Pycha i nędza demokracji
W Rosji odbyły się wybory prezydenckie, które przy frekwencji ponad 70 procent wygrał dotychczasowy prezydent Władimir Putin. Swojemu rozczarowaniu tym wynikiem dał wyraz Książę-Małżonek, którego Generalny Gubernator Donald Tusk odwołał w swoim czasie z Parlamentu Europejskiego, by dać mu fuchę ministra spraw zagranicznych.
Rzeczywiście – Książę-Małżonek znacznie lepiej wiąże krawaty, niż, dajmy na to, pan prof. Zbigniew Rau, dodatkowo obciążony aferą wizową, podczas gdy Książę-Małżonek jeszcze żadnej afery nie zdążył zrobić, więc powody były.
Tedy Książę-Małżonek dał wyraz swemu rozczarowaniu nie tylko tymi całymi wyborami, które „były bezprawne, kompletnie niedemokratyczne”, ale i tym całym Putinem. Chodzi o to, że Księciu-Małżonkowi się wydawało, iż Putin uzyska co najmniej 101 procent głosów, a tymczasem zadowolił się skromnymi 87-ma procentami.
Toteż Unia Europejska tych wyborów „nie uznaje”.
A co mówi Londyn? Jeszcze nie wiemy, być może po staremu powtarza, że „ona czarna, a on blondyn”, natomiast wiemy, co mówi Waszyngton. Administracja prezydenta Józia Bidena też tych wyborów „nie uznaje”, ale jednocześnie przyjmuje do wiadomości, że zimny ruski czekista Putin jest rosyjskim prezydentem i trzeba będzie jakoś się z nim układać.
Książę-Małżonek z Putinem układać się nie musi, jak zresztą z nikim innym też, bo nasi mężykowie stanu uprawianie prawdziwej polityki mają – jak wiadomo – surowo zabronione od Naszych Sojuszników. Toteż Książę-Małżonek na razie kombinuje, bo by tu zrobić, żeby Putin zaczął się martwić. Na razie wykombinował, żeby Putin myślał, że na przykład on mógłby zrobić coś, czego Putin się nie spodziewa.
Najgorsze są nieproszone rady, ale czegóż się nie robi dla Polski? Toteż w czynie społecznym doradzam, by Książę-Małżonek spróbował zrobić kupę na dywanie podczas recepcji u Reichsfuhrerin Urszuli von der Leyen. To się mieści w jego możliwościach, więc sprawę można by uznać za załatwioną. Inna rzecz, by nie robił tego wcześniej, niż za dwa-trzy lata, bo i pan generał Rajmund Andrzejczak i pan prezydent Duda jednym głosem twierdzą, że Rosja zaatakuje NATO – ale dopiero za dwa-trzy lata. Taki widać jest rozkaz. Ciekawe, gdzie za trzy lata będzie pan prezydent Andrzej Duda, podobnie, jak Książę-Małżonek?
Na razie jednak i pan prezydent Duda, i Generalny Gubernator Donald Tusk i Książę-Małżonek, a nawet pan Paweł Graś, co to od lat pilnuje Donalda Tuska, żeby znowu nie zrobił jakiejś samowolki, jak mu się to przytrafiło w roku 2008 z panem Peterem Voglem, z czego wyszły rozmaite śmierdzące dmuchy, łącznie z aferą hazardową, której potem „nie było” , przeżywają upojenie po niedawnym dopuszczeniu do ucałowania ręki Pana Naszego w Waszyngtonie i wprawdzie nie mówią językami, ale za to – jednym głosem, zwłaszcza w służbie bezpieczeństwa.
No a służba bezpieczeństwa teraz wyżywa się w sejmowych komisjach śledczych, m.in. w sprawie złowrogiego „Pegasusa”. Tutaj też wychodzą na jaw śmierdzące dmuchy, bo oto okazało się, iż złowrogiego Pegasusa zakupiła w bezcennym Izraelu firemka kontrolowana przez dawnych funkcjonariuszy SB, a CBA tylko go od niej odkupiła.
Jak się okazuje, nawet nie zauważyła, że bezcenny Izrael też dysponuje wszystkimi zdobytymi informacjami, nawet w większym zakresie, niż bezpieczniacy tubylczy. Wydaje się jednak, że Wielce Czcigodnych komisarzy ten wątek specjalnie nie interesuje, jako że głównym celem, jaki sobie stawiają, jest przyłapanie Jarosława Kaczyńskiego na fałszywych zeznaniach. Celuje w tym zwłaszcza pani Magdalena Sroka, której przypadek potwierdza w całej rozciągłości słuszność spostrzeżenia, że „ten się błaźni, kto policjanta zaufa przyjaźni”.
Pani Sroka bowiem najpierw związała się politycznie z PiS, ale potem wykombinowała sobie, że lepiej jej będzie u pobożnego posła Gowina, którego nawet zastąpiła na stanowisku prezesa. Ale co tam jakieś rachityczne „porozumienia” w porównaniu z dysponującym 100-procentową zdolnością koalicyjną (a w patriotycznych porywach nawet większą) Polskim Stronnictwem Ludowym? Toteż pani Magdalena nie wahała się ani chwili, bo gdzie można lepiej służyć Polsce, gdzie się dla niej poświęcać, jak nie w Polskim Stronnictwie Ludowym, zwłaszcza w ramach „Trzeciej Drogi”, którą Pan Nasz Miłosierny ostatecznie zapragnął zastąpić zaśmierdziałe PiS?
Uwzięła się tedy na Jarosława Kaczyńskiego prawie tak samo, jak pan mec. Roman Giertych, który na punkcie Jarosława Kaczyńskiego jest najwyraźniej zafiksowany. Zresztą nie tylko na nim, ale i na Zbigniewie Ziobrze, którego ze szpitalnego łoża boleści w Lublinie pragnie zawlec przed oblicze komisji śledczej.
W tej sytuacji Zbigniew Ziobro nie będzie miał innego wyjścia, jak umrzeć w szpitalu, jako symulant, chyba, żeby skorzystał z wynalazku pana mec. Giertycha. Kiedy siepacze przyjdą po niego, powinien odwrócić się do ściany i zemdleć, a wtedy siepacze będą musieli odczytać mu wezwanie do odwrotnej strony medalu, co niezawisły sąd uzna za doręczenie wadliwe. Tak właśnie było w przypadku pana mec. Giertycha, dzięki czemu zażywa on reputacji autorytetu moralnego, chociaż Judenrat „Gazety Wyborczej” chyba jeszcze nie odpuścił mu wszystkich błędów młodości.
„Takie były zabawy, spory w one lata” – jak pisze Adam Mickiewicz. Podczas gdy komisje śledcze próbują zgromadzić „haki” na obóz „dobrej zmiany”, żeby w momencie, gdy w ramach operacji „Przywracanie Praworządności” pan minister Bodnar powyrzuca wszystkich niewygodnych prokuratorów i sędziów, a na opróżnione w ten sposób miejsca wprowadzi fagasów wskazanych mu nieubłaganym palcem przez stare kiejkuty, zaciągnąć ich przed surową rękę sprawiedliwości ludowej – zdesperowani rolnicy na 20 marca zaplanowali zablokowanie większości głównych dróg i prawie wszystkich większych miast w całej Polsce. Cały czas chodzi o dwie sprawy: ukraiński eksport na obszar UE, no i „Zielony Ład”, czyli pakiet szaleńczych pomysłów, zasuflowanych wariatom, co to zdominowali Parlament Europejski, przez banksterów, którzy w ten sposób, w myśl wytycznych starego grandziarza Klausa Schwaba, chcą doprowadzić do likwidacji własności prywatnej w Europie.
Jednak dotychczasowe doświadczenia z tymi protestami wskazują, że ani na ukraińskich oligarchach, którzy ten eksport forsują, ani na unijnych komisarzach, których podejrzewam, iż zostali przez oligarchów przekupieni, nie robią najmniejszego wrażenia. Co najwyżej chcą oni ratować sytuację odwlekaniem, licząc, że rolnicy kierowani instynktem, wiosną ruszą w pole – a jesienią się zobaczy. Okazuje się, że demokracja też nie daje nikomu szczęścia, więc chyba Książę-Małżonek niepotrzebnie się tak nadyma.
Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz