wtorek, 4 sierpnia 2020

ZWYCIĘSTWO PROWOKACJIJózef Mackiewicz

AK formalnie podlegała oddziałowi VI (specjalnemu) sztabu Naczelnego Wodza w Londynie, i winna była wykonywać otrzymane od niego instrukcje. Była to jednak podległość czysto formalna. W praktyce nie rząd „krajowi”, lecz „kraj” rządowi narzucał swą wolę, także w najistotniejszej sprawie, a mianowicie stosunku do Sowietów. Wynika to przykładowo już z historii „Instrukcji dla kraju” Wodza Naczelnego (Sosnkowskiego) z dnia 27 października 1943. Nakazuje on m. in., że z chwilą wkroczenia na terytorium Polski Armii Czerwonej: „Kraj z Sowietami współpracować nie będzie”; AK winna pozostać w konspiracji. – W odpowiedzi, nadchodzi 1 stycznia 1944 depesza od dowуdcy AK gen. Komorowskiego, datowana 26 listopada 1943, w ktуrej ten zawiadamia, że wydał rozkaz odwrotny: „W tym punkcie niezgodny z instrukcją rządu”, a mianowicie że: „…miejscowy dowódca polski (AK) winien się zgłosić do dowуdcy oddziałów sowieckich”. Ponadto nakazał to również przedstawicielom podziemnych władz cywilnych. Gen. Sosnkowski, jeden z nielicznych wówczas ludzi, który zdawał sobie sprawę z fatalnych następstw współpracy z bolszewikami, jest de facto bezsilny wobec decyzji „kraju”, i w listach do premiera z 4 i 9 stycznia 1944, wypowiada swój negatywny stosunek do decyzji krajowych. Ale rząd zmienia jego „Instrukcje” (w lutym) tak jak tego sobie życzy komenda AK. Prezydent wyraża „ufność w rozum polityczny władz krajowych”. W lipcu 1944 rząd (pod przewodnictwem Mikołajczyka) przekazuje „krajowi” ostatecznie prawo i obowiązek decyzji „bez uprzedniego porozumiewania się z rządem”. Przelew ten zawiera całkowite pełnomocnictwa z dn. 26 lipca 1944. Wszystkie protesty i próby kontrzleceń ze strony gen. Sosnkowskiego, zwłaszcza w odniesieniu do współdziałania z Sowietami, zostają przez rząd zdezawuowane. AK otrzymuje carte blanche nie tylko w sprawie działania militarnego, ale i politycznego.

Odpowiedzialność za te działania ponosi więc sama. Jakie one były w dziedzinie kolaboracji militarnej z Sowietami, przedstawiliśmy pokrótce w poprzednim rozdziale. Dodajmy do tego dosyć niedwuznaczne stanowisko polityczne cywilnych władz podziemnych. Organ głównego stronnictwa rządowego (Ludowców) „Jutro Polski” w Londynie (Nr. 19, r. 1947), stwierdza:
„Podziemna Rada Jedności Narodowej w kraju, a więc reprezentacja całej Polski demokratycznej, jednomyślnie wyraziła zgodę na uchwały Jałtańskie… Premier Mikołajczyk, przyjmując postanowienia Jałtańskie podporządkował się przede wszystkim decyzji kraju, jego wyrażonym żądaniom sformułowanym w uchwałach Rady Jedności Narodowej.”
Gdy w rządzie emigracyjnym w Londynie doszło do kryzysu z powodu kapitulacyjnej polityki Mikołajczyka i mianowania rządu T. Arciszewskiego, Rada Jedności Narodowej w kraju powzięła uchwałę domagającą się powrotu Mikołajczyka, potwierdzenia zawartego przezeń kompromisu z Sowietami. Gdy w końcu na posiedzeniu Komisji Głównej RJN w dniu 3 maja 1945, wniosek votum nieufności dla rządu londyńskiego nie przeszedł, przedstawiciel najliczniejszego stronnictwa (ludowego), Stefan Korboński, ogłosił się samozwańczo „ostatnim Delegatem Rządu na kraj”, i uznał w imieniu podziemia komunistyczny rząd Bieruta.
Jak się skończyło, wiemy. Podobnie jak odzyskanie niepodległości nie było zasługą legionów Piłsudskiego, tak też utrata niepodległości nie była winą AK i podziemia. W obydwu wypadkach decydowały siły wyższe. Na ukształtowanie jednak nastrojów w kraju i kierunek myśli narodowej, AK wywarło wpływ decydujący. Wynikał on już z poprzedniej jednokierunkowej racji, którą dostrzegano nie w przeciwstawieniu bolszewikom, a w dobijaniu z nimi razem okupanta poprzedniego, który opuszczał terytorium Polski. Tylko w ten sposób mogła powstać ta ideologiczna „baza”, na ktуrej komuniści rozbudowali swój dogmat o „wyzwoleniu Polski”; z pewnymi ograniczeniami, ale przyjęty przez większość narodu, mimo że w rzeczywistości na Polskę spadła największa klęska jaka spaść mogła. Gdyż okupacja niemiecka była tylko okupacją zewnętrzną, sowiecka i zewnętrzną i wewnętrzną; niemiecka tylko fizyczną, sowiecka i fizyczną i psychiczną; tamta była przejściowa
w okresie wojny, ta trwała w okresie pokoju; tamta nie uznana przez cały świat, ta uznana przez cały świat; wobec tamtej cały naród znajdował się w stanie wojny, wobec tej – w znacznej mierze za sprawą AK w stanie kapitulacji.
Politycy czy generałowie reprezentujący koncepcję, której rezultatem jest klęska nawet przez nich nie zawiniona, bywają zazwyczaj odsuwani od wpływów. Taką konsekwencję poniósł obóz sanacyjny po klęsce 1939, chociaż nie była to jeszcze klęska ostateczna. Natomiast dziś, ci którzy wspierali w walce obecnego okupanta, nie tylko nie zostali odsunięci od wpływu na dalszy rozwój polskiej myśli niepodległej, ale uzyskali ponadto w wielu wypadkach monopol na kryterium polityczne i ferowanie decyzji, co było lub jest słuszne, moralne lub niemoralne, zgodne lub niezgodne z interesem narodu.
Jak już wspominaliśmy znaczna część przywуdcуw podziemia i AK, włączyła się w nurt kapitulacji i dalszej współpracy z komunizmem. Nie przeszkodziło to jednak niektórym z nich zająć pуźniej na emigracji, ponownie kierownicze pod względem politycznym, a sztandarowe nieomal pod względem narodowym, stanowiska. Dla przykładu przytoczyć wystarczy osobę, wspornnianego wyżej, „ostatniego Delegata Rządu na kraj”, Stefana Korbońskiego. Oto co pisała w tej sprawie wychodząca w Londynie „Myśl Państwowa” (Nr. 1, październik 1954, str. 8) w artykule pt. „Trzy rodzaje uchodźców”, podpisanym pseudonimem HAK, znanego dziennikarza polskiego, Henryka Kleinerta (zmarłego 18. 6. 1958):
„Ostatni delegat rządu na kraj przestał uznawać rząd i Prezydenta R.P., a uznał Bieruta. Gdy… zwrócono się do delegata rządu, aby pieniądze rządowe i środki łączności z Londynem oddał do dyspozycji tych którzy mają zamiar prowadzić dalej akcję oporu, p. Korboński odmówił… W każdym razie ostatni delegat rządu na kraj wszystko przekazał Bezpiece.
P. Korboński współpracował z reżymem lojalnie. Został posłem, uchwalał co trzeba było uchwalać. Zerwanie nastąpiło nie z jego woli i winy, a po prostu dlatego, że reżymowi już na dalszej współpracy z p. Korbońskim i jego przyjaciółmi politycznymi nie zależało. Odegrali swoją rolę i stali się zbędni…
B. ostatni delegat rządu na kraj znalazłszy się zagranicą nie ogłosił, że jego decyzja z 1945 była błędna… Uznawał nadal Jałtę i Bieruta. Jedyną tylko miał do Bieruta pretensję, a mianowicie że nie wykonuje postanowień jałtańskich w polityce wewnętrznej w Polsce i odtrąca p. Korbońskiego i współtowarzyszy od współpracy z sobą.
…Ostatnio p. Korboński uzyskał duży rozgłos swą książką „W imieniu Rzeczypospolitej”. Tytuł wzięty z pierwszych słów wyroków wydawanych przez sądy w imieniu tej Rzeczypospolitej, którą p. Korboński zdradził, przechodząc do Bieruta. Obecnie w aureoli sławy autorskiej p. Korboński poczuł się powołany do ferowania wyroków o ludziach na uchodźstwie. Opublikował w prasie niegodną i niską napaść na osobę Prezydenta R.P… . O wartości człowieka świadczą słowa głoszone i czyny, popełniane w poczuciu całkowitej bezkarności. A przecież p. Korboński poucza z namaszczeniem wszystkich co powinni robić i jak się zachowywać… Może za parę miesięcy czy lat doczekamy się, że b. towarzysz Światło zacznie nas pouczać i wynosić wyroki o ludziach uchodźstwa walczącego.”
Obecnie p. Korboński zajmuje wysokie stanowisko w jakiejś organizacji porozumienia międzynarodowego, gdzie reprezentuje Polskę. Objawy tego rodzaju tłumaczą się nie tylko linią współczesnego polrealizmu, ale i względami ubocznymi, nasuwa się określenie: technicznymi. Wielu bowiem przywódców b. podziemia, którzy znaleźli się na emigracji, zgodnie z panującą na Zachodzie koniunkturą dla polityków nie podejrzanych o
„kontrrewolucyjne” tendencje, znalazło ułatwiony dostęp do politycznych ośrodków mocarstw zachodnich. Przy tym rolę odgrywał atestat „resistance” antyniemieckiego, jako sprawdzian lojalności wobec tych mocarstw w przeszłości. W ten sposób możliwe było uzyskanie ogromnej przewagi zarówno materialnej jak czynnej, nad resztą emigracji politycznej, pozbawionej z reguły środków.
Drugim charakterystycznym momentem pozostaje fakt, że pietyzm z jakim polrealizm odnosi się do podziemia walczącego, dotyczy tylko podziemia antyniemieckiego. Z chwilą gdy rzecz dotyczy żołnierzy walczących o wolność bez organizacji, dyrektyw, bez dolarуw „miękkich” i „twardych kół”, bez zrzutów broni i amunicji, czyli w warunkach największego poświęcenia osobistego, ale – przeciwko komunistom, kończy się literatura piękna i patos, a zaczyna skazanie na milczenie, lub najczęściej: potępienie. Tak jest, jeżeli chodzi o partyzantkę antykomunistyczną, która od roku 1945 jeszcze lata całe walczy w kraju po wojnie. Tak jest tym bardziej w stosunku organizacji, które wyłamywały się spod dyrektyw AK w czasie wojny. Znamienne jest jednak, że ci sami ludzie, którzy się kiedyś z tej moralnej presji wyłamywali, dziś podporządkowują się już raczej ogólnemu nastrojowi. Tak np. czytałem przed kilku laty, bodaj w „Kulturze” paryskiej, zarzuty ze strony AK pod adresem NSZ, ujęte w slogan: „Gdy cała Polska walczyła z Niemcami, wyście jedni z nimi współpracowali!” – Na to ze strony NSZ, zamiast odpowiedzieć kontrsloganem: „Gdy cała Polska współpracowała z bolszewikami, myśmy jedni z nimi walczyli!…” odpowiadają gęstym tłumaczeniem, gdzie i kiedy zabili jakiegoś Niemca. Przy tym konfrontacja z faktem, że kraj, ojczyzna, Polska, znajduje się w tej chwili pod jarzmem nie Niemców, a bolszewików, przestaje raptem odgrywać rolę. Następuje emocjonalny nawrót do kryteriów z okresu minionej wojny dziś już nie ważnych obiektywnie, ale ważnych subiektywnie dla tych, dla których stanowiły cały ich dorobek polityczny i którzy z niego profitując, zapewne pragnęliby profitować w dalszym ciągu. W tym kontekście jest możliwe dziś jeszcze wygłaszanie takich pogadanek przez amerykańską stację Free Europe, (gdzie polską sekcją dysponują ludzie z b. AK), jak taka na przykład: „Własow zdradził, i zapłacił za to niesławną śmiercią…” (12. 10. 1961, godz. 18.45) – Rozumie się przez to, że „zdradził” oczywiście „ojczyznę” (a nie bolszewizm, przeciwko któremu walczył w istocie), i że słusznie został przez bolszewików powieszony.
Ponieważ dziś najbardziej komunistom zależy na odbudowaniu i emocjonalnym odrodzeniu „antyfaszystowskiego frontu” z okresu wojny, wydaje się że Gomułka nie bez racji przeprowadził częściową „rehabilitację” AK. Zapewne nie tylko ze względu na rolę, jaką odegrała podczas wojny, ale też i na wpływy jakimi cieszy się w kraju i na emigracji po wojnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jest to moje zdanie – mogę się mylić. I tak nie pozostało nam nic innego, jak poczekać na to wydarzenie.

Praktyka światowego spisku W dniu zaprzysiężenia Donalda Trumpa na prezydenta USA, w poniedziałek 20 stycznia, rozpoczyna się w Davos corocz...