Przejdź do głównej zawartości

Pieski świat

W ciągu swego długiego życia wielokrotnie pomagałam bezdomnym zwierzętom. Jak twierdzili znajomi maniakalnie zbierałam bezdomne psy i koty. Był wśród nich ogromny pies potrącony przez samochód, którego weterynarze z kliniki na Grochowskiej ratowali przez wiele godzin, a kazali mi zapłacić tylko za zszycie łapy.

Nigdy im tego nie zapomnę choć minęło przeszło 40 lat. Odratowany pies przez miesiąc mieszkał u nas i musiał być znoszony na spacer z pierwszego piętra. Ważył 50 kilo, ja schudłam o 20. Polecam zamiast diety.

Mieliśmy wówczas w domu małego pieska, też przybłąkanego, chłopcy nie polubili się, więc korytarz w mieszkaniu musiał służyć jako śluza. Na szczęście znalazł się prawdziwy właściciel olbrzyma.

Weterynarze z kliniki przy ulicy Gagarina również przez wiele lat leczyli za darmo ratowane przeze mnie psy i koty choć nigdy o to nie prosiłam i chciałam płacić. Wszystkie te zwierzęta znalazły domy i żyły potem długo i szczęśliwie.

Ostatnią moją akcją tego typu było wepchnięcie na tydzień dwóch bezdomnych suczek pewnemu profesorowi fizyki, mieszkającemu pod Warszawą w domu z ogrodem. Jak łatwo się domyślić (tego właśnie perfidnie oczekiwałam) psy znalazły u profesora dom na wiele lat. Jedna z suk była w poprzednim miejscu zamieszkania nałogową uciekinierką, ale od profesora nigdy nie próbowała zwiać.

Nikomu z nas nie przychodziło i nadal nie przychodzi do głowy żeby zastępować pomoc indywidualną pomocą instytucjonalną. Ratowaliśmy i ratujemy zwierzęta na własną rękę i na własny koszt zamiast wpłacać pieniądze na fundacje rozpraszające środki na biura, sekretarki i kosztowne reklamy w mediach.

Parafrazując znaną sentencję – świat się zmienia lecz my nie zmieniamy się z nim. (Tempora mutantur et nos non mutamur in illls). Jest to jednak coraz trudniejsze.

Ochroną zwierząt zajmuje się obecnie Sejm regulując między innymi ustawową długość łańcucha dla psa oraz Senat, który może zgłosić poprawki do tej ustawowej długości łańcucha. Zajmują się liczne fundacje, które niezależnie od intencji stają się zbiurokratyzowane. Nie tylko marnują środki lecz wdrażają formalne procedury, które utrudniają indywidualną pomoc zwierzętom albo wręcz czynią ją niemożliwą.

Jedna z wepchniętych panu profesorowi suk zakończyła ostatnio ze starości życie, więc państwo profesorostwo postanowili wziąć ze schroniska jakiegoś psa, który nie ma szans na adopcję. Wybór padł na starą siwą sunię o imieniu Nigra mieszkającą od wielu lat w schronisku w Celestynowie.

Wydawało się, że pies który nie ma szans na adopcję znajdzie wreszcie przyjazny dom z ogromnym ogrodem. Nadzieje okazały się płonne. Pani zajmująca się adopcjami nie zaakceptowała kandydatury znajomych. „Pies przeznaczony jest do bloku a nie do domu z ogrodem” zawyrokowała arbitralnie i odmówiła wydania psa.

W kolejnym schronisku, z którego profesorostwo chcieli wziąć innego starego psa z defektem łapy zażądano od nich zmiany ogrodzenia zapowiadając wizytacje i konieczność podpisania formalnej umowy adopcyjnej.

Po tych dwóch próbach znajomi zrezygnowali raz na zawsze z uczestniczenia w tym zbiorowym szaleństwie. Pies z uszkodzoną łapą- Batat i stara siwa sunia -Nigra do końca życia będą odsiadywać swoje wyroki w klatkach. Jeżeli przez tyle lat nie znalazły chętnych to już na pewno nie znajdą.

Jak twierdzą odpowiedzialne za adopcje panie, psy mogłyby uciec z ogrodu. Troska o to trąci podobną hipokryzją i idiotyzmem jak twierdzenie brytyjskich konowałów, że Polak skazany przez nich na śmierć głodową mógłby umrzeć w czasie transportu do Polski i dlatego odmawiają wydania go rodzinie.

Paniom w schronisku nie zależy chyba na tym aby psy znalazły przyjazne domy. Albo też miały do czynienia z nadużyciami i są zbytnio ostrożne. Albo upajają się władzą. Nie wiem – psychologia urzędnicza to ostatnia rzecz, która mogłaby mnie zainteresować.

[Upajają się władzą. Ludzie mali łapczywie wykorzystują każdą okazję do zamanifestowania swojej, bodaj namizerniejszej, władzy. – admin]

We współczesnym świecie całkowicie zanika poczucie odpowiedzialności indywidualnej. Lekarz w szpitalu troszczy się o przestrzeganie formalnych procedur a nie o zdrowie pacjenta. Pacjent może sobie nawet umrzeć, byleby legalnie, czyli w zgodzie z procedurami. Zamiast ratować ofiarę wypadku ludzie dzwonią na numer alarmowy, zamiast nakarmić głodnego psa zawiadamiają Towarzystwo Opieki Nad Zwierzętami. Zamiast pomóc dziecku sąsiadów w lekcjach napuszczają na nich opiekę społeczną.

Warto zrozumieć, że czasami trzeba działać w sposób całkowicie nieformalny. Zadzwonił do mnie kiedyś znajomy z Tczewa informując, że na podwórzu podmiejskiego opuszczonego domu zdychają z głodu dwa dobermany. Towarzystwo Opieki Nad Zwierzętami z Gdańska, do którego się zgłosił, obiecało omówić ten problem na najbliższym posiedzeniu czyli za miesiąc.

Nakłoniłam znajomego aby sforsował siatkę i zabrał psy. Dla suki którą nazwaliśmy Fuga znaleźliśmy wspaniały dom pod Warszawą. Samiec też znalazł opiekuna. Zrobiliśmy na wszelki wypadek zdjęcia wyglądających jak szkielety psów i uzyskaliśmy opinię weterynarza, ale nikt nas za włamanie nie ścigał.

Kiedy indziej sąsiad alkoholik w ataku delirium rzucał psem o moją ścianę. Nie zawiadamiałam żadnych służb. Zastukałam do sąsiada i w zrozumiałym dla niego języku (tak to nazwijmy) wytłumaczyłam mu niestosowność jego postępowania. Następnego dnia, zgodnie ze złożoną mi obietnicą, oddał psa w dobre ręce.

Zawsze przedkładam i będę przedkładać działania bezpośrednie nad angażowanie odpowiednich służb, co jest obecnie powszechnym obyczajem, właściwie normą. Dlatego zaimponował mi Lityński, który nie umiejąc pływać podjął próbę ratowania swojego psa z zamarzniętej rzeki. Nie było to postępowanie zbyt rozsądne, a Lityński nie jest postacią z mojego sztambucha, ale zachował się jak prawdziwy mężczyzna.

Zachwycił mnie też kiedyś wyczyn amerykańskiego pilota Chesleya Sullenbergera który 15 stycznia 2009 uratował wszystkich pasażerów i załogę Airbusa A320 wodując uszkodzony samolot na rzece Hudson. Zamiast podziękowań i medalu miał sprawę sądową o naruszenie procedur.

Taki podły jest ten pieski świat.

Izabela Brodacka Falzmann
https://naszeblogi.pl/58245-pieski-swiat

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Twój kot macha ogonem? Zobacz, co to oznacza.

  Merdanie ogonem u psa jest dla większości ludzi czytelne. Świadczy o ekscytacji i pozytywnym nastawieniu zwierzęcia. A jeśli kot macha ogonem, to jest zadowolony czy może wręcz przeciwnie? Czy koci ogon mówi to samo co psi? Istnieje sporo mitów wokół tego zjawiska, a ich konsekwencje bywają przykre. Poznaj tajniki mowy kociego ogona. Machanie ogonem przez kota może być jednym z sygnałów ostrzegawczych Różnice w psiej i kociej mowie ciała Traktowanie kota jak małego psa jest dużym błędem, szczególnie przy okazji interpretowania mowy ciała obu gatunków. Psi ogon merdając mówi coś zupełnie innego niż ogon koci. Pies manifestuje w ten sposób dobry nastrój i pozytywną ekscytację, kot – zdenerwowanie, złość i napięcie. A dlaczego w ogóle zwierzę macha ogonem? Ten rodzaj komunikowania sprawdza się na odległość, bez potrzeby zbliżania się osobników do siebie. Merdający czy machający ogon widać z daleka, co daje dużo czasu na podjęcie adekwatnego działania. Koty preferują ten rodzaj „zdystans

Polskie drewno opałowe ogrzeje Niemców. Co zostanie dla Polaków?

  Polskie drewno opałowe ogrzeje Niemców. Co zostanie dla Polaków? Ilość drewna byłaby w Polsce wystarczająca, gdyby nie było ono sprzedawane za granicę. Tymczasem przedsiębiorcy z Niemiec wykupują polskie drewno opałowe. Co sądzą o tym przedstawiciele przemysłu drzewnego? Jak  wynika  z nieoficjalnych ustaleń „Super Expressu”, niemieccy przedsiębiorcy masowo wykupują polskie drewno opałowe, które sprzedają Lasy Państwowe. W efekcie rosną ceny drewna, brakuje opału dla Polaków, którzy, jak wcześniej  pisały  media, rzucili się do zbierania chrustu na opał w lesie. Ciekawe jest, że jak informował Murator, ceny drewna opałowego wzrosły o 100 proc. względem 2021 roku i za m3 drewna opałowego trzeba teraz zapłacić średnio 400-500 zł. Ceny w Lasach Państwowych są niższe i zależne od regionu. W rozmowie z TOK FM Rafał Zubkowicz z Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych zauważył, że średnia cena gałęziówki wynosi 30 zł, nie wliczając w to transportu, pocięcia, rozładunku itd. Z kolei podczas  r

Ukrainiec odpowie za handel ludźmi i organizowanie nielegalnych zbiórek pod marketami „na chore dzieci z Ukrainy”

  Ukrainiec odpowie za handel ludźmi i organizowanie nielegalnych zbiórek pod marketami „na chore dzieci z Ukrainy” Ukraiński mężczyzna w wieku 38 lat został oskarżony o handel ludźmi. Jego przestępcze działania skupiały się również na rekrutowaniu osób do pracy, która miała polegać na zbieraniu datków do puszek, rzekomo przeznaczonych na pomoc dla chorych ukraińskich dzieci. Straż Graniczna poinformowała o sprawie w czwartkowym komunikacie. „Oskarżony obywatel Ukrainy werbował swoich rodaków do pracy, polegającej na zbieraniu do puszek datków przeznaczonych rzekomo na chore ukraińskie dzieci” – informuje SG. W toku dochodzenia ustalono, że w okresie od września 2020 roku do sierpnia 2022 roku, 38-letni Ukrainiec angażował ludzi do pracy, wprowadzając ich w błąd co do charakteru, warunków i legalności tej pracy. Dodatkowo, pomagał pokrzywdzonym uzyskać niezbędne dokumenty, takie jak zaświadczenia o pracy sezonowej przy zbiorach owoców w gospodarstwach lub firmach w okolicy Grójca. „Nas