Człowiek jednak bywa stworzeniem mniej odpowiedzialnym od szczura, a nawet owada!
Swego czasu akademiccy uczeni postanowili zbadać fenomen, który powoduje, że takie gatunki jak szczury, mrówki, karaluchy i temu podobni niechciani dzicy lokatorzy siedzib ludzkich, mimo stosowania na dużą skalę deratyzacji lub dezynsekcji, nadal kwitnąco egzystują, powodując swoją egzystencją wymierne i pokaźne szkody.
W tym celu zagnieżdżono kolonie poddawanych eksperymentowi zwierząt w laboratorium, a następnie zaserwowano im czysty oraz zatruty pokarm.
Okazało się, że najpierw, oczywiście po starannym obwąchaniu, dzięki któremu eksperci od organoleptycznego zwiadu wykluczyli z menu większość dotąd stosowanych trucizn, do konsumpcji smakowitych kąsków przystąpili klasyczni zwiadowcy-testerzy, podczas gdy reszta kolonii cierpliwie czekała obserwując stan zwiadowcy.
Okazało się, że najpierw, oczywiście po starannym obwąchaniu, dzięki któremu eksperci od organoleptycznego zwiadu wykluczyli z menu większość dotąd stosowanych trucizn, do konsumpcji smakowitych kąsków przystąpili klasyczni zwiadowcy-testerzy, podczas gdy reszta kolonii cierpliwie czekała obserwując stan zwiadowcy.
Jeśli ten pozostawał w dobrej kondycji, do posiłku przystępowała niższa kasta kolonii, potem młodzież, a starszyzna dopiero po kilku dniach!
Co ciekawe, odnotowano przypadki, w którym testujący żywność osobnik poczuł działanie trucizny w momencie, kiedy do pożywienia zaczęli podchodzić pozostali członkowie kolonii. Mimo osłabienia, zaczął bardzo agresywnie bronić dostępu do skażonej żywności reszcie.
Tak postępują pogardzane przez człowieka zwierzęta żyjące w koloniach, bo u tym, ponoć prymitywnych stworzeń, dobro wspólnoty jest dobrem najwyższym.
Statystyczny Polak tak nie postępuje!
Statystyczny Polak uważna, że, (choć nie należy do ludu Izraela), jest wybrańcem Boga, więc w głębokiej pogardzie ma dobro swojego nie tylko narodu, ale również bliskich! A najlepszym dowodem na słuszność tej tezy, jest okoliczność wykrycia na terenie Polski pierwszego przypadku infekcji zjadliwym koronawirusem.
Nie dalej jak w poniedziałek, sfora kosztownych pasożytów uprawiających obleśny opas na synekurach poselskich i rządowych, wdawała się w gorszące potyczki słowne na temat tego, co przedsięwzięto i co przedsięwziąć jeszcze należy, aby wredny koronawirus w Polaków nie uderzył.
Wprawdzie nikt nikomu tym razem nie pokazał „faka”, co może świadczyć o osłabieniu partyjnych hunwejbinów wywołanym wczesna fazą infekcji, ale napisanie, iż mieliśmy do czynienia z groteskową żenadą, nie oddaje negatywnej cenzurki tego politycznego eventu, pewnie dla jaj nazwanego „nadzwyczajnym posiedzeniem Sejmu”.
Tenże „organ” wydalił nawet z siebie jakąś Ustawę która ma chwilowo moc substytutu papieru toaletowego, bo jeszcze nie ma do niej tak zwanych Przepisów Wykonawczych, bo pewnie czcigodni, niestety inaczej, posłowie, ministrowie i sam prezydent Duda zgodnie uznali, że bakcyl MA OBOWIĄZEK na takowe poczekać i basta!
Tymczasem któryś polski gastarbajter wsiadł sobie w Reichu z koronawirusem do autokaru, nie wiadomo którego i kto mu towarzyszył i tym banalnym sposobem ominąwszy prewencyjne środki ostrożności, sprowadził na obszar Polski zjadliwego bakcyla!
Na chwilę pisania tego teksty, czyli wtorkowe późne popołudnie, NIE WIADOMO, który to był autokar, kto z nim podróżował i gdzie się obecnie znajdują!
BYĆ MOŻE feralny autokar wiezie kolejną partię nieświadomych zagrożenia pasażerów, bo przecież NIKT go nie poddał gruntownej dezynfekcji, zwłaszcza jego systemu klimatyzacji, gdzie koronawirusy czują się najlepiej, od lat powodując bardzo groźne infekcje, znane wcześniej jako odwirusowe choroby legionistów.
BYĆ MOŻE feralny autokar wiezie kolejną partię nieświadomych zagrożenia pasażerów, bo przecież NIKT go nie poddał gruntownej dezynfekcji, zwłaszcza jego systemu klimatyzacji, gdzie koronawirusy czują się najlepiej, od lat powodując bardzo groźne infekcje, znane wcześniej jako odwirusowe choroby legionistów.
BYĆ MOŻE, współpasażerowie właśnie infekują swoje otoczenie i wkrótce możemy mieć kilka ognisk epidemii.
Pozostaje jeszcze udzielić sobie rzetelnej odpowiedzi na pytanie:
CZY POLSKA JEST PRZYGOTOWANA do skutecznego stawienia czoła skutkom zjadliwej epidemii?
NIE!!!! MIMO ZAPEWNIEŃ ekipy premiera Morawieckiego, POLSKA NIE JEST W OGÓLE PRZYGOTOWANA na stawienie czoła zjadliwej epidemii!!!
I TAK NAPRAWDĘ TO JEST POWODEM, DLA KTÓREGO Zorro TEN TEKST PUBLIKUJE!
Za czasów partyjnej pamięci PRL, instytucja Obrony Cywilnej była dobrze rozwinięta, zaczynając od obowiązkowego nauczania szkolnego w ramach Przysposobienia Obronnego, poprzez utrzymywanie szkieletu kadrowego w strukturach Ligi Obrony Kraju (LOK), skończywszy na infrastrukturze, która obok schronów obejmowała również sterylne palcówki medyczne.
Większość tych obiektów na co dzień pracowała w trybie otwartym, ale w przypadku alertu epidemiologicznego, w czasie od 24 do 48 godzin mogły przejść w tryb pracy oddziału zamkniętego.
Bo nie wystarczy wywiesić szyld treści: „Oddział zakaźny, postronnym wstęp wzbroniony”, potrzeba jeszcze odpowiedniego uzbrojenia technicznego, bo bakcyle nie potrafią czytać, więc takie nakazy po prostu olewają!
Taki obiekt MUSI posiadać hermetyczne: drzwi, okna i ciągi wentylacyjne, ale również na ciągach komunikacyjnych odpowiednio wentylowane śluzy z pomieszczeniami do zmiany odzieży, oraz umożliwiającymi wzięcie prysznicu. Musi też znajdować się w miejscu, wokół którego można wytyczyć strefę bezpieczeństwa, gdyby pojawiły się w nim osoby zarażone groźnymi drobnoustrojami, posiadającymi dużą mobilność.
Dziś w Polsce takie obiekty, JEŚLI W OGÓLE JESZCZE ISTNIEJĄ i są sprawne technicznie, znajdują się na nielicznych klinikach akademickich ewentualnie instytutach badawczych!
Dziki krótkowzrocznym reformom służby zdrowia i patologicznemu cieciu kosztów, dziś są miasta wojewódzkie, (na przykład Rzeszów), liczące kilkaset tysięcy mieszkańców, NIE MAJĄCE na swoim terenie ANI JEDNEGO oddziału zakaźnego, od najbliższego takiego oddziału dzieli ich dystans około 50 km i nie posiadają ANIE JEDNEJ wydzielonej karetki, nadającej się do transportu obłożenie chorego pacjenta na chorobę zakaźną, ani, tym bardziej, anie jednego zespołu ratowników medycznych mających certyfikat na obsługę tego typu pacjenta!
(To już naprawdę zasługa rządów Donalda Tuska i jego Aferałów).
W krajach w których rządzą osoby rozumne, więc nie w Polsce, gdzie do rządzenia pchają się szarlatani i szalbierze chcący jedynie obleśnie uprawiać prywatę ,takimi sprawami, jak zabezpieczenie epidemiologiczne, zajmuje się wojsko! A dokładniej siły samoobrony terytorialnej, których rolą nie jest walka na linii frontu, ale zabezpieczenie logistyczne zaplecza.
Tej siły nie potrzeba, jak to ma miejsce w Polsce, wyposażać w uzbrojenie szturmowe, kosztowne mundury przystosowane do walki w każdych warunkach pogodowych, ani nie wcielać w ich szeregi niespełnionych militarnie odmieńców tęskniących za adrenalina i koszarowymi rozrywkami!
Tam trzeba głównie kreatywnych ratowników i sprzętu potrzebnego do zwalczania skażenia terenu, zarówno chemicznego, jak i biologicznego, usuwania skutków klęsk żywiołowych i temu podobnych nadzwyczajnych zdarzeń losowych.
Za czasów panowania Edwarda 1. sekretarza KC PZPR, (aluzja do władców feudalnych nieprzypadkowa), w obiegu był taki „suchar”:
„Co należy niezwłocznie uczynić, kiedy Polskę jednocześnie nawiedzi powódź, epidemia i do tego agresja wojsk NATO?
Należy NIEZWŁOCZNIE zwołać posiedzenie KC PZPR”!
„Co należy niezwłocznie uczynić, kiedy Polskę jednocześnie nawiedzi powódź, epidemia i do tego agresja wojsk NATO?
Należy NIEZWŁOCZNIE zwołać posiedzenie KC PZPR”!
I DOKŁADNIE TAKI TRYB ZARADZENIU MOŻLIWEJ EPIDEMII OBRAŁ rząd Morawieckiego!
ZAMIAST wdrożyć ZAWCZASU PRZYGOTOWANE procedury przeciw epidemiologiczne, wdał się w jałowe polityczne dywagacje, gdy tymczasem potencjalne ogniska epidemii niekontrolowane wjeżdżały do kraju!
To prawda, że podjęte działania po ujawnieniu „pacjenta 0” wydają się są właściwe, problem w tym, że są o kilka dni spóźnionymi, czyli mało efektywnymi, choć medialnie efektownymi.
Kiedy zaistniało realne zagrożenie epidemią, KIEROWNICTWA SZPITALI WOJEWÓDZKICH OGARNĘŁA PANIKA!
To one ogołociły rynek ze środków ochrony osobistej, bo nie miały wymaganych zapasów na wypadek epidemii, bo pazerne zarządy nie chciały mrozić kapitałów na zakup zapasów strategicznych.
Jedno pozostaje bezdyskusyjne, widok osoby z zabawkowym termometrem mającego wyłapywać potencjalne źródło epidemii, może być dla koronawirusa zabójcze, bo widząc to koronawirus po prostu umrze ze śmiechu!
Co do okazania było. Amen
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz