Rozważania na temat relacji polsko-rosyjskich można prowadzić w rozmaity sposób.
Prof. Stanisław Bieleń i jego zespół czyni to w oparciu o rozbudowany warsztat naukowy politologii i nauki o stosunkach międzynarodowych.
Prof. Andrzej Walicki idzie w kierunku pogłębionej refleksji filozoficznej i analizuje aspekty ideowe.
Prof. Witold Modzelewski preferuje formy publicystyczne, krótkie i charakteryzujące się czytelnym przekazem. Niedawno ukazał się już szósty tom jego felietonów. Większość z zamieszczonych w nim tekstów opublikowana została na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy na stronie internetowej kierowanego przez autora Instytutu Studiów Podatkowych (isp-modzelewski.pl).
Prof. Modzelewski swoje refleksje w formie książkowej publikuje corocznie już od 2014 roku i – choć jest prawnikiem i ekonomistą – mają one sporą wartość rewidującą pewne mity wokół historii XX wieku, ale też zawierają prognozy, których nie powstydziliby się politologowie i geopolitycy. Pamiętajmy przy tym, że Witold Modzelewski jest jednym z przedstawicieli bardzo nielicznej dziś w Polsce grupy ekspertów i publicystów, którzy Rosję postrzegają w kategoriach partnera i sojusznika, czyli tych, którzy idą pod prąd rusofobicznej politpoprawności.
Poglądy profesora na wiele kwestii są dość jednoznaczne, zresztą wyrażane nieco apodyktycznie. Z krótkich felietonowych form wyziera przede wszystkim jego negatywny stosunek do bolszewików i systemu radzieckiego przy jednoczesnym uznaniu dla Rosji przedrewolucyjnej, a na gruncie polskim – jednoznacznie negatywna ocena sanacyjnego autorytaryzmu przy apologii realizmu politycznego.
Diagnoza prof. Modzelewskiego stosunku współczesnej Polski wobec jej największego wschodniego sąsiada jest zdecydowana:
„Istotą współczesnej polityki zagranicznej Polski jest ostentacyjna wrogość wobec Rosji. Tu nie ma żadnych kompromisów – nie wolno wręcz wypowiedzieć się (myśleć?) pozytywnie o tym państwie, jego politykach, gospodarce lub nawet kulturze. Śmiałkowie, którzy przekroczą obowiązujące tu granice, są natychmiast piętnowani jako ‘sojusznicy Putina’, ‘wrogowie Ameryki’, ‘przeciwnicy Zachodu’, w najlepszym razie ‘agenci wpływu’” (s. 23).
Jakie są źródła współczesnej polskiej rusofobii? Witold Modzelewski nie udziela tu jednoznacznej odpowiedzi, a chyba raczej skłania się do tezy o ich wielości i różnorodności. Pisze:
„Nie wiadomo, kto jest twórcą tej doktryny, nie wiadomo również, dlaczego stała się częścią nowej poprawności. Gdy usiłowałem nie raz przekonywać jej wyznawców do zmiany zdania, ku memu zaskoczeniu interlokutorzy ‘prywatnie’ przyznawali mi rację, gdyż doktryna ta jest nie tylko ahistoryczna, niezgodna z faktami i głupia, lecz przede wszystkim szkodliwa gospodarczo i politycznie” (s. 140-141).
Za jedną z potencjalnych przyczyn inspirowanej zewnętrznie rusofobii w Polsce uznaje interesy kompleksu militarno-przemysłowego:
„Są tacy, co robią interesy na naszej głupocie, zwłaszcza strasząc nas jakimś ‘zagrożeniem’. Wiemy, kto robi za demona – jest to ‘Putinowska Rosja’. Ona nam ‘zagraża’, musimy więc się zbroić, ale już nie możemy sami wyprodukować nowej broni” (s. 218-219).
W sytuacji głębokich podziałów społecznych, politycznych i kulturowych, przysłowiowych wojen plemiennych toczących się w Polsce od wielu lat, mit zagrożenia rosyjskiego, co zresztą widać w ostatnich tygodniach, może stanowić jedyny czynnik cementujący tzw. klasę polityczną. Prof. Modzelewski na wszelkie apele o narodowe zjednoczenie w obliczu cienia złowrogiego Kremla daje odpowiedź jednoznacznie odmowną:
„My jednak jesteśmy realistami, nie wierzymy w ‘rosyjską agresję’ i nie zintegruje nas antyrosyjska poprawność. Szkoda czasu” (s. 167).
Zastanawiają go ponadto motywacje decydentów; zakłada, że kiedyś możemy dowiedzieć się, że część z nich mogła działać z pobudek czysto merkantylnych, forsując tezę o rzekomym zagrożeniu i przekonując o konieczności nowych kontraktów zbrojeniowych.
Innym źródłem inspirowania spirali nastrojów antyrosyjskich w Polsce mogą być również próby wykorzystania Polski przez ośrodki zewnętrzne jako swoistego koordynacyjnego centrum dywersyjnego na obszarze poradzieckim. Spór na linii Warszawa – Moskwa jest na rękę wielu podmiotom: „konflikt ten uniemożliwia najgroźniejszy dla wszystkich ważnych potęg europejskich sojusz polsko-rosyjski, którego obiektywnie boją się nie tylko Niemcy, ale i wszystkie państwa Europy” (s. 234) – pisze Modzelewski.
Droga wyjścia w takiej sytuacji jest tylko jedna: „jeżeli danym państwem rządzą ludzie, którzy wierzą, że im zagraża ich sąsiad, można albo powoli staczać się w kierunku konfrontacji, a nawet wojny, albo zmienić ‘rządzących’ na tych, którzy umieją zażegnać to zagrożenie” (s. 250) – konkluduje, nie precyzując przy tym bliżej, czy w przypadku Polski wystarczyłaby zmiana partii rządzącej, czy może całej formacji środowiskowej i pokoleniowej.
Według prof. Modzelewskiego kluczowym potencjalnym zagrożeniem dla Polski i jej żywotnych interesów pozostaje państwo niemieckie. W tej kwestii warszawski uczony wykazuje postawę bliską klasycznej narodowej demokracji czy myśli założycieli poznańskiego Instytutu Zachodniego.
Jako, że praca obejmuje chronologicznie okres ostatniego stulecia, autor zaczyna od wskazania na charakter polityki niemieckiej wobec ziem polskich w latach I wojny światowej, omawiając poglądy gen. Hansa von Beselera, od 1915 roku pełniącego urząd generalnego gubernatora okupowanej części Królestwa Polskiego. Cele jego polityki wiązały się z dążeniem do deindustrializacji ziem polskich (wyeliminowania w ten sposób konkurencji dla przemysłu niemieckiego), wykorzystania rekruta polskiego w charakterze mięsa armatniego, przesunięcia na wschód granicy niemieckiej, utworzenia marionetkowego państwa polskiego (s. 31).
Pisząc o relacjach polsko-niemieckich, prof. Modzelewski skłonny jest do wyraźnego determinizmu geopolitycznego, uznając, że „nasze państwo jest w stanie strukturalnej sprzeczności z zachodnim sąsiadem, chyba że nasz sąsiad ulegnie podziałom lub będzie miał dostatecznie dużo własnych problemów (wyludnienie, konflikty etniczne)” (s. 64-65).
Za kardynalny błąd uznaje polską zgodę na zjednoczenie Niemiec, któremu sprzeciwiały się początkowo Francja i Wielka Brytania. Zjednoczenie to zresztą, podobnie jak część autorów wschodnioniemieckich, traktuje jako akt aneksji NRD przez RFN, wyjątkowo niekorzystny dla Polski i jej żywotnych interesów (s. 244-255).
Nie oznacza to wszakże, że autor nie zauważa zagrożenia ze strony innego mocarstwa, które – dodajmy – uzależniło nas od siebie zdecydowanie bardziej niż kiedykolwiek udało się to pokojowymi metodami Niemcom.
„W kraju, w którym nie ukrywa się wpływu pewnej pani ambasador na działania polskich władz skarbowych w stosunku do firm z jej kraju, nadęte słowa o ‘odzyskaniu niepodległości’ i ‘demokratycznym państwie prawa’ brzmią żałośnie i mało wiarygodnie” (s. 158)
– pisze, nawiązując do publicznych, nieskrępowanych przypadków ingerencji Georgette Mosbacher w proces stanowienia polskiego prawa i działania instytucji państwowych.
Metody ekspansji stosowane współcześnie przez świat anglosaski przypominają zresztą, jak twierdzi, te stosowane niegdyś przez Niemców, a ich istotą jest „przemoc i korupcja polityczna” (s. 181).
Próby podporządkowania sobie kolejnych obszarów przez świat zachodniego kapitalizmu charakteryzuje kilka znamiennych etapów: zainspirowane z zewnątrz przewroty i ruchy protestu; otwarcie rynku wewnętrznego na import; wyniszczenie lokalnych przedsiębiorstw jako eliminacja konkurentów; prywatyzacja za bezcen lub przejęcie za darmo upadających gałęzi gospodarki; zapewnienie przywilejów podatkowych inwestorom zagranicznym (s. 181-182). Rzecz jasna, taki właśnie scenariusz realizowany był i jest również w Polsce i w innych krajach dawnego bloku wschodniego.
Model ekspansji stosowany przez świat niemiecko-anglosaski ustąpi jednak, zdaniem profesora, w najbliższych dekadach przed modelem chińskim, znacznie mniej inwazyjnym i nie ingerującym w życie polityczne podmiotów zewnętrznych. W jego przekonaniu jest to proces nieunikniony, podobnie jak to, że Rosja stanie się prędzej czy później partnerem Stanów Zjednoczonych w konfrontacji z ChRL.
W tym przypadku Witold Modzelewski zdaje się podzielać opinię części autorów z tzw. alternatywnej prawicy amerykańskiej i jej europejskich zwolenników, choć wydaje się, że takie przekonanie pozbawione jest, przynajmniej obecnie, jakichś twardych podstaw. Znacznie bardziej prawdopodobny wydaje się szeroki sojusz eurazjatycki, obejmujący Rosję i Chiny, działające na rzecz ukształtowania trwałego modelu wielobiegunowego.
Prof. Modzelewski uznaje jednak, że w ciągu kilkudziesięciu lat to właśnie Pekin sięgnąć może po hegemonistyczną pozycję, a wówczas współpraca innych graczy globalnych i regionalnych przeciwko jego dominacji stanie się nieodzowna.
Gorliwego wykonawcę swoich celów politycznych znaleźli Niemcy, zdaniem Modzelewskiego, nie tylko w mających doprowadzić do zniszczenia potencjału rosyjskiego bolszewikach, ale także w Józefie Piłsudskim i tzw. obozie niepodległościowym, będącym w dużym stopniu formacją agenturalną inspirowaną i kontrolowaną przez Wiedeń i Berlin.
W ewidentnym interesie Niemiec leżało jeszcze w czasie kongresu wersalskiego wzmocnienie Piłsudskiego, bo – jak wynika z przytaczanych w jednym z tekstów dzienników Harry’ego von Kesslera, wówczas ambasadora niemieckiego w Warszawie – dążyły one do osłabienia pozycji negocjacyjnych Komitetu Narodowego Polskiego z Romanem Dmowskim na czele (s. 43-44).
W kolejnych latach niemieckie inspiracje widoczne były w dogmatach piłsudczykowskich: uznaniu, że Rosja bolszewicka przestanie stanowić zagrożenie, pogrążając się w długotrwałym chaosie; że jedynie bolszewicy pogodzą się z istnieniem niepodległej Polski; że jedynym gwarantem istnienia państwowości polskiej są Niemcy; że granice Polski powinny zostać przesunięte jak najdalej na wschód, a Warszawa powinna utrzymywać jak największy dystans wobec Paryża (s. 94-95).
W książce, która – trzeba podkreślić – ukazała się na długo przed grudniowymi wykładami prezydenta Władimira Putina na temat praprzyczyn wybuchu II wojny światowej, autor pisze o Polsce piłsudczyków:
„nie ukrywano proniemieckich sympatii, zwłaszcza gdy władzę w Berlinie objął Adolf Hitler, co oddaliło nas od naszego jedynego realnego sojusznika, czyli antyniemieckiej Francji” (s. 39).
W innym miejscu dochodzi do oczywistego wniosku, iż
„Pomajowe rządy tzw. sanacji silnie ewoluowały w stronę nowych, już hitlerowskich Niemiec. W pełni zaakceptowano nie tylko anszlus Austrii, ale również rozbiór Czechosłowacji. Niemiecki atak na Polskę we wrześniu 1939 roku był nie tylko katastrofą polityki sanacyjnej, lecz również najmniej spodziewanym przez jej autorów obrotem sprawy” (s. 92).
Nic dziwnego, że autor uznaje próby nawiązywania przez różne współczesne siły polityczne do sanacyjnego „dorobku” za kompletną aberrację.
„Nie bez powodu ten sposób myślenia określany jest jako groteskowa ‘grupa rekonstrukcyjna’ w polityce, żyjąca w świecie własnych urojeń. Żadna przedwojenna myśl sformułowana przez tzw. piłsudczyków nie wytrzymała próby czasu i usilne doszukiwanie się tam inspiracji politycznej dla dni obecnych jest zawracaniem głowy – szkoda czasu” (s. 112).
O 75. rocznicy zakończenia II wojny światowej prof. Modzelewski zapewne napisze szerzej w siódmym, kolejnym tomie swych rozważań za rok, ale już w tomie szóstym widzimy jego, idącą pod prąd obecnej propagandy, interpretację wydarzeń z 1945 roku w Polsce. Uznaje bowiem, co jeszcze niedawno wydawało się truizmem, że nasz kraj został wyzwolony przez Związek Radziecki. I przytacza przydatny w dyskusjach na ten temat argument prawny:
„Nie byliśmy w sensie prawnym w stanie wojny ze Związkiem Radzieckim w latach 1939-1945, co otworzyło nam drogę do udziału – przynajmniej formalnego – w koalicji antyhitlerowskiej i miejsca po stronie zwycięzców. Dzięki temu przetaczający się przez nasze ziemie front wschodni w latach 1944-1945 był słusznie uznawany za wyzwolenie spod okupacji, a w warunkach naszej zależności od zwycięskich mocarstw, w tym również tych zachodnich, nikt, kto wówczas liczył się w polityce, nie uznawał wyzwolenia od Niemców za jakąś ‘nową okupację’.
Świat ówczesny należał do zwycięzców nad Niemcami i oni bez żenady tworzyli zależne od siebie państwa i rządy. Przecież polskie rządy na uchodźstwie nie miały demokratycznej legitymacji, tak jak jej nie miały wszystkie rządy Rzeczypospolitej Polskiej od zamachu majowego w 1926 roku” (s.102).
Uderzenie w pamięć o zwycięstwie 1945 roku jest, o czym zresztą wielokrotnie przekonywaliśmy na łamach „Myśli Polskiej”, ciosem zadanym tożsamości Rosji współczesnej, fundamentalnie szkodliwym i sprzecznym z polskim interesem narodowym. Prof. Modzelewski pisze o likwidowaniu miejsc pamięci:
„Stan ten budzi uzasadnioną irytację w społeczeństwie rosyjskim, bo Wielka Wojna Ojczyźniana lat 1941-1945, której finalną, lecz równie krwawą częścią było pokonanie Niemiec na ziemiach polskich, jest najważniejszym obrazem zbiorowej świadomości i tożsamości odrodzenia narodów współczesnej Rosji. Nasza głupota polega na podeptaniu tej wrażliwości, pohańbieniu pamięci, niszczeniu pamiątek, co nie czyni nas lepszymi, a jednocześnie mnoży nam nieprzyjaciół. Ale przede wszystkim tworzy fałszywą świadomość historyczną i upowszechnia przekłamany obraz przeszłości” (s. 137-138).
Jest tak, bo w oczywisty sposób to właśnie Armii Czerwonej zawdzięczamy możliwość biologicznego istnienia kolejnych polskich pokoleń. Prof. Modzelewski pisze o tym bez ogródek i autocenzury:
„nasze obecne granice i ponad siedemdziesiąt lat pokoju zawdzięczamy setkom tysięcy poległych w 1945 roku żołnierzy radzieckich (teraz mówi się ‘sowieckich’), którzy pokonali wojska niemieckie, podbili połowę terytorium Niemiec, z czego oddano nam prawie jedną trzecią, i zlikwidowali – również dosłownie – hitlerowskie i nacjonalistyczne elity niemieckie na swoich terenach” (s. 148-149).
Prof. Witold Modzelewski bliski jest wyraźnie nielicznej dziś grupie zwolenników realizmu politycznego. Przejawia się to m.in. w jego jednoznacznych ocenach powstańczych zrywów, w tym mitologizowanego powstania warszawskiego, o którym pisze:
„Jakimś mitycznym przymusem tłumaczy się konieczność wydania rozkazu do jego wybuchu. Gdyby nie było, nie obchodzilibyśmy już siedemdziesiątej piątej naszej Rocznicy Warszawskiej Katastrofy” (s. 134).
W książce znajdziemy też krótki opis sytuacji na froncie latem 1944 roku obalający tak popularny dziś mit o rzekomym pozostawieniu powstańców samym sobie przez radzieckie dowództwo. Wejście do Warszawy po wyczerpujących bitwach pancernych na jej wschodnich przedpolach było najzwyczajniej w świecie niemożliwe.
Współczesnym przykładem oderwania decydentów od realiów jest natomiast polska polityka wschodnia, w tym ta jej część, która dotyczy Ukrainy. Prof. Modzelewski uznaje państwo ukraińskie za formułę nietrwałą, opartą na konstrukcie będącym „Postradzieckim zlepem bardzo odległych od siebie grup etniczno-kulturowych, który na chybcika nazwano ‘narodem ukraińskim’” (s. 204). Przewiduje, że wkrótce nastąpi rozpad terytorialny tego obszaru, dezintegracja prowadząca do powstania szeregu mniejszych podmiotów na terytorium obecnej Ukrainy.
Podobnie, jak poprzednie tomy, również szósta część rozważań prof. Witolda Modzelewskiego została wydana w sposób bardzo estetyczny, przyciągając wzrok znakomitą i oryginalną oprawą graficzną. Jedyna drobna uwaga do wydawcy, którym jest kierowany przez profesora instytut, mogłaby sprowadzać się do apelu o umieszczenie w kolejnym tomie indeksu nazwisk, a także w miarę możliwości wypracowania podziału pracy na sekcje tematyczne; zainteresowania i wiedza autora są z pewnością dość rozległe, stąd i zakres tematyczny rozważań nie należy do najwęższych.
Prof. Modzelewski jest członkiem Narodowej Rady Rozwoju, organu doradczego przy prezydencie. W sprawach społeczno-ekonomicznych często wyrażał swoje poparcie dla programów redystrybucyjnych realizowanych w ostatnich latach przez rządy Prawa i Sprawiedliwości.
17 grudnia 2019 roku na łamach „Dziennika. Gazety Prawnej” próbowano w skandalizującym tonie przedstawić jego poglądy z omawianej książki. Pozostaje mieć nadzieje, że przyjdzie kiedyś moment, gdy obóz rządzący wysłucha uwag profesora nie tylko na tematy związane z polityką fiskalną i gospodarczą, ale przyjrzy się również jego zwięzłej i do bólu racjonalnej krytyce wszechogarniającej rusofobii kolejnych ekip rządzących. A na razie, warto polecić lekturę kolejnych książek Witolda Modzelewskiego.
dr Mateusz Piskorski
Witold Modzelewski, „Polska – Rosja. Rok 1919 – refleksje na minione stulecie. Tom szósty. Lata 2018-2019”, Instytut Studiów Podatkowych Modzelewski i Wspólnicy Sp. z o.o, Warszawa 2019, ss. 257.
Myśl Polska, nr 3-4 (19-26.01.2020)
http://mysl-polska.pl/
http://mysl-polska.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz