czwartek, 21 listopada 2024

Fico potępia decyzję Bidena



Decyzja prezydenta USA Joe Bidena o zezwoleniu Kijowowi na użycie amerykańskich pocisków głębokiego uderzenia na terytorium Rosji ma jasny cel: zakłócenie lub odroczenie rozmów pokojowych – powiedział premier Słowacji Robert Fico w nagraniu wideo opublikowanym w poniedziałek w mediach społecznościowych.


W filmie zatytułowanym „Ci, którzy popierają decyzję Joe Bidena popierają wybuch III wojny światowej”, który został również przesłany do MTI przez biuro prasowe słowackiego biura rządowego, Robert Fico ostro potępił decyzję Joe Bidena.

Słowacki premier określił decyzję Joe Bidena jako „bezprecedensową eskalację napięć”, która, jego zdaniem, niweczy wszelkie nadzieje na rozpoczęcie rozmów pokojowych i zakończenie wzajemnego rozlewu krwi. Powiedział, że dał jasne instrukcje ministrowi spraw zagranicznych i ministrowi obrony swojego rządu, aby nie popierali tej decyzji USA na żadnym forum ani w żaden sposób.

„To zaskakujące, jak szybko niektóre państwa członkowskie Unii Europejskiej z zadowoleniem przyjęły to bojowe posunięcie Stanów Zjednoczonych. To tylko dowód na to, że UE nie jest w stanie samodzielnie formułować swojego stanowiska w polityce zagranicznej, a Zachód jest zdesperowany, by kontynuować wojnę na Ukrainie” – powiedział Robert Fico.

Zaznaczył, że decyzja ustępującego prezydenta USA wpłynie też na plany jego przyszłego następcy, Donalda Trumpa, by zadeklarować, że chce negocjować zakończenie wojny na Ukrainie. Robert Fico zwrócił uwagę, że w żywotnym interesie Słowacji jest pokój na Ukrainie, a każdy, kto chce, aby wojna trwała, jest przeciwko interesowi narodowemu.

Wezwał przedstawicieli opozycji na Słowacji, by zajęli jasne stanowisko, odrzucili decyzję Joe Bidena i stanęli po stronie pokoju, zamiast „krzyczeć na placach domagając się uwięzienia rządu”.

Za: Magyar Hirlap
https://myslpolska.info

Czego możemy uczyć się od Niemców i Chorwatów?



Niemcy od setek lat wywołują silne emocje wśród Polaków ze względu na zaszłości historyczne, politykę, siłę gospodarczą. W państwie niemieckim są pewne elementy, które bez wątpienia powinny być wzorem dla Polaków.

Nasz zachodni sąsiad ma dobrą ordynacje wyborczą i prawo wyborcze, które jest korzystne zarówno dla społeczeństwa niemieckiego, jak i partii wielowektorowych.

Szybkie rozliczenia

Co pięć lat w Polsce odbywają się wybory samorządowe. Wybieramy radnych gmin, radnych powiatowych, radnych sejmików wojewódzkich (w Warszawie dochodzą też wybory do rad dzielnic), a także przedstawicieli władzy wykonawczej w gminach (wójtowie, prezydenci, burmistrzowie).

O ile wybór prezydenta i radnych miast wzbudza zainteresowanie społeczne, to wybory do sejmików wojewódzkich nikogo nie obchodzą i osoby średnio wyrobione politycznie nie mają bladego pojęcia o co chodzi w tych wyborach.

Ja osobiście interesuję się ponadprzeciętnie polityką, a z osób, które zasiadają w sejmiku wojewódzkim kojarzę jedynie byłych prezydentów miast i byłych posłów.

W Niemczech wybory do Landtagów odbywają się niesynchroniczne (w landach wybory odbywają się w różnych terminach). Dzięki temu kampania wyborcza trwa cały czas i politycy, zarówno na szczeblu lokalnym, jak i centralnym, muszą się pilnować, bo kara za nierealizowanie obietnic wyborczych może ich dotknąć w każdej chwili (mimo różnic między landami, wybory w nich zawsze stanowią odwzorowanie nastrojów społecznych).

W Polsce nikt po kilku miesiącach nie pamięta o różnych aferach, a w Niemczech do rozliczeń poprzez kartkę wyborczą może dojść bardzo szybko.

W Polsce 460 posłów wybieranych jest w 41 okręgach wyborczych. W Niemczech występuje ordynacja mieszana. W proporcjonalnej części wyborów jest 16 okręgów wyborczych (każdy land tworzy okręg wyborczy). Duże okręgi wyborcze powodują, że większe szanse na mandaty mają ugrupowania wielowektorowe. W Polsce w małych okręgach wyborczych, jak np. okręg częstochowski, rzeczywisty próg wyborczy wynosi 16-19%.

Chorwacka niezależność

Chorwacja jest bardzo bliskim sojusznikiem Niemiec. Niemiecka polityka od wielu lat bardziej lub mniej podporządkowana jest polityce Anglosasów. Mimo wszystko, nawet w stosunkach wobec Federacji Rosyjskiej czy Chińskiej Republiki Ludowej politycy niemieccy potrafią prowadzić politykę uwzględniająca interesy Niemiec, a nie tylko Anglosasów.

Podobnie jest w Chorwacji, w której Anglosasi maja duże wpływy, jednak chorwacka scena polityczna zawsze była zorientowana na Niemcy.

Była prezydent Chorwacji Kolinda Grabar-Kitarović wywodząca się z centroprawicowej Chorwackiej Wspólnoty Demokratycznej (w latach 1990., za czasów prezydenta Franjo Tuđmana można było uznać to ugrupowanie za postustaszowskie) potrafiła jeździć na szczyty Trójmorza, a zarazem robić interesy z Federacją Rosyjską, które były korzystne dla państwa chorwackiego.

W Chorwacji prezydentem jest Zoran Milanović z Socjaldemokratycznej Partii Chorwacji. Milanović to prawdziwy oryginał polityczny, bowiem jest chyba jedynym w Europie socjalliberalnym wielowektorowcem. Milanović wypowiada słuszne słowa o niewolnikach Ameryki (w odniesieniu do europejskich polityków). Mówił również, że Kosowo to Serbia.

Rządzącej centroprawicy w Chorwacji mimo wszystko jest daleko do nadwiślańskich i nadbałtyckich podżegaczy wojennych w interesie Anglosasów.

Ordynacja różnorodności

Chorwacja ma całkiem niezłą ordynację wyborczą. Chorwacki parlament liczy 151 członków. 140 mandatów wybieranych jest w 10 okręgach wyborczych (próg wyborczy wynosi 5% w okręgu, nie w skali całego kraju – co daje szansę na mandaty dla mniejszych komitetów). 3 mandaty są przewidziane dla Chorwatów mieszkających za granicą (centroprawica bierze wszystko, w każdych wyborach zdobywając ponad 80% ich głosów; Chorwaci z Bośni i Hercegowiny popierają chadeków, a postustaszowska diaspora w Ameryce Południowej i w Ameryce Północnej także głosuje na nich).

3 mandaty są przewidziane dla mniejszości serbskiej. 1 mandat przewidziany jest dla mniejszości węgierskiej, 1 dla Czechów i Słowaków. Także 1 mandat zagwarantowany ma mniejszość włoska.

O ostatnie 2 mandaty toczy się zacięta walka, bowiem 1 mandat jest przewidziany dla mniejszości skupiających narody tworzące republiki tytularne w Jugosławii – Bośniacy, Czarnogórcy, Macedończycy, Słoweńcy (plus Albańczycy), o ostatni mandat walczą inne mniejszości zarejestrowane w Chorwacji (Polacy także mają prawo walki o ten mandat).

Nadwiślańscy politycy są w niekończącej się ekstazie wobec wspaniałych w ich mniemaniu stosunków litewsko-polskich. Jednak na Litwie Polacy nie mają zapewnionego żadnego mandatu, a Serbowie w Chorwacji maja zapewnione mandaty, mimo, że jest ich znacznie mniej niż Polaków na Litwie, a do tego przecież Chorwaci i Serbowie niecałe 30 lat temu toczyli ze sobą krwawą wojnę.

Jak widzimy, zarówno w Niemczech, jak i w Chorwacji (bliski sojusznik Niemiec), prawo wyborcze jest skonstruowane tak, że partie wielowektorowe mają znacznie większe szanse na zaistnienie. Dodatkowo wybory regionalne w Niemczech powodują, że politycy cały czas muszą się pilnować, bo wyborcy mogą ich bardzo szybko rozliczyć.

Kamil Waćkowski
https://myslpolska.info

Bez mordobicia się nie obejdzie



Friedrich Merz, kandydat na kanclerza Niemiec, wyraził gotowość podjęcia zdecydowanych kroków wobec Rosji, zapowiedział, że postawi 24-godzinne ultimatum w sprawie zakończenia walk na Ukrainie.

Śmiałe, widowiskowe niszczenie pomników braterstwa broni – wyzwolicieli Polski spod hitlerowskiej okupacji, bezczelne atakowanie ambasadora Federacji Rosji w Polsce, Siergieja Andrejewa, w trakcie składania kwiatów na cmentarzu radzieckich żołnierzy i wiele, wiele innych bezkarnie popełnianych szykan wytwarza błędne mniemanie o polskiej potędze.

Pod egidą Londynu

Ostatnio pewien emerytowany generał – gaduła przedstawił radosny plan zwycięstwa Polski nad nuklearną Rosją. Natomiast z wypowiedzi gen. Wiesława Kukuły zawartej w wywiadzie zatytułowanym Czerwona lampka już się pali („Rzeczpospolita” z 12.l1.2024) dowiadujemy się o przygotowaniach do zbrojnej konfrontacji z Rosją.

W „The Times” (z 12.11.2024) w artykule Poland seeks British help to protect Ukraine after Trump win (Polska zabiega o pomoc brytyjską w obronie Ukrainy po zwycięstwie Trumpa) czytamy, że premier Donald Tusk w najbliższych dniach odbędzie rozmowy z brytyjskim premierem Keirem Starmerem, prezydentem Francji Emmanuelem Macronem oraz sekretarzem generalnym NATO Markiem Rutte w celu zapewnienia zachodniego wsparcia dla Ukrainy poprzez europejski sojusz obejmujący kraje nordyckie i bałtyckie.

„Będziemy bardzo intensywnie koordynować współpracę z krajami, które mają bardzo podobne poglądy na temat sytuacji geopolitycznej i transatlantyckiej na Ukrainie. Nikt nie chce eskalować konfliktu. Jednocześnie nikt nie chce, aby Ukraina osłabiła się, czy też skapitulowała – byłoby to fundamentalne zagrożenie dla Polski i polskich interesów” – powiedział Tusk.

„Głupi” Trump i „mądry” Tusk

„Tusk, który miał do czynienia z Trumpem jako przewodniczący Rady Europejskiej w latach 2016-2019, powiedział kiedyś na spotkaniu przywódców UE, że Amerykanin jest ‘głupi’ i ‘realizuje misję skierowaną przeciwko temu, za czym stoimy’ w Europie” – dodaje „The Times”.

O kierunku polskiej polityki pod wodzą PO dobitnie świadczy wypowiedź Romana Giertycha, w której wyraża swoje przekonanie na temat przyszłego prezydenta RP (To Sikorski jest szansą na zwycięstwo. Roman Giertych – komentarz, 10.11.2024).

Czy Polska przetrwa? Wątpliwe

Jeszcze bardziej odważnie wypowiada się Friedrich Merz, kandydat na kanclerza Niemiec, twierdząc, że już jako kanclerz RFN da Rosji 24-godzinne ultimatum dotyczące zakończenia Specjalnej Operacji Wojskowej na Ukrainie. Z powyższymi wypowiedziami harmonizują w Polsce nastroje społeczne wyrażone w haśle wypisanym na jednym z banerów niesionych w trakcie manifestacji w Warszawie w dniu 11 listopada z okazji Święta Niepodległości Polski: „Bij kacapa w każdej postaci, bo to jest twój największy wróg”.

Przed laty zapytano Mike’a Tysona na temat refleksji dotyczących stoczonych walk. Odparł, że przeciwnik natychmiast się zmienia po jego pierwszym uderzeniu w mordę…

Życie zawsze mówi „tak” nie tylko dla planów Tuska i jego akolitów. Usilne dążenie do konfrontacji z Rosją dowodzi, że bez mordobicia się nie obejdzie. Będzie to mordobicie Europę mocno bolało. Czy Polska przetrwa w zarzewiu nuklearnej wojny? Wątpię.

Eugeniusz Zinkiewicz
https://myslpolska.info

Pamiętasz, żebyś będąc dzieckiem, malował takie „chmury”?

 

Nowe świata porządki


Nowy porządek świata zbliża się i z pewnością będzie to duża zmiana w porównaniu z porządkiem panującym przed epoką Covida Wielkiego. Również Wielki Reset zapowiedziany przez Klausa Schwaba nadejdzie nieuchronnie. 


Pomimo trwających od ponad 100 lat przygotowań i planów związanych z przejęciem władzy nad światem, będą to wydarzenia mocno odbiegające od przedstawionych przez byłego szefa Światowego Forum Ekonomicznego w książce Covid-19 Great Reset wydarzeń, pokazujących horror globalnej władzy garstki szaleńców technokratów, nad zdziesiątkowaną resztką niewolników zamieszkujących Ziemię.

Tak, ten wielki reset został zapoczątkowany założeniem 111 lat temu, prywatnego banku centralnego FED w USA. Była to największa kradzież w historii ludzkości – przynajmniej jeśli policzyć ilość skradzionych pieniędzy. Śmieszne 2,3 biliony dolarów „zgubione” w czeluściach Pentagonu i obwieszczone na dzień przed atakiem Deep State na World Trade Center, są niewielką namiastką w porównaniu z maszynką produkowania praktycznie dowolnej ilości dolarów, przez zorganizowaną grupę przestępczą kierującą Rezerwą Federalną w USA.

Te pieniądze nie zostały przeznaczone na poprawę życia ludności mieszkającej w USA. Największa ich część została wykorzystana w celu stworzenia narzuconej światu potęgi militarnej Stanów Zjednoczonych. Jaka jest dzisiaj sytuacja? USA nie ma wystarczającej ilości amunicji, by kontynuować dostawy wojskowe na Ukrainę. Na wojnę, której jednym z celów było osłabienie i destabilizacja Europy.

Zelenski: „Obiecałeś mi, że będziemy razem aż do końca…”
Biden: „To jest koniec!”

Pomimo wydawanych olbrzymich pieniędzy na kompleks militarny w USA, żandarm światowy został zdegradowany do poziomu papierowego tygrysa.

Trwająca prawie trzy lata wojna rosyjsko-amerykańska skończy się sromotną porażką Stanów Zjednoczonych. Teoria, że gdyby Amerykanie wysłali wraz z NATO żołnierzy na front w okolice Donbasu to wojna by się inaczej potoczyła jest niedorzeczna.

Mobilizacja wojskowa w USA jest praktycznie niewykonalna, ponieważ „najlepsza na świecie medycyna” stanęła na wysokości zadania i dzisiaj ponad 70% Amerykanów nie jest zdolna do służby wojskowej. Podobnie jest w innych krajach NATO.

Jak zestrzelę drona monitorującego Światowego Forum Ekonomicznego przelatującego nad moim ogrodem warzywnym w 2031 roku?

Nowy porządek świata będzie kształtowany przez przyszłą administrację Białego Domu. Tym razem Deep State jest w defensywie. Do zaprzysiężenia Donalda Trumpa, najważniejsze szare eminencje po prostu uciekną, by ratować własną skórę. Pozostawią jedynie swoich zasłużonych urzędników, których nowa ekipa będzie krok po kroku usuwała ze stanowisk.

Ciekawe dokąd ucieknie największy światowy „filantrop”? Takie kraje jak Indie, czy Holandia oraz kilka krajów afrykańskich chętnie go przyjmą, gdyż właśnie tam trwają procesy sądowe o ludobójstwo.

Pamiętasz, żebyś będąc dzieckiem, malował takie „chmury”? Ja też nie pamiętam.

Autor artykułu Marek Wójcik
Mail: worldscam3@gmail.com
https://www.world-scam.com

Okres przejściowy Biden/Trump: czyli amerykańska schizofrenia polityczna

Jaki to ma wpływ na unię i jej polskiego wasala?

Trump się spieszy z przygotowaniem reform i zmian politycznych, zdając sobie sprawę z tego, że czas amerykańskiego imperium jest policzony. Biden spieszy się, wiedząc, że pozostały mu tylko dwa miesiące do naniesienia możliwie największych szkód Stanom Zjednoczonym.

Biden podjął decyzję umożliwiającą Ukrainie, Francji, Niemcom i Brytanii użycie rakiet dalekiego zasięgu przeciw celów głęboko na terytorium Rosji, naruszając tym samym kolejną „czerwoną linię” i przybliżając widmo konfliktu nuklearnego.

Należy tylko mieć nadzieję, że Putin, który w odróżnieniu od swych zachodnich odpowiedników jest w pełni poczytalny i na dodatek inteligentny, uwzględni to w swych kalkulacjach i poczeka dwa miesiące, aż Trump anuluje decyzję Bidena.

Tak, tak; Słowianin może być inteligentny, nawet Polak jeśliby tylko zechciał myśleć, a nie kierować wszystkie swe władze umysłowe na podlizywanie się i wysługiwanie Zachodowi, kosztem własnej Ojczyzny.

Niestety inaczej postrzegają to zachodni „exceptional peoples”. Dla tych wątpiących mieszkańców III RP, polecam postudiowanie amerykańskich tzw. „polish jokes” lub ich germańskich odpowiedników.

Ogóle rzecz biorąc; zachodnia percepcja Słowian jest całkowicie nietrafiona, wynikiem czego jest przyspieszony upadek ZIK (zachodniego imperium kłamstwa) i totalna klęska militarna ich banderowskich pośredników w konflikcie kinetycznym z Rosją.

Jako najnowszy tego przykład, można podać nową wersję rosyjskiego samolotu bojowego Su-57, który po raz pierwszy zaprezentowano na wystawie w Zhuhai w Chinach:

>https://defence24.pl/przemysl/tajemniczy-klient-na-supermysliwiec-komu-rosjanie-sprzedali-su-57


Zaszokował on zachodnich ekspertów tym, że „może ignorować prawo grawitacji” i zbliżając się do celu wyłączyć wszystkie funkcje, zamieniając się w elektronicznie niewykrywalny szybowiec, lub szeroko już stosowane rakiety hipersoniczne, których NATO nie może przechwytywać, nie wspominając już o nieudanych próbach budowy ich zachodnich odpowiedników.

Wracając do głównego wątku, należy podkreślić, że taka sytuacja powiększa jeszcze chaos i schizofrenię Zachodu.

Biden grozi Rosji rakietami, podczas gdy Trump nawiązuje dialog z Putinem.

Przy czym na największego błazna wyszedł kanclerz Niemiec Scholz, który równolegle, po trzech latach milczenia, na polecenie Trumpa nawiązał kontakt z Putinem i w tym samym czasie, na polecenie Bidena, zezwolił na ataki Rosji niemieckimi rakietami dalekiego zasięgu!

No cóż, kto powiedział, że bycie pajacem na sznurku szatana jest łatwym zajęciem?!

Można sobie tylko wyobrazić, jak kundel kundla, gauleiter GG bis musi się skręcać, usiłując jednocześnie służyć Scholzowi, Bidenowi, „unijnej cesarzowej” Ursuli i na koniec Trumpowi.

Dr Ignacy Nowopolski
https://drignacynowopolski.substack.com

Bilansowanie mocy bilansowaniem, jest niezbędne i istniało przed 14 czerwca 2024 r. Niemniej co innego bilansowanie, a co innego „wdrażanie kochanych przepisów kochanej Unii, by było bardziej „rynkowo””

YN1

Bilansowanie mocy bilansowaniem, jest niezbędne i istniało przed 14 czerwca 2024 r. Niemniej co innego bilansowanie, a co innego „wdrażanie kochanych przepisów kochanej Unii, by było bardziej „rynkowo””

„Rynek Bilansujący jest prowadzonym przez operatora sieci przesyłowej, Polskie Sieci Elektroenergetyczne, rynkiem technicznym gdzie rozliczana jest wyprodukowana lub pobrana energia elektryczna, która nie została wcześniej sprzedana lub kupiona na rynku hurtowym, czy też zakontraktowana w inny sposób. Głównym zadaniem Rynku Bilansującego jest równoważenie podaży i popytu na prąd, przy jednoczesnym zapewnieniu bezpieczeństwa dostaw energii.”

OK. Dalej:

„Wchodzące dziś w życie zmiany wynikają ze zobowiązań zawartych w unijnym rozporządzeniu w sprawie rynku wewnętrznego energii elektrycznej[1] oraz rozporządzeniu ustanawiającym wytyczne dotyczące bilansowania[2], a także z opracowanego na podstawie ww. aktów prawnych „Planu wdrażania reform rynku energii elektrycznej”. Polska była zobowiązana do przygotowania Planu oraz przekazania go do Komisji Europejskiej w związku z funkcjonowaniem w naszym kraju rynku mocy.

Proces reformy Rynku Bilansującego trwa już pięć lat, a jej pierwszy etap został wdrożony 1 stycznia 2021 r. ….
…Co się zmieni od 14 czerwca?

Nadrzędnym celem drugiego etapu reformy Rynku Bilansującego jest wzmocnienie mechanizmów rynkowych w taki sposób, by poprzez odpowiednie sygnały cenowe skłonić jego uczestników do zwiększenia elastyczności i dopasowania produkcji lub poboru energii do aktualnych potrzeb systemu elektroenergetycznego. Zmiany te przyczynią się m.in. do lepszej integracji odnawialnych źródeł energii w systemie i ograniczania liczby nierynkowych redukcji generacji OZE.

Lepszy mechanizm wyceny energii w czasie rzeczywistym wynika głównie ze skrócenia do 15 minut (z jednej godziny) okresów rozliczeniowych energii bilansującej oraz niezbilansowania. Cena energii będzie również uwzględniać wycenę rezerwy operacyjnej oraz koszty związane z utrzymaniem źródeł stabilizujących system”

A jak wychodzi?

„18.06.2024
Od piątku moce potrzebne do bilansowania systemu elektroenergetycznego Polski są pozyskiwane na aukcjach. Na pierwszej zabrakło elektrowni oferujących moce, na drugiej było lepiej, ale ceny zaskoczyły. Jeżeli nie spadną, koszty mocy bilansujących mogą sięgnąć 7 mld zł rocznie i przeniosą się na nasze rachunki za prąd.”….
itd

Na skutek Zielonego Ładu już wkrótce Polska może ogłosić 20 stopień zasilania

 


Polska w ostatnich dniach zmierzyła się z koniecznością ogłaszania okresów przywołania na rynku mocy. To mechanizm, który ma zapewnić stabilność systemu elektroenergetycznego w sytuacji niedoboru rezerw mocy. 

Choć środowe wezwania udało się opanować dzięki importowi, prezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych (PSE), Grzegorz Onichimowski, ostrzega, że podobne sytuacje mogą się powtarzać i pogłębiać. Jednak w tle tych problemów kryje się szerszy kontekst – polityka Zielonego Ładu i jej wpływ na rynek energii.

Jednym z celów Zielonego Ładu jest odejście od paliw kopalnych na rzecz odnawialnych źródeł energii i zwiększenie efektywności energetycznej. W rezultacie coraz więcej gospodarstw domowych inwestuje w ekologiczne źródła ogrzewania, takie jak pompy ciepła, które są promowane jako alternatywa dla węgla i gazu. Pompy ciepła, choć efektywne, w zimowych miesiącach znacząco zwiększają zużycie energii elektrycznej.

To rosnące zapotrzebowanie na prąd może w sezonie grzewczym postawić system elektroenergetyczny w jeszcze trudniejszej sytuacji. Jak zauważają eksperci, Polska już teraz zmaga się z problemami bilansowania mocy, a w najzimniejszych miesiącach, gdy obciążenie sieci gwałtownie wzrośnie, wyzwania te mogą przerodzić się w kryzys.

Polska, jako członek Unii Europejskiej, uczestniczy w systemie handlu uprawnieniami do emisji CO₂ (ETS). Niestety, wysokie ceny uprawnień emisji przekładają się bezpośrednio na koszty produkcji energii elektrycznej, zwłaszcza tej pochodzącej z węgla, który wciąż stanowi znaczną część polskiego miksu energetycznego. W efekcie Polska ma jedne z najwyższych cen energii elektrycznej w UE.

Te wysokie koszty stanowią poważne obciążenie nie tylko dla gospodarstw domowych, ale także dla przemysłu, który zmaga się z rosnącymi rachunkami za energię. Wysokie ceny energii odbijają się na konkurencyjności polskiego przemysłu, ograniczając jego zdolność do inwestycji i ekspansji. Sektor energetyczny, obciążony kosztami ETS, zmuszony jest przenosić te koszty na konsumentów, co dodatkowo pogarsza sytuację.

Eksperci alarmują, że w kontekście Zielonego Ładu i polityki klimatycznej UE, nadchodzące zimy mogą stać się testem dla polskiego systemu energetycznego. Wzrost popytu na energię w chłodniejszych miesiącach, połączony z wyzwaniami związanymi z dostępnością mocy wytwórczych i rosnącymi cenami, może prowadzić do poważnych konsekwencji.

Już teraz widać, że polityka transformacji energetycznej wymaga bardziej zrównoważonego podejścia. Polska potrzebuje inwestycji w stabilne źródła energii, takie jak energetyka jądrowa, oraz w infrastrukturę pozwalającą na lepsze zarządzanie rosnącym zapotrzebowaniem.

Problemy z bilansowaniem mocy i wysokie koszty energii są sygnałem, że obecny system potrzebuje głębokiej reformy. Zielony Ład, choć ambitny, niesie ze sobą wyzwania, które muszą zostać zaadresowane, jeśli Polska ma uniknąć kryzysu energetycznego.

Niezbędne są inwestycje w nowe technologie oraz lepsze dostosowanie polityki energetycznej do realiów rynku. W przeciwnym razie nadchodzące zimy mogą przynieść kolejne wyzwania, które wpłyną na każdego odbiorcę energii.

https://zmianynaziemi.pl

Ostra faza walki z korupcją

 


Nikt nie jest bez grzechu wobec Boga, ani bez winy wobec cara – głosi rosyjskie przysłowie. 

Skoro tak, to trzeba grzeszników wykrywać i demaskować, a potem obwinionych zaciągać przed niezawisłe sądy, które, powinność swej służby rozumiejąc, przysolą im piękne wyroki i w ten sposób grzesznicy zostaną ukarani, najpierw na tym świecie, a potem również na tamtym.

Taki jest bowiem ten najlepszy ze światów, to znaczy – tak właśnie jest urządzony i nic na to poradzić nie można.

Jedną z plag trapiących ten świat jest na przykład korupcja. Występuje ona na styku sektora publicznego z sektorem prywatnym i jest tym większa, im większy jest ten styk.

Nasi Umiłowani Przywódcy oczywiście dostrzegają ten problem, ale rewolucyjna teoria rozchodzi się z rewolucyjną praktyką. Rewolucyjna teoria bowiem głosi, że korupcję trzeba jak najszybciej wyeliminować, a jeśli takie zadanie okaże się zbyt trudne, to przynajmniej ją ograniczyć – żeby na przykład nie pleniła się w najbardziej szlachetnych dziedzinach życia publicznego, za jaką uchodzi wymiar sprawiedliwości.

Zapewne to miał na myśli św. Tomasz z Akwinu pisząc, że “corruptio opitimi pessima”, co się wykłada, że zepsucie najlepszego jest najgorsze.

Ale w myśl rewolucyjnej praktyki, korupcja sama się nie zlikwiduje, toteż Umiłowani Przywódcy, przyzwyczajeni do tego, że problemy rozwiązuje się poprzez powołanie odpowiednich urzędów, tworzą służby do zwalczania korupcji, na przykład – Centralne Biuro Antykorupcyjne. Działa ono na podstawie ustawy z czerwca 2006 roku, przeforsowanej przez pierwszy rząd “dobrej zmiany” i obejmuje 23 jednostki organizacyjne, zatrudniające ponad 1300 funkcjonariuszy.

Ale to dopiero początek rewolucyjnej praktyki, która zaczyna rozwijać się niekoniecznie według dynamiki nadanej jest przez ustawę, tylko według dynamiki własnej.

Wprawdzie zgodnie z rewolucyjną teorią, zlikwidowanie korupcji powinno nastąpić możliwie jak najszybciej, ale rewolucyjna praktyka do tej rewolucyjnej teorii wprowadza stosowne korekty. Skoro bowiem Biuro już powstało, objęło 23 jednostki i zatrudniło ponad 1300 funkcjonariuszy, to nietrudno zauważyć, że zarówno ono, jak i wszystkie 23 jednostki, które mają swoich szefów, a ci szefowie mają swoje biura, sekretarki, komputery i samochody, nie mówiąc już o owych 1300 funkcjonariuszach – wszystko to przecież istnieje dzięki korupcji. Korupcja bowiem jest jedyną racją utrzymywania tego Biura.

W tej sytuacji podejście Biura do korupcji jest trochę inne, niżby to wynikało z rewolucyjnej teorii. Z korupcją, owszem, trzeba walczyć, bo tak nakazuje prawo – ale ostrożnie, żeby przypadkiem nie wylać dziecka z kąpielą, to znaczy – żeby na skutek zbytniej gorliwości korupcji przypadkiem nie zlikwidować. Gdyby bowiem została ona zlikwidowana, to co by się stało z Biurem, co by się stało z 23 jednostkami organizacyjnymi, co to mają swoich szefów – i tak dalej – nie mówiąc już o tych ponad 1300 funkcjonariuszach, którzy na walce z korupcją zarabiają na swoje i swoich rodzin utrzymanie?

Dlatego właśnie rewolucyjna praktyka zaczyna rozchodzić się z rewolucyjną teorią i działalność Biura, podobnie jak 1300 jego funkcjonariuszy, zaczyna koncentrować się nie tyle na zwalczaniu korupcji, co na jej dokumentowaniu. Nie znaczy to oczywiście, że od czasu do czasu, tu i ówdzie, Biuro korupcjonistów zdemaskuje, a nawet zaciągnie przed niezawisły sąd – ale wydaje się, że tego rodzaju działalność pozostaje na marginesie głównego nurtu aktywności Biura, czyli dokumentowaniu przypadków korupcji – oczywiście również korupcjonistów, którzy się korumpują. Nie po to, by ich zaraz zdemaskować i zaciągnąć przed niezawisły sąd, tylko żeby walka z korupcją również i dla nich zaczęła przynosić rozmaite korzyści, zarówno finansowe, jak i polityczne.

Mechanizm uzyskiwania korzyści finansowych jest prosty, jak budowa cepa. Wystarczy bowiem przekazać takiemu jednemu z drugim delikwentowi wiadomość – ale nie taką, że “uciekaj, wszystko wykryte!” – tylko całkiem inną: wiecie, rozumiecie delikwencie, my tu dowiedzieliśmy się, że nie tylko się korumpujecie, ale że w dodatku chcecie wszystko zjeść samemu. Ładnie to tak? Więc wyciągnijcie z tego wnioski, bo inaczej będzie z wami brzydka sprawa.

Wtedy delikwent zaczyna negocjować i w rezultacie wszyscy są zadowoleni.

Z kolei korzyści polityczne wynikają wprost z roztropności rządzenia. Nie jest przecież tajemnicą, że celem Biura, skoro już raz powstało, jest położenie trwałych fundamentów własnego istnienia – a ono zależy od tego, ile kompromatów i na kogo zostało zgromadzonych. Umiejętne gospodarowanie kompromatami daje rękojmię trwałości i mocy Biura.

Jak wspomniałem, CBA zostało utworzone przez pierwszy rząd “dobrej zmiany”, no a teraz, kiedy mamy podmiankę na pozycji lidera sceny politycznej naszego bantustanu, vaginet utworszony przez Volksdeutsche Partei obywatela Tuska Donalda, dąży do likwidacji CBA, to znaczy – nie tyle likwidacji, co wcielenia go do Centralnego Biura Śledczego Policji i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Miało to być przeprowadzone w ramach tak zwanych”rozliczeń” – ale okazało się, że bez ustawy zrobić się tego nie da, więc vaginet obywatela Tuska Donalda musi zaczekać z tym do wyborów prezydenckich, które mają się odbyć w drugiej połowie maja przyszłego roku.

Skoro my to wiemy, to wiedzą to jeszcze lepiej szefowie Biura, szefowie 23 jednostek organizacyjnych, nie mówiąc już o ponad 1300 funkcjonariuszach, z których każdy zgromadził tyle kompromatów, ile tylko zdołał, traktując je jako polisę ubezpieczeniową.

I właśnie w dniach ostatnich, kiedy to zarówno Książę-Małżonek, jak i pan Rafał Trzaskowski, zamierzają stanąc do “prawyborów” w Volksdeutsche Partei, nie mówiąc już o panu marszałku Szymonie Hołowni, który próbuje uwodzić swoich wyznawców, że będzie “kandydatem i prezydentem niezależnym”, gruchnęła wieść, że CBA zatrzymało nie byle kogo, tylko Umiłowanego Przywódcę, prezydenta Wrocławia, pana Jacka Sutryka, który coś tam miał kombinować z Collegium Humanum.

Krążące po Wrocławiu fałszywe pogłoski utrzymują, że tytuły z Collegium Humanum miały ułatwić zarówno jemu, jak i innym Umiłowanym Przywódcom, zajęcie miejsc w radach nadzorczych rozmaitych samorządowych spółek, w których pieniądze są już prawdziwe.

Ale to zaledwie powierzchnia zjawiska, a my spróbujmy zastąpić do głębi. I cóż tam widzimy? Ano – że CBA, nad którym zawisł miecz Damoklesa, właśnie wystosowało pierwsze poważne ostrzeżenie pod adresem swoich prześladowców: wiecie, rozumiecie, prześladowcy. Zanim wy nas rozparcelujecie, to my do maja przyszłego roku wszystkich was skompromitujemy. Więc albo się w porę opamiętacie, albo będzie z wami brzydka sprawa.

Ponieważ nikt nie jest bez grzechu wobec Boga, ani bez winy wobec cara, to takie poważne ostrzeżenie może zrobić ogromne wrażenie na Umiłowanych Przywódcach z vaginetu obywatela Tuska Donalda, który zapewne wie, że w takiej na przykład sprawie Amber Gold ujawniony został zaledwie czubek góry lodowej.

Stanisław Michalkiewicz
https://prawy.pl/

Dziennikarka, stringi i milion złotych



Całkiem niedawno dowiedziałem się, że mój ulubiony trener Zbigniew Raubo „upodlił dziennikarkę”, ponieważ „zadał jej obrzydliwe pytanie”.

Później wszedłem w szczegóły rozmowy i „upodlenia” i jestem zdania, że Raubo popełnił największą myślozbrodnię współczesnego świata – powiedział prawdę.

Kim jest Raubo każdy widzi

Kim jest Zbigniew Raubo? W pewnym środowiskach nie muszę przedstawiać. Mówię o miłośnikach boksu. To wielokrotny mistrz Polski w boksie, były zawodnik, a teraz jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy trener w Polsce.

Ja faceta bardzo lubię. Właśnie się dowiedziałem, że mój ulubieniec „udzielił kontrowersyjnego wywiadu”. Ponieważ potraktował „w straszny sposób” prowadzącą rozmowę reporterkę Basię Gołębiowską. Tematem wywiadu były… walki zawodników FAME MMA 22. Co prawda cała sprawa miała miejsce jakiś czas temu, ale z paru przyczyn, które omówię na końcu warto ją przypomnieć.

Czy FAME MMA to sport?

Po tym jak ostatniego sierpnia w Warszawie na Stadionie Narodowym odbyła się „historyczna gala 22. edycji FAME MMA”. Zainteresowanie było ogromne – 47 tysięcy sprzedanych biletów. Poziomu „sportowego” oceniać nie będę, ponieważ żadnego poziomu sportowego to wydarzenie nie miało.

Po tym zdarzeniu w dniu 2 września na kanale TVreklama pojawił się wywiad z polskim bokserem, a obecnie trenerem bokserskim Zbigniewem Raubo. To prawdziwy specjalista i ekspert sportów walki, więc trudno się dziwić, że oceniał walki zawodników na FAME MMA.

Jednak wywiad prowadzony przez dziennikarkę Basię Gołębiowską jak napisały media „przybrał naprawdę nieciekawy i nieprofesjonalny obrót”. Dodałbym jeszcze jedno zdanie – dzięki samej dziennikarce.

Biedna i upokorzona…

Otóż na pytanie dziennikarki, jak Raubo ocenia występy Tomasza Adamka w freak fightach (wolnych walkach) użył malowniczego porównania (według innych wykorzystał porównanie, żeby upokorzyć dziennikarkę). Po prostu szczerze odpowiedział na pytanie dziennikarki o to, czemu Adamek walczy w FAME MMA, które kojarzy się bardziej z cyrkiem, niż ze sportem.

Ponieważ i taka jest prawda – Adamek był świetnym bokserem. Jest dwukrotnym mistrzem świata w wadze junior ciężkiej i walczył ze światową czołówką, w tym po przejściu do wagi ciężkiej między innymi z jednym z braci Kliczków. Mimo to w opinii wielu ludzi „rozmienia się na drobne”.

Szczera odpowiedź…

Raubo nie owijał w bawełnę i otwarcie powiedział, że zawsze chodzi o pieniądze. Spytał się więc Barbary Gołębiowskiej „Jakby pani dał milion złotych, pani pobiega tutaj w stringach po stadionie, pobiegałaby pani w stringach po stadionie za milion”?

Może to było bezczelnie i obcesowo, ale porównanie było jak najbardziej na miejscu. Co ciekawe dziennikarka stanowczo zaprzeczyła. Jednak mogła sobie pozwolić na zaprzeczenie, ponieważ nikt jej nie proponował miliona za pobieganie w samych stringach po stadionie. I raczej nikt jej tego nie zaproponuje. Tak więc zaprzeczenie na swój sposób było bezpieczne.

Na takie dictum Raubo wyraźnie się oburzył. I otwarcie powiedział jej, że „I w tym momencie jest pani bardzo nieelegancka i bardzo nieszczera”. „Nieeleganckie jest takie pytanie ze strony trenera” odszczeknęła się dziennikarka. I w tym momencie w opinii „kobiet mediów” dostały szału – głosząc, że „taka odpowiedź powinna wystarczyć, żeby trener Raubo zakończył temat i być może przemyślał swoje zachowanie”.

A co miał przemyśleć? To, że akurat on powiedział prawdę, a dziennikarka skłamała? Ja doskonale wiem, ile zarabia się w mediach (także w tym, w którym Gołębiowska pracuje) i powiem szczerze – za milion to każdy i każda z tej redakcji biegałby po stadionie i to nie tylko w stringach, ale i bez nich.

Mimo to feministki utrzymują, że w dalszej części wywiadu trener „zdecydował się jednak brnąć w tę seksistowską narrację”. Co powiedział:

„To, że Tomek Adamek walczy we freakach, to nie jest takie porównanie do biegu w stringach? Nie kradnie. Tomek nikomu tych pieniędzy nie ukradł, on je uczciwie zarobił. W jaki sposób, nieważne. No pani też, jak będzie biegała tutaj, nikt nie każe rozebranym biegać, absolutnie. Stringi to jest duża część kobiecego ubioru, słyszałem”.

Zresztą internauci tak pocisnęli „dziennikarce”, że ta i broniące ją feministki spłakały się, jak młody bóbr.

Zdzisław Markowski
https://prawy.pl

Aktywiści BLM chcieli zrobić męczennika z kolejnego bandyty

Amerykańscy aktywiści Black Live Matter chcieli zrobić męczennika z kolejnego bandyty, jednak na szczęście Policja nauczona wcześniejszymi doświadczeniami od razu udostępniła nagranie z kamer osobistych interweniujących policjantów.


Aktywiści Black Live Matter znowu próbowali zrobić z patologicznego furiata swojego, kolejnego męczennika. I jeszcze chcieli to zrobić tuż przed wyborami prezydenckimi.

Gdyby im się udało, to po raz kolejny Stany Zjednoczone mogłyby zapłonąć. Jednak niestety dla lewackiego elektoratu i na szczęście dla wszystkich normalnych Amerykanów policja z hrabstwa Charlotte stanu Floryda, nauczona wcześniejszymi doświadczeniami od razu udostępniła nagranie z kamer osobistych interweniujących policjantów. I zapis z kamer był porażający.

Gdy ktoś nie ma podstawowego instynktu samozachowawczego…

Cała sytuacja była dość typowa. Naćpany nieznanymi środkami (takim coktailem wieloowocowym wśród narkotyków) osobnik nie rozumie prostych poleceń wydawanych przez policjanta. Później okazuje się odporny na rażenie taserem (biorąc pod uwagę co miał we krwi, to nic mniejszego, niż armata, czy miotacz ognia nie mogło go zatrzymać).

Ani nietykalny ani kuloodporny

Inni oglądający nagranie interwencji zauważyli, że ów policjant wyszkolenie bojowe miał na poziomie pani oficer Wojska Polskiego, co od lat nie chodzi na WF i strzelanie i że tylko cudem nie zabił czterech ludzi i tego osobnika na dokładkę.

Jeszcze inni wskazywali, że amerykańscy ciemnoskórzy po śmierci George’a Floyda i rozróbach lewaków z Black Live Matter uwierzyli, że już są nietykalni i biały gliniarz ma przed nimi tylko klękać (konkretnie ma klękać przed nimi, a nie na nich).

Zdzisław Markowski
https://prawy.pl

Wielki Reset pod lupą nauki. Prof. Janowski: To nie jest tajemnica.

Wielki Reset pod lupą nauki. Prof. Janowski: To nie jest tajemnica.


Czy Wielki Reset to teoria spiskowa, a może realne zjawisko, które można zbadać i opisać metodami naukowymi? O tym red. Jakub Zgierski rozmawia z prof. Jackiem Janowskim z Politechniki Warszawskiej, prawnikiem specjalizującym się w filozofii prawa i informatyce prawniczej, a także kierownikiem projektu „Architektura i infrastruktura Wielkiego Resetu – studium transformacji ku cywilizacji informacyjnej”.


Jakub Zgierski: – W 2022 roku ówczesny minister edukacji i nauki prof. Przemysław Czarnek przeznaczył 1,5 miliona złotych na prowadzenie badań nad tzw. Wielkim Resetem. W rezultacie w ramach Politechniki Warszawskiej powstał zespół, na którego czele stanął właśnie Pan. Tak się złożyło, że we wrześniu tego roku media wygrzebały informacje na temat tego projektu i wszczęły alarm. Portale grzmią, że ogromne pieniądze poszły na zajmowanie się… teorią spiskową. Ale czy aby na pewno?

Prof. Jacek Janowski: – Nie wiem, dlaczego wokół tego tematu jest tyle emocji, ponieważ czy to Politechnika Warszawska, czy inna szkoła wyższa ma obowiązki ściśle naukowe. Niekoniecznie ktoś, kto się tym nie zajmuje, musi to do końca rozumieć. Rolą moją i zespołu projektowego jest prowadzić badania, a zwłaszcza jeśli są – to się rymuje – niedomagania w obszarach mniej znanych. A że kojarzą się one z podejrzeniami, wątpliwościami czy tzw. kontrowersjami, no to tak bywa. Ktoś skomentował to w ten sposób i postanowił nagłośnić.

Powiem tak: może nawet i dobrze, bo problem stał się bardziej znany. My, jako zespół badawczy, już ponad dwa lata pracujemy nad czymś, o czym się mówi jawnie i głośno – nad analizą agend tzw. Wielkiego Resetu. To nie jest tajemnica, że na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos ogłoszono taką agendę, a jej autorami byli Klaus Schwab i Thierry Malleret. W pewnym momencie zauważyliśmy, że trzeba tę problematykę nie tylko powielać w dziennikarskim stylu, ale też w końcu ją merytorycznie analizować, step by step. Stąd ten projekt.

Tak się rzeczywiście złożyło, że ówczesny minister edukacji i nauki przeznaczył środki – wśród wielu innych – również i na takie przedsięwzięcie. Projekt był realizowany w konkursie „Nauka dla społeczeństwa”, a zatem oprócz badań ściśle merytorycznych mamy także obowiązki społeczne polegające na popularyzacji wiedzy.

Innymi słowy, w ramach jednego projektu najpierw badamy zjawiska, a następnie dzielimy się efektami. Uważam, że to bardzo dobrze, że nasza praca została dostrzeżona. Natomiast będę się dystansował od przeróżnych emocji, bo to nie nasza rzecz. Każdy ma prawo do swoich poglądów i odczuć, natomiast inne są obowiązki naukowe, więc tego się proponuję trzymać. W końcu badania się jeszcze całkowicie nie skończyły, chociaż już formułujemy końcowe tezy.

Chciałbym zapytać o punkt wyjścia, jaki Państwo przyjęli w tych badaniach. Powiedzmy, że chodzi o pytanie badawcze, pewną hipotezę.

– Może zacznijmy od podzielenia materii badań na siedem etapów. Cała problematyka związana z Forami Ekonomicznymi w Davos, ale również w chińskim Dalian – czy w Karpaczu, w ramach polskiej formuły spotkań – została nazwana Wielkim Resetem.

Pierwszy krok polegał na jego zdefiniowaniu przy użyciu odpowiednio dobranej, dopasowanej do tego metodologii. Są zjawiska i procesy bardzo wąsko analizowane, ale również takie, które wymagają całościowego, spójnego podejścia. Takim jest właśnie Wielki Reset.

Każdy ze specjalistów ma to do siebie, że wchodzi w wąskie, jeszcze bardziej zawężające się obszary. My natomiast jako zespół badawczy pracowaliśmy i pracujemy nadal odwrotnie, tzn. im wyżej wspinamy się, tym szerszy horyzont się przed nami odsłania. W związku z tym trzeba użyć innej metodologii badań niż ta, którą znamy w pozytywistycznym, niemal XIX-wiecznym wydaniu. A mianowicie metodologia, która została przyjęta na użytek zbadania Wielkiego Resetu, opiera się o zastosowanie metody specjalizacji w integracji.

Prawdziwe zjawiska społeczne mają charakter wielodziedzinowy, więc żeby ująć je w adekwatny sposób, należy spróbować je połączyć. W tym przypadku chociażby technologię z ekonomią, z kolei ekonomię z polityką; potem polityka przekłada się na prawo i tak w kółko. Wiele dziedzin się ze sobą bezpośrednio wiąże w ramach czegoś, co cybernetyka określa mianem sprzężenia zwrotnego.

Nie jest to szeroko stosowana metodologia badawcza, bo jak powiedziałem, łatwiej jest drążyć szczegół. Trudniej zaś ogarnąć całą dostępną nam przestrzeń, bo coś, co określamy mianem Wielkiego Resetu, odbija się w niemal każdej dziedzinie naszej egzystencji. Dlatego w pierwszym kroku należało przygotować stosowną metodologię. Cały pierwszy tom naszych badań jest temu poświęcony.

Po definicji przyszedł czas na kolejne etapy, a jak Pan wspomniał – było ich kilka. Spróbujmy zatem przez nie przebrnąć w miarę przystępny sposób.

– W drugim kroku zajęliśmy się problematyką symptomów. Co na to wskazuje, że takie zjawisko jest dla nas ważne? Że aż trzeba finansować prace, które trwają już dwa lata i zapewne będą jeszcze kontynuowane…

Na początku zbadaliśmy całokształt powierzchownych zjawisk, które świadczą o ciężarze gatunkowym sprawy. A to, że to nie jest coś mało znaczącego, potwierdzają chociażby różne osobistości, środowiska czy ośrodki, które wypowiadają się na ten temat.

Trzeci krok to korelaty. Co się z tym wiąże? Nie wystarczy obserwować, jak się rzeczy mają – trzeba również próbować dociekać związków między nimi. Te zaś są głębiej ukryte i niekiedy rzeczywiście rodzą jakieś wątpliwości, może podejrzenia.

Czwarty etap to obiekty Wielkiego Resetu, a więc przede wszystkim wytwory medialne, bo każdy z nas poznaje rzeczywistość albo w swoim bezpośrednim otoczeniu, naocznie, albo też w sposób zapośredniczony dzięki różnego typu doniesieniom medialnym. Te mają to do siebie, że kształtują i formułują dogmaty, frazesy bądź nawet absurdy albo z kolei odwrotnie – stosują pewne tabu. Przecież Wielki Reset też jest takim wytworem, bo gdyby nie rola mediów, to on by się nawet nie pojawił w naszej rozmowie.

Wielki Reset jest w znacznym stopniu zjawiskiem medialnym, chociaż oczywiście opartym o deklaracje ideowe czy regulacje, które wkraczają w różne obszary życia, np. energetykę, żywienie, gospodarkę czy handel. Ponadto mamy działania na większą, bardziej ryzykowną skalę, o charakterze finansowym, a nawet militarnym.

W piątym kroku zajęliśmy się procesami Wielkiego Resetu. One mają to do siebie, że pozwalają lepiej zrozumieć rzeczywistość, kiedy ujawniamy trendy. Nikt z nas nie wie, co za chwilę się wydarzy, natomiast możemy z większą pewnością powiedzieć, jaka jest trajektoria zmian i jakie siły składają się na tę wypadkową. Procesy powierzchowne mają charakter globalistyczny, a te drugie, bardziej ukryte – cywilizacyjny, a raczej decywilizacyjny.

To, co widzimy i czego doświadczamy na powierzchni, to są zjawiska, które prowadzą ku globalizacji, w tym przypadku swoiście rozumianej. Nie chodzi wyłącznie o zacieśnienie integracji, ale również o koncentrację w sferze władzy, własności, wpływów, wiedzy i tego typu sił sprawczych we współczesnym świecie.

Dopiero po przejściu tych pięciu etapów w szóstym kroku rozpoczęliśmy badania, które miały na celu sformułowanie pewnych przypuszczeń, zwanych hipotezami. Każda nauka polega na formułowaniu hipotez, które mają to do siebie, że jeszcze niczego nie rozstrzygają, ale wysuwają pewne – nieładnie mówiąc – podejrzenia. Jako że są jedynie przypuszczeniami, to oczywiście podlegają dalszej weryfikacji.

Społeczeństwo często dostrzega m.in. rozbieżności między deklaracjami i zapowiedziami a efektami. Czemu wielokrotnie mamy takie wrażenie, że co innego się oficjalnie głosi, deklaruje, a co innego się faktycznie i bardziej po cichu realizuje? To jest ten dylemat, który też trzeba rozwikłać. Więc hipotezy dotyczą tego właśnie typu rozbieżności.

Wreszcie w tomie siódmym, który też mamy już za sobą, formułujemy bardziej kategoryczne twierdzenia – w końcu nauka to zbiór twierdzeń – na bazie wcześniejszych analiz, a więc doboru metod, oceny symptomów, zestawienia korelatów, wyodrębnienia obiektów i procesów oraz przedstawienia hipotez.

Spróbowaliśmy zaprezentować wnioski tak, aby na miarę naszych możliwości opisać to rozległe, gwałtowne zjawisko, które określamy mianem Wielkiego Resetu, ale nie w sposób publicystyczny czy sensacyjny, tylko metodyczny. Jednak opis to tylko gromadzenie informacji, więc po nim znalazło się miejsce na wyjaśnienie, czyli poszukiwanie przyczyn, genezy, i finalnie dekodowanie, a raczej rozpoznawanie skutków. Tak bym przedstawił cały ten cykl badań nad Wielkim Resetem. Dopiero po tych siedmiu etapach mogliśmy podjąć się sformułowania pełnej definicji.

Czym zatem jest Wielki Reset w świetle nauki?

– Wielki Reset to przyspieszenie, nawet gwałtowne, zmian, z którymi mieliśmy już do czynienia. To proces inspirowany ideologicznie, możliwy do przeprowadzenia za sprawą technologii i motywowany czynnikami ekonomicznymi. To program globalnej przebudowy porządku świata.

Słyszymy niejednokrotnie z ust prezydentów i premierów różnych państw, że nadchodzi Nowy Porządek Świata i kształtuje się nowa normalność. My chcieliśmy to nazwać, ale nie tylko intuicyjne, lakonicznie, w dziennikarskim stylu poprzez skojarzenia, tylko po dogłębnej analizie. Czego? Dziesiątek deklaracji, raportów, analiz, regulacji prawnych i wielotysięcznej literatury światowej – krajowej również, bo mamy kilkanaście pozycji na ten temat.

Więc to nie jest coś, co można nazwać teorią spiskową, skoro dzieje się na oczach świata. Wielki Reset jest ukierunkowany na finalizację procesów globalizacyjnych zmierzających do ustanowienia zintegrowanego systemu globalnej kontroli światowej populacji ludzi aż po najdrobniejszy aspekt ludzkiej egzystencji i aktywności. Ma on przebieg gwałtowny i radykalny, a jest dokonywany przez znikomą mniejszość tylko z racji wystarczająco rozwiniętych zdolności technicznych (np. sztucznej inteligencji), szeroko upowszechnionych wizji ideologicznych (np. klimatyzmu) oraz destrukcyjnych przeobrażeń ekonomicznych (np. w postaci bezwarunkowego dochodu podstawowego).

Bardzo dziękuję za rozmowę.

– Ja również. Zainteresowanych odsyłam oczywiście do naszych siedmiu tomów, które można zdobyć w bibliotece Politechniki Warszawskiej.

Rozmowa została spisana na podstawie wywiadu, który ukazał się na YouTube. Finalny tekst nie był autoryzowany.

Jakub Zgierski
https://nczas.info

Tulsi Gabbard – nadzieja realistów



Atak Demokratów na Tulsi Gabbard [mającej zająć się amerykańskimi służbami specjalnymi] pokazuje, że nie wybaczyli jej głównego grzechu – herezji przeciwstawiania się prorokowi liberalnego internacjonalizmu.

Gabbard sprzeciwiała się obaleniu Asada w Syrii siłą, sprzeciwiając się Obamie i polityce rządu USA „Assad musi odejść”. Zastanówmy się nad oświadczeniem samej Gabbard, uzasadniającym jej poglądy.

 „Assad nie jest wrogiem Stanów Zjednoczonych, ponieważ Syria nie stanowi bezpośredniego zagrożenia dla Stanów Zjednoczonych” – powiedziała w wywiadzie dla ”The View”.

Kongresmenka, a następnie kandydatka na prezydenta, napisała dalej na Twitterze: „Słyszeliśmy już ataki ze strony podżegaczy wojennych w polityce/mediach. Ci, którzy sprzeciwiają się wojnom o zmianę reżimu w Iraku, Libii i Syrii, nazywani są „miłośnikami dyktatora” [sic] lub „przymilającymi się” złym reżimom. Zamiast bronić swojego stanowiska, uciekają się do wyzwisk i oszczerstw. Amerykanie nie dadzą się na to nabrać”.

W 2016 r. napisała felieton, w którym sprzeciwiała się amerykańskim interwencjom na Bliskim Wschodzie, w którym słusznie oceniła, że „utrzymanie porządku po upadku Asada wymagałoby co najmniej 500.000 żołnierzy w niekończącej się okupacji”.

„Nasze działania mające na celu obalenie świeckich dyktatorów w Iraku i Libii, a także próby zrobienia tego samego w Syrii, doprowadziły do ogromnych strat w ludziach, upadku narodów i jeszcze gorszych kryzysów humanitarnych, jednocześnie wzmacniając te same organizacje terrorystyczne, które wypowiedziały wojnę Ameryce” – napisała Gabbard.

Niedawny artykuł w New York Times donosił, że te „grupy rebeliantów” wspierane przez Stany Zjednoczone „zawarły sojusze na polu bitwy z filią Al-Kaidy w Syrii, wcześniej znaną jako Al Nusra”.

Jak Stany Zjednoczone mogą pracować ręka w rękę z tą samą organizacją terrorystyczną, która jest odpowiedzialna za zabicie 3000 Amerykanów 11 września, zadziwia mnie i mrozi mi krew w żyłach.

Pomysł, że świecki dyktator może być lepszy niż pozorna demokracja przesiąknięta twardogłowymi islamistami w regionie, który jest kulturowo niekompatybilny z demokracją madisońską, może być amoralnym stanowiskiem, ale jest realistyczne i jest poparte dowodami i literaturą dotyczącą stosunków międzynarodowych.

W kwestii NATO sprzeciw wobec Gabbarda graniczył z jawnym oszczerstwem. W 2022 r. napisała na Twitterze: „Tej wojny [na Ukrainie] i cierpienia można było łatwo uniknąć, gdyby administracja Bidena po prostu uznała uzasadnione obawy Rosji dotyczące bezpieczeństwa w związku z przystąpieniem Ukrainy do NATO, co oznaczałoby siły USA/NATO tuż przy granicy z Rosją”.

POLITICO nazwało ją z tego powodu „przyjazną Rosji”.

Fakt, że Rosja ma uzasadniony interes w bezpieczeństwie swojej bliskiej zagranicy, określiła czerwone linie i reaguje na postrzegane ich naruszanie, nie jest kontrowersyjnym stanowiskiem. Potwierdzają to badania, w tym obszerna analiza napisana przez Państwa skromnego felietonistę, a także oświadczenia obecnego dyrektora CIA, Williama Burnsa, i byłego sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga. Fakt, że ktokolwiek wciąż zaprzecza temu łańcuchowi przyczynowo-skutkowemu jest oznaką surowej intelektualnej miernoty i demoralizującej ideologii.

Być może jednak przyczyna liberalnego strachu leży w czymś innym. Nominacja Gabbarda to także znak, że Trump poważnie myśli o reformie aparatu wywiadowczego tego kraju. Biorąc pod uwagę, że sprzeciwia się ona podstawowemu impulsowi teologicznemu tego reżimu – promowaniu egalitaryzmu i praw seksualnych na całym świecie jako „siły rewolucyjnej” – powoduje paranoję wśród tych, którzy mają synekury w aparacie biurokratycznym reżimu.

I za to, i tylko za to, zasługuje na nasze wsparcie i pochwałę.

Sumantra Maitra
https://myslpolska.info

Fico potępia decyzję Bidena

Decyzja prezydenta USA Joe Bidena o zezwoleniu Kijowowi na użycie amerykańskich pocisków głębokiego uderzenia na terytorium Rosji ma jasny c...