Przejdź do głównej zawartości

CZY AKTEM PRAWNYM MOŻNA "ZLIKWIDOWAĆ" CHOROBY?

Jesteśmy świadkami kolejnych narzuconych nam rygorów. Poinformowano, że od 8 sierpnia br. nie istnieją praktycznie żadne przeciwwskazania zdrowotne do noszenia maseczek (poza niektórymi psychiatrycznymi). W niektórych regionach trzeba je nosić nawet na otwartej przestrzeni. Jak podano - po konsultacjach medycznych. Do tej pory przeciwwskazania zdrowotne istniały, a teraz aktem prawnym ustalono, że już nie istnieją.

To tak, jakby wydać rozporządzenie, że od jutra nie istnieją niektóre choroby, np. cukrzyca, zapalenie płuc, czy marskość wątroby. Od razu na podstawie jednego aktu prawnego mielibyśmy bardziej zdrowe społeczeństwo!
Wielu lekarzy, z którymi wymieniam się doświadczeniami, otwiera oczy ze zdumienia. Nasze obserwacje są zgoła odmienne. Utrudnienie dopływu tlenu i zwiększenie zawartości dwutlenku węgla we wdychanym przez maseczkę powietrzu może być nieodczuwalne przez osoby w pełni zdrowe (o ile nie podejmują w tym czasie zwiększonego wysiłku fizycznego). Ale osoby mające problem z oddychaniem (astma, przewlekła obturacyjna choroba płuc, niektóre wady serca, niewydolność krążeniowo-oddechowa, duża niedokrwistość) są szczególnie wrażliwe na zmniejszenie ilości tlenu.

„Nie znam choroby, u której podstaw nie leżałoby niedotlenienie komórek – mawiał biochemik, noblista Otto Wartburg. Niedobory tlenu jako pierwszy odczuwa mózg i zaczyna gorzej pracować (...) Organizm dostaje za mało tlenu i szybciej się męczy. A jeśli taka sytuacja utrzymuje się długo, zaczynają pogarszać się sprawność intelektualna, odporność, działanie układu oddechowego, pokarmowego, słabnie krążenie."

Aby przekonać się, że organizm rzeczywiście dostaje za mało tlenu przy oddychaniu przez maseczkę (zwłaszcza ściśle przylegającą do twarzy) można zmierzyć zawartość tlenu we krwi tętniczej pulsoksymetrem. Zawartość tlenu (saturacja) prawidłowa to 96-99%. Przy oddychaniu przez maseczkę potrafi spaść o kilka procent, nawet do 89 - 90% u osób starszych, mających problemy z oddychaniem, co jest zdecydowanie niepokojące.
Opisano przypadki zgonów młodych osób, którzy w czasie uprawiania sportu oddychali przez maseczkę (https://turysci.pl/maseczki-ochronne-140520-pk-trzech-uczni…).

Tymczasem niektórzy entuzjaści maseczek przekonują, że nawet podczas zwiększonego wysiłku fizycznego w trakcie uprawiania sportu można bezpiecznie mieć zasłonięte usta i nos!

Z całą stanowczością chcę powiedzieć, że istnieją stany zdrowotne, w których nie powinno się ograniczać dostępu tlenu. Znam osoby, które z trudem oddychają po założeniu maski, mają zawroty głowy, kołatania serca, odczuwają z tego powodu duży stres, który dodatkowo pogarsza funkcję organizmu i co tu mówić - obniża odporność. A zawilgocone maseczki, jak wykazały badania - nie dość, że sprzyjają wtórnym infekcjom (co dla osób z obniżoną odpornością i łatwo zapadających na choroby infekcyjne dróg oddechowych jest fatalne w skutkach), to nie stanowią istotnego zabezpieczenia dla INNYCH osób:
”Jak informuje „Annals of Internal Medicine”, jedno z wiodących pism poświęconych medycynie, zarówno chirurgiczne jak i bawełniane maski okazały się nieskuteczne w zapobieganiu rozprzestrzenianiu się SARS-CoV-2 pochodzącego z kropel rozpylonej śliny podczas kaszlu pacjentów z COVID-19. Badanie przeprowadzone w dwóch szpitalach w Seulu w Korei Południowej wykazało, że gdy zarażeni pacjenci, których usta i nos są osłonięte maską, kaszlą - krople zawierające wirusa i tak uwalniają się do środowiska. Zakażona jest również zewnętrzna powierzchnia maski."
Profesor Jonathan Van-Tam z Wielkiej Brytanii, specjalista w zakresie epiemiologii, transmisji chorób, wakcynologii oraz pandemii stwierdził, że "nie ma masek, odnośnie których dowiedziono by, że zapobiegają rozprzestrzenianiu się Covid-19".
Laureat Nagrody Nobla i ekspert w dziedzinie chorób zakaźnych, profesor Peter Doherty, twierdzi, że wartość powszechnego stosowania maseczek jest kwestionowana: "Wystarczy, że maska zawilgnie, od wilgoci, oddechu lub wydzieliny z nosa, już stwarza zagrożenie. Jesteś naprawdę bardziej bezpieczny w czystym, świeżym powietrzu, niż zakryty maską."
Holandia jest jednym z nielicznych państw, w których nie obowiązuje zasada noszenia maseczki. Podczas gdy w wielu innych krajach na świecie należy zasłaniać usta i nos, w Holandii się tego odradza.
Czołowi naukowcy holenderscy orzekli, że maseczki nie pomagają w zwalczaniu pandemii. Po wielu tygodniach badań i przeanalizowaniu kluczowych danych stwierdzili, że nie ma mocnych dowodów na to, że zasłanianie twarzy przynosi efekty.
Posunęli się dalej i zasugerowali, że w rzeczywistości maseczki mogą utrudniać walkę z chorobą.

Naukowcy porównują szkodliwy wpływ różnych maseczek na układ krążenia, termoregulację i samopoczucie.

PODSUMOWUJĄC:
JEŚLI NOSIMY MASECZKI TO NIE MAMY WIĘKSZEGO WPŁYWU NA OCHRONĘ INNYCH PRZED ZAKAŻENIEM, A W DODATKU SZKODZIMY WŁASNEMU ZDROWIU.

Nasuwa się wniosek, że jesteśmy okłamywani i zmuszani do działań mogących pogarszać nasz stan zdrowia.
Są też niestety lekarze, którzy mówią: "Jeśli jest rzeczywiście chory i nie może nosić maseczki, to niech nie wychodzi na zewnątrz, tylko siedzi w domu."
I tu widać kolejne absurdy:
Po pierwsze - przyznają, że istotnie, są pacjenci, u których noszenie przez nich maseczki - a tym samym zmniejszenie dostarczanego tlenu - jest niewskazane (wbrew temu, co twierdzi ministerstwo zdrowia).
Po drugie - nawet po zawale serca nie zaleca się bezruchu. Wprost przeciwnie. Dotyczy to niemal wszystkich chorób. Pacjent powinien zażywać umiarkowanego ruchu, przebywać na świeżym powietrzu, korzystać ze słońca. Zamknięcie go w murach jest jak powolna eutanazja. Skutki są łatwe do przewidzenia: pogorszenie wydolności organizmu, depresja (poczucie "uwięzienia"), spadek odporności.
Pod pozorem dbałości o zdrowie - niszczenie zdrowia.
Ktoś powie: "dla dobra większości". I tu też się nie zgadza, w kontekście przytoczonych wyżej opinii niezależnych (czytaj: nie ulegających odgórnym naciskom) ekspertów. Poza tym widać wyraźnie na załączonym wykresie, że średnia ilość zachorowań w Polsce ma się nijak do obostrzeń (w wielu innych krajach widać to jeszcze bardziej wyraźnie). Zaczęła ona narastać od połowy marca, kiedy to drastycznie ograniczono możliwość swobodnego przemieszczania się. Potem zaczęła spadać od czasu złagodzenia obostrzeń (pod koniec kwietnia). Od maja w ilość wykrytych infekcji COVID utrzymywała się na podobnym poziomie z lekką tendencją spadkową, by od lipca znów wzrosnąć. Ponieważ zdecydowana większość osób przechodzi (nie przechorowuje, bo trudno nazwać chorobą to, co nie daje objawów chorobowych!) infekcję bezobjawowo, więc gdybyśmy mieli możliwość wykonania testu wszystkim bez wyjątku - stwierdzilibyśmy masową falę "zachorowań". Nie miałoby to jednak żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości. Praktycznie zdrowych ludzi pozamykalibyśmy w izolacji i kwarantannie, a media pisałyby o "nowej fali epidemii".

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Twój kot macha ogonem? Zobacz, co to oznacza.

  Merdanie ogonem u psa jest dla większości ludzi czytelne. Świadczy o ekscytacji i pozytywnym nastawieniu zwierzęcia. A jeśli kot macha ogonem, to jest zadowolony czy może wręcz przeciwnie? Czy koci ogon mówi to samo co psi? Istnieje sporo mitów wokół tego zjawiska, a ich konsekwencje bywają przykre. Poznaj tajniki mowy kociego ogona. Machanie ogonem przez kota może być jednym z sygnałów ostrzegawczych Różnice w psiej i kociej mowie ciała Traktowanie kota jak małego psa jest dużym błędem, szczególnie przy okazji interpretowania mowy ciała obu gatunków. Psi ogon merdając mówi coś zupełnie innego niż ogon koci. Pies manifestuje w ten sposób dobry nastrój i pozytywną ekscytację, kot – zdenerwowanie, złość i napięcie. A dlaczego w ogóle zwierzę macha ogonem? Ten rodzaj komunikowania sprawdza się na odległość, bez potrzeby zbliżania się osobników do siebie. Merdający czy machający ogon widać z daleka, co daje dużo czasu na podjęcie adekwatnego działania. Koty preferują ten rodzaj „zdystans

Polskie drewno opałowe ogrzeje Niemców. Co zostanie dla Polaków?

  Polskie drewno opałowe ogrzeje Niemców. Co zostanie dla Polaków? Ilość drewna byłaby w Polsce wystarczająca, gdyby nie było ono sprzedawane za granicę. Tymczasem przedsiębiorcy z Niemiec wykupują polskie drewno opałowe. Co sądzą o tym przedstawiciele przemysłu drzewnego? Jak  wynika  z nieoficjalnych ustaleń „Super Expressu”, niemieccy przedsiębiorcy masowo wykupują polskie drewno opałowe, które sprzedają Lasy Państwowe. W efekcie rosną ceny drewna, brakuje opału dla Polaków, którzy, jak wcześniej  pisały  media, rzucili się do zbierania chrustu na opał w lesie. Ciekawe jest, że jak informował Murator, ceny drewna opałowego wzrosły o 100 proc. względem 2021 roku i za m3 drewna opałowego trzeba teraz zapłacić średnio 400-500 zł. Ceny w Lasach Państwowych są niższe i zależne od regionu. W rozmowie z TOK FM Rafał Zubkowicz z Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych zauważył, że średnia cena gałęziówki wynosi 30 zł, nie wliczając w to transportu, pocięcia, rozładunku itd. Z kolei podczas  r

Ukrainiec odpowie za handel ludźmi i organizowanie nielegalnych zbiórek pod marketami „na chore dzieci z Ukrainy”

  Ukrainiec odpowie za handel ludźmi i organizowanie nielegalnych zbiórek pod marketami „na chore dzieci z Ukrainy” Ukraiński mężczyzna w wieku 38 lat został oskarżony o handel ludźmi. Jego przestępcze działania skupiały się również na rekrutowaniu osób do pracy, która miała polegać na zbieraniu datków do puszek, rzekomo przeznaczonych na pomoc dla chorych ukraińskich dzieci. Straż Graniczna poinformowała o sprawie w czwartkowym komunikacie. „Oskarżony obywatel Ukrainy werbował swoich rodaków do pracy, polegającej na zbieraniu do puszek datków przeznaczonych rzekomo na chore ukraińskie dzieci” – informuje SG. W toku dochodzenia ustalono, że w okresie od września 2020 roku do sierpnia 2022 roku, 38-letni Ukrainiec angażował ludzi do pracy, wprowadzając ich w błąd co do charakteru, warunków i legalności tej pracy. Dodatkowo, pomagał pokrzywdzonym uzyskać niezbędne dokumenty, takie jak zaświadczenia o pracy sezonowej przy zbiorach owoców w gospodarstwach lub firmach w okolicy Grójca. „Nas