SYRIA – NOWY PROBLEM DLA ŚWIATA?
Baszar al Assad i trwające od ponad 60 lat rządy socjalistycznej partii Baas zostały obalone w sposób dla wszystkich zaskakujący, choć jak najbardziej logiczny. Po 13 latach wyniszczającej kraj wojny domowej, wszystko rozegrało się w ciągu zaledwie 11 dni. Dość łatwo odpowiedzieć na pytanie dlaczego tak się stało, dużo trudniej jak sytuacja się rozwinie i kto zapełni pustkę po dotychczasowym reżimie.
Władza wywodzącego się z alawickiej mniejszości dyktatora już od lat była iluzoryczna i trwała tylko dzięki łasce Rosji i Iranu. To w rzeczywistości te dwa państwa kontrolowały kraj dopełniający tzw. „oś zła” i utrzymywały władzę Assada dopóki się dało. A dało się aż do zeszłego roku, kiedy Rosja została zmuszona do ograniczenia swego zaangażowania i wycofania większości sił, potrzebnych jej teraz na Ukrainie. Iran w ciągu ostatnich dwóch miesięcy został z kolei poważnie osłabiony w Libanie, gdzie Izrael zadał miażdżące ciosy Hezbollachowi. W Syrii wytworzyła się polityczna i militarna próżnia w którą jak w masło weszły siły koalicji, w której główną rolę odgrywają sunniccy islamiści, pogrobowcy Al Kaidy i Państwa Islamskiego. Trzeba tutaj zaznaczyć, że politycznie największy na nich wpływ ma Turcja i to państwo najwięcej zyska na zmianie władzy w Syrii.
Czy jednak na pewno tak się stanie? Jak to wpłynie na region i na samą Turcję? To już znacznie trudniejsze pytania. Stany Zjednoczone, choć z pewnością z uwagą obserwują sytuację, mają związane ręce rozgrywającym się tam procesem przekazania władzy. W ich zastępstwie na sytuację wpływać będzie się starał Izrael, który już w kilka godzin po opanowaniu Damaszku przez rebeliantów przeprowadził bombardowania lotnisk w stolicy i na jej obrzeżach oraz wkroczył do strefy buforowej na wzgórzach Golan. Kurdowie z kolei spróbują wykorzystać moment do podniesienia na nowo kwestii swej suwerenności a przynajmniej szerokiej autonomii, co oczywiście nie spotka się z aprobatą Turcji. Można się zatem spodziewać, że główne islamistyczne siły koalicji będą wówczas kontynuowały walkę tym razem wymierzoną w swych dotychczasowych sojuszników – Kurdów.
Czy dominacja Turcji na syryjskiej arenie jest zatem przesądzona? Daleki byłbym od przesądzania tu czegokolwiek. Nie można zapominać o aktorze, który doskonale opanował sztukę wykorzystywania sytuacji chaosu i słabości Zachodu. Wiosną tego roku podczas szczytu w Pekinie chiński prezydent Xi Jinping przedstawił wizję pogłębienia relacji z krajami arabskimi. Chce on współpracy w takich dziedzinach jak finanse, technologia czy sztuczna inteligencja. Od początku wojny w Gazie Chiny aktywnie uczestniczą w dyskusji wspierając Palestyńczyków a krytykując Izrael i stojący za nim Zachód. Dla Chin próżnia w Syrii to idealna okazja na zdobycie przyczółka w ważnym dla siebie regionie, w którym obecność chińska wciąż jest znikoma, amerykańska słabnie a rosyjska właśnie się załamała.
Przy wszystkich scenariuszach nie można zapominać o jeszcze jednaj opcji – reaktywacji Państwa Islamskiego, która akurat w Syrii ma dużo większe szanse powodzenia niż w jakimkolwiek innym zakątku Lewantu. Rdzeniem tej idei jest przecież panislamizm, który nie leży zbyt daleko od panarabizmu, który stał się już kiedyś zaczątkiem Zjednoczonej Republiki Arabskiej, którą Syria w latach 60-tych XX wieku budowała wraz z Egiptem i Jordanią, zanim partia Baas nie wycofała się z tej koncepcji. Słabością tego scenariusza jest jednak to, że chyba nikomu z czołowych graczy politycznych Bliskiego Wschodu nie zależy na takim rozwoju wydarzeń, no może poza fanatycznymi i obrzydliwie bogatymi szejkami saudyjskimi.
Cokolwiek wydarzy się w najbliższych miesiącach, a być może nawet tygodniach w Syrii, jakkolwiek rozwinie się ta sytuacja będzie miało kolosalny wpływ na geopolitykę i międzynarodowe bezpieczeństwo. Bliski Wschód jest zbyt dużym składem amunicji by można tam przeprowadzać jakieś przemeblowania bez krzesania iskier. Jakby mało miał świat problemów u schyłku 2024 roku, dochodzi jeszcze jeden, kto wie czy nie znacznie poważniejszy od pozostałych.
polityka świat wojna
https://konservat.blogspot.com/2024/12/syria-nowy-problem-dla-swiata.html#comments
Botanik8
Upadek państwa syryjskiego – zachwianie równowagi w całym regionie.
Zwycięstwo politycznego islamu (spadkobierców ISIS i al-Kaidy) w Syrii to otwarcie puszki pandory i początek terytorialnego rozpadu Syrii i koniec państwa syryjskiego.
Turcja i Izrael są największymi zwyciężcami, gdyż wcześniej nawiązały kontakty z grupami Al-Kaidy i są dobrze przygotowane do projekcji władzy na Syrię , czy wydzielenia swoich stref wpływów na jej terytorium. Turcja obłudnie zażądała nawet , aby Syria należała wyłącznie do narodu syryjskiego i wezwała do zawieszenia zagranicznej obecności wojskowej w Syrii , oczywiście rosyjskiej i irańskiej. Tak więc najwięksi przegrani to Iran i Rosja oraz arabscy oligarchowie z regionu Zatoki Perskiej , którzy są pełni obaw przed wzrostem siły ISIS w Syrii , która może potencjalnie stanowić dla nich wyzwanie egzystencjalne.
Największym beneficjentem jest oczywiście Turcja, która po raz pierwszy będzie miała swobodę działania w północnych prowincjach granicznych, gdzie działają kurdyjskie grupy separatystyczne. Wystarczy powiedzieć, że turecka okupacja terytorium Syrii może przybrać charakter trwały, a nawet quasi-aneksja regionów mieści się w granicach możliwości. Traktat Lozański (1923) wygasł, który Turcja zawsze uważała za upokorzenie narodowe, a więc nadeszła godzina rozliczenia się i możliwość odzyskania chwały Imperium Osmańskiego.
Izraelskie czołgi już przekroczyły granicę z południową Syrią. Według mediów Izrael ma bezpośrednie kontakty z grupami islamistycznymi działającymi w południowej Syrii i nie jest tajemnicą, że grupy te były przez nich monitorowane i mentorowane od wielu już lat.
Tak więc w najlepszym razie można się spodziewać okrojonej terytorialnie Syrii, z dużą skalą ingerencji z zewnątrz, a w najgorszym scenariuszu tureckiego rewanżyzmu i izraelskiej agresji plus amerykańska okupacja wschodniej Syrii i bardzo słabej władzy centralnej w Damaszku, tak więc, kraj w obecnym kształcie, założony w 1946 roku, może całkowicie zniknąć z mapy Bliskiego Wschodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz