środa, 30 marca 2022

Prawdziwa przyczyna śmierci Papieża Jana Pawła ll

Prawdziwa przyczyna śmierci Papieża Jana Pawła ll


Macie oczy, a nie widzicie, macie uszy, a nie słyszycie i nie pamiętacie… (Ew. Marka 8:18)
Po raz pierwszy opisuję szczegółowo przyczyny, które w konsekwencji doprowadziły do przedwczesnej śmierci Papieża Jana Pawła ll. Piszę też dlaczego Papież przestał chodzić i wożono Go na fotelu, jak również dlaczego po długiej chorobie i utracie przez Niego kontaktu z otoczeniem, pomimo, że zaszła u Niego szybka poprawa i odzyskał świadomość, to potem nastąpiło pogorszenie, które w konsekwencji doprowadziło do Jego śmierci. Pomocą w utrzymaniu i powrocie do zdrowia osobom duchownym, także w Watykanie, zajmowałem się od 1993 roku, dlatego na temat zdrowia Papieża wiedziałem więcej niż podawały media.
Gdyby w czasach Chrystusa istniały totalitarne Izby Lekarskie, to zapewne Chrystus nie został by ukrzyżowany lecz zmarłby tak jak Papież Jan Paweł ll zgodnie z obowiązującymi medycznymi procedurami – za to że uzdrawiał ludzi.



Dlaczego w 1993 roku poproszono mnie abym pomógł w utrzymaniu i poprawie zdrowia Papieżowi Janowi Pawłowi ll?



Zdjęcie wykonane w prywatnej kaplicy Papieża podczas Jego mszy na którą zapraszane są tylko nieliczne osoby. W drugim rzędzie od okna; pierwsza moja żona, druga dr Danuta Kosicka która najdłużej u mnie pracowała, trzecia pracownica naszej firmy w Chrzanowie. Mnie tam nie ma, ponieważ nie mogłem wówczas pojechać do Watykanu.
Gdy w poprzedniej wizycie dostarczyłem do Watykanu materace i zaleciłem Kardynałowi Dziwiszowi sposób zastosowania u Papieża, Papieżowi w kilka dni ustał upływ płynów z ust i znacznie się wyprostował, a co najważniejsze odzyskał świadomość. Odzyskanie świadomości spowodowało, że Papież wymusił na Kardynale Dziwiszu otwarcie okna gdy był nagrzany, podczas modlitwy na Anioł Pański co spowodowało Jego problemy, które w konsekwencji skończyły się tracheotomią i znacznie przedwczesną śmiercią Papieża. Szczegółowy opis w dalszej treści.
 
W noc poprzedzającą śmierć Papieża śniło mi się, że pisałem artykuł „Medyczny zamach na Papieża” i gdy go skończyłem w TV ogłoszono, że zmarł Papież. O śnie tym rano opowiedziałem pielęgniarce i lekarce będących na dyżurze oraz rodzinie, pracownikom i kuracjuszom Instytutu. W pisaniu artykułu pomagała mi dr Danuta Kosicka oraz profesor z Politechniki Lubelskiej, który był kuracjuszem. Gdy skończyliśmy, artykuł ten przesłaliśmy na stronę internetową, na której na bieżąco podawano informacje o stanie zdrowia Papieża, jak się potem okazało, za dwie minuty zmarł Papież. Wszyscy byli tym mocno zaskoczeni. (Fakt ten można sprawdzić w historii tego portalu internetowego.)
Po pogrzebie Papieża i powrocie Kardynała Dziwisza oraz siostry Tobiany do Kurii Krakowskiej, wysłałem im ten artykuł. Siostra Tobiana prosiła abym go nie publikował. Dlatego publikuję go dopiero po dziewięciu latach, po Kanonizacji Papieża. Publikuję go z modyfikacją, ponieważ rozszerzam go o wydarzenia z przed śmierci Papieża oraz po Jego śmierci.
 
Papież nie zmarł na chorobę Parkinsona. Aby dla wszystkich stało się zrozumiałe gdzie tkwiła prawdziwa przyczyna problemów ze zdrowiem Papieża oraz abym mógł w niepodważalny sposób udowodnić skuteczność opracowanej przeze mnie terapii wzmacniania naturalnych sił organizmu w zwalczaniu niemal wszystkich chorób, w niektórych opisach będę nawiązywał do historii jej powstawania. Chcę bowiem wykluczyć coraz powszechniejszą wiarę w leczenie i zastąpić ją istotną rzetelną wiedzą, którą staram się pisać jak najprostszym językiem.
 
Głównym celem mojej metody było i jest skuteczne wspomaganie leczenia konwencjonalnego, a szczególnie skuteczne zapobieganie chorobom. Pomimo, że metoda ta jest wyjątkowo prosta w zrozumieniu i zastosowaniu, to niektórzy ludzie popełniają ewidentne błędy. Błędy te popełniały także osoby o najwyższej pozycji społecznej, także ci, którzy mają stale do dyspozycji najlepszych lekarzy lub sami są lekarzami, między innymi Papież Jan Paweł ll. Znikoma wiedza zachowawcza tych ludzi odzwierciedla znane przysłowie, które mówi; „czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał”.  Przysłowie to ma swój dobitny oddźwięk w procesach adaptacyjnych organizmu człowieka, w których najistotniejszą rolę pełni psychika. Gdy się nią świadomie nie kieruje, sprowadzi na manowce zachowawcze każdego człowieka, także Prezydentów, Papieży jak i lekarzy. Aby dowiedzieć się w jaki sposób i dlaczego psychika kieruje człowieka na błędną drogę, dowiecie się z innych rozdziałów tej strony, a szczególnie z rozdziału „Podstępna adaptacja”. Przekonacie się, że większość informacji jakie przekazuję jest wam znana, lecz nie kojarzyliście ich z waszymi problemami zdrowotnymi i bytowymi. Po zapoznaniu się z tą metodą, a zwłaszcza po osobistym jej sprawdzeniu, nie będziecie już „głupimi Jasiami” lecz „mądrymi Janami”.
Podkreślałem to na każdym moim wykładzie. Mówiłem o tym także w Domach Pielgrzyma Polskiego w Rzymie. Pytałem tam m.inn; dlaczego modlicie się pochyleni? Modląc się patrzcie „Bogu w okno, a nie na ziemię”. Człowiek nie został stworzony pochylony, pozycja ta jest pozycją poddańczą, którą przez wiele tysięcy lat wymuszali na ludziach władcy. Tym którzy się nie pochlali, natychmiast ucinano im głowę.
 
Działalność w zakresie poprawy i zachowania zdrowia, zacząłem rozpowszechniać od 1992 roku. Od tego czasu skutecznie pomogłem bezpośrednio i pośrednio setkom tysięcy osób chorych w wielu krajach świata. Szczególnie dobre wyniki uzyskałem przez ostatnie osiem lat leczenia stacjonarnego w  Międzynarodowym Instytucie Zdrowia w Gliwicach. W Instytucie tym było 106 komfortowych pokoi, mieszczących równocześnie 196 pacjentów, gdzie wraz z zatrudnionymi przeze mnie lekarzami, leczyliśmy z rewelacyjnymi wynikami niemal wszystkie choroby, także uznawane za nieuleczalne, postępujące oraz powstałe na tle zakłóceń genetycznych.
Aby nie było wątpliwości co do uzyskiwanych wyników, pacjenci Instytutu byli kierowani przez zatrudnionych u mnie lekarzy na badania, które wykonywali przed rozpoczęciem dwunastodniowej kuracji w Instytucie oraz po jej zakończeniu, w laboratoriach, przychodniach i klinikach. Co istotne, opisywane tu wyniki można uzyskać w każdej chwili na losowo wybranych chorych, ponieważ metoda ta nie jest bioenergoterapią, czy psychoterapią lecz najnowocześniejszą biofizykoterapią złożoną z synergicznych oddziaływań, którą każdy może samodzielnie stosować w swoim domu, a która działa bez względu na to czy ktoś wierzy w jej efekty czy nie.
Metodę tę szczególnie polecam katolikom, którzy stanowią około półtora miliarda osób na świecie, a Papież był i zawsze będzie dla nich autorytetem moralnym. Informacje te nagłaśniam dopiero po kanonizacji Papieża. Chcę aby przyczyna przedwczesnej śmierci Papieża stała się głośna, a w kontekście tej śmierci aby wszystkim ludziom uświadomić fakt, że istnieją bardzo skuteczne i sprawdzone metody leczenia oraz zapobiegania chorobom lecz decydenci medycyny zamiast je wdrażać, z całą mocą zwalczają tych którzy te metody próbują wprowadzać.
Publikacja ta ma także wykazać, że parlamenty niemal wszystkich krajów zostały decyzyjnie zdominowane przez decydentów medycyny konwencjonalnej i dlatego nieświadomie bagatelizują najbardziej istotny kierunek ochrony zdrowia, którym powinna być szeroko rozumiana profilaktyka, a szczególnie edukacja społeczeństwa w zakresie rozpoznawania początkowych objawów chorób i umiejętność zapobiegania im w przedwstępnej fazie choroby, co także było moim głównym celem gdy w 1995 roku kandydowałem na Urząd Prezydenta Polski. Aby społeczeństwo mogło efektywnie skorzystać  z ogromnego postępu medycyny konwencjonalnej oraz wielu doskonałych leków, niezbędne jest holistyczne zrozumienie ludzkiego organizmu, w tym szeroko rozumiana profilaktyka zachowawczo społeczna. Moje działania zmierzały i nadal do tego zmierzają.
 
Papież Jan Paweł ll zmarł z powodu błahostki. Lekarze oceniający stan zdrowia Papieża wyraźnie zbagatelizowali widoczne objawy Jego organizmu, które powodowały narastający problem z Jego gardłem, a które były przyczyną obkurczania się tchawicy. W konsekwencji tego obkurczania, aby Papież się nie udusił, wykonano Mu tracheotomię.
Do śmierci Papieża przyczyniło się też nieświadome postępowanie mojej żony, która będąc osobą bardzo religijną martwiła się stanem zdrowia Papieża i nadużywała hasła jakie otrzymaliśmy do centrali watykańskiej, które miało służyć do szybkiego przekazu moich zaleceń dla Papieża. Gdy w TV mówiono coś niepokojącego o zdrowiu Papieża, żona wydzwaniała do Watykanu i wypytywała opiekunkę Papieża siostrę Tobianę o Jego zdrowie, co spowodowało odwołanie hasła.
Gdy podczas transmisji w TV pokazano Papieża, spostrzegłem reakcję Jego organizmu i przyczynę, która to powodowała, lecz nie mogłem się już dodzwonić do Watykanu by przekazać moje zalecenia zachowawcze jakie powinno się natychmiast wykonywać stosując materac BEFTT jaki podarowałem Papieżowi.
Gdy przywiozłem do Rzymu opracowane i wyprodukowane przeze mnie pierwsze materace, w rozmowie z Kardynałem Dziwiszem mocno podkreślałem, że Papież nie może leżeć na materacu dłużej niż jedną godzinę na dobę, aby nadmiernie nie uaktywnić procesów metabolicznych Jego organizmu. Materac bowiem powoduje, że równocześnie wzmaga się praca całego organizmu.
Przed zastosowaniem u Papieża jednego z materacy, Kardynał Dziwisz osobiście testował go na sobie, wykonując autodiagnozę swego organizmu, pod nadzorem zatrudnianej przeze mnie doktor Danuty Kosickiej, co odbywało się w obecności mojej żony i pracownicy.
Oddziaływanie materaca na organizm Papieża, uaktywniło komunikację komórkową i układ nerwowy Jego organizmu, a tym samym poprawiło się wydalanie zalegających płynów. Płyny te zalegały z powodu nadmiernego nawadniania organizmu Papieża, podczas gdy układ chłonny nie był w stanie ich efektywnie wydalać. Dlatego zalegające płyny Jego organizm w znacznej mierze wydalane były przez błony śluzowe jamy ustnej. Skutkiem zalegania płynów w mózgu i przestrzeni czaszki nie funkcjonowały poprawnie neurony co powodowało, że Papież utracił świadomość swego istnienia. Zastosowanie materaca oraz zaleceń jakie przekazałem Kardynałowi Dziwiszowi sprawiło, że zniknął upływ płynów Jego ust. Gdy płyny zaczęły się efektywniej wydalać także z przestrzeni mózgowych, Papież powoli odzyskał świadomość. Efektywniejsza wymiana płynowa w organizmie Papieża przywróciła sprężystość Jego mięśni i unerwienia, także w rejonie kręgosłupa szyjnego i barkowego. To z kolei spowodowało szybsze i znaczące sprostowanie się Papieża.
Każdy kto obserwował Papieża przez lata, widział, że z biegiem czasu coraz bardziej się pochylał, a każdy lekarz wie, że wówczas unerwienie przemieszcza się aby uniknąć uciśnięcia, nerwy bowiem wymieniają informacje pomiędzy poszczególnymi narządami i centralnym układem nerwowym. Pod wpływem materaca BEFT napięcia mięśniowe dość szybko się poprawiają, jednak unerwienie nie jest w stanie przemieścić się we właściwe miejsca równie szybko jak napięcia mięśni. U Papieża skutkowało to uciskiem nerwów w okolicy szyj, które przesyłają informacje z tchawicy do centralnego układu nerwowego. Mózg nie otrzymując sygnałów z tchawicy, nieefektywnie uaktywniał odpowiedź, co skutkowało jej pogłębiającym się obkurczaniem. (W ostatnich godzinach życia, gdy człowiek umiera, zazwyczaj znoszą się sygnały rozkurczowe, co prowadzi do zaniku funkcji życiowych.) To właśnie znoszenie się skurczu i rozkurczu tchawicy powodowały, że żadne leki podawane Papieżowi w związku z pogłębiającą się niewydolnością oddechową nie działały. Gdy zorientowałem się z jakiego powodu Papież ma problemy z oddychaniem, chciałem szybko poinformować siostrę Tobianę lub Kardynała Dziwisza, aby jak najszybciej wykonywano Papieżowi rozluźniający masaż mięśni kręgosłupa, zwłaszcza szyi oraz założono odpowiednio wysoki kołnierz ortopedyczny, który uniósł by głowę i odciążył uciskane unerwienie. Gdyby wykonano te zalecenia, niemal natychmiast ustąpił by ucisk, a Papież bez trudu zaczął by oddychać i tracheotomia była by zbędna. (Każdy kto ma podobne problemy, powinien jak najszybciej skontaktować się ze mną. Wówczas kierując się moim instruktarzem usunie niebezpieczeństwo doprowadzenia do tracheotomii.) Gdy nie mogłem się już dodzwonić do Watykanu, zadzwoniłem do siostry Elżbiety z Zakonu Sercanek w Rzymie, aby skontaktowała się z siostrą Tobianą lub Kardynałem Dziwiszem by zadzwonili do mnie, ale i ona też nie mogła się dodzwonić.
Siostra Elżbieta trzykrotnie przebywała u mnie w Instytucie na leczeniu i szkoleniu, także po to, aby mogła wspomagać siostrę Tobianę i Kardynała Dziwisza w stosowaniu materaca BEFTT przez Papieża. Siostry te, także otrzymały w prezencie materac BEFTT, a po czasie zakupiły następny.
 
Każdy kto oglądał Papieża w TV widział, że wykonanie tracheotomii nie usunęło przyczyny problemów z Jego gardłem, jednak dzięki jej wykonaniu Papież nie udusił się. Niestety, ucisk unerwienia nadal pozostał. Nie musiał to być ucisk międzykręgowy. Z doświadczenia z wieloma innymi chorymi, także chorych na Parkinsona, a mających podobne problemy zauważyłem, że częściej są to uciski nerwów biegnących przez stwardniałe mięśnie. Z wyjątkiem jednego pacjenta, u wszystkich pozostałych uzyskiwaliśmy całkowite ustąpienie drżączki. Także z doświadczenia własnego wiem, że znacznie częściej są to uciski nerwów biegnących w stwardniałych lub nadmiernie napiętych mięśniach. Każdy kto oglądał Papieża w TV widział, że właśnie Papież miał takie objawy przez wiele lat i każdy widział, że pomimo leczenia medycznego drżączka Papieżowi nie ustąpiła. Nie mogła zresztą ustąpić, bo tak Papieżowi jak i wszystkim chorym leczono i niestety wciąż leczy się objawy drżączki, a nie usuwa jej przyczyny. (Czytaj rozdział „Choroba Parkinsona”.)
 
Powyżej napisałem, że gdy znoszą się sygnały skurczowe prowadzi to do zaniku funkcji życiowych. Natomiast gdy do określonych miejsc nie dotrą sygnały skurczowe, wówczas mięśnie rozwiotczają się powodując różne zmiany w stabilnym usytuowaniu kości, np. kości żebrowych, co powoduje, że żebro zachodzi na żebro w wyniku czego powstają bóle międzyżebrowe. Również występujące bóle kolan czy bioder, które są coraz powszechniejsze już u ludzi młodych, zwłaszcza długo siedzących przed komputerem, też mają podobną przyczynę. Chorzy leczeni w Instytucie, którzy mieli rozwiotczenia mięśni kręgosłupa, zwłaszcza dzieci, nierzadko bywało, że już po pierwszej nocy napięcia znacznie się zmniejszały, a bywało, że napięcia całkowicie się normowały. Kolejne noce coraz bardziej utrwalały powrót napięć skurczowo rozkurczowych. Znacznie wolniej normowały się napięcia mięśni w przypadku ich nadmiernych skurczów. Gdy w odpowiednim czasie osoby mające  podobne problemy, oprócz zastosowania materaca BEFTT, a także leków i odpowiedniej diety czy innych środków odbudowujących chrząstkę stawową, zastosuje właściwą zalecaną przeze mnie gimnastykę, wówczas bóle oraz objawy choroby znacznie szybciej znikają. Leki należy jednać zażywać rozsądnie, ponieważ można łatwo je przedawkować, a wówczas organizm może zablokować ich wchłanianie.
Jak zatem można zrozumieć, że pomimo, iż masowo publikowałem te informacje i przez osiem lat wraz z lekarzami udowadnialiśmy uzyskiwane w Instytucie efekty, to pomimo to w kolejkach na wstawienie endoprotezy czeka tysiące cierpiących chorych? Decydenci medycyny zamiast podjąć współdziałania, ze mną i z lekarzami, których zatrudniałem, z całą agresją podejmowali z nami walkę. Natomiast Izba Lekarska wykazała się największym draństwem jakie można sobie wyobrazić, karała lekarzy za to, że pracują u mnie w gliwickim Instytucie, pomimo, że skutecznie pomagali chorym. Większe draństwa wyzwala u człowieka tylko wojna. Każdy widzi, lecz do świadomości ludzi nie dociera fakt, że decydenci medycyny prowadzą nieustanną agresywną wojnę z tymi, którzy chcą skutecznie pomóc chorym. Do świadomości ludzi nie dociera, że tak naprawdę to decydenci medycyny prowadzą bezkarną wojnę z całym społeczeństwem wykorzystując do tego prawa ustanawiane przez nieświadomych tego polityków.
 
Czy nie dowodzi to, że profesor Zbigniew Religa miał rację, sugerując w swej wypowiedzi w TV, że celem lecznictwa konwencjonalnego jest zdrowotne wyniszczanie społeczeństwa? Dowód na to przedstawię tu także ja. Niektórzy pacjenci którzy leczyli się u mnie na chorobę Parkinsona, mieli znacznie większą drżączkę niż Papież, która w kilka dni całkowicie im ustępowała, a tylko u jednego pacjenta zmniejszyła się. (W każdej chwili mogę powtórzyć te wyniki.) W ich przypadkach oprócz stosowania materaca BEFTT, zatrudnieni przeze mnie rehabilitanci dodatkowo wykonywali im odpowiedni masaż karku i szyj, a gdy drżączka obejmowała inne części ciała, także miejsc unerwień odpowiadających za to drżenie. Pacjenci pod nadzorem rehabilitantów codziennie wykonywali zalecane im przeze mnie ćwiczenia. Równoczesne połączenie oddziaływania materaca BEFTT, masaży jak i ćwiczeń przywracało im sprężystość mięśni karku oraz szyj jak i całego ciała, dzięki czemu uciski unerwienia zwalniały się, a drżączka znikała.
Papieżowi drżączka nie ustępowała, ponieważ nie stosowano u Niego takich zabiegów, a Papież modląc się, coraz bardziej się pochylał i pogłębiał uciski nerwów.
Na wykładach w Domu Pielgrzyma Polskiego w Rzymie, już od 1994 roku pytałem słuchających mnie księży i zakonnic; dlaczego modląc się pochylacie się i patrzycie w ziemię? Dlaczego „nie patrzycie Bogu w okno”? Przecież człowiek nie rodzi się pochylony. Pozycja pochylona ukształtowana została w psychice jako pozycja poddaństwa, która niezaprzeczalnie w ewidentny sposób szkodzi zdrowiu.
 
Nie jest prawdą, że choroba Parkinsona powodowana jest syntezą zbyt małej ilości dopaminy przez komórki istoty czarnej. Doktor Parkinson mylił się! Dzieje się zupełnie odwrotnie, to zakłócenia w przekazie informacji o pracy mięśni do centralnego układu nerwowego powodują ograniczanie syntezy dopaminy. Gdyby bowiem organizm jej nie ograniczał i bez potrzeby tworzył dopaminę, wówczas musiał by ją jakoś zużyć. Wprowadzał by wtedy w drżenie mięśnie w dzień i w nocy i nie można by było pracować podczas dnia, ani zasnąć w nocy, a właśnie w taki sposób kończą życie chorzy na chorobę Parkinsona.

Na spotkaniach z chorymi na chorobę Parkinsona, jej objawy zawsze porównuję do migającej żarówki z powodu jej niedokręcenia. Nikt z tego powodu nie zwiększa napięcia w sieci lecz dokręca żarówkę! Jednak lekarze zajmujący się leczeniem tej choroby, nad którymi dominują decyzyjni naukowcy, podając chorym dopaminę postępują odwrotnie – „zwiększają napięcie w sieci”! (Więcej informacji w rozdziale „Choroba Parkinsona”.)
Zastanówcie się wszyscy, przecież tysiące lekarzy widziało Papieża w emisjach telewizyjnych i widząc Jego szybkie wyprostowanie, powinni domyśleć się co jest przyczyną obkurczania się tchawicy. Zwłaszcza ci lekarze którzy mieli bezpośredni kontakt z Papieżem i widzieli, że żadne podawane Mu leki nie powstrzymywały problemów z oddychaniem. Czy możliwe jest, że kiedyś dowiemy się dlaczego lekarze leczący Papieża na drżączkę tak bardzo się nad Nim znęcali, a w wyniku nadmiernych drżeń aby nie cierpiał podawano mu leki? Czy też było to po prostu zapyziałe standardowe postępowanie medyczne? Możliwe też, iż kiedyś decydenci medycyny przyznają się, że świadomie wypaczali psychikę przyszłych lekarzy w Uniwersytetach Medycznych, dla utrzymania bezwarunkowej władzy nad chorymi, utrzymania prestiżu naukowca i biznesu medycznego, oraz że wartości te są znacznie więcej warte niż wartość życia ludzkości w zdrowiu?
 
Kardynał Dziwisz oraz siostra Tobiana jak i pozostałe osoby sprawujące nad Papieżem codzienną opiekę byli Mu całkowicie oddani, a mając tak troskliwą opiekę, Papież mógł żyć jeszcze wiele lat. Papież dożył tylu lat, także dlatego, że tylko sporadycznie korzystał z leczenia konwencjonalnego. Gdyby korzystał z armii lekarzy, jak to niektórzy sądzą, to Jego organizm znacznie wcześniej został by zatruty lekami. Papież Jan Paweł ll, był człowiekiem bardzo pobożnym i nieskazitelnie uczciwym. Nie bez powodu został uznany za świętego. Jak zatem ma się zapis w Biblii, w wersecie Mądrość Syracha (w) 38:15 
„Grzeszący przeciw Stwórcy swemu niech wpadnie w ręce lekarza„?

Gdyby natomiast Kardynał Dziwisz i siostra Tobiana odważnie współpracowali ze mną, zwłaszcza gdy narastały problemy z Jego gardłem, to wszystko potoczyło by się inaczej. Po wykonaniu Papieżowi tracheotomii również nie nawiązano ze mną kontaktu. Nie nawiązywano go zapewne także dlatego, ponieważ największe media w Polsce, zwłaszcza telewizja, masowo emitowały o mnie kłamliwe informacje. Pewnie obawiano się, że ci sprzedajni dziennikarze, także i ich zaczną wykpiwać.
 
Wrócę do zastosowania mojej pierwszej metody u  Papieża w 1994 roku
 
Nie było to tak, że przyszedłem do Watykanu i zaproponowałem pomoc Papieżowi oraz księżom, zakonnikom i zakonnicom. To mnie poproszono abym im pomógł.
 
Zaczęło się to tak. W 1993 roku otrzymałem list od mężczyzny, który wraz kilkoma innymi wyleczyli się moją metodą z cukrzycy. Poinformował mnie on, że w lutym 1994 roku odbędzie się pielgrzymka do Klasztoru na Jasnej Górze w Częstochowie, w której wezmą udział osoby chore na cukrzycę z całej polski i abym tam przyjechał i opowiedział wszystkim o mojej metodzie. Natychmiast udałem się do Przeora Klasztoru na Jasnej Górze pokazując mu ten list. Przeor po przeczytaniu listu poprosił na spotkanie ze mną zakonnika, który studiował medycynę na Akademii Medycznej lecz nie podjął pracy jako lekarz i wstąpił do zakonu. Na wszystkich spotkaniach z ludźmi gdziekolwiek były one organizowane, aby przekonać ludzi o słuszności i skuteczności opracowanych przeze mnie metod, zawsze wykonywałem im autodiagnozę. Wiadomo, że diagnoza, są to medyczne działania rozpoznające chorobę, zazwyczaj przy pomocy diagnostycznych urządzeń i różnych metod medycznych. Natomiast autodiagnoza jest to opracowany przeze mnie sposób prowokowania organizmu aby sam wskazał miejsca chorobowo zmienione. Gdy Przeor jak i ów zakonnik po wysłuchaniu mnie przekonali się co do skuteczności mojego opracowania, a ponadto autodiagnoza poprawnie wykazała ich dolegliwości, natychmiast zaprosili mnie na kolejne spotkania na Jasnej Górze, które odbywały się w odstępie kilku tygodni. Na pierwsze spotkanie przyszła połowa zakonników, a na następne druga połowa. Potem konsultowałem poszczególnych zakonników telefonicznie i na kolejnych spotkaniach indywidualnie. Po każdym spotkaniu zostawiałem zakonnikom sto par biostymulatorów. Gdy przyjechałem na drugie spotkanie, natychmiast podeszła do mnie grupa zakonników opowiadając mi z wielką pasją o uzyskanych efektach zdrowotnych. Szanując czas czytelników opiszę tylko jeden przypadek osiemdziesięcioletniego zakonnika, który podszedł do mnie i zaczął kilkakrotnie unosić do góry nogi, raz jedną, raz drugą, mówiąc; widzi pan jaki teraz jestem sprawny? Przed zastosowaniem biostymulatorów ledwo powłóczyłem nogami, tak duże trudności miałem z chodzeniem, a o podniesieniu nogi do góry nawet nie marzyłem…
W końcu nadszedł termin gdy na Jasną Górę dotarły pielgrzymki z całej Polski. Po mszy, wszyscy udali się do dużej auli, w której odbywają się różne spotkania. Na początku spotkania Przeor przedstawił mnie i powiedział, że będę mówił o informacjach zawartych w komórkach, które sterują wszystkimi funkcjami ludzkiego organizmu. Poprosiłem aby najpierw omówiono wszystkie zaplanowane tematy, a ja wystąpię na końcu, ponieważ z doświadczenia wiedziałem, że po moich prelekcjach zawsze jest wiele pytań. Wspomnę, że na spotkaniu tym wystąpił także dyrektor ówczesnej Polfy i opowiadał jak lichą insulinę importuje się z zagranicy i w jaki sposób niszczy się bardzo dobrą i skuteczną insulinę Polfy. Opowiadając o tym nie mógł powstrzymać się od płaczu. Na końcu spotkania wystąpiłem ja i zacząłem mówić o samoistnym cofaniu się cukrzycy i wszystkich innych chorób oraz dlaczego choroby te samoistnie ustępują. Po krótkim czasie odezwał się jeden z lekarzy, współorganizator tego spotkania, zarzucając mi kłamstwa. Wówczas z sali odezwało się kilka osób, które potwierdziły, że oni także pozbyli się cukrzycy stosując moją metodę. Wtedy lekarz ten podszedł do mnie i wyrwał mi mikrofon mówiąc, że nie będę tu robił sobie reklamy. Osoby z Sali zaczęły protestować, że chcą mnie wysłuchać do końca. Wtedy lekarz ten wyłączył mikrofon abym nie mógł dalej mówić. Powiedziałem zatem do wszystkich, aby wyszli z sali ci którzy nie chcą mnie słuchać. Wyszło zaledwie kilka osób, a pozostali nadal oczekiwali na moją prelekcję. Gdy zacząłem mówić bez mikrofonu, wtedy lekarz ten wyłączył oświetlenie i nadal uniemożliwiał mi prelekcję. Wówczas z sali padła propozycja abyśmy wyszli na parking i tam chętnie wszyscy mnie wysłuchają. Chcę podkreślić, że był to luty i było bardzo zimno. Pomimo tego ludzie ci słuchali mnie ponad godzinę. Jeden z pielgrzymów wyraził się o tym incydencie w ten sposób; „to był istny horror na Jasnej Górze”. Po dwóch tygodniach któryś z pielgrzymów przysłał mi miesięcznik „Diabetyk”, który wydaje Górnośląskie Stowarzyszenie Chorych na Cukrzycę w Katowicach. W miesięczniku tym oczerniono mnie całkowicie konfabulując opis zdarzenia na Jasnej Górze. Pojechałem zatem do Stowarzyszenia, które wówczas mieściło się w Katowicach na ulicy Mariackiej, i wręczyłem prawdziwą treść zdarzenia, które miało miejsce na Jasnej Górze, prosząc o sprostowanie tej konfabulowanej. Nigdy jej jednak nie opublikowano.
Na kolejnym spotkaniu w Klasztorze w Częstochowie Przeor powiedział mi, że Papież też ma problemy ze zdrowiem i zapytał mnie czy mógłbym i Jemu pomóc. Ponieważ ja także zamierzałem dotrzeć do Watykanu na prośbę innych księży, zatem ucieszyłem się z tej propozycji i natychmiast się zgodziłem. Poprosiłem jednak aby Przeor powiadomił Papieża lub Jego sekretarza, że przyjadę do Rzymu. Do Papieża napisał także list proboszcz Chrzanowskiej Parafii euforystycznie polecając moją metodę leczenia. Ponieważ akurat wybierałem się do Stanów Zjednoczonych na spotkania z Polonią, zatem postanowiłem połączyć te dwie podróże i już po dwóch tygodniach byłem w Rzymie, gdzie w Domu Pielgrzyma Polskiego na Via Cassia miałem trzykrotnie prelekcję dla zmieniających się grup duchownych. W Domu Pielgrzyma Polskiego zostawiłem samochód którym przyjechałem do Rzymu, a z lotniska w Rzymie poleciałem samolotem na spotkania do Nowego Jorku, a potem do Chicago i Los Angeles. Tak się złożyło, że w tym czasie Papież pośliznął się w łazience i złamał kość szyjki głowy udowej. Założono Mu zatem endoprotezę, a ponieważ za kilka dni miało odbyć się w Bazylice św. Piotra, Święto Rodzin, podczas którego Papież zawsze udziela ślubu dwunastu małżeństwom, zatem postanowiono, że tym razem ślubów udzieli któryś z kardynałów. Lekarze odradzali Papieżowi taki wysiłek, ponieważ od wstawienia endoprotezy upłynęło zaledwie kilka dni. Gdy wróciłem do Rzymu po samochód, okazało się że siostra Dominika, która przekazała Papieżowi biostymulatory powiedziała mi uradowana, że Papież zastosował je i dzięki temu samodzielnie mógł udzielić ślubów. Media w wielu krajach na świecie, także w Polsce, podały wówczas informację, że Papież, pomimo, że według oceny lekarzy nie mógł dokonać takiego wysiłku, to jednak przeszedł prze Bazylikę w obie strony, co stanowiło długość boiska sportowego, i udzielił ślubów. Oczywiście nikt nie wspomniał, że to dzięki zastosowaniu przez Papieża moich biostymulatorów. Jednak informacja ta „pocztą pantoflową” dotarła do kościołów na całym świecie. Zaczęto mnie zatem zapraszać do różnych miast w różnych krajach, gdzie w salach przykościelnych miałem prelekcje, które zapowiadali księża podczas każdej mszy. Trwało to tak do 1998 roku. Wtedy miałem mieć, któryś już raz w ciągu tych lat, wykład w Sali przykościelnej w Londynie. W godzinach przedpołudniowych miałem natomiast spotkanie w POSKu w Londynie, gdzie każdego roku po kilkadziesiąt razy organizowano dla Polonii moje prelekcje. Po spotkaniu w POSKu podszedł do mnie jakiś ksiądz i niezbyt grzecznym tonem powiedział mi, że spotkania w sali przykościelnej nie będzie. Pomimo mojego nalegania nie chciał mi powiedzieć dlaczego. W Polsce jednak księża, którzy leczyli się moimi biostymulatorami, a potem materacem BEFTT w gliwickim Instytucie, nadal mnie zapraszali na spotkania. Gdy pojechałem do Rzymu, również nie udało mi się uzyskać informacji dlaczego zamknięto mi drogę do spotkań z ludźmi w kościołach. Wspomnę, ze gdy wracałem z podróży do Izraela, jak zwykle przez Rzym, wówczas będąc na audiencji u Papieża podarowałem Mu różaniec. W pierwszej chwili, Papież nie chciał go przyjąć, ale gdy powiedziałem, że różaniec ten poświeciłem na Grobie Chrystusa, zatem możliwe, że energia tego świętego miejsca przekazana poprzez ten różaniec Waszej Świątobliwości może sprawi, że i Wasza Świątobliwość odwiedzi to święte miejsce. Jak wiadomo, Papież poleciał do Jerozolimy i odwiedził Grób Chrystusa. W 2003 roku gdy Papież znacząco pochylił się i osłabł, a z ust miał ciągły  upływ płynów, wówczas księża jak i parafianie, którzy korzystali z mojej metody lub korzystała z niej ich rodzina, poprosili mnie abym pomógł także Papieżowi. Kilka osób zadzwoniło do o. Hejmo i do Kardynała Dziwisza (wówczas był księdzem sekretarzem Papieskim) i przekonali ich o skuteczności mojej nowej metody i materacu, w którym zaprogramowałem oddziaływania BEFTT które nadspodziewanie szybko prowokują cały organizm do samonaprawy. Napisałem zatem list do Kardynała Dziwisza proponując pomoc Papieżowi, na który natychmiast odpowiedział, że dziękuje mi za dobre chęci, ale Papież ma troskliwą opiekę. Oglądając transmisję pielgrzymki Papieża na Słowacji widziałem Jego ogromne osłabienie, pochylenie i upływ płynów z ust. Zorientowałem się dlaczego tak się dzieje, zadzwoniłem więc  ponownie do Watykanu i powiedziałem Kardynałowi Dziwiszowi, że jednak przyjadę z materacami, po to aby ktoś kompetentny sprawdził ich skuteczność zanim skorzysta z nich Papież. Tym razem Kardynał Dziwisz już nie zaoponował. Do Rzymu wziąłem ze sobą dwa materace, a oprócz żony pojechała ze mną dr Danuta Kosicka, która przez czterdzieści lat była pulmonologiem i najdłużej z pośród lekarzy, których zatrudniałem pracowała u mnie w Instytucie. Jak zwykle pojechałem do Domu Pielgrzyma Polskiego, którym zarządzał ojciec Konrad Hejmo, a który został uprzedzony o moim przyjeździe. Zanieśliśmy materace do wskazanego nam pokoju, do którego na test autodiagnostyczny przychodzili księża, zakonnicy oraz zakonnice. Materace testowano w obecności dr Kosickiej oraz zakonnic. Materac testował także biskup z Krakowa, bliski przyjaciel Papieża, starszy od Papieża o dwa lata i jak na swój wiek bardzo sprawny. Autodiagnoza jaką mu wykonałem wykazała, że ma tylko problem z ramieniem i obojczykiem. Było to dla nas ogromnym zaskoczeniem, ponieważ osobom w tym wieku autodiagnoza wykazuje wiele chorób. Na test przysłano także polską lekarkę, która na stałe mieszka i pracuje w Rzymie, a której polecono by sprawdziła działanie materaca i jak mi powiedziano, bierze udział w konsylium, w przypadkach gdy potrzebna jest pomoc medyczna dla Papieża. Gdy lekarka ta weszła do pokoju, natychmiast dość obcesowo zapytała; co tu za pseudo naukowe metody propagujecie! Powiedziałem zatem do niej, że zamiast natychmiast krytykować, najlepiej będzie gdy położy się na materacu i wykona autodiagnozę, a ja w tym czasie opowiem jej na czym oparłem działanie tej metody. Już po kilku minutach leżenia na materacu zaczęła mówić o swoich odczuciach autodiagnostycznych. Wszystkie miejsca chorobowe jakie wskazał organizm zgadzały się z jej aktualną wiedzą, z wyjątkiem jednej. Stwierdziła wtedy; no tak, to by się zgadzało, a dotychczas myślałam, że jest to inny problem. Stała się wówczas bardzo miła i zaczęła analizować w jaki sposób dotrzeć z materacem do Papieża. Było już późno, zatem w tym dniu zakończyliśmy testy, a ja poszedłem do pokoju ojca Hejmo, który miał nie więcej niż dwanaście metrów kwadratowych i był bardzo skromnie urządzony. Już na początku naszej rozmowy o Hejmo uniósł sutannę pokazując zażylaczone nogi, na których były również krwiste wybroczyny i powiedział do mnie; widzi Pan, wszyscy mamy takie nogi po stosowaniu pana biostymulatorów, Papież także. W tym momencie wyjaśniło mi się dlaczego od 1998 roku nie pozwalano mi propagować mojej metody w salach przykościelnych na świecie, jak to robiłem od 1994 roku. Gdy jeszcze o. Hejmo powiedział mi, że Papieżowi miał guza nowotworowego na kolanie i lekarze z ameryki proponowali wstawić Mu endoprotezę kolanową, lecz Papież na to się zgodził, wówczas zrozumiałem dlaczego Papieża przez te lata wożono w fotelu. Powiedział mi taż o katapulcie zamontowanej pod siedziskiem fotela, z której wystrzeliwano Papieża do pozycji stojącej. Robiono tak ponieważ Papież sporo ważył i obsługa miała trudności z Jego podnoszeniem. Któregoś razu Papież nie zrównoważył ciała przed wystrzeleniem siedziska i niewiele brakowało aby doszło do tragedii. Od tej pory zaprzestano używać katapulty. Z dalszej części rozmowy wywnioskowałem, że incydent ten spowodował także inne problemy. Gdy o Hejmo powiedział mi o zażylaczeniu i wybroczynach nóg u Papieża, wtedy natychmiast zapytałem, a czy wymienialiście codziennie po kilka razy skarpety frotowane spodem lub wkładki filcowe, których celem jest odbieranie toksyn z nóg, o czym mówiłem tu na każdym spotkaniu oraz napisałem o tym w książce pt. „Leczenie przepływem informacji”, których dziesięć egzemplarzy zostawiłem wam, a jedną podarowałem do Biblioteki Watykańskiej? Przecież wyraźnie podkreślałem, że jeśli wzmacnia się krążenie, to również intensyfikuje się metabolizm, a w efekcie szybszego spalania tworzy się większa ilość toksyn. Osłabiony organizm nie jest w stanie ich wydalić naturalną drogą, ponieważ ludzie zbyt mało chodzą, zatem wypycha je do nóg. Wymiana skarpet ma na celu odbiór tych toksyn. Jeśli się ich nie odprowadzi, wówczas odkładają się w naczyniach żylnych i tętniczych oraz w tkankach obwodowych nóg tworząc wybroczyny i żylaki. Ponadto naczynia obwodowe, zwłaszcza nóg, a w mniejszym stopniu także rąk i głowy, pełnią rolę stresu naczyniowego. Zadaniem tego stresu jest obwodowe ograniczanie przepływu krwi i skierowanie tego zaoszczędzonego nadmiaru do chorych lub osłabionych narządów, w celu pozyskania przez nie większej ilości składników odżywczych. Ponadto jeśli znosimy skurcze stresowe naczyń obwodowych, to nie tylko tworzą się wybroczyny i żylaki ale wówczas również serce zostaje znacząco przeciążone, ponieważ nie dość, że musi przepompowywać zwiększoną ilość krwi do chorych narządów, to równocześnie musi krew dostarczać do naczyń obwodowych, które nie uległy obkurczeniu. Zatem nie tylko, że nie nastąpi efektywniejsze dokrwienie ale w nadmiernie obciążonym sercu może powstać zawał. Wtedy o Hejmo zadzwonił do Kardynała Dziwisza i skrótowo opowiedział mu o tym. Na drugi dzień o Hejmo zawiózł mnie do Castel Gandolfo na audiencję do Papieża abym mógł coś więcej powiedzieć na temat Jego zdrowia. Ująłem Papieża za rękę i trzymając ją przez cały czas, zacząłem do Niego mówić poruszając różne tematy na które powinien zareagować. Jednak On nieustannie patrzył w górę, a oczy Mu nawet nie drgnęły. Po powrocie o Hejmo zapytał mnie, jak wiedzę Papieża? Odpowiedziałem jednym słowem NIEOBECNY i zacząłem mówić dlaczego Papież utracił świadomość. W pewnym momencie o Hejmo zrozumiał dlaczego Papież ma upływ płynów z ust i dlaczego nie ma świadomości swego istnienia, zatem przerwał mi i połączył mnie z Kardynałem Dziwiszem. Gdy zacząłem mówić o działaniu materaca BEFTT i mojej kolejnej metodzie, Kardynał Dziwisz powiedział mi, że do Watykanu każdego miesiąca przychodzi około 3000 listów z propozycjami pomocy dla Papieża i nie jest możliwe ich zweryfikowanie. Zaczął mnie jednak słuchać, zatem i Jemu zacząłem mówić to samo co ojcu Hejmo lecz znacznie szerzej. Rozmawialiśmy ze sobą bardzo długo. Powiedziałem, że Papież z powodu osłabionego krążenia jest nawadniany i odwadniany, czego dowodem jest upływ płynów z ust. Aby usunąć z organizmu nadmiar płynów, lekarze zazwyczaj podają furosemid lub inne moczopędne farmaceutyki. Jednak za każdym razem dawkę tą trzeba minimalnie zwiększać, ponieważ organizm podlega adaptacji i przyzwyczaja się do leków, czeka zatem na coraz silniejszy zewnętrzny bodziec chemiczny. Pomimo farmakologicznego wspomagania odwadniania organizmu, płynów zalega coraz więcej. Na początku gromadzą się one zazwyczaj w narządach, których układ chłonny jest mniej wydolny. W końcu płyny wypychane są także do przestrzeni mózgowych. Zastoje płynowe zgromadzone w mózgu osłabiają emisję sygnałów elektrycznych pomiędzy neuronami, co musi skutkować stopniową utratą pamięci, a następnie utratą świadomości swego istnienia. Jest to przyczyną wielu chorób, nie tylko starczych, powoduje to także chorobę Alzheimera, którą też można skutecznie zwalczać moją metodą. Gdy toksyny gromadzą się w nadmiernej ilości, organizm szuka sposobu pozbycia się nadmiaru tych płynów, u Papieża wydalał je poprzez błony śluzowe jamy ustnej. Dlaczego z ust? Ponieważ z powodu dużego pochylenia się Papieża i spowodowanego tym ucisku unerwienia, płyny zalegały w przestrzeni głowy, a tym samym i mózgu. Podkreślałem Kardynałowi Dziwiszowi, że leżenie na materacu BEFTT powoduje, iż wzmacnia się układ chłonny, a dopiero potem powoli tętniczy i żylny, i to bez zwiększania ilości leków, wówczas zalegające płyny samoistnie wydalają się z organizmu naturalną drogą, dzięki czemu można powoli odchodzić od leków odwadniających. Gdy wydalą się płyny zalegające z przestrzeni mózgu, Papież będzie odzyskiwał świadomość. Tak działo się u wielu pacjentów w gliwickim Instytucie. Ponownie podkreśliłem, że leki odwadniające jakie stosują lekarze, powodują efekt błędnego koła, im częściej się je zażywa, tym większe tworzą się zastoje i więcej leków odwadniających trzeba podawać, ponieważ organizm przyzwyczaja się do nich i czeka na coraz silniejszy bodziec chemiczny. Ponadto zaproponowałem też aby zastosować u Papieża masaż limfatyczny, który jeszcze bardziej wzmocni wydalanie zalegających płynów i co najważniejsze nie uzależni organizmu Papieża od leków odwadniających. Bardzo mocno podkreśliłem, że Papież nie może korzystać z materaca dłużej niż jedną godzinę na dobę, a gdy Jego organizm wzmocni się, nie więcej niż dwie godziny. Stało się dokładnie tak jak powiedziałem Kardynałowi Dziwiszowi, że się stanie. Najpierw już po kilku dniach ustał upływ płynów z ust Papieża. Po kolejnych dniach Papież odzyskał świadomość i mógł swobodnie i rozumnie rozmawiać, a nie tylko czytać podawane Mu treści. Gdy dziennikarka tvn-u zapytała w Krakowie rzecznika Krakowskiej Kurii, czy Papież spał na materacu Piotrowicza, wówczas odpowiedział on, że materac został przyjęty jak każdy dar, ale nie trafił on do sypialni Papieża i Papież na nim nie spał. Jak wynika z moich zaleceń stosowania materaca BEFTT przez Papieża nie dłużej niż przez godzinę na dobę, przekazywanych Kardynałowi Dziwiszowi, Rzecznik powiedział prawdę.
Podczas naszej rozmowy, podkreślałem Kardynałowi Dziwiszowi, że Papież nie może umrzeć nie mając świadomości iż odchodzi, gdyż jego dusza zamiast przejść do Boskiej Światłości będzie się błąkać. Przytoczyłem wtedy słowa znanej modlitwy „Od nagłej, nieszczęśliwej śmierci, zachowaj mnie Panie”. Mówiłem, że dusza człowieka który odchodzi nagle, jak też tego który umiera nieprzytomny, nie jest w stanie przejść płynnie z umierającego ciała wprost do Boskiej Światłości i błąka się manifestując w otoczeniu różne pośmiertne reakcje, które ludzie odbierają jako manifestowanie się ducha. (Naukowcy obecnie nazywają to, przechodzeniem struktury energii do świata równoległego, a dziś jest niemal pewne, że wiedza jaką pozyskaliśmy podczas życia uwalnia się podczas śmierci i zapisuje się w przestrzeni magnetycznej bliższego lub dalszego otoczenia. Niektórzy nazywają to wstępowaniem na określony poziom.) Wówczas egzorcyści, którzy też niewiele z tego zachowania się ducha rozumieją, wypędzają, jak to określają, „złego ducha”… Księża idący z ostatnią posługą do umierających, też czasem doświadczają takiego wychodzenia ducha z ciała. Natomiast nigdy nie słyszałem, aby jakiś lekarz pisał czy mówił, że też miał takie odczucie gdy obserwował umierających pacjentów. Dlaczego? Ponieważ lekarze podczas swej pracy nie mają ukształtowanej wyciszonej psychiki tak jak duchowni i śmierć pacjenta jest dla nich „chlebem powszednim”. Ponadto każdy rodzaj nastroju człowieka funkcjonuje na innej częstotliwość drgań energetycznych. Dlatego osoby głęboko uduchowione mają różne wybitne zdolności duchowe. Temat ten, w jaki sposób to się odbywa i jak wspomóc takiego ducha w przejściu do stanu Boskiej Światłości jest zbyt długi aby szczegółowo opisać go w tej treści, dlatego zapraszam do przeczytania całości w rozdziale pt. „Umieranie”.
Przy następnym wyjeździe do Rzymu, ja nie mogłem pojechać, zatem pojechała moja żona, dr Kosicka oraz pracownica, która marzyła o audiencji u Papieża, a wiedziała, że nas niemal zawsze zapraszano do Papieża. Tym razem wysłałem Papieżowi materac bardziej zmiękczony oraz łóżko rehabilitacyjne ruchome w każdej płaszczyźnie, ponieważ Papież sporo ważył i obsługa miała trudności z jego przemieszczaniem. Kardynał Dziwisz przysłał dwóch pracowników i wskazał pokój do którego pracownicy w obecności żony, dr Kosickiej i pracownicy wstawili tak łóżko jak i materac. Pokój ten znajdował się niedaleko od pokoju z okna którego Papież udzielał błogosławieństwa pielgrzymom przybywającym na Plac św. Piotra. Następnie dr Kosicka wykonała Kardynałowi Dziwiszowi autodiagnozę. Przy tej okazji układając mu emitor fotonów na splocie słonecznym zauważyła, że Kardynał Dziwisz nie miał wykonywanych bajpasów serca jak podawały media, ponieważ nie miał blizn pooperacyjnych. Potem w podziękowaniu Kardynał Dziwisz podarował im worek różańców poświęconych przez Papieża oraz zabrał ich na mszę celebrowaną przez Papieża do Jego prywatnej Kaplicy, gdzie wstęp mają tylko nieliczne osoby. Po pewnym czasie Papież zaczął mieć problemy z gardłem, zatem wysłałem do Watykanu wydajny nawilżacz powietrza oraz koncentrator tlenu wraz ze specjalnymi workami tlenowymi aby robiono Papieżowi tlenoterapię komorową połączoną z baroterapią, by Jego organizm mógł efektywniej pozyskiwać tlen i zwiększoną jego ilość dostarczać go do chorych i mniej wydolnych narządów, w celu efektywniejszych samonapraw. Czy wykonywano te czynności, do dziś nie wiem. Wyobraźcie sobie jak bardzo było mi przykro, że znałem przyczynę problemów Papieża, których mógłby się szybko pozbyć, odzyskać zdrowie i znacznie dłużej żyć, a pomimo moich wielu prób dotarcia do Niego z pomocą, nie mogłem Mu pomóc. Gdy ogłoszono, że Papieżowi została wykonana tracheotomia siedziała obok mnie dr Kosicka, zwróciłem się do niej i powiedziałem; to co Pani doktor, zaczyna się koniec życia Papieża? Na co ona odpowiedziała, niestety, ale tak.
W artykule tym nie poruszam innych problemów jakie miał Papież i z jakiego powodu, ponieważ nie wypada ich poruszać.
Dlaczego przez dziesięć lat milczałem i nie publikowałem tych informacji? Ponieważ niektórzy dziennikarze zachowują się jak medialne hieny. Natychmiast zaczęli by kpić z mojej pomocy udzielanej Papieżowi i z Kardynała Dziwisza, a nie chciałem aby zakłócać kanonizacji Papieża.
 
Dziennikarzy którzy w świadomy sposób konfabulowali informacje o mnie było niewielu, ale z życia każdy z nas wie, że jedno zło opublikowane w mediach, może zniszczyć najuczciwsze działania społeczne tysięcy osób. Natomiast w mojej obronie stanął tylko jeden dziennikarz. Pozostali, w myśl zasady „kruk krukowi oka nie wykole” woleli milczeć. Czas emisji w TV, radiu i miejsca szpalt w gazetach, które przeznaczano na zwalczanie mnie, mojej metody oraz pracujących u mnie lekarzy, w przeliczeniu na reklamy, przekroczył by 300 milionów nowych złotych! Oczywiście koszty te pokrywali także chorzy, przeciwko którym de fakto wymierzone były te kłamstwa, ponieważ nie mieli oni świadomości, że finansują te kłamstwa, poprzez zakup reklamowanych produktów.
Podkreślę, że ani razu nie zaproszono mnie do żadnej z tych audycji abym mógł się wypowiedzieć. Zapewne dlatego abym nie zdemaskował ich kłamstw i manipulacji w leczeniu chorych, które rozpowszechniali wraz z nieuczciwą grupą kilku lekarzy.
 
Podobnie jak można skutecznie pomóc chorym w chorobie Parkinsona, tak samo można pomóc i w przypadku mukowiscydozy. Gdy zakłócenia sygnałów odpowiedzialnych za wstrzymanie tworzącego się śluzu nie powstrzymują jego wytwarzania, to nadmierna ilość tego śluzu powoduje, że płuca się w nim topią. Dzieci chore na mukowiscydozę niezmiennie leczone w tzw. „nowoczesny naukowy sposób” medycyną konwencjonalną, podobno będącą obecnie w fazie ogromnego rozwoju, mają gwarancję powolnej i przedwczesnej śmierci w młodym wieku. W przypadku mukowiscydozy, z całą stanowczością twierdzę, że nie są temu winne zakłócenia genetyczne. Zmiany genetyczne to wtórna przyczyna mukowiscydozy, jak i niemal wszystkich innych chorób, w przypadku których „naukowa medycyna” twierdzi, że ich przyczyną są zakłócenia genetyczne. Tylko niektóre z tych chorób faktycznie są wynikłe z utrwalonych błędów genetycznych, ale i w tych przypadkach można tym chorym skuteczniej pomóc, a nie udawać pomoc, oczywiście jeśli choroba nie stała się już nieodwracalna i chory nie jest w stanie agonalnym.
Cóż z tego, że chorym na mukowiscydozę i inne choroby płuc, którzy leczyli się u mnie w Instytucie, w ciągu zazwyczaj kilku dni znikał dany problem. Dziennikarze wespół z kilkoma lekarzami manipulowali informacjami w taki sposób aby masowi odbiorcy tych informacji uznawali moje informacje za nieprawdziwe. No bo jak to jest możliwe, aby jeden Piotrowicz podważał tysiące autorytetów medycznych i ich osiągniecia naukowe? O zdołowanej psychice ludzi piszę w kilku rozdziałach.
Wszyscy chorzy, także na mukowiscydozę, nadzorowani byli przez lekarzy, którzy pracowali w Instytucie, między innymi przez doktor Danutę Kosicką, lekarkę pulmonolog z czterdziestoletnim stażem, która także potwierdzała te wyniki. (Przypomnę, że najpierw była ona u mnie pacjentkom i cała ta naukowa medycyna nie mogła jej pomóc.) Jednak medyczni „Neroni” naszych czasów, umacniani przez media, masowo kłamali, a gdy zaczęli być wspomagani w zakresie lecznictwa przez dyktatorskie prawa Unii Europejskiej i jej niewolnicze przepisy, w końcu doprowadzili do tego, że zabroniono wprowadzania na rynek sprzedaży materacy BEFTT.
Ponieważ ja nie jestem lekarzem i nie znam się na leczeniu farmakologicznym, dlatego zatrudniałem lekarzy aby korygowali zażywane przez pacjentów leki, które im zapisali lekarze w miejscu ich zamieszkania. Gdyby bowiem pacjenci uzyskując poprawę nadal zażywali taką samą ilość leków lub nagle odstępowali od ich zażywania, wówczas mogli by mieć duże problemy. Gdy o tym napisałam w gazecie „Świat i Medycyna” jaką wydawał gliwicki Instytut, wówczas nie tylko dr Kosicka ale i wszyscy pozostali pracujący u mnie lekarze byli wzywani przez Izbę Lekarską i karani za to, że pracują w gliwickim Instytucie, lub byli straszeni, że jeśli nie zwolnią się z pracy w Instytucie to zostanie im zawieszone prawo wykonywania zawodu lekarza???!!!
Prowodyrem tych działań był ówczesny Prezes Śląskiej Izby Lekarskiej doktor Maciej Hamankiewicz, którego potem wybrano na Prezesa Krajowej Rady Lekarskiej, na którym to stanowisku jest do dziś. (Słuchałem jego pierwszej wypowiedzi gdy go wybrano na to stanowisko; „będę pilnował interesu lekarzy…, kolejna jego wypowiedź była następująca; „będę pilnował interesu lekarzy, no i oczywiście pacjentów…”.)
Dziennikarze także zachowywali się w mediach według starej sprawdzonej szkoły krwawych dyktatorów, którzy twierdzili, że osoba której nie udziela się głosu, nie ma racji. W ten sposób media blokowały dostęp do publikowanych przeze mnie i pracujących u mnie lekarzy informacji, gdy pisałem, że możliwe jest skuteczne leczenie, a szczególnie zapobieganie wielu chorobom postępującym oraz uznawanych za nieuleczalne. Niestety, ludzie, którym media zniekształciły zdrowe myślenie dawali posłuch tym medialnym kłamstwom. Jest to ewidentny dowód ogromnego wpływu mediów na kształtowanie społecznej psychiki – czym zresztą dziennikarze wciąż się chwalą, oficjalnie mówiąc, że kształtują oni opinię społeczną.
Jeden ze znanych krakowskich dziennikarzy Henryk C., już nieżyjący, ponieważ „zapalił się papierosami na śmierć”, który przez pewien czas był redaktorem naczelnym wydawanego przeze mnie w Krakowie tygodnika „DZIŚ I JUTRO”, w chwilach szczerości mawiał do mnie, że dziennikarze jeśli zechcą to mogą z diabła zrobić anioła, a z anioła diabła. Powiedział też, że nikt w opinii społecznej nie jest takim jakim jest, lecz jest takim jakim go media malują. Lub, że jeśli dziennikarze zechcą, to mogą spowodować, że ludzie będą próbowali chodzić na uszach. Albo, że gdyby Hitler nie miał Goebbelsa to zapewne nie zdobył by władzy i nie doszło by do drugiej wojny światowej. Natomiast znane są wypowiedzi Winstona Churchilla, który niejednokrotnie mówił, że „demokracja jest złym sposobem rządzenia społeczeństwem, ale nikt dotąd nie wymyślił nic lepszego”. Gdy przeczytacie rozdział p.t: „Dlaczego w 1995 roku startowałem na Urząd Prezydenta Polski?”, dowiecie się, że taki uczciwy i sprawiedliwy dla wszystkich sposób opracowałem i głosiłem go podczas tej kampanii.
Dlaczego zatem pomimo wypowiedzi wielu znanych osób, w tym profesorów medycyny, możliwe jest tak drastyczne i bezkarne mieszanie ludziom w psychice przez dziennikarzy? Ponieważ media, owszem, niezaprzeczalnie są nam służebne i głównie podają prawdziwe informacje. Jeśli jednak chcą kogoś zniszczyć, wówczas pomiędzy ciąg informacji prawdziwych, wplatają konfabulowane, wtedy w ludzkiej psychice wytwarza się ciąg przekonań, że i te informacje są prawdziwe. Aby media nie ponosiły konsekwencji za konfabulowane informacje, zaczęli kupować te informacje od dziennikarzy pracujących na własny rachunek. Gro dziennikarzy to biedota, ponieważ jest im bardzo trudno sprzedać mediom, zwłaszcza telewizji, informacje godne niezależnego dziennikarza o wysokiej etyce zawodowej, zatem swe reportaże czy artykuły robią na zamówienie. Powiedziała mi o tym dziennikarka, która robiła reportaż na zamówienie TVnu do programu UWAGA! Gdy skończyła nagrywać kamerą wypowiedzi pacjentów Instytutu podszedłem do niej i powiedziałam; „Pani sumieniu pozostawiam, co Pani zrobi z tym reportażem”. Wówczas odpowiedziała; „ja muszę zrobić ten reportaż, ponieważ nie otrzymam innych zleceń…”. Kiedyś w mediach było dość głośno, że pewien polityk publicznie powiedział, że znany do dziś dziennikarz stosuje szkołę Goebbelsowską. Dziennikarz ten wytoczył mu sprawę sądową i autor tej wypowiedzi musiał go przeprosić.  Dlaczego zatem możliwe jest mieszanie przez media ludziom w psychice? Ponieważ adaptacji najpierw podlega bardzo chłonna ludzka psychika, a dopiero potem zgodne z jej adaptacyjnym utrwaleniem błędne postępowanie. To właśnie dlatego narody uwielbiają przywódców, którzy po czasie okazują się być psychopatami, a nierzadko zwykłymi mordercami. Psycholodzy społeczni wiedzą, że wpojenie ludziom w psychikę błędnego postępowania, wiąże się z ludzkimi problemami, a zorganizowane usuwanie tych problemów, szczególnie ogólnospołecznych, to kręcący się biznes, także, a może zwłaszcza biznes medyczno-medialno-polityczny, ponieważ koszty te wówczas pokrywają całe nieświadome tego społeczeństwa. Media wiedzą, że takim postępowaniem powodują ogromne straty społeczne, a zwielokrotniają zyski tym którzy są sponsorami mieszania ludziom w głowach.
 
W oddzielnym rozdziale napiszę o moich doświadczeniach w Izraelu, gdzie działał mój przedstawiciel propagujący moją metodę, a gdzie zdobyłem ogromną wiedzę społeczną społeczności żydowskiej. Od tego czasu Żydów nazywam profesorami narodów.
Szerzej też opiszę wypowiedź profesora Zbigniewa Religę, gdy był Ministrem Zdrowia w Wiadomościach TV. Powiedział on, że co roku ilość niepotrzebnych zgonów w Polsce jakie nieświadomie powodują lekarze niewłaściwymi sposobami leczenia, wynosi 30%, co wynosi około 150 000 osób. W oddzielnym rozdziale udowodnię, że nie jest to całkowita wina lekarzy.

Źródło: newbielink:http://www.kazimierzpiotrowicz.pl/?p=10 [nonactive]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Brytyjczycy, nic się nie stało!!!

  Brytyjczycy, nic się nie stało!!! A to gagatek ! Przecie kosher Izaak … https://geekweek.interia.pl/nauka/news-newton-jakiego-nie-znamy-zb...