Pisze drogi czytelnik pod poprzednim wpisem: Moralność i wyższość racji nie powinna mieć tu i nie ma żadnego znaczenia. Polska powinna zawsze pilnować własnego interesu i dołączać do takich akcji tylko jeśli jest to w naszym interesie.
Być może nie powinna. Ale kłopotem jest ten „własny” interes. Ironia tej w gruncie rzeczy słusznej uwagi polega na tym że w ustach wasala brzmi ona jak kiepski żart.
Wasalstwo wobec Hegemona polega bowiem właśnie na tym że wasal nie ma własnego interesu z definicji. W przeciwnym razie nie byłby wasalem. A skoro jest to działa nie w interesie własnym lecz Hegemona.
W konsekwencji odrzucanie „moralności i wyższości racji” jest jednym z głupszych posunięć jakie może zrobić. Nie mogąc przeważyć w innej płaszczyźnie konfrontacji z Hegemonem to właśnie tylko „moralność i wyższości racji” mu pozostaje z narzędzi, za pomocą których pewną miarę niezależności wobec Hegemona w ogóle może osiągnąć. Jeśli się i tego pozbędzie, to wykorzysta to Hegemon używając i tej dźwigni aby go silniej chwycić za twarz.
Widzimy to na przykładzie polskich kłopotów z unią europejską, ingerującą nieustannie w wewnętrzne sprawy polskie, jak chociażby reforma sądownictwa. To konsekwencja oddania europejskiemu Hegemonowi walkowerem nie tylko suwerenności ale również i sfery „moralności i wyższości racji”.
Czeska lewaczka Jourova, sama o kwestionowanej przeszłości, śmie pouczać polskiego wasala o niezależności sądów tylko dlatego że wasal polski nie podnosi moralnie wyższego gruntu, tolerując od lat w swoim aparacie sprawiedliwości pozostałości po komunie, zamiast wywalić wszystkich na pysk zaraz po zmianie ustroju. Nie może w związku z tym narobić rabanu teraz wskazując na byłych komunistycznych funkcjonariuszy z bloku sowieckiego ferujących dzisiaj wyroki TSUE przeciwko niemu.
Kłopoty z Hegemonem amerykańskim także odnieść można do bezceremonialnego narzucania wasalom nie tylko kosztownych zakupów sprzętu wojskowego ale również do narzucania mu swojego system wartości. Jak inaczej ocenić urzędników ambasady amerykańskiej biorących oficjalny udział w paradach tęczowych dewiantów w kraju który ich gości? To również skutek niepotrzebnego odrzucenia przez wasala „moralności i wyższości racji”.
Nie inaczej z roszczeniami żydowskimi 447 które również wynikają z przejęcia pola „wyższości racji” przez Hegemona, sterowanego w tym wypadku przez interesy syjonistyczne. Po zdominowaniu pola „moralności i wyższości racji” przez Żydów trudno się dziwić że wasal musi z podkulonym ogonem pokornie zmieniać będącą jak najbardziej w jego interesie ale niepasującą Hegemonowi legislację IPN. To dzięki poddaniu tego pola wasal Hegemona, uważając się za ofiarę wojny, dowiaduje się teraz że jako jej współsprawca wyjść będzie musiał z odszkodowaniami. Trudno pomstować nad tym do nieba, skoro się nieba przedtem pozbyło…
Krótko, jeżeli wasala nie stać na opór wobec Hegemona i na wypracowanie sobie minimum niezależności i pola manewru innymi środkami, to jedyne co mu pozostaje to przynajmniej trzymanie się „moralności i wyższości racji”.
Notabene, świetną lekcję wartości tego elementu w negocjacjach otrzymał nie tak dawno szef, pożal się Boże, unijnej dyplomacji Josef Borell który wybrał się do Moskwy z unijnymi pouczeniami o „wyższości racji zachodnich” dla Rosjan, prześladujących podobno aferzystę Nawalnego. Rosjanie potraktowali Borella dość obcesowo, puszczając mu film edukacyjny o prawach człowieka i o traktowaniu demonstrantów przez policję na zachodzie. Wytrącili mu tym z rąk właśnie ten element „moralnej wyższości”. Borell zmył się jak niepyszny, mamrocząc tylko pod nosem coś o nowych sankcjach… O incydencie tym oczywiście w zachodnich mediach głucha cisza.
Pewne jest tylko to że jeśli Borell kiedykolwiek pojawi się jeszcze w Moskwie to na pewno nie z pouczeniami o moralnej wyższości zachodu i o jego racjach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz