Zachodnia Polska przeżywa tragedię powodziową. Ludzie w jednej chwili stracili dorobek swojego życia. Nie mają gdzie mieszkać, gdzie pracować. Niektórzy stracili życie. A w tle ta straszna trauma, wywodząca się jeszcze z pamiętnej powodzi w 1997 r.
W obliczu takich nieszczęść panuje przekonanie, że nie czas na jakiekolwiek rozliczenia, że trzeba, tak jak mówił dzisiaj premier, zjednoczyć wszystkie siły. Słuszne twierdzenie, ale… Już teraz trzeba mówić o błędach rządzącej ekipy, aby dało się ich uniknąć w przyszłości.
Zacznijmy od początku. Pada wszędzie kluczowe pytanie – dlaczego Donald Tusk 13 września uspokajał mieszkańców, mówiąc, że nie ma powodów do paniki, bo prognozy nie są zbyt alarmujące. Zaś 10 września komisarz unijny ds. zarządzania kryzysowego wydał komunikat o wielkiej skali zagrożenia dla poszczególnych państw.
Ze strony UE dotarło do nich sto ostrzeżeń. Inni wzięli sobie je do serca i się przygotowywali na nadchodzący dramat. My byliśmy uspakajani przez premiera, który wówczas zajmował się ogłaszaniem demokracji walczącej. Ludzie z terenów dotkniętych powodzią uspokoili się, ufając premierowi, który ma przecież najaktualniejsze dane. Do dzisiaj nie wiadomo czym kierował się Tusk usypiając społeczeństwo.
Jak było do przewidzenia, później zapanował ogólny chaos. Woda zrównała niemal z ziemią wiele miasteczek, nie mówiąc już o wsiach. Ludzie byli pozostawieni sami sobie. Najbardziej to odczuli, gdy woda opadła, odsłaniając ogrom zniszczeń.
W poniedziałek w Kłodzku nie było nikogo, kto pomógłby mieszkańcom w sprzątaniu. Ludzie sami pracowali. Podobnie było w Lądku-Zdroju, Głuchołazach. Dlaczego do akcji zbyt późno zostało włączone wojsko i WOT, które czekało na rozkazy?
Tusk stanął na czele sztabu kryzysowego, a telewizje transmitowały posiedzenia. Internauci od razu podchwycili lans Tuska, obliczyli koszt jego kurtki, który wynosi tyle, ile dostają zalani mieszkańcy na pierwszą pomoc, jego fotografowanie się podczas jedzenia zupy z domowego słoika.
Ale to są drobne śmiesznostki, które nie wpływają na całość akcji. A tu nie wygląda dobrze. Nieskoordynowane ze sobą wiadomości, które przyczyniają się do chaosu. Wody Polskie oskarżają Tauron o spuszczenie wody do zbiornika retencyjnego, nie powiadamiając o tym Wód Polskich. Ci tłumaczą się, że wysłali mejla, a przecież w takich wypadkach używa się telefonu.
Do sztabu kryzysowego dociera wiadomość, że woda zalewa we Wrocławiu duży zbiornik. Prezydent Sutryk wybiega w popłochu ogłaszając natychmiastową ewakuację. Na szczęście, po pewnym czasie dementuje się tę wiadomość, że woda zalewa, ale ten mniejszy zbiornik. Ludzie umacniający wały workami z pisakiem, słysząc ogłoszenie o ewakuacji, nie wiedzą co mają robić – uciekać? czekać?
Tusk ogłasza doraźną pomoc: 10 tys. natychmiast, potem 100 tys. na zalane mieszkanie, 200 tys. na zalany dom. Początkowo ogłasza przeznaczenie na powódź 1 mld zł, potem podwyższa kwotę do 2 mld. To wszystko kropla w morzu. Warto przypomnieć, że gdy istniały kłopoty ze zbożem napływającym z Ukrainy, ówczesny rząd przeznaczył dla rolników kwotę 13 mld. zł.
Tusk ani słowem nie mówi o drobnych przedsiębiorcach, którzy utracili swoje miejsca pracy. Co mają zrobić zakłady usługowe: fryzjerzy, sklepikarze, restauratorzy, właściciele mini barów? Nie wiadomo. Minister Klimatu, znana wszystkim Paulina Henning-Kloska, daje propozycję, która zdumiewa wszystkich – zachęca do brania kredytu niskooprocentowanego, a potem uściśla swój komunikat, oznajmiając, że chodzi o kredyt dla samorządów i OSP. Wynika z tego, że strażacy, którzy w akcji potracili swój sprzęt, mogą wziąć na niego kredyt. Tusk nie wyciąga z tego żadnych konsekwencji, oświadczając jedynie, że było to niefortunne twierdzenie.
Żadnych konsekwencji nie ponosi także wiceminister Klimatu, która jeszcze niedawno wypowiadała walkę zbiornikom retencyjnym, twierdząc ,że w dobie suszy są niepotrzebne i nie będzie się ich rozbudowywać.
A jedyna dymisja w tym nieszczęsnym ministerstwie to rzecznik prasowy, który tylko przekazywał wiadomości swoich zwierzchniczek. Nie mówiąc już o tym, że od kilku miesięcy został zablokowany Fundusz Sprawiedliwości, ten z którego pochodziły pieniądze na wyposażenie OSP.
Tak wygląda w dobie kryzysu państwo zarządzane przez człowieka ogarniętego maniakalną chęcią zemsty. Nawet teraz nie może się wyzbyć swojej nienawiści i na posiedzenia sztabu kryzysowego nie wpuszcza reportera Republiki. Nie ważne, że przekaz tej telewizji dociera do wielu ludzi, którzy są zdezorientowani wiadomościami. Liczy się tylko nienawiść, zemsta.
Czego można się spodziewać po państwie będącego w okowach oszalałej z nienawiści władzy? Państwie, które we wszystkich instytucjach czyści ludzi aż do sprzątaczek. Na ich miejsce zostają powołani niekompetentni ludzie. Dlaczego do tej pory nie zostało zwołane nadzwyczajne posiedzenie Sejmu, na którym mogłyby zapaść jakieś rozsądne decyzje.
I znów Tusk orzekł, że takie posiedzenie Sejmu jest teraz niepotrzebne. Kolejny raz zachwianie podziału trójwładzy. A marszałek Sejmu, druga osoba w państwie, godzi się z tym, wygrażając jedynie dziennikarzowi opozycyjnej telewizji, że nic nie zrobił, aby zbudować zbiornik retencyjny. Gdyby nie dramaty ludzie można by się jedynie z tego śmiać.
A już poważnie. – konieczne jest uregulowanie Odry, budowanie nowych zbiorników retencyjnych i nie traktowanie rzeki po naszej stronie granicy jako skansenu, bo tylko na to godzi się strona niemiecka, dbająca o swoje interesy żeglugowe.
Iwona Galińska
https://prawy.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz