bo są „za mali”, i zajecie się uprawą owoców, warzyw, kwiatów i marihuany. W tym kontekście deklaracje takich państw jak Łotwa, czy ewentualnie Polska w sprawie stałej budżetowej pomocy Ukrainie brzmią groteskowo lub niczym ponury żart.
Jan Engelgard
https://myslpolska.info/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz