Jednym z najważniejszych elementów konserwatywnej wizji świata jest organicyzm. Każdy konserwatysta, zasługujący na to miano, zgodzi się, że ludzkie życie zbiorowe powinna przenikać, ożywiać bądź kierunkować zasada organiczna.

Poczta Główna nad Brdą (Bydgoszcz)
Często jednak poświęca się za mało uwagi lub wysiłku na wyjaśnienie, na czym polega organiczność.
Jeżeli coś jest organiczne, to samo w sobie tworzy naturalną całość i jest wpasowane w większą, również naturalną całość. To, co organiczne zajmuje więc właściwe miejsce w świecie – w swoim środowisku i otoczeniu. Inaczej mówiąc, to, co organiczne zawsze tworzy porządek.
Nie możemy jednak definiować organicznego przez naturalne, nie wiedząc, jak definiujemy naturalne. Przez naturę nie należy rozumieć wyłącznie przyrody; oznacza ona coś więcej. Redukowanie natury do przyrody to materializm, a konserwatyzm i materializm wykluczają się na najgłębszym poziomie światopoglądowym.
Naturę powinno się pojmować nie jako samą tylko przyrodę, lecz szerzej – jako życie. Organiczne jest zatem to, co żywe – to, co stanowi element życia lub jego wytwór.
Wśród ludzkich wytworów szczególne miejsce zajmuje sztuka. Konserwatyści są zgodni, że nowoczesna sztuka w większości uległa degeneracji. Dlaczego ją krytykują? Bo jest przesadnie wydziwiana, aż do absurdu – czyli nienaturalna. Bo jest wulgarna, wstrętna, niska; bo dziwactwem formy przykrywa pustkę treści; bo nie zawiera tej głębi, którą sobie pretensjonalnie przypisuje – czyli nie jest uduchowiona.
Innymi słowy, konserwatyści – świadomie lub nie – krytykują sztukę nowoczesną za jej nieorganiczny charakter. Konserwatywny organicyzm obejmuje zatem również sferę twórczości człowieka i domaga się, by dzieła sztuki także powstawały organicznie.
[Ludzie prości acz mądrzy nazywają współczesną sztukę kupą g….a – admin]
Architektura to dziedzina spinająca ze sobą cztery sfery rzeczywistości:
1) życie zbiorowe, ponieważ organizuje i stwarza przestrzeń, w której ono się rozgrywa;
2) wytwórstwo przedmiotów użytkowych, i to o szczególnie dużym znaczeniu;
3) sztukę;
4) krajobraz, który powstaje jako rezultat interakcji sił przyrody i twórczej działalności człowieka.
Jak z tego wynika, architektura również powinna mieć charakter organiczny, nawet w większym stopniu, niż inne dziedziny.
Wyrazistym przykładem porządku organicznego w architekturze był styl gotycki. Jego formy naśladują żyjące i rosnące organizmy; przypominają łodygi roślin, kamienne lasy, ogromne szkielety. Wyłaniają się z pejzażu niczym skały, o ścianach zaludnionych przez roje istot żywych, od postaci ludzkich i anielskich po gargulce, rzygacze i maszkarony; pączkują roślinnymi i zwierzęcymi formami życia zaklętymi w kamień.
Z drugiej strony, gotyk to najbardziej spirytualistyczny styl architektury i jako taki wyraźnie wznosi się w świat ducha. W sumie stosuje się więc do tradycjonalistycznego postulatu nierozgraniczania ducha i materii, lecz traktowania ich jako jednej żywej całości.
Dlatego właśnie architektura gotycka ma tak duże znaczenie dla konserwatyzmu i dlatego zachodzi między nimi tak silny związek. Jako ostatni wcielał ten związek w życie Ralph Adams Cram (1863-1942), „przedstawiciel stylu neogotyckiego w architekturze, a być może także w polityce” (1).
Można powiedzieć, że Cram był najbardziej konserwatywnym konserwatystą w Stanach Zjednoczonych. Zasłużył na miano reakcjonisty; jako chyba jedyny spośród amerykańskich konserwatystów zbliżył się do tradycjonalizmu. Proponował taką zmianę konstytucji USA, by prawa wyborcze przysługiwały wyłącznie właścicielom nieruchomości (współczesnemu odpowiednikowi dawnego ziemiaństwa), a prezydent był wybierany nie przez elektorów ani przez ogół obywateli, lecz przez gubernatorów stanowych.
Ponadto „żywił nostalgię za średniowieczem i z radością usunąłby z amerykańskiego życia demokrację, prasę drukarską i samochód” (2).
Jako architekt Cram pokrył terytorium Stanów lasem neogotyckich gmachów, zarówno o przeznaczeniu świeckim, jak i religijnym; m. in. wzniósł anglikańską katedrę św. Jana Bożego w Nowym Jorku, która w chwili powstania była trzecią największą świątynią chrześcijańską na świecie.
Neogotyk stanowił jednak kontynuację architektury dawnej i, tak jak inne architektury dawne, z biegiem historii wygasł. W naszych czasach kluczowym problemem wydaje się rozstrzygnięcie, czy porządek organiczny jest możliwy w architekturze nowoczesnej, która tak często rani oczy i otoczenie swoją sztucznością.
Odpowiedź brzmi: tak. Organicyzm wytrwale propagował największy amerykański architekt w XX wieku, Frank Lloyd Wright (1867-1959). Stosowane przez niego zasady budowania domów mieszkalnych miały na celu jak najgłębsze zatopienie ludzkiego domostwa w naturze.
Domy jego projektu są możliwie najbardziej przeszklone, tak, by wpuszczać do środka jak najwięcej naturalnego światła słonecznego i by nawet wewnątrz mieszkańcom nieustannie towarzyszył widok otaczającej dom przyrody.
Budowane były z komponentów przystosowanych do stawiania bezpośrednio na płaskim terenie lub zboczu wzgórza, by wykluczyć lub zminimalizować konieczność ingerowania w naturalne ukształtowanie powierzchni ziemi. Podłoże determinuje kształt i nawet styl budynków Wrighta – nie tak łatwo powiedzieć, gdzie kończy się grunt, a gdzie zaczyna dom i jest to celowy efekt.
W konstrukcji dominują materiały naturalnego pochodzenia, a w jej kolorystyce barwy zlewające się z krajobrazem – drzewne brązy i ciemne żółcie, spokojna zieleń itp. Wszystkie budowle mają strukturę poziomą, by ich sylwetki i dachy stapiały się z linią horyzontu, zamiast odcinać się na jej tle.
Jednym z najbardziej rozpoznawalnych przykładów organicznej architektury Wrighta pozostaje wzniesiona w latach trzydziestych willa Fallingwater (znana również pod nazwą Kauffmann House), nabudowana na wodospad na rzece Bear Run w Pensylwanii. [Zob: https://fallingwater.org – admin]
Organiczne jest to, co dobrze dopasowane do swojego środowiska, czyli w różnych miejscach wygląda różnie – stąd porządek organiczny w architekturze uwypukla styl narodowy lub regionalny, charakterystyczny dla konkretnego miejsca. Frank Lloyd Wright zyskał sławę architekta, któremu udało się wytworzyć amerykański styl narodowy w budownictwie; sam wolał nazywać go stylem „usoniańskim” (ang. usonian, od USA).
Organicyzm Wrighta przejawiał się nie tylko we wznoszonych przez niego pojedynczych budowlach, ale również w jego koncepcjach urbanistycznych. Sceptyczny wobec cywilizacji miejskiej, chciał rozpuścić nowoczesne miasto w otwartej przestrzeni, do czego wielkie amerykańskie równiny stwarzały idealne warunki.
Swoje koncepcje wyłożył przede wszystkim w wydanej w 1932 r. książce pod wymownym tytułem „Znikające miasto”. W planowanym przez niego układzie osadniczym granice między zabudową miejską a obszarami wiejskimi miały zostać zatarte. Miasto Wielkoobszarowe (Broadacre City) mogło obejmować dowolnie rozległy teren o bardzo luźnej zabudowie i byłoby pozbawione wyraźnego centrum.
Według zaleceń Wrighta wielkość gospodarstwa domowego powinna wynosić co najmniej jeden akr ziemi na każdego domownika. Przestrzeń tę zajmowałyby zarówno ogród, jak i przydomowe uprawy, tak, by przynajmniej część potrzeb żywieniowych domu pokrywała własna produkcja żywności.
Wzorcowe domostwo stanowiła rezydencja Taliesin, którą Wright wybudował dla swojej rodziny w 1911 r. we wsi Spring Green w stanie Wisconsin. Łączyła ona w sobie dom mieszkalny, warsztat pracy pana domu (co eliminowało konieczność dojazdów do pracy), miejsce rekreacji oraz gospodarstwo rolne z własnymi źródłami energii i ujęciem wody.
W Mieście Wielkoobszarowym takie gospodarstwa domowe oraz podobnie rozproszone w przestrzeni obiekty użyteczności publicznej i infrastruktury gospodarczej miała ze sobą wiązać sieć dróg szybkiego ruchu, obsadzonych po bokach kwiatami i ocienionych rzędami drzew – by dojazdy nie zabierały życia i najwyżej kwadrans szybkiej jazdy pozwalał dotrzeć wszędzie.
Roztopienie miasta w przestrzeni wymagało jednak motoryzacji społeczeństwa: Wright był zwolennikiem wyposażenia każdego gospodarstwa domowego w od jednego do kilku samochodów. Paradoksalnie, auto miało pozwolić nowoczesnemu człowiekowi schronić i ukryć się na powrót w naturalnym otoczeniu. W czasach, gdy Wright formułował swoje idee, świeże przykłady takie jak samochodowa odyseja Jerzego Jelińskiego dookoła świata (1926-1929) wydawały się dowodzić, że to naprawdę możliwe.
Przypadek Franka Lloyda Wrighta ukazuje, jak mocno architektura organiczna umocowana jest w paradygmacie konserwatywnym. Ten największy w Ameryce propagator organicyzmu w budownictwie czerpał – choć krytycznie – z zachowawczych koncepcji estetycznych i społecznych Williama Morrisa (1834-1896) i Johna Ruskina (1819-1900), z dorobku XIX-wiecznego ruchu Arts and Crafts, przeciwstawiającego industrializacji odrodzenie rzemiosła jako modelu działalności gospodarczej i metody tworzenia dzieł sztuki. Wpływ wywarła też na niego myśl architektoniczna Ralpha Adamsa Crama.
W 1936 r. Wright wystąpił na konferencji zorganizowanej przez redakcję gazety „Free America”, organu prasowego ruchu „decentralistów” – luźnej koalicji na rzecz obrony wartości życia na prowincji i autonomii środowiska lokalnego przed centralistyczną, etatystyczną i wielkoprzemysłową polityką prezydenta Franklina Delano Roosevelta.
Wśród prelegentów na tej samej konferencji był m. in. John Crowe Ransom (1888-1974), przywódca literackiego i politycznego kręgu konserwatystów z amerykańskiego Południa, znanego pod nazwą Fugitives lub Agrarians, oraz redaktor ich ideowego manifestu – antologii „I’ll take my stand. The South and the agrarian tradition” (1930).
Wróćmy jednak do możliwości urzeczywistnienia organicyzmu we współczesnym budownictwie. Organiczny charakter może mieć również jeden z najbardziej charakterystycznych elementów architektury nowoczesnej: styl ekspresjonistyczny – ponieważ wyrażają się przez niego żywioły ducha. Jego konstrukcje to utrwalone w kamieniu i metalu erupcje sił ducha, wydobywających się z głębokich pokładów ludzkiej duszy, wydzierających się z jej głębi niczym wybuchy wulkanów i gejzerów.
Duch jest bowiem tym, co przekracza indywidualną świadomość (ego). Oczywiście nie w każdym przypadku: niewłaściwie zastosowany, ekspresjonizm w architekturze rodził też największe przeciwieństwo organicyzmu, najbardziej rażącą i antyhumanistyczną sztuczność – ale niektóre gmachy wznoszone przez ekspresjonistów w Niemczech czy Holandii w drugiej i trzeciej dekadzie XX wieku dowodzą, że styl ten zdolny jest osiągnąć w nowoczesnym mieście efekt organiczny.
Nieco trudniejsza wydaje się odpowiedź na pytanie, czy ekspresjonizm nadaje się do zastosowania w architekturze sakralnej. A przecież tradycyjne budownictwo kościelne także odznaczało się walorami organicznymi. Kościół Wang przeniesiony do polskiego Karpacza wtapia się jako żywy twór w swoje otoczenie w Karkonoszach równie dobrze, co w swej pierwotnej, norweskiej ojczyźnie.
W każdym razie, architektura sakralna na pewno może być zarazem organiczna i nowoczesna; to się nie wyklucza. Budownictwo kościelne nie musi więc polegać na mniej lub bardziej nieudolnym kopiowaniu architektury sakralnej dawnych epok. Pozytywnego przykładu dostarcza prawosławna cerkiew Zwiastowania w Wauwatosa (w stanie Wisconsin), wzniesiona w 1961 r. według projektu Franka Lloyda Wrighta – konstrukcja na wskroś nowoczesna, a jednocześnie kontynuująca formę tradycyjną, wzorowana na konstantynopolitańskiej świątyni Hagia Sophia.
Podsumowując, porządek architektoniczny urzeczywistnia się we współczesnej architekturze przez neotradycjonalizm formy, a może nawet przez archeofuturyzm.
Adam Danek
[1] Brad Miner, Zwięzła encyklopedia konserwatyzmu. Osobiste spojrzenie, przeł. Tomasz Bieroń, Poznań 1999, s. 71.
[2] Tamże, s. 72.
Myśl Polska, nr 35-36 (30.08-6.09.2020)
http://mysl-polska.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz