Emisariusze prezydenta Andrzeja Dudy – szef w jego gabinecie Krzysztof Szczerski i sekretarz Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch złożyli wizytę w Waszyngtonie. Po powrocie Szczerski oświadczył: „Mamy wyraźne poparcie dla prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie nieobecności w Jerozolimie”.
Poinformował też o „bardzo jasnym niezadowoleniu władz USA z faktu nie udzielenia głosu polskiemu prezydentowi podczas Światowego Forum Holocaustu. Jak wiadomo, odbędzie się ono 23 stycznia w instytucie Yad Vashem w Jerozolimie. Zamiast prezydenta Polskę w Forum będzie reprezentował ambasador RP w Izraelu Marek Magierowski.
Według ministra Szczerskiego amerykańska delegacja pojawi się 27 stycznia w Polsce. Tego dnia odbędą się obchody 75. rocznicy wyzwolenia byłego niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau. Delegacji będzie przewodniczył minister skarbu USA Steven Mnuchin.
Widocznie władzom w Polsce bardzo zależało, skoro dwaj prominentni politycy musieli udać się nawet za ocean, ażeby uzyskać tak skromne poparcie.
O skomentowanie tej wizyty i jej wyników Sputnik zwrócił się do Tadeusza Iwińskiego, polskiego polityka, posła na Sejm kilku kadencji.
Co Pan profesor o tym sądzi?
– Ja ubolewam, że doszło do takiej sytuacji. Rozumiem stanowisko prezydenta Dudy, który odmówił udziału w tym Forum w Jerozolimie skoro nie dostał obietnicy zabrania głosu. To jest kwestia, która ma wiele wymiarów.
Uważam, że jednym z błędów, które zostały popełnione przez Prawo i Sprawiedliwość, przez obóz prezydenta, było to, że nie zaproszono prezydenta Putina do udziału w ceremonii w Auschwitz 27 stycznia. To pokazuje też słabość polskiej dyplomacji. Bo gdyby prezydent Duda przyjechał do Jerozolimy i nie zabrał głosu, a będą przemawiali przedstawiciele Stanów Zjednoczonych, Rosji, oczywiście, Izraela, Francji, Wielkiej Brytanii i Niemiec, to byłoby to mało zrozumiane.
Oczywiście, mógłby zwołać konferencję prasową, a to jest kwestia bardzo prestiżowa.
Dzisiaj się ukazał sondaż, w którym w drugiej turze wyborów – bo wszystko się kręci jakby wokół wyborów prezydenckich, których termin jeszcze nie został ogłoszony, ale odbędą się w maju. Okazuje się, że dosłownie o włos o 0,2% w drugiej turze przegrywa prawdopodobna rywalka prezydenta Dudy – pani marszałek Kidawa-Błońska. Ale to w ogóle minimalny błąd statystyczny. Więc, to jest dla obozu Prawa i Sprawiedliwości kwestia życia i śmierci politycznej.
Także wczoraj dwóch kongresmenów amerykańskich Partii Demokratycznej pełniących istotne stanowiska w Izbie Reprezentantów, Eliot L. Engel i Bill Keating – zaapelowało do prezydenta Dudy, żeby odrzucił te nowe ustawy sądowe, gdyż krytycznie oceniają nowelizację.
Oczywiście, dyplomacja polska, kierowana przez PiS, robi wszystko, żeby uzyskać jakieś poparcie Zachodu. Zapowiedziano za kilkanaście dni wizytę prezydenta Francji w Warszawie, to powinno być wzmocnieniem pozycji rządu PiS, chociaż, oczywiście, głosy wielu polityków francuskich są także bardzo krytyczne, jeżeli chodzi o reformę sądownictwa. Tak to widzę.
Jest wiele niejasnych, nie do końca nadających się przewidzieć, posunięć dyplomatycznych wokół tego, co się odbędzie w Auschwitz, a forum w Jerozolimie, gdzie ambasador polski pan Magierowski będzie reprezentował władze polskie. To jest najniższy możliwy szczebel. Również ambasador rosyjski w Polsce pan Andriejew będzie reprezentował władze rosyjskie na uroczystościach w Auschwitz. Mimo rozmaitych podejmowanych prób nie ma najmniejszego wspólnego mianownika.
Całe zamieszanie w polsko-rosyjskich relacjach powstało z powodu rosyjskiej narracji w sprawie powodu wybuchu II wojny światowej. A zwyciężyła w niej przecież antyhitlerowska koalicja, w tym też Rosja i Polska. A z Polski hitlerowców wypędzili żołnierze Związku Radzieckiego i walczące z nimi ramię w ramię Wojsko Polskie. To już chyba nie ulega wątpliwości?
– Nie, to nie ulega wątpliwości i punkt sporny jest inny. Punkt sporny dotyczy tego, że historycy polscy, którzy zajmują się okresem międzywojennym, wykazują, i co do tego nie mam wątpliwości, że do wybuchu II wojny światowej przyczynił się jednak pakt Ribbentrop-Mołotow.
Władimir Putin mówił ostatnio kilkakrotnie, i co wzbudziło opór w Polsce do tego stopnia, że obie izby parlamentu jednogłośnie przyjęły stanowisko krytykujące te wypowiedzi prezydenta Rosji, zarzucające przyczynienie się przez polski rząd do wybuchu II wojny światowej. Chodzi też o ocenę działalności przedwojennego ambasadora pana Lipskiego, z których wprost można wnioskować, że przed II wojną światową występował antysemityzm.
Ja w ogóle uważam, że to jest smutne, że historia jakby rzutuje negatywnie na stosunki współczesne. To jest przykre, że interpretacja historii zaczyna wygrywać z chłodną oceną faktów. Ten miesiąc będzie bardzo ważny dla tego, co się będzie działo w stosunkach międzynarodowych. W tym odniesieniu historycznym prawdą jest, że, jak mówił Napoleon, to zwycięzcy piszą historię. Ale uważam, że próba manipulacji historią w relacjach różnych państw jest groźna.
Czy jesteśmy w ślepej uliczce?
– Tak, w ślepej uliczce w tym sensie, że nie widać pełnej zgody. Pełna zgoda by była, gdyby odbyły się uroczystości w Auschwitz 27 stycznia z udziałem wszystkich przedstawicieli na wysokim czy najwyższym szczeblu, a niechby się odbyły też uroczystości w Jerozolimie w Yad Vashem. A w tej chwili stały się jakby imprezami konkurencyjnymi. Spór dotyczy interpretacji przyczyn, które doprowadziły do II wojny światowej – podejścia do tego, kto odpowiada za szerzenie antysemityzmu itd.
Oczywiście, że olbrzymim błędem polityki przedwojennej Polski było uczestnictwo w zaborze Zaolzia – niewielkiego terytorium, ale jednak – w kontekście Konferencji Monachijskiej.
Spór historyków, który ma znaczenie polityczne, polega m.in., na tym, co było decydujące, jakie wydarzenie pośrednio doprowadziło do wybuchu II wojny światowej. Czy to była Konferencja Monachijska w 1938 roku i jej skutki, czy też pakt Ribbentrop-Mołotow i jego następstwa?
Więc, tak to wygląda, że sytuacja jest dzisiaj patowa. Ubolewam z tego powodu, że dochodzi do sporów w kwestiach historycznych, które wydawałyby się oczywiste, to znaczy, że Niemcy hitlerowskie rozpętały II wojnę światową napadając, na Polskę – to jest poza dyskusją. A równocześnie to Armia Czerwona doprowadziła do wypędzenia Niemców hitlerowskich i do ostatecznego zwycięstwa i miała decydujący udział w zakończeniu II wojny światowej. Ani to pierwsze, ani to drugie nie powinno być kwestionowane.
Dziękuję za rozmowę.
Leonid SiganPoglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz