niedziela, 31 stycznia 2021

Umierają złudzenia


Już dawno mówiłem, że mężczyźni nie mają najmniejszego pojęcia o bezwzględności kobiet – że szczyty, na jakie wspięli się mozolnie Hitler ze Stalinem, wśród kobiet stanowią zaledwie przeciętność.

Może do niedawna nie było tego widać, bo w krajach muzułmańskich kobiety są trzymane krótko, więc – jak to oczyma duszy widział Janusz Szpotański, pisząc w nieśmiertelnym poemacie „Bania w Paryżu” o reakcji Alego Khadafa na feministki: „Ali nie znosił zaś tych bab. Wnet by ją ubrał w gelabiję. Spuściłby suce lanie kijem, po czym umieścił ją w haremie pod czujną eunucha strażą.”W krajach, w których siłą inercji utrzymują się jeszcze resztki etyki i obyczajowości chrześcijańskiej, będące ongiś ważnym składnikiem cywilizacji łacińskiej, sytuacja kobiet była wprawdzie nieporównanie lepsza – ale do niedawna i one były, przynajmniej oficjalnie, na drugim planie, zwłaszcza jeśli chodzi o teren publiczny, a w szczególności – życie polityczne.

Nie znaczy to, by nie mogły osiągać faktycznej, a niekiedy nawet formalnej władzy – jak na przykład królowa Elżbieta Wielka w Anglii, Janina Antonina markiza de Pompadour we Francji, czy Katarzyna Wielka w Rosji – co zdarzało się nawet w krajach muzułmańskich, gdzie żony sułtanów często, jeśli nawet nie kierowały, to w istotny sposób wpływały na politykę państwa. Nie miały pełni praw politycznych, ale właśnie dzięki bezwzględności, polegającej na umiejętnym gospodarowaniu – jak to nazywa Robert Penn Warren w „Gubernatorze” – „słodyczą swojej płci” – mogły osiągać pozycję nieproporcjonalnie dużą w stosunku do panującego konwenansu.

W XVII i XVIII wiecznej Polsce sprzyjało temu zamiłowanie mężczyzn do patetycznego frazesu, za którym jednak nie podążała stanowczość. Znakomitą ilustracją takiej sytuacji jest scena, kiedy wileński biskup Brzostowski w katedrze wyklinał hetmana Sapiehę. Po wypowiedzeniu całego przekleństwa biskup po trzykroć wykrzyknął „anatema, anatema, anatema!”, a tłum zebrany w katedrze rzucił na posadzkę zapalone świece na znak, że do tego przekleństwa się przyłącza. Po czym wszyscy, wprost z katedry, poszli na obiad do wyklętego przed chwilą Sapiehy, bo akurat tego dnia były jego imieniny.

Toteż nic dziwnego, że w tej sytuacji coraz więcej inicjatywy przejmowały kobiety. Oto w dniu sejmu elekcyjnego, który miał zatwierdzić Stanisława Augusta na króla, miał on schadzkę z Elżbietą Lubomirską, co opisuje amator kobiet Stanisław Cat-Mackiewicz: „W czasie rozmowy huknęły działa. Wiedzieli oboje, co to znaczy: Stanisław August został obrany na króla. Podniecająca kuzynka, miłośnica rozmaitych, bardzo lubieżnych grzechów, wyciągnęła do niego obie rączki, bardzo serdecznie i przyjaźnie. Huknęła nowa salwa armatnia.”

To nie byłoby może takie niedobre, gdyby te wpływowe i inteligentne kobiety były motywowane inaczej, niż emocjami. Stanisław August w swoich pamiętnikach rozpisuje się o zmiennych humorach swojej podniecającej ciotecznej siostry – bo te humory miały znaczny, a niekiedy nawet decydujący wpływ na politykę państwa. „Lubomirska nienawidziła swojej bratowej, żony brata Adama, generała ziem podolskich, Izabeli z Flemingów, (…) a znowuż obie te damy nienawidziły solidarnie innej swojej kuzynki, mianowicie Andrzejowej Poniatowskiej, austriackiej hrabianki Kińskiej z domu, matki tak później popularnego księcia Józefa” – pisze Cat-Mackiewicz , dodając, że właśnie od tych animozji damskich rozpoczęła się dekompozycja stronnictwa Czartoryskich-Poniatowskich, które – kto wie – może mogłoby uratować Polskę przed śmiercią – ale nie uratowało.

O ile jednak emocjonalne motywacje XVIII-wiecznych dam były na stosunkowo wysokim poziomie, to – rzecz ciekawa – w miarę demokratyzowania się stosunków, którego elementem był rosnący udział kobiet w życiu publicznym, ten emocjonalny poziom systematycznie się obniża.

Ilustracją tego, co było kiedyś niech będzie wierszyk Klaudiusza de Rulhiere, autora „Anarchii w Polsce”: „Un jour une actrice fameuse / Me contait les fureurs de son premier amant / Moitie riant, moitie reveuse / Elle prononcait ce mot charmant / Oh, c’etait bon temps, j’etais si malheureuse”. (Pewnego dnia sławna aktorka, opowiadając mi o wybrykach swego pierwszego kochanka, na pół ze śmiechem, na pół z rozmarzeniem, powiedziała te czarujące słowa: och, to były piękne czasy, byłam taka nieszczęśliwa!)

Nie to jest jednak najgorsze, tylko to, że jedną z konsekwencji emancypacji kobiet w obszarze cywilizacji łacińskiej stała się feminizacja niektórych zawodów. Bodajże najpierw pojawiła się ona w dziedzinie oświaty, gdzie kobiety stopniowo zdominowały tę dziedzinę. Ma to daleko idące konsekwencje dla kondycji współczesnego społeczeństwa.

Oto w XIX wieku, kiedy ta feminizacja jeszcze nie nastąpiła, chłopcy byli wychowywani w duchu dzielności – o czym świadczy choćby ówczesna literatura młodzieżowa, np. „Dwa lata wakacji”, czy „Piętnastoletni kapitan” Juliusza Verne.

Ale z biegiem lat dzielność została wyparta przez uległość i bezpieczeństwo, co sprawiło, że powoli ale systematycznie rósł w społeczeństwie odsetek mazgajów, którzy dla nikogo, nawet dla samych siebie, nie mogli być oparciem. Tymczasem natura nie znosi próżni, więc przestrzeń, z której stopniowo abdykowali mężczyźni, zaczęły zajmować kobiety.

Nie zadowalały się one już sprawowaniem rzeczywistej władzy, tylko zaczęły walczyć również o jej zewnętrzne znamiona. Wskutek tego, o ile mężczyźni stopniowo ulegali feminizacji, o tyle kobiety się maskulinizowały. W rezultacie nastąpiło zaburzenie tradycyjnych ról społecznych, rodzaj degeneracji, którą Konrad Lorenz nazwał „domestykacją gatunku ludzkiego”.

Obserwując rozpętaną jesienią w naszym nieszczęśliwym kraju „rewolucję macic” musimy zrewidować wiele dotychczasowych stereotypów, między innymi przekonanie o istnieniu „instynktu macierzyńskiego”, czy subtelności kobiecej natury.

Każdy, kto choćby raz zobaczył podniecone uczestniczki demonstracji mającej na celu legalizację ćwiartowania dzieci aż do 9 miesiąca ciąży, musi wyzbyć się iluzji co do instynktu macierzyńskiego, czy subtelności. Mogliśmy obserwować bezwzględność w postaci czystej, z lekka tylko maskowaną patetycznymi frazesami o równości praw.

Obawiam się, że wobec postępującej coraz bardziej erozji cywilizacji łacińskiej, która w ciągu ostatnich 100 lat została starannie wyjałowiona z wszelkiego przywództwa, ten proces nie jest już odwracalny tym bardziej, że bezwolni, eunuchoidalni mężczyźni nie byliby już w stanie podjąć w tym kierunku jakiegokolwiek wysiłku, a co najwyżej mogą wlec się w ogonie tego żałobnego konduktu.

Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Fico potępia decyzję Bidena

Decyzja prezydenta USA Joe Bidena o zezwoleniu Kijowowi na użycie amerykańskich pocisków głębokiego uderzenia na terytorium Rosji ma jasny c...