czwartek, 1 sierpnia 2024

MIASTO NIEUJARZMIONE '44

MIASTO NIEUJARZMIONE '44

Dzisiaj bez historii. Dzisiaj coroczna chwila refleksji.

''Do świata Polska przesyła
Apel tragiczny i krwawy:
Honor ludzkości Historia
Odmierzy GolgotÄ… Warszawy.''

Ryszard Kiersnowski

80 lat temu...

Rok za rokiem, miesiÄ…c za miesiÄ…cem. Zawsze ten gorÄ…cy sierpieÅ„, rozdzierajÄ…cy serce. 

Rozdzierający serce przypomnieniem walki wielkiego, potężnego Goliata, podobnego do zmechanizowanego potwora, z małym i słabym Dawidem. Walka była długa, ciężka i krwawa. Trwała sześćdziesiąt trzy dni. Lecz tylko w Biblii zwycięża słaby Dawid. A ta walka toczyła się naprawdę i Goliat musiał zwyciężyć, mimo heroicznej walki, którą wydał mu Dawid. Słaby Dawid, rozpaczliwie krzyczący o pomoc do sprzymierzeńców, którzy odwrócili się odeń plecami.

Miałem dziesięć lat, gdy pierwszy raz stanąłem na placu Krasińskich w Warszawie. Było to prawie dokładnie w 60. rocznicę warszawskiego zrywu. Sierpniowe słońce zachodziło między budynkami, oświetlając złocistą poświatą pomnik Powstania. Monumentalne figury robiły jeszcze większe wrażenie, i czułem się przy nich śmiesznie mały. Bynajmniej nie z powodu wzrostu. Minęło wiele lat i nadal czuję się podobnie. Nadal mikry przy tych postaciach.

Nie jestem warszawiakiem. Moja rodzina nie brała udziału w Powstaniu Warszawskim. Ale dla pokolenia moich Rodziców i Dziadków, Powstanie było symbolem. Symbolem patriotyzmu i walki o wolną Polskę. Przeciwstawnym dla komunistycznej propagandy PRL, która gloryfikowała Armię Czerwoną, ''ludowe'' Wojsko Polskie, Armię Ludową. I usiłowała zohydzać, albo przemilczać Powstanie przez lata po wojnie. Było symbolem sprzeciwu mas ludzi dla sowieckiej dominacji. Tragicznym, krwawym, może bezsensownym. Może.

Jednak gula mi w gardle roÅ›nie i Å‚za w oku krÄ™ci, jak pomyÅ›lÄ™, jak bardzo pokrzywdzony byÅ‚ nasz naród podczas II Wojny. Ludzie najczęściej dużo mÅ‚odsi niż, ja teraz, piszÄ…cy te sÅ‚owa, szli walczyć z broniÄ… w rÄ™ku, zostawali ranni, albo ginÄ™li. Od kul, odÅ‚amków, bagnetów, paleni żywcem miotaczami ognia, przysypani gruzem, rozjeżdżani gÄ…sienicami czoÅ‚gów, rozrywani w eksplozjach na strzÄ™py. Umierali od upÅ‚ywu krwi, ran, bólu. Gnili w dziurze w ziemi, bez normalnego pogrzebu, czy choćby krzyża na mogile. Rozgrywani przez imperia do ich partykularnych, egoistycznych celów, nie mieli nic do zaoferowania. 

Nic, poza wartoÅ›ciami niemierzalnymi: wÅ‚asnÄ… krwiÄ… i odwagÄ…. 

Gdy piszÄ™ ten tekst, przed oczami jak widmo krąży mi to upiorne, przeraźliwie smutne zdjÄ™cie samotnego krzyża z resztkÄ… wieÅ„ca, z heÅ‚mem, stojÄ…cego na gruzowisku. Zbiorczy grób żoÅ‚nierzy Batalionu ''Chrobry'' polegÅ‚ych w nieistniejÄ…cym już Pasażu Simonsa. 

Krąży widok zabitego, zaledwie 11-letniego Wojtka Zalewskiego ''OrÅ‚a BiaÅ‚ego'', niesionego na rÄ™kach przez MirosÅ‚awa Mireckiego. 

Krąży ten widok uderzajÄ…cego potężnego, ważącego dwie tony pocisku 600 mm z moździerza ''Ziu'' na Prudentialu. 

Wrak rozsadzonego, powyginanego potworną eksplozją Borgwarda na zrujnowanej ulicy Kilińskiego, rzucony niczym ręką gniewnego olbrzyma o bruk ulicy.

Wszyscy znamy te zdjÄ™cia. 

To uczucie, jak gdyby ręka w żelaznej rękawicy miażdżyła serce.

Polacy. Gdzież ich rozsiaÅ‚o. Walczyli na odlegÅ‚ych atlantyckich falach, pod angielskim niebem, o normandzkie żywopÅ‚oty, o wÅ‚oskie szczyty górskie, o holenderskie poldery, inni o bÅ‚otniste pola biaÅ‚oruskie. O caÅ‚Ä… EuropÄ™. Tylko nie mogli walczyć o swój kraj i ich kraj nikogo z możnych tego Å›wiata tak naprawdÄ™ nie obchodziÅ‚. 

''Panie majorze, my polecimy! My znamy WarszawÄ™, my polecimy!''

''Po co się tam pchacie? Tam faszyści biją się z faszystami. Niech się sami pozabijają''

Dwa cytaty, które tak dobrze oddają to, co się działo po obu stronach Europy upalnego lata 1944 roku.

W sierpniu i wrzeÅ›niu 1944 roku wszyscy myÅ›leli o Warszawie. 

Tej Warszawie, w której opór Niemcom - zbrojnym w ciężką artylerię, lotnictwo, miotacze ognia - stawiali słabo uzbrojeni Polacy z rozmaitych stron politycznej sceny. Byli więc socjaliści z Polskiej Armii Ludowej w batalionie ''Chrobry'', byli syndykaliści w 104. kompanii, byli narodowcy - zarówno z NSZ w kompanii ''Warszawianka'', jak i NOW-AK, w batalionie ''Gustaw-Harnaś''...

A może po prostu - patrioci? 

Spadochroniarze Sosabowskiego byli rozwścieczeni, że nie wysyła się ich w bój, na pomoc Stolicy, chociaż tylko do tego celu zostali stworzeni. Piloci polskiej 1586. Eskadry rzucili się w szaleńczą, desperacką próbę ratunku, nie zważając na niemiecką artylerię przeciwlotniczą, ani nocne myśliwce, pragnąc tylko pomóc rodakom. Mimo groźby samego unicestwienia. Wybiedzeni żołnierze 8. i 9. pułku 3. Dywizji Piechoty, płynęli w straszliwym desancie na Czerniaków - okrutnej pozoracji pomocy, jaką urządził Stalin - byleby ratować płonącą Stolicę, na przekór wrzeszczącym na nich sowieckim politrukom. Latali piloci 2. Pułku Nocnych Bombowców ''Kraków'', rzucając zaopatrzenie w workach, bo nie dostali do nich spadochronów. Wszyscy, choć z różnych stron frontu, z różnych armii, tak odmiennych wizji Polski, które reprezentowali, wszyscy pragnęli być tam, w Warszawie...

Ale pomóc - mimo swoich najszczerszych chÄ™ci i wysiÅ‚ków - nie mogli. Nie tak zadecydowali możni tego Å›wiata. Mimo rozdzierajÄ…cego, rozpaczliwego krzyku Polaków posÅ‚anego w Å›wiat. Ostatniego, bÅ‚agalnego krzyku o sprawiedliwość. Armia Czerwona staÅ‚a bezczynnie nad WisÅ‚Ä… i przyglÄ…daÅ‚a siÄ™, jak ich lustrzane odbicia, niegdysiejsi przyjaciele, najlepsi sojusznicy w mundurach feldgrau, miażdżą tych przeklÄ™tych polskich reakcjonistów. Sowieci może i atakowali pod WarszawÄ…, ale nie zamierzali udzielać pomocy PowstaÅ„com. Nie wspierali ich przez ponad miesiÄ…c ani parasolem lotnictwa, ani ogniem artylerii, ani zrzutami. Pozwalali na to, by Niemcy dokonywali swoich bestialstw caÅ‚kowicie bezkarnie. WÄ…saty zbir z Kremla nie pozwoliÅ‚ nawet na lÄ…dowanie alianckich samolotów z zaopatrzeniem, chociaż Brytyjczycy naciskali, proponujÄ…c nawet, że zbombardujÄ… niemieckie lotniska wokół Warszawy. Odpowiedź byÅ‚a ciÄ…gle taka sama: niet. Józef Stalin, najlepszy przyjaciel Adenoida Hynkela, miaÅ‚ już swojÄ… PolskÄ™. UlepionÄ… na sowieckÄ… modÅ‚Ä™ i swoich polskojÄ™zycznych wasali, robiÄ…cych wszystko, co im kazaÅ‚. Nie potrzebowaÅ‚ zakochanych w Rzeczypospolitej, zainfekowanych nieuleczalnym wirusem patriotyzmu reakcyjnych wrogów wÅ‚adzy radzieckiej. 

Warszawa miaÅ‚a być starta z powierzchni ziemi rÄ™kami XX-wiecznych barbarzyÅ„ców. 

Niemcy upodlili narody Europy, bezlitośnie wymordowali miliony ludzi uznanych za niegodnych życia z powodu odmiennego pochodzenia etnicznego, wyznawanej wiary, ludzkich ułomności. Chłodną, bezduszną logiką, niczym sztuczna inteligencja z futurystycznych horrorów, oddzielili "ziarna od plew" i policzyli, że bardziej opłaca się usunąć innych z tego świata, niż się nim dzielić. Że bardziej opłaca się zagarnąć go dla siebie, pod swoją wizję obłąkanego aryjskiego Lebensraumu.

Palili ludzi w piecach, gazowali w komorach, rozstrzeliwali w lasach i pod murami, masowo więzili, łamali kości i skazywali na kalectwo lub śmierć prowadząc brutalne gestapowskie przesłuchania, bombardowali szpitale, burzyli całe miasta, nie mając litości dla kobiet, starców i dzieci...

Potężna Germania raz jeszcze pokazała swoje okrucieństwo i bestialstwo w tej wojnie. Najwyraźniej chyba ze wszystkich pól bitewnych II wojny światowej. W bezlitośnie ostrzeliwanej i bombardowanej przez dwa miesiące Warszawie. Gdzie niemiecki terror dosięgał wszystkich. Kobiet, starców, dzieci. Mordowanych, bombardowanych, rozstrzeliwanych, palonych żywcem. Na Woli, Ochocie, Czerniakowie. Nienawiść hitlerowców do Warszawy była tak głęboka, że sięgnąć musiała murów miasta, które rozkazem Reichsführera SS, Heinricha Himmlera, nakazano rozgrabić, a potem spopielić i zrównać z ziemią. By nie pozostał tam kamień na kamieniu.

Kant, Goethe, Bach, Schiller, Beethoven... nie poznaliby swoich potomków. Naród, znany na caÅ‚ym Å›wiecie jako ojczyzna kompozytorów, myÅ›licieli, poetów, sÅ‚ynÄ…cy ze swojej precyzji i myÅ›li technicznej, podziwiany przez Å›wiat, staÅ‚ siÄ™ synonimem zÅ‚a absolutnego. Synonimem potworów i barbarzyÅ„ców. 

Młodzi Powstańcy Warszawscy, walcząc w 1944 roku na barykadach Woli, Mokotowa, Żoliborza, nie wyobrażali sobie takiej możliwości, że świat uczynki Niemców zapomni, wybaczy. Wydawałoby się, że podobne barbarzyństwo jest niemożliwe do zapomnienia. A świat zapomniał. Wybaczył. I to bardzo szybko. Karę za zbrodnie wojenne ponieśli nieliczni niemieccy i austriaccy naziści. Większość była potrzebna przemysłowi i wywiadom wojskowym Ameryki, Francji, Anglii i ZSRR do nowej wojny, toczonej między imperiami. Zbrodnie na Polakach i innych narodach przestały się liczyć. Cudza polityka i cudze pieniądze nie mają serca. To jeszcze można zrozumieć. Ale dlaczego zapomniało tak wielu Polaków? Dlaczego tak gładko przeszli do porządku dziennego nad tym bestialstwem? Bo minęło już ''aż'' 80 lat?

Bardzo wiÄ™c proszÄ™. 

Zachowajmy siÄ™ dzisiaj jak ludzie. Darujmy sobie te puste, nic nie wnoszÄ…ce dyskusje o sensie wybuchu Powstania. PrzestaÅ„my siÄ™ bawić w fotelowych strategów, sÄ…dzÄ…c ludzi za ich wybory. Takich pustych komentarzy sÄ… co roku setki, szczególnie ludzi, którzy o Powstaniu nie przeczytali absolutnie nic, a uważajÄ…cych siÄ™ za ekspertów. Niczego nie zmieniÄ…, niczego nie wnoszÄ…, poza niesmakiem i Å›miechem. 

Im wiÄ™cej czytam o Powstaniu, tym coraz mniej wiem i rozumiem. Decyzji tej zrozumieć nie potrafiÄ™ - i nie zamierzam. Wiem bowiem, że to nie byÅ‚o tak proste, jak dzisiaj wydaje siÄ™ internetowym ekspertom. Zwolennikiem tej tragicznej decyzji nigdy nie byÅ‚em. PrzeżyÅ‚em szok, że Armia Krajowa byÅ‚a tak zinfiltrowana przez Sowietów, a rzÄ…d w Londynie jÄ… tak źle informowaÅ‚. Dopiero po wybuchu Powstania KomendÄ™ GłównÄ… AK raczono poinformować, że niemożliwe jest zrzucenie 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej. Rozkazy pÅ‚k Antoniego ChruÅ›ciela „Montera” o zdobywaniu broni na okopanym wrogu za pomocÄ… kijów i paÅ‚ek - przerażaÅ‚y mnie. Tak jak przerażaÅ‚y mnie zmiany planów co do samej daty wybuchu Powstania z 28 lipca na 1 sierpnia 1944 roku i z ataków nocnych na dzienne.

Ale nie chcÄ™ zabierać gÅ‚osu, bo nie czujÄ™ siÄ™ na siÅ‚ach. Nie mam do tego prawa. Nie mam takiej wiedzy. Wiem za maÅ‚o, a prawda jest niewyobrażalnie bolesna nawet dla mnie. 

Powstanie byÅ‚o tragediÄ…. Skokiem w otchÅ‚aÅ„. Z którego nie byÅ‚o już odwrotu. 

Tak, jak 19 kwietnia nikt jakoÅ› nie kwestionuje powstania w getcie, nikt go nie wyÅ›miewa, nikt nie obraża - choć jak najbardziej można byÅ‚oby to robić, co sam udowadniaÅ‚em - tak i 1 sierpnia powinno zapaść jedynie milczenie. Zmilczmy nÄ™dzne prowokacje i wykorzystywanie Powstania jedynie do politycznych celów różnych intrygantów, którzy nie umiejÄ… inaczej zaistnieć, niż przez przez podjudzanie i zÅ‚oÅ›liwoÅ›ci. Nie byÅ‚a to żadna ''walka o tolerancjÄ™'', czy ''walka o równość''. To byÅ‚a ciężka, nierówna, desperacka batalia o PolskÄ™. BÅ‚agalnym krzykiem posÅ‚anym w Å›wiat. Tylko - lub raczej - aż tyle. 

Nie wsadzajmy go we współczesne - caÅ‚kowicie faÅ‚szywe - definicje i polityczne bagienko. 

Zamiast tego, pójdźmy pod pomniki, czy mogiły. Zatrzymajmy się na tę jedną minutę. Wesprzyjmy żyjących bohaterów tych dni. Tych kilka złotych nas nie zbawi. A okażemy tym ludziom, ile dla nas znaczą. Zaangażujmy się w akcje BohaterON i Nie Zapomnij O Nas, Powstańcach Warszawskich.

Pochylmy się i oddajmy hołd wielkim, odważnym ludziom, twardszym niż stal, nie lękających się hitlerowskiej potęgi, i tym, którzy za wszelką cenę próbowali ratować własnych rodaków. Póki jeszcze możemy, póki jeszcze mamy szansę.

Bo nie ma nic bardziej bohaterskiego, niż walka małego, słabego Dawida z potężnym Goliatem.

PamiÄ™tajmy o tych ludziach. Z dumÄ… wspomnijmy ich imiona. Nie dorastamy im do piÄ™t, chociaż, jak powiedziaÅ‚ mi nieżyjÄ…cy już Powstaniec Warszawski, weteran z batalionu NOW-AK ''Gustaw'', pan Janusz Gunderman, uważajÄ… nas za takich samych i wierzÄ…, że my też byÅ›my poszli na barykady. Warto żyć dla wÅ‚aÅ›nie takich chwil. I warto wierzyć, że majÄ… racjÄ™. 

W to wÅ‚aÅ›nie wierzyÅ‚em, gdy trzy lata temu odbieraÅ‚em nagrodÄ™ BohaterON. 

[A]dmin

A ten wpis zapiszcie sobie i zapamiętajcie. Gdyby znowu pojawił się ktoś, bełkocący coś, że jestem ''n-ziolem'' i ''wybielam Niemcuff''.

Słynne zdjęcie z kościoła Świętego Krzyża kolorował dla mnie Kolor na froncie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Festung Deutschland?

Po spektakularnych sukcesach Alternatywy dla Niemiec (AfD) w wyborach w Saksonii i Turyngii i spodziewanym dobrym wyniku w wyborach w Brande...