Zakopane i Tatry mają swojego dr Tytusa Chałubińskiego. Na północnym krańcu Polski, nad Bałtykiem, znajduje się również region, który w drugiej połowie XIX w. czekał na swojego odkrywcę. Stał się nim poznański adwokat i działacz społeczny Bernard Chrzanowski.
Wielkopolanin z urodzenia, z zamiłowania krajoznawca, który dzięki swojej pasji odkrył ten region dla Polski i Polaków, dla literatury. Zauroczony Wybrzeżem i Ziemią Kaszubską oraz zamieszkującą tutaj ludnością, po pierwszej wizycie, całe swoje pozostałe życie, oprócz pracy zawodowej, poświecił Pomorzu i Kaszubom. I jak się okazało działania te przyniosły wspaniały owoc.
Urodził się 27 lipca 1861 roku w Wojnowicach koło Buku. Ojciec był związany z Rogerem Raczyńskim jako administrator jego majątku. Matka była córką znanego skrzypka Karola Lipińskiego. Oboje dbali o wychowanie w oparciu o dwie zasady – patriotyzm i tężyznę fizyczną. O tą drugą dbał szczególnie ojciec, który wyznawał zasadę, że w zdrowym ciele zdrowy duch. Młody Bernard wykazywał się zamiłowaniem do historii co doskonale współgrało z wychowaniem patriotycznym.
Po śmierci ojca, wraz z matką przeniósł się do Poznania, gdzie warunki życia uległy znacznemu pogorszeniu. Pociechą dla matki były bardzo dobre wyniki w nauce, którą pobierał wówczas w najlepszym gimnazjum w mieście – Marii Magdaleny. Tutaj również rozpoczął działalność społecznikowską, wstępując do Towarzystwa Tomasza Zana.
We wspomnieniach z tego czasu pisze, że poznawał wówczas Polskę powoli, krok po kroku. Dzięki wakacjom spędzanym w różnych dworach przyjaciół na terenie Wielkopolski i Kujaw. Kilkakrotnie odwiedził również Warszawę.
Po ukończeniu szkoły podjął studia na Uniwersytecie Jagiellońskim. Również i tu wolny czas przeznaczał na poznanie okolicznych miejscowości. Na trasie jego wędrówek znalazł się Ojców, Wieliczka, Tenczyn. Kolejnym etapem studiów był Berlin. Po ich ukończeniu praktykował w miastach wschodnich Niemiec. I tu również czas wolny poświęcał na krajoznawcze wędrówki po okolicy. Po czterech latach powrócił do Poznania, gdzie swój czas dzielił miedzy pracę zawodową i działalność społeczną.
Pierwszy swój wyjazd nad morze zorganizował w 1903 r. Jego wybór padł na – jak to się wówczas mówiło – Sopoty (niem. Zoppot – na zdjęciu). A że w swojej naturze miał zamiłowanie do wędrówek po okolicy, również w czasie tego pobytu zaplanował aktywne spędzanie wolnego czasu. Dlatego w podróż, która niewątpliwie odbył koleją, obok normalnego bagażu znalazł się rower.
Już następnego dnia po przybyciu do kurortu odbył pierwszą wycieczkę po okolicy. Warto tu sięgnąć do jego osobistych refleksji na ten temat: „Tak się zdarzyło, że pierwszy w Polsce poznałem całe wybrzeże. Całe, nie tylko każdą na nim wieś, lecz każdą drogę i prawie ścieżkę, w latach około 1903 do 1913. Starałem się też poznać i lud. Stało się to tak. Pojechałem do Sopotu na wypoczynek, zabierając ze sobą rower. Zaraz na drugi dzień po przyjeździe wybrałem się na nim naprawdę tam, dokąd oczy poniosą. Za Sopotem skręciłem z szosy na lewo i dojechałem do dużej kościelnej wsi. Wieś nasza i cmentarz z napisami polskimi i chałupy jak nasze, i ludzie mówią po naszemu. Był to Wielki Kack”.
Od owej wycieczki rowerowej datuje się jego wielka miłość do Wybrzeża i Bałtyku. Swoim zauroczeniem postanowił dzielić się z innymi mieszkańcami Poznania. W roku 1909 w poznańskim „Bazarze” zorganizował pierwszą „Wieczornicę Nadmorską”, której nadał tytuł „Kaszubskie Wybrzeże nad Bałtykiem”. Na program składały się dwa wystąpienia. Trzeci wygłosił przybyły z Sopotu dr Aleksander Majkowski, z którym zapewne poznał się w czasie swojego pobytu w tym mieście. Ten ostatni zorganizował tam pierwsze Muzeum Kaszubskie i był przywódcą ruchu Młodokaszubskiego. Ilustracją tych wystąpień była projekcja obrazów świetlnych (przeźroczy) wykonanych z fotografii B. Chrzanowskiego.
W części artystycznej zostały zaprezentowane utwory poetyckie Floriana Ceynowy, Hieronima Derdowskiego i Aleksandra Majkowskiego. Ponownie sięgnijmy jego wspomnień: „Pierwszy to raz w Polsce zabrzmiała wtedy na publicznej uroczystości mowa kaszubska, poezja kaszubska, melodie kaszubskie”. Od tego czasu starał się te spotkania organizować systematycznie, za każdym razem wzbogacając je o nowe treści, których źródłem były wędrówki na Wybrzeże.
Plonem tych regularnych wyjazdów stał się pierwszy polski przewodnik po Wybrzeżu i Kaszubach. W 1910 r. w Poznaniu ukazało się wydawnictwo „Na kaszubskim brzegu”. Jego tekst został zilustrowany zdjęciami autora oraz wzbogacony o mapę. Książka doczekała się licznych i bardzo przychylnych recenzji. Pozytywne echa napłynęły ze strony środowiska Młodokaszubskiego a ich wyrazicielem był Jan Karnowski na łamach czasopisma „Gryf”. Pozytywną opinię nadesłał również niemiecki badacz kaszubszczyzny dr Fridrich Lorentz.
Nie jest to jednak jedyny przejaw aktywności pisarskiej B. Chrzanowskiego. Swoje artykuły publikuje na łamach różnych czasopism. W 1911 r. Prezes Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego a zarazem redaktor czasopisma „Ziemia” zwrócił się do niego w związku z przygotowywaniem monograficznego numeru poświęconego Pomorzu.
Ta aktywność krajoznawcza nie ograniczała się jedynie do Wybrzeża. W wieku 30 lat odkrył piękno Tatr. Cały czas jednak jego celem było zainteresowanie różnych środowisk Wybrzeżem i Kaszubami. Tutaj spotkał dwóch ludzi, których zaraził tą swoją miłością do północnych kresów ziem polskich.
W Zakopanem spotkał się ze Stefanem Żeromskim. Inspiracja płynąca ze strony Chrzanowskiego trafiła na podatny grunt pisarstwa Żeromskiego. Dzięki niej przebywał na Wybrzeżu – w Orłowie i Rozewiu, gdzie napisał „Wiatr od morza”. Drugą osobą był prof. Henryk Jordan z Krakowa. W tym przypadku obaj postanowili współorganizować wyjazdy młodzieży z Pomorza i Wielkopolski do Krakowa.
Jeszcze przed zakończeniem I wojny światowej w Poznaniu zostało opublikowanych 16 kart pocztowych z widokami Wybrzeża. Wszystkie one stanowiły reprodukcje zdjęć wykonanych przez Chrzanowskiego. Cały dorobek fotograficzny, który obejmuje 76 fotografii został przez autora przekazany Towarzystwu Czytelni Ludowych w Poznaniu.
Niemal równocześnie w Poznaniu ukazuje się nowy zbiór szkiców pod wspólnym tytułem „Z Wybrzeża i o Wybrzeżu”. Podobnie jak poprzednia, tak i ta spotkała się z pozytywnym odbiorem. Świadczyć o tym może choćby recenzja, która wyszła spod pióra prof. Stanisława Pigonia. Przyrównał ją w niej do „Beniowskiego” Juliusza Słowackiego czy Stanisława Witkiewicza „Na przełęczy”. W ten sposób Chrzanowski został zaliczony w poczet najznakomitszych literatów polskich.
Wysoka ocena pisarstwa B. Chrzanowskiego, wyrażona choćby w recenzji prof. S. Pigonia, oraz w listach Stefana Żeromskiego, zaowocowała najwyższym z możliwych w literaturze polskiej laurem – Złotym Warzynem Akademii Literatury. Został mu on przyznany w listopadzie 1935 r.
Jego zasługi dla literatury polskiej podkreślił również prof. Andrzej Bukowski pisząc: „Znamienna jest zasługa Bernarda Chrzanowskiego dla naszej literatury pięknej. Szukał on wśród twórców polskich pisarza, któryby w artystyczne formy zamknął piękno polskiego morza i w ten sposób przyswajał lądowej duszy morski żywioł”.
Przy tej ocenie warto też nadmienić, że kolejnym pisarzem, którego inspirował do pisania o Wybrzeżu, o morzu był Henryk Sienkiewicz. Niestety, pomimo zgromadzonych materiałów, śmierć uniemożliwiła realizację tego planu pisarskiego. Jeśli przeanalizujemy efekty tego działania, z całą odpowiedzialnością możemy stwierdzić, że szukał i znalazł.
Jak na działacza i społecznika tamtego czasu przystało, szeroko rozumiana działalność krajoznawcza nie była jedynym zajęciem społecznikowskim. Należy zwrócić uwagę, że w jego życiu karta działalności społeczno-politycznej jest równie bogata. Przypomnijmy tu czasy gimnazjalne i Towarzystwo Tomasza Zana.
A w życiu dorosłym, od początku swoje kariery adwokackiej stał się obrońcą ludzi słabych. Niejednokrotnie był karany za działalność kolidującą z przepisami państwa niemieckiego. Jako prezes Towarzystwa Gimnastycznego Sokół na obszar Rzeszy, wielokrotnie występował w obronie tej organizacji przed władzami pruskimi. A że była ona skuteczna, pozostawał na tym stanowisku przez 30 lat. Jakby tych zajęć było mało prowadził działalność publicystyczną, w której na łamach założonego przez siebie „Przeglądu Poznańskiego” popularyzował działalność pozytywistyczną na rzecz społeczeństwa.
Wszystkie te inicjatywy zyskały mu popularność wśród Wielkopolan. Ta z kolei umożliwiła mu zasiadanie przez niemal 20 lat w ławach poselskich parlamentu Rzeszy. Z tej pozycji piętnował nadużycia władz pruskich i wyroki sądów w sprawach politycznych.
Po odzyskaniu niepodległości i włączeniu Wielkopolski w granice odrodzonej Rzeczypospolitej nie zaprzestał działalności politycznej. Pierwszym krokiem w kierunku aktywności w nowych warunkach było zainspirowanie gen. Józefa Hallera do organizacji Zaślubin Polski z Morzem. A po akceptacji tego pomysłu był jednym z organizatorów uroczystości w Pucku 10 lutego 1920 r.
W okresie krzepnięcia odrodzonego państwa swoją energię zwrócił na działania mające na celu ugruntowanie państwa polskiego. W latach 1919-1921 był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Dzielnicy Pruskiej. W latach 1921-1928 pełnił funkcję Kuratora Okręgu Szkolnego Poznańskiego. Wówczas też bardzo ściśle współpracował z harcerstwem. Na potrzeby tej organizacji wydał zbiór swoich artykułów publikowanych wcześniej na łamach czasopisma harcerskiego „Czuj Duch”.
Oczywiście dążeniem autora było wychowanie patriotyczne młodzieży. W tych tekstach przybliżał czytelnikom historie Polski poprzez ukazanie miejsc i postaci z nimi związane. w książce zatytułowanej. Książka nosi tytuł „Z Ojczyzny”.
Przez cały czas był związany z ruchem narodowym, od tajnej Ligi Narodowej do Stronnictwa Demokratyczno-Narodowego. Wedle niektórych przekazów to on skłonił Romana Dmowskiego do przyjęcia w 1907 roku tzw. orientacji rosyjskiej.
Nie mogło go również zabraknąć w szeregach Ligi Morskiej i Kolonialnej. W 1935 roku został senatorem i godność tę pełnił do roku 1938. Wówczas też na forum Sejmu przestrzegał przed narastającym zagrożeniem ze strony Niemiec.
W drugiej połowie lat 30. XX w. osiadł w podpoznańskim Puszczykówku, gdzie m. in. spisywał swoje wspomnienia. Tam też zastał go wybuch wojny. Jego losy wojenne, tak jak wielu jego współziomków to wysiedleńcza epopeja z Wartegau do Generalnego Gubernatorstwa. Schronienie znalazł w Królewskiej Górze (dziś dzielnicy Konstancina-Jeziornej). Tutaj 12 grudnia 1944 roku zmarł i został pochowany na miejscowym cmentarzu.
W 1986 roku z inicjatywy pomorskiego środowiska krajoznawców, działaczy Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego a także Koła Starych Gdynian odbyła się uroczystość przeniesienia jego prochów na, jak go sam określił najpiękniejszy cmentarz w Polsce – przy kościele św. Michała Archanioła na Oksywiu. Spoczął w miejscu, które odkrył nie tylko dla siebie, ale również dla całej Polski, które ukochał i któremu oddał życiową energię i zapał.
Z miejsca wiecznego spoczynku, owiewanym wiatrem od morza spogląda na Zatokę Gdańska, na Hel, które opisywał w swoich artykułach i książkach.
Za swoja działalność oprócz Złotego Wawrzynu został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz Krzyżem Kawalerskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.
Andrzej Kotecki
Powyższe opracowanie powstało na podstawie:
Paweł Dzianisz: „Bernard Chrzanowski”, „Jantarowe Szlaki”, R. 1986, nr 4, s. 52-56
Wrzosek Alicja, „Bernard Chrzanowski (1861-1944)”, „Jantarowe Szlaki”, R. 2010, nr 3, s. 17-19.
Myśl Polska, nr 15-16 (11-18.04.2021)
https://myslpolska.info
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz