Co do siły militarnej i politycznej Izraela funkcjonuje wiele obiegowych opinii i prawie wszystkie one najczęściej są pełne uznania, wręcz podziwu, dla możliwości izraelskiej armii, wywiadu, jak też posiadanych wpływów politycznych, szczególnie w USA.
Natrafiłem na wywiad Jarosława Kaczyńskiego dla Gazety Polskiej z roku 2017 pod takim aktualnym tytułem „Tusk jest niemieckim kandydatem”, gdzie porównuje on siłę militarną obecnych Niemiec i Izraela: „Z całym szacunkiem dla potencjału naszego zachodniego sąsiada, ale w zderzeniu z siłą Izraela nie sądzę, by był zdolny stawiać mu czoło więcej niż jeden dzień”.
Zważywszy, że, jak pokazała przeprowadzona na początku tego roku symulacja, polska armia opierałby się rosyjskiej aż pięć dni, to nie mamy się chyba czego wstydzić. Mam jednak wrażenie, że Prezes mocno przecenia siłę izraelskiej armii.
Spójrzmy na to obiektywnie i postarajmy się, na podstawie realnych przesłanek, ocenić militarną siłę Izraela. Najlepiej będzie, gdy zbadamy jak Izrael radził sobie z wrogami od samego swojego powstania.
W wojnie o niepodległość, w latach 1948 – 1949, świeżo powstałe państwo Izrael starło się w wojnie z siłami zbrojnymi wszystkich swoich sąsiadów: Egiptu, Transjordanii, Syrii i Libanu, które wspomagane były także przez siły ekspedycyjne z innych krajów arabskich. Nie mając oficjalnego wsparcia od żadnego sojusznika, za wyjątkiem dostaw broni z Czechosłowacji, Izrael pokonał zdecydowanie siły zbrojne tych wszystkich arabskich krajów.
W następnej wojnie (udział Izraela w kryzysie sueskim 1956 roku pomijam) w roku 1967, zwanej sześciodniową, Izrael pokonał siły trzech pogranicznych państw: Egiptu, Syrii i Jordanii, także wspomagane przez kontyngenty innych krajów. W działaniach nie wziął już udziału Liban.
W roku 1973 miała miejsce wojna Jom Kipur, gdzie Izrael starł się z siłami zbrojnymi już tylko dwóch państw, czyli Egiptu i Syrii. Na granicy z Jordanią i Libanem starć wojennych nie było. W wyniku tej wojny siły zbrojne Izraela poniosły ciężkie straty i były w stanie przejść do kontrofensywy tylko dzięki masowym dostawom broni z USA zrealizowanym za pomocą mostu powietrznego. Jak wielu uważa, ta interwencja USA uratowała wtedy Izrael.
Zauważmy, że w ciągu tych kolejnych wojen Izrael walczył z coraz mniejszą liczbą swoich arabskich przeciwników, zaś wynik tych starć był coraz mniej korzystny dla Izraela, a w wojnie Jom Kipur było już konieczne masowe wsparcie ze strony USA by Izrael mógł zapewnić sobie pożądany wynik. To przesądziło, że ostatecznie Izrael zdecydował się oddać półwysep Synaj dla Egiptu i zawrzeć, za pośrednictwem USA, pokój z tym państwem, gdyż zdał sobie sprawę, że nie ma już dostatecznych sił by dalej konfrontować się z Egiptem i Syrią jednocześnie.
Taka tendencja, pokazująca względne słabnięcie Izraela, także i dalej mogła być obserwowana. W roku 1982 doszło do tzw. wojny libańskiej. Izrael wtargnął do Libanu by wyrzucić stamtąd siły OWP Arafata. Tym razem Izrael skonfrontował się tylko z siłami OWP oraz wojskiem syryjskim. Wynik tej, toczonej w kilku fazach, wojny jest niejednoznaczny; co prawda OWP została usunięta z Libanu, ale wojska syryjskie tam pozostały, a na dodatek pojawiła się organizacja Hezbollah, która okazała się o wiele bardziej groźniejszym przeciwnikiem niż OWP.
Wreszcie, w roku 2006 Izrael ponownie wtargnął do południowego Libanu i tym razem jego przeciwnikiem byli już tylko bojownicy Hezbollahu. W tej drugiej wojnie libańskiej, po stronie izraelskiej zaangażowano poważne siły, ponad 30 tysięcy żołnierzy, ale nie były one w stanie pokonać Hezbollahu, który bronił się bardzo uporczywie, a na dodatek dokonywał rakietowych ataków na terytoria północnego Izraela. Ostatecznie wynegocjowano zawieszenie broni i Izrael się wycofał niczego nie osiągnąwszy. Zauważmy, że tym razem Izrael nie walczył z siłami żadnego państwa, a tylko z milicją jednej organizacji.
Aby ocenić wyniki tego starcia, rząd izraelski powołał komisję pod przewodnictwem sędziego Winograda, która sporządziła raport zawierający m.in. takie stwierdzenie: „Paramilitarna organizacja złożona z kilku tysięcy ludzi stawiała opór, przez kilka tygodni, najsilniejszej armii na Bliskim Wschodzie, która cieszyła się pełnym panowaniem w powietrzu oraz przewagą liczebną i technologiczną”.
Nie pozostawia to złudzeń co do tego, że faktycznie Izrael to starcie przegrał i od tego czasu czuje on duży respekt przed Hezbollahem, którego siły demonizuje i je przecenia głosząc, w różnych raportach, że Hezbollah może mieć na uzbrojeniu setki tysięcy różnych rakiet.
Ale nie tylko szyicki Hezbollah mocno niepokoi władze i mieszkańców Izraela. Na coraz większego przeciwnika wyrasta Hamas, kolejna organizacja palestyńska rządząca od 2006 roku w strefie Gazy. Strefa Gazy była okupowana od 1967 roku przez Izrael, jednak ciągłe niepokoje i ataki na siły okupacyjne i mieszkańców izraelskich nielegalnych osiedli spowodowały, że Izrael wycofał, w 2005 roku, stamtąd swoje wojska i zabrał osiedleńców.
To jednak nie uspokoiło sytuacji. Wręcz przeciwnie, Hamas, zapewne zachęcony powodzeniem Hezbollahu, przystąpił do zdecydowanych, nie liczących się z własnymi stratami, ataków na pograniczne rejony Izraela. Doprowadziło to do kilku poważnych kryzysów związanych z odwetowymi atakami Izraela na Gazę. Największe, połączone z inwazją sił lądowych Izraela, miały miejsce w roku 2009 i 2014. Działania w roku 2014 wiązały się z duża ilością ofiar po stronie palestyńskiej (ponad 2000 zabitych), ale zginęło też 73 Izraelczyków.
Pomimo takiej dysproporcji strat, Hamas uznał się za zwycięzcę i ogłosił, że udało mu się wyrzucić Izrael z Gazy. Jest w tym spora cześć prawdy, gdyż okazało się, że takie straty własne nie są do zaakceptowania przez Izrael i już nigdy potem Izrael nie wprowadził swoich sił lądowych do Gazy. Nie nastąpiło to ani w roku 2018, ani podczas ostatnich walk w roku 2021.
Mamy zatem obecnie taką sytuację, że Izrael, który kiedyś porywał się na wojnę z wszystkimi krajami arabskimi, obecnie nie jest w stanie wprowadzić swoich sił do małej enklawy, którą przedtem okupował przez prawie 40 lat. To ewidentnie wskazuje na względną utratę siły.
Na dodatek, wystąpiły jeszcze inne nowe niekorzystne okoliczności. Arabscy mieszkańcy Izraela, w roku 2021, wzięli udział w masowych burzliwych niepokojach. Podczas rozruchów w miastach Lod i Akka zginęło dwóch Żydów i jeden Arab. Przedtem, do takich sytuacji, że w samym Izraelu były poważne zamieszki skoordynowane z akcjami Hamasu, nie dochodziło. Widać, że i tu pewna bariera została przełamana i nie rokuje to dobrze na przyszłość dla Izraela.
Także i dzisiaj, spory wpływ na sytuację Izraela może mieć sukces Talibów w Afganistanie. To ich zwycięstwo nad USA i ich sojusznikami może zainspirować różne palestyńskie frakcje do bardziej zdecydowanych działań.
Na dodatek, także międzynarodowe położenie Izraela cały czas się pogarsza. Do czasów rewolucji islamskiej w Iranie, to państwo, obecnie stojące na czele antyizraelskich działań, było, co już mało kto pamięta, sojusznikiem Izraela. Obecnie, na pozycje antyizraelskie, przeszła także Turcja. I obydwa te duże państwa ścigają się w antyizraelskiej retoryce. Mocno reklamowane, w ubiegłym roku, tzw. układy Abrahama, czyli nawiązanie stosunków dyplomatycznych między Izraelem a Bahrajnem i ZEA, nie wpłynie w sposób istotny na poprawę położenia Izraela, nadal otoczonego przez wrogów, z których niektórzy byli tylko powstrzymywani przez USA.
Izrael mocno starał się by skłonić USA do działań militarnych przeciwko Iranowi. Nie dało to efektu za rządów Trumpa, a obecnie jest to już zupełnie nieprawdopodobne. Izrael straszy samodzielną akcją przeciw Iranowi, ale wydaje się to także niemożliwe. Ten kraj nie jest w stanie zmusić Gazy do zaprzestania ataków, a Iran to jest przecież przeciwnik o parę numerów większy; dziś, za duży nawet dla USA.
Wygląda na to, że Izrael miał, podczas 30 lat hegemoni USA, czas na uregulowanie wszystkich spraw z Palestyńczykami i zawarcie pokoju ze wszystkimi sąsiadami, w tym z Syrią. Czas ten został zmarnowany i obecnie to okno możliwości się zamyka, wraz ze słabnięciem głównego protektora.
Jaki był główny błąd Izraela? Za taki uważam przyjęcie masowej imigracji Żydów z krajów byłego ZSRR i osiedlanie ich głównie na terenach okupowanych. To spowodowało, że tych ziem nie można było oddać Palestyńczykom, w następstwie czego nie można było z nimi zawrzeć pokoju. W ten sposób powstał problem nierozwiązywalny. To znaczy, w miarę jak Izrael słabnie, on może być rozwiązany, ale zdecydowanie nie tak, jak chcieliby rządzący w Izraelu.
Stanisław Lewicki
https://konserwatyzm.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz