Wygwizdanie prezydenta Andrzeja Dudy w Pucku to doprawdy objaw politycznego zdziczenia. Duda – co by o nim nie mówić i jak nie sądzić – jest głową państwa polskiego – naszego wspólnego dobra. Tak przynajmniej o Ojczyźnie mówią i jedni i drudzy.
Zatem gwizdanie na naszego wspólnego reprezentanta podczas oficjalnej uroczystości, jest objawem rozpadu Polski na dwa wściekle walczące z sobą obozy, dwa plemiona.
[Ponieważ admin jest prostakiem i chamem, uważa, iż potraktowanie preżydęta gwizdami było stosunkowo łagodnym wyrażeniem niezadowolenia. Są kraje, gdzie oberwałby jajami albo i kamieniami. – admin]
Komentarze po wydarzeniach w Pucku są oczywiście w stu procentach przewidywalne. Media rządowe popierające PiS, nie posiadają się z oburzenia, te popierające opozycję tłumaczą gwiżdżących i minimalizują wagę zjawiska.
Z pomocą opozycji przychodzi przypomnienie wydarzeń z 2011 roku kiedy podczas oficjalnych obchodów rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego na cmentarzu Powązkowskim – zwolennicy PiS-u wygwizdywali Tuska i Bartoszewskiego. Wtedy w obronie gwiżdżących stanęli politycy PiS i popierający ich publicyści.
Potem rok w rok sytuacja się powtarzała zawsze z tym samym schematem reakcji: popierający Platformę byli oburzeni, zwolennicy PiS tłumaczyli i usprawiedliwiali gwizdaczy. Teraz role się odwróciły, bo wygwizdany i wyzwany został prezydent z PiS.
Reakcja publicystów, komentatorów w polskich mediach przebiegająca wedle zasady nazwanej przez Łukasza Warzechę „kalizmem” ilustruje postać poczciwego, niecywilizowanego murzynka z powieści Henryka Sienkiewicza „W pustyni i w puszczy”. „Moralność Kalego” była prosta: „Jak Kali ukraść krowę – to dobrze. Jak Kalemu ukraść – to źle”.
[Dobrze, że autor wyjaśnił, kto to był Kali i na czym polegała jego moralność, bo młodzi wykształceni przecież nie mogą tego wiedzieć. To nie ironia. – admin]
[Dobrze, że autor wyjaśnił, kto to był Kali i na czym polegała jego moralność, bo młodzi wykształceni przecież nie mogą tego wiedzieć. To nie ironia. – admin]
Sienkiewicz pisał swoją powieść na początku XX wieku, kiedy Europejczycy byli przekonani o wyższości swojej cywilizacji opartej na etyce chrześcijańskiej – bezwzględnie wykluczającej i potępiającej tzw. „podwójne standardy” jak dziś naukowo nazywa się „moralność Kalego”.
Podwójne standardy oceny – czyli kiedy ja popełniam świństwo to jest okej, a jak mnie ktoś wywinie taki sam numer – to jest „nieokej”.
Dziś postmodernistyczna Europa odrzuca obiektywne kryteria prawdy, a więc i obiektywne kryteria moralności. Z kolei w dobie politycznej poprawności Sienkiewicz nie mógłby tak (po rasistowsku) naśmiewać się z prymitywizmu niecywilizowanych murzynów – sorry Afrykanów! I choć my Polacy, jako tradycjonaliści nie lubimy postmodernizmu, to jednak okazuje się, że „moralność Kalego” w naszym codziennym życiu – ma się jak najlepiej. I jak na naszego gwiżdżą – to źle jest i oburzająco. Ale jak my gwiżdżemy – na onych – to jest jak najbardziej patriotycznie i dobrze.
Ja wiem, że jak człowiek się naogląda tych „reprezentantów narodu” to aż się prosi, żeby gwizdnąć – raz na jednych, raz na drugich. Ale jest coś niepokojącego nie tyle w gwizdach i buczeniu, co w tych podwójnych standardach dziennikarzy i komentatorów. Skąd to się bierze? Ktoś powie niska kultura polityczna Polaków. Ba, ale to niczego nie tłumaczy. Od obalenia komuny minęło już ponad 30 lat, a my dalej mamy dojrzewać do demokracji?
Wg mnie przyczyna leży głębiej. Polacy nie mają za grosz zaufania do swoich polityków widząc w nich bandę kłamców i wydrwigroszy. Ale że nasze życie polityczne przebiega wedle zasady kogo bardziej nienawidzę na tego gwiżdżę, to zwolennicy Platformy gwiżdżą na PiS-owców i odwrotnie.
Dlaczego jednak Polacy muszą nienawidzić swoich polityków? Moim zdaniem, dlatego że Polacy widzą jak oszukańczy jest system polityczny i jak obywatele nie mają wpływu na „wybrańców”. Gdyby politycy byli kontrolowani jak w Anglii – bezpośrednio przez obywateli, to reakcja na nich byłaby zgoła odmienna. Na tego głosuję, bo go szanuję, bo się starał, bo się wywiązał. A ja na tamtego z tych samych powodów.
Różnica w reakcji (i w kulturze politycznej) wynika wprost z systemu wyborczego. Anglicy wybierają swoich posłów w Jednomandatowych Okręgach Wyborczych i bezpośrednio ich kontrolują. Polacy nie wybierają, a jedynie głosują na tych wybranych kandydatów przez tego albo innego prezesa. Nic dziwnego, że potem na takich wybrańców gwiżdżą
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz