Miarą inteligencji jest podobno umiejętność przystosowania się do warunków zewnętrznych, a przepisy prawne, nawet bezsensowne i niesprawiedliwe są jak sieć dróg w dżungli życia.
Pozostaje otwarty problem, kiedy funkcjonowanie w systemie staje się kolaboracją i czy jak twierdził guru kontraktowej opozycji: „wszyscy byli uwikłani”. Czy lekarz walczący z systemem powinien źle leczyć a nauczyciel źle uczyć? Czy należało nie płacić za bilety w tramwaju? Czy jeżeli nauczyciel starał się uczyć najlepiej jak potrafił oznaczało to, że jest uwikłany i „dorabia” system?
Otóż ludziom wydaje się, że uniesieni zmysłem moralnym powinni wykonywać różne patetyczne gesty. Mniejsza o to gdy te gesty są bez znaczenia, w większości przypadków są jednak szkodliwe. Pamiętam znajomych, którzy zabraniali mi kupowania wytartych dżinsów argumentując, że wycierają je w chińskich fabrykach pracujące tu za miseczkę ryżu dzieci. Nie rozumieli, że gdy popyt na te dżinsy spadnie, dzieci stracą jedyną pracę jaką mają, nie dostaną swojej miseczki ryżu i umrą z głodu, bo rodzice nie będą w stanie ich utrzymać.
Na temat filmów porno zdania są zwykle podzielone. Jedni twierdzą że zaspakajając potrzeby dewiantów filmy w ten sposób chronią potencjalne ofiary. Inni że kreują te potrzeby podsuwając pomysły przestępcom, więc zwiększają przestępczość w tej dziedzinie.
Zaskakujące są jednak surowe wyroki za posiadanie zdjęć pornograficznych w komputerze wobec ślamazarnego lub wręcz zawieszonego śledztwa w wielu skandalicznych sprawach, choćby w sprawie niesławnej sopockiej Zatoki Sztuki. Tak jakby ujawnienie skrywanych obrzydliwych skłonności było o wiele bardziej obciążające nie tylko w sądzie lecz w odbiorze społecznym od faktycznego wykorzystywania seksualnego nieletnich. Przecież politycy, aktorzy i celebryci nagminnie odwiedzali ten odrażający przybytek i bronili go umieszczając pod swoimi zdjęciami odpowiednie podpisy.
Ten potoczny zmysł moralny zapewne kształtowany przez odpowiednią tresurę przenosi punkt ciężkości z wydarzeń istotnych na błahe, zupełnie bez znaczenia. Za najpoważniejsze i najbardziej kompromitujące przewinienie w życiu społecznym uważne jest obecnie branie łapówek. Oczywiście łapówkarstwo jest złe, jest przestępstwem ale istnieją przecież przestępstwa o wiele poważniejsze.
Usiłuje się również wymazać z pamięci ludzkiej i historycznej prawdziwe zbrodnie komunistów: mordy, tortury, rabunki i prześladowania. Tak jakby ciężar życia w komunistycznym reżimie sprowadzał się do braku papieru toaletowego, kiepskich ubrań z MHD oraz kolejek po mięso. Jakby najpoważniejszym przewinieniem była przynależność do PZPR, którą teraz dawni partyjniacy gorliwie sobie nawzajem wytykają albo oskarżają o to politycznych konkurentów.
Podobnie na najwyższy poziom przewinienia wywindowano plagiat. Plagiat jest oczywiście nieelegancki, ale jeżeli ktoś naruszy cudze prawa autorskie zajmują się nim jak każdym złodziejem sądy. O wiele gorszym niż plagiat przewinieniem jest kłamstwo, które było najistotniejszą częścią życia w komunistycznym reżimie, a wartością jest oczywiście prawdomówność.
Prawdomówność i bezwzględna szczerość jest jednak też obecnie przeceniana. Nie jestem przekonana czy zalecane przez psychologów szczere i szczegółowe opowiadanie o swoich zdradach i romansach ma moc uzdrawiania stosunków małżeńskich. Znam parę, którą terapia małżeńska prowadzona przez renomowanego specjalistę przekonanego o uzdrawiającej mocy prawdy (a raczej ekshibicjonizmu i braku dyskrecji) doprowadziła wprost do rozwodu.
Zresztą jeżeli bandyta pyta nas gdzie ukryło się nasze dziecko czy naprawdę powinniśmy uczciwie mu odpowiadać? Komunizm był bandytą który obrabował nas ze wszystkiego w imię swoich utopijnych ideałów, których nikt w praktyce nie zamierzał realizować. Komuniści wcale nie chcieli być równie biedni jak spauperyzowane przez ich głupotę i nieudolność społeczeństwo. Chcieli mieszkać w zrabowanych innym mieszkaniach i balować w cudzych pałacach.
Nie wszyscy wiedzą, że Kiszczak już po 1989 roku urządził ślub swojej córce w pałacu Jezierskich w Starym Otwocku, gdzie mieściła się filia Muzeum Narodowego. W stawach tego samego pałacu pewien trybun ludowy podpisujący się w donosach do SB imieniem Bolek łowił ryby pilnowany przez pływających na gumowym pontonie ochroniarzy z bronią w ręku.
Te dwa zabawne i niestety prawdziwe obrazy jak w soczewce pokazują istotę naszej transformacji ustrojowej. Lud nadal pije koniak ustami swoich przedstawicieli, tyle że grono tych przedstawicieli poszerzyło się o innych przedstawicieli, będących też jak pierwsi z ludu, lecz nie tak dawno bohatersko walczących z tymi pierwszymi. Ta walka na wiek wieków okryła ich sławą i dopuściła do wspólnego z pierwszymi konsumowania jej owoców.
Wracając do prawdomówności i szczerości. Czy prześladowany ziemianin powinien oddać komunistycznym notablom obrazy i resztki nie zrabowanej mu porcelany? Czy jego dziecko jak Герой Советского Союза Pawka Morozow powinno szczerze donieść, że ojciec trzyma w piwnicy w słoiku dolary?
Nie należy się dziwić, że Polacy wyspecjalizowali się w oszukiwaniu okupanta jak się tylko da. Jakie są jednak właśnie granice tego oszukiwania? Czy nauczyciel naprawdę powinien źle uczyć a chirurg źle operować? Czy niepowodzenia w operacjach powinny być traktowane jak walka z systemem? Czy miarą osiągnięć opozycyjnego lekarza miałyby być trupy w szpitalnej kostnicy a opozycyjnego nauczyciela wtórni analfabeci w szkole?
Nie chodzi mi o obronę banalnej zresztą tezy, że świat nie jest czarno-biały, a nasze oceny nie mogą być zero-jedynkowe. Chodzi mi o ustawienie spraw we właściwych proporcjach. Zbrodnie komunistyczne to mordowanie akowców, torturowanie Pileckiego, sądy kapturowe i kiblowe. Ciężkim grzechem było nakłanianie do prześladowania biskupa Kaczmarka, którego Mazowieckiemu nikt nie wytykał. A fakt że Kowalski zapisał się do partii w nadziei, że otrzyma talon na malucha nie miał naprawdę większego znaczenia.
Izabela Brodacka Falzmann
https://naszeblogi.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz