Chris Hedges: nie ma innego wyjścia niż wojna
PRINCETON, NEW JERSEY (Scheerpost) – Stany Zjednoczone, jak pokazuje niemal jednogłośne głosowanie za udzieleniem Ukrainie pomocy w wysokości prawie 40 miliardów dolarów, znalazły się w pułapce spirali śmierci niekontrolowanego militaryzmu.
Nie ma szybkich pociągów. Nie ma powszechnej opieki zdrowotnej. Brak realnego programu pomocy dla ofiar Covida. Nie ma wytchnienia od 8,3-procentowej inflacji. Brak programów infrastrukturalnych naprawiających niszczejące drogi i mosty, które wymagają 41,8 miliarda dolarów na naprawę 43 586 strukturalnie uszkodzonych mostów, mających średnio 68 lat. Brak umorzenia 1,7 biliona dolarów długu studenckiego. Brak rozwiązania problemu nierówności dochodów.
Brak programu dożywiania 17 milionów dzieci, które każdej nocy kładą się spać głodne. Brak racjonalnej kontroli broni lub ograniczenia epidemii nihilistycznej przemocy i masowych strzelanin. Brak pomocy dla 100 tys. Amerykanów, którzy co roku umierają z powodu przedawkowania narkotyków. Brak płacy minimalnej w wysokości 15 dolarów za godzinę, która przeciwdziałałaby trwającej od 44 lat stagnacji płacowej. Nie ma wytchnienia od cen benzyny, które według prognoz mają sięgnąć 6 dolarów za galon.
Trwająca od zakończenia II wojny światowej gospodarka wojenna, która zniszczyła gospodarkę prywatną, doprowadziła do bankructwa państwa i roztrwoniła biliony dolarów z pieniędzy podatników. Monopolizacja kapitału przez wojsko spowodowała, że dług Stanów Zjednoczonych wynosi 30 bilionów dolarów, czyli o 6 bilionów dolarów więcej niż PKB Stanów Zjednoczonych, który wynosi 24 biliony dolarów. Obsługa tego długu kosztuje 300 miliardów dolarów rocznie. Wydajemy na wojsko więcej, 813 miliardów dolarów w roku fiskalnym 2023, niż dziewięć następnych krajów, w tym Chiny i Rosja, razem wzięte.
Za nasz militaryzm ponosimy wysokie koszty społeczne, polityczne i ekonomiczne. Waszyngton biernie przygląda się, jak Stany Zjednoczone gniją moralnie, politycznie, ekonomicznie i fizycznie, podczas gdy Chiny, Rosja, Arabia Saudyjska, Indie i inne kraje uwalniają się spod tyranii dolara amerykańskiego i międzynarodowego systemu SWIFT (Society for Worldwide Interbank Financial Telecommunication), sieci komunikatów używanych przez banki i inne instytucje finansowe do wysyłania i odbierania informacji, takich jak instrukcje przelewów pieniężnych.
Gdy dolar amerykański przestanie być światową walutą rezerwową, gdy pojawi się alternatywa dla SWIFT, nastąpi wewnętrzne załamanie gospodarcze. Wymusi to natychmiastowe skurczenie się imperium amerykańskiego i zamknięcie większości z prawie 800 zamorskich instalacji wojskowych. Będzie to sygnał śmierci Pax Americana. [Oby jak najprędzej! – admin]
Demokrata czy republikanin. To nie ma znaczenia. Wojna jest racją stanu państwa. Ekstrawaganckie wydatki na wojsko są usprawiedliwiane w imię „bezpieczeństwa narodowego”. Prawie 40 miliardów dolarów przeznaczonych na Ukrainę, z których większość trafia w ręce producentów broni, takich jak Raytheon Technologies, General Dynamics, Northrop Grumman, BAE Systems, Lockheed Martin i Boeing, to dopiero początek.
Stratedzy wojskowi, którzy twierdzą, że wojna będzie długa i długotrwała, mówią o przekazywaniu Ukrainie pomocy wojskowej w wysokości 4 lub 5 miliardów dolarów miesięcznie. Stoimy w obliczu zagrożeń egzystencjalnych. Ale to się nie liczy. Proponowany budżet Centrum Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) na rok fiskalny 2023 wynosi 10,675 miliarda dolarów. Proponowany budżet Agencji Ochrony Środowiska (EPA) wynosi 11,881 mld USD. Sama Ukraina otrzyma ponad dwa razy tyle. Pandemie i zagrożenia klimatyczne to kwestie poboczne. Liczy się tylko wojna. To przepis na zbiorowe samobójstwo.
Istniały trzy ograniczenia dla chciwości i żądzy krwi permanentnej gospodarki wojennej, które już nie istnieją. Pierwszym z nich było stare liberalne skrzydło Partii Demokratycznej, kierowane przez takich polityków, jak senator George McGovern, senator Eugene McCarthy i senator J. William Fulbright, który napisał książkę The Pentagon Propaganda Machine.
Dziś w Kongresie samozwańczy postępowcy, stanowiący żałosną mniejszość, począwszy od Barbary Lee, która jako jedyny głos w Izbie i Senacie sprzeciwiła się szerokiemu, nieograniczonemu upoważnieniu, pozwalającemu prezydentowi na prowadzenie wojny w Afganistanie lub gdziekolwiek indziej, a skończywszy na Ilhan Omar, ustawiają się w kolejce do finansowania najnowszej wojny zastępczej.
Drugim czynnikiem powstrzymującym były niezależne media i środowiska akademickie, w tym dziennikarze tacy jak I.F. Stone i Neil Sheehan oraz naukowcy tacy jak Seymour Melman, autor książek The Permanent War Economy i Pentagon Capitalism: The Political Economy of War.
Po trzecie, i być może najważniejsze, był to zorganizowany ruch antywojenny, kierowany przez przywódców religijnych, takich jak Dorothy Day, Martin Luther King Jr. oraz Phil i Dan Berrigan, a także grupy takie jak Studenci na rzecz Demokratycznego Społeczeństwa (SDS). Rozumieli oni, że niekontrolowany militaryzm jest śmiertelną chorobą.
Żadna z tych sił opozycyjnych, które nie odwróciły permanentnej gospodarki wojennej, ale ograniczyły jej ekscesy, obecnie nie istnieje. Dwie rządzące partie zostały wykupione przez korporacje, zwłaszcza przez kontrahentów wojskowych. Prasa jest anemiczna i posłuszna przemysłowi wojennemu.
Propagandyści permanentnej wojny, głównie z prawicowych ośrodków analitycznych hojnie finansowanych przez przemysł wojenny, a także byli wojskowi i urzędnicy wywiadu, są wyłącznie cytowani lub udzielają wywiadów jako eksperci wojskowi. Program NBC „Meet the Press” wyemitował 13 maja odcinek, w którym przedstawiciele Center for a New American Security (CNAS) symulowali, jak mogłaby wyglądać wojna z Chinami o Tajwan. Współzałożycielka CNAS, Michèle Flournoy, która wystąpiła w programie „Meet the Press” i była brana pod uwagę przez Bidena jako kandydatka do kierowania Pentagonem, napisała w „Foreign Affairs” z 2020 roku, że Stany Zjednoczone muszą rozwinąć „zdolność do wiarygodnej groźby zatopienia wszystkich chińskich okrętów wojskowych, łodzi podwodnych i statków handlowych na Morzu Południowochińskim w ciągu 72 godzin”.
Garstka antymilitarystów i krytyków imperium z lewicy, takich jak Noam Chomsky, i z prawicy, takich jak Ron Paul, została uznana przez uległe media za persona non grata. Klasa liberalna wycofała się do butikowego aktywizmu, gdzie kwestie klasy, kapitalizmu i militaryzmu są wypierane na rzecz „anulowania kultury”, wielokulturowości i polityki tożsamości. Liberałowie kibicują wojnie na Ukrainie. Przynajmniej na początku wojny w Iraku przyłączyli się do znaczących protestów ulicznych.
Ukraina jest postrzegana jako najnowsza krucjata o wolność i demokrację przeciwko nowemu Hitlerowi. Obawiam się, że jest niewielka nadzieja na odwrócenie lub powstrzymanie katastrofy, która jest organizowana na poziomie narodowym i globalnym. Neokonserwatyści i liberalni interwencjoniści jednogłośnie skandują za wojną. Biden mianował tych mącicieli wojennych, których stosunek do wojny jądrowej jest przerażająco lekkomyślny, na stanowiska kierownicze w Pentagonie, Radzie Bezpieczeństwa Narodowego i Departamencie Stanu.
Ponieważ wszystko, co robimy, to wojna, wszystkie proponowane rozwiązania są militarne. To wojskowe awanturnictwo przyspiesza upadek, co ilustruje klęska w Wietnamie i roztrwonienie 8 bilionów dolarów na daremne wojny na Bliskim Wschodzie.
Uważa się, że wojna i sankcje sparaliżują Rosję, bogatą w gaz i zasoby naturalne. Wojna lub groźba wojny ograniczy rosnącą potęgę gospodarczą i militarną Chin.
Są to obłąkane i niebezpieczne fantazje, snute przez klasę rządzącą, która oderwała się od rzeczywistości. Nie mogąc już uratować własnego społeczeństwa i gospodarki, dąży ona do zniszczenia globalnej konkurencji, zwłaszcza Rosji i Chin. Kiedy militaryści sparaliżują Rosję, plan zakłada, że skoncentrują agresję militarną na regionie Indo-Pacyfiku, dominując nad tym, co Hillary Clinton jako sekretarz stanu, odnosząc się do Pacyfiku, nazwała „Morzem Amerykańskim”.
Nie można mówić o wojnie, nie mówiąc o rynkach. Stany Zjednoczone, których tempo wzrostu gospodarczego spadło poniżej 2%, podczas gdy tempo wzrostu Chin wynosi 8,1%, zwróciły się w stronę agresji militarnej, aby wzmocnić swoją słabnącą gospodarkę. Jeśli USA zdołają odciąć dostawy rosyjskiego gazu do Europy, zmuszą Europejczyków do kupowania od Stanów Zjednoczonych. Jednocześnie amerykańskie firmy chętnie zastąpiłyby Komunistyczną Partię Chin, nawet jeśli musiałyby to zrobić pod groźbą wojny, aby otworzyć nieskrępowany dostęp do chińskich rynków. Wojna z Chinami, gdyby wybuchła, zdewastowałaby gospodarkę chińską, amerykańską i światową, niszcząc wolny handel między krajami, tak jak to miało miejsce podczas I wojny światowej.
Waszyngton desperacko stara się budować sojusze wojskowe i gospodarcze, aby odeprzeć rosnące w siłę Chiny, których gospodarka do 2028 r. ma wyprzedzić gospodarkę Stanów Zjednoczonych, jak podaje brytyjskie Centrum Badań nad Gospodarką i Biznesem (CEBR). Biały Dom oświadczył, że obecna wizyta Bidena w Azji ma na celu wysłanie „mocnego sygnału” do Pekinu i innych państw, jak mógłby wyglądać świat, gdyby demokracje „wspólnie kształtowały reguły gry”. Administracja Bidena zaprosiła Koreę Południową i Japonię do udziału w szczycie NATO w Madrycie.
Jednak coraz mniej państw, nawet wśród europejskich sojuszników, chce być zdominowanych przez Stany Zjednoczone. W Waszyngtonie pozory demokracji i rzekomego poszanowania praw człowieka i swobód obywatelskich są tak mocno nadszarpnięte, że nie da się ich odzyskać. Upadek gospodarczy – produkcja w Chinach jest o 70% wyższa niż w USA – jest nieodwracalny. Wojna to rozpaczliwa próba ratunku, stosowana przez umierające imperia na przestrzeni dziejów z katastrofalnymi skutkami. „Wzrost znaczenia Aten i strach, jaki wzbudziły one w Sparcie, sprawiły, że wojna stała się nieunikniona” – pisze Tucydides w Historii wojny peloponeskiej.
Kluczowym elementem utrzymania stanu permanentnej wojny było utworzenie Wszechwładnych Sił Ochotniczych. Bez poborowych ciężar prowadzenia wojen spada na biednych, klasę robotniczą i rodziny wojskowych. Siły Ochotnicze pozwalają uniknąć służby dzieciom klasy średniej, które przewodziły wietnamskiemu ruchowi antywojennemu. Chroni to wojsko przed wewnętrznymi buntami, które w czasie wojny wietnamskiej wybuchały wśród żołnierzy, a które zagrażały spójności sił zbrojnych.
Siły Ochotnicze, ograniczając liczbę dostępnych żołnierzy, uniemożliwiają także realizację globalnych ambicji militarystów. Zdesperowane, by utrzymać lub zwiększyć liczebność wojsk w Iraku i Afganistanie, wojsko wprowadziło politykę „stop-loss”, która arbitralnie przedłużała kontrakty na służbę czynną. Jej slangowym określeniem był backdoor draft. Wysiłki zmierzające do zwiększenia liczby żołnierzy poprzez zatrudnianie prywatnych kontraktorów wojskowych również przyniosły znikome efekty. Zwiększenie liczebności wojsk nie doprowadziłoby do wygrania wojen w Iraku i Afganistanie, ale niewielki odsetek chętnych do służby wojskowej (tylko 7 procent populacji USA to weterani) to nieuświadomiona pięta achillesowa militarystów.
„W konsekwencji problem zbyt wielu wojen i zbyt małej liczby żołnierzy wymyka się poważnej analizie” – pisze historyk i emerytowany pułkownik armii Andrew Bacevich w książce After the Apocalypse: America’s Role in a World Transformed. „Oczekiwania, że technologia wypełni tę lukę, stanowią wymówkę, by nie zadawać najbardziej podstawowych pytań: Czy Stany Zjednoczone dysponują środkami militarnymi, które pozwolą im zmusić przeciwników do poparcia ich twierdzenia, że są niezastąpionym narodem w historii? A jeśli odpowiedź brzmi „nie”, co sugerują wojny w Afganistanie i Iraku po 11 września, to czy nie byłoby sensowne, aby Waszyngton odpowiednio ograniczył swoje ambicje?”.
To pytanie, jak zauważa Bacevich, jest „anatemą”. Stratedzy wojskowi wychodzą z założenia, że nadchodzące wojny nie będą w niczym przypominać wojen z przeszłości. Inwestują w wyimaginowane teorie przyszłych wojen, które ignorują lekcje z przeszłości, zapewniając kolejne fiaska.
Klasa polityczna jest tak samo zakłamana jak generałowie. Nie chce zaakceptować wyłaniania się świata wielobiegunowego i wyraźnego spadku potęgi amerykańskiej. Posługuje się przestarzałym językiem amerykańskiej wyjątkowości i triumfalizmu, wierząc, że ma prawo narzucać swoją wolę jako przywódca „wolnego świata”.
W swoim memorandum Defense Planning Guidance z 1992 r. podsekretarz obrony USA Paul Wolfowitz przekonywał, że Stany Zjednoczone muszą zadbać o to, by nie powstało już żadne konkurencyjne supermocarstwo. Stany Zjednoczone powinny wykorzystywać swoją siłę militarną, aby bezustannie dominować w jednobiegunowym świecie. 19 lutego 1998 r. w programie NBC „Today Show” sekretarz stanu Madeleine Albright przedstawiła demokratyczną wersję tej doktryny jednobiegunowości. „Jeśli będziemy musieli użyć siły, to dlatego, że jesteśmy Amerykanami; jesteśmy narodem niezastąpionym” – powiedziała. „Stoimy wysoko i widzimy w przyszłość dalej niż inne kraje”.
Ta obłąkana wizja niezrównanej supremacji Stanów Zjednoczonych na świecie, nie wspominając już o niezrównanej dobroci i cnocie, zaślepia establishmentowych republikanów i demokratów. Uderzenia militarne, które swobodnie wykorzystali do potwierdzenia doktryny jednobiegunowości, zwłaszcza na Bliskim Wschodzie, szybko wywołały terror dżihadystów i długotrwałe działania wojenne. Nikt z nich nie widział, że to nadchodzi, dopóki porwane samoloty nie uderzyły w bliźniacze wieże World Trade Center. To, że trzymają się tej absurdalnej halucynacji, jest triumfem nadziei nad doświadczeniem.
Opinia publiczna odczuwa głęboką odrazę do tych elitarnych architektów amerykańskiego imperializmu z Ligi Bluszczowej. Imperializm był tolerowany, gdy był w stanie przenieść potęgę za granicę i zapewnić wzrost poziomu życia w kraju. Tolerowano go, gdy ograniczał się do tajnych interwencji w takich krajach, jak Iran, Gwatemala czy Indonezja. W Wietnamie wszystko się posypało. Kolejnym klęskom militarnym towarzyszył stały spadek poziomu życia, stagnacja płac, rozpadająca się infrastruktura, a w końcu seria polityk gospodarczych i umów handlowych, zaaranżowanych przez tę samą klasę rządzącą, które doprowadziły do deindustrializacji i zubożenia kraju.
Establishmentowi oligarchowie, obecnie zjednoczeni w Partii Demokratycznej, nie ufają Donaldowi Trumpowi. Popełnia on herezję, kwestionując świętość amerykańskiego imperium.
Trump nazwał inwazję na Irak „wielką, grubą pomyłką”. Obiecał, że „uchroni nas przed niekończącą się wojną”. Trump był wielokrotnie pytany o swoje relacje z Władimirem Putinem. Jeden z rozmówców powiedział mu, że Putin jest „zabójcą”. „Jest wielu zabójców” – odparł Trump. „Myślisz, że nasz kraj jest taki niewinny?”. Trump odważył się wypowiedzieć prawdę, która miała pozostać na zawsze niewypowiedziana: militaryści zaprzedali naród amerykański.
Noamowi Chomsky’emu dostało się za to, że słusznie zauważył, iż Trump jest „jedynym mężem stanu”, który przedstawił „rozsądną” propozycję rozwiązania kryzysu rosyjsko-ukraińskiego. Proponowane rozwiązanie obejmowało „ułatwianie negocjacji zamiast ich podważania i dążenie do ustanowienia pewnego rodzaju akomodacji w Europie (…), w której nie ma sojuszy wojskowych, a jedynie wzajemna akomodacja”.
Trump jest zbyt mało skoncentrowany i merkantylny, aby zaproponować poważne rozwiązania polityczne. Wyznaczył wprawdzie harmonogram wycofania się z Afganistanu, ale zaostrzył też wojnę gospodarczą z Wenezuelą i przywrócił miażdżące sankcje wobec Kuby i Iranu, które administracja Obamy zniosła. Zwiększył budżet wojskowy. Podobno rozważał przeprowadzenie uderzenia rakietowego na Meksyk w celu „zniszczenia laboratoriów narkotykowych”. Przyznaje jednak, że niechęć do imperialnej niegospodarności budzi oddźwięk w społeczeństwie, które ma pełne prawo brzydzić się przemądrzałych mandarynów, którzy pogrążają nas w jednej wojnie za drugą. Trump kłamie jak z nut. Ale oni też.
57 Republikanów, którzy odmówili poparcia pakietu pomocy dla Ukrainy o wartości 40 miliardów dolarów, a także wielu z 19 projektów ustaw, które zawierały wcześniejszą pomoc dla Ukrainy w wysokości 13,6 miliarda dolarów, wywodzi się z szalonego, spiskowego świata Trumpa. Oni, podobnie jak Trump, powtarzają tę herezję. Oni także są atakowani i cenzurowani.
Ale im dłużej Biden i klasa rządząca będą przeznaczać środki na wojnę na nasz koszt, tym bardziej będą się umacniać ci protofaszyści, którzy już mają zamiar zniweczyć zdobycze Demokratów w Izbie i Senacie tej jesieni. Marjorie Taylor Greene, podczas debaty nad pakietem pomocy dla Ukrainy, któremu większość posłów nie miała czasu dokładnie się przyjrzeć, powiedziała: „40 miliardów dolarów, ale nie ma mleka dla amerykańskich matek i niemowląt”.
„Nieznana suma pieniędzy na ustawę uzupełniającą dla CIA i Ukrainy, ale nie ma żadnej formuły dla amerykańskich niemowląt” – dodała. „Przestańcie finansować zmianę reżimu i oszustwa związane z praniem brudnych pieniędzy. Amerykański polityk tuszuje ich zbrodnie w krajach takich jak Ukraina”.
Demokratka Jamie Raskin natychmiast zaatakowała Greene’a za papugowanie propagandy prezydenta Rosji Władimira Putina.
Greene, podobnie jak Trump, mówiła prawdę, która trafia do zranionego społeczeństwa. Sprzeciw wobec permanentnej wojny powinien pochodzić z niewielkiego postępowego skrzydła Partii Demokratycznej, które niestety zaprzedało się zdradzieckiemu kierownictwu Partii Demokratycznej, aby ratować swoje kariery polityczne. Greene jest obłąkany, ale Raskin i Demokraci propagują własną odmianę szaleństwa. Za tę burleskę przyjdzie nam zapłacić bardzo wysoką cenę.
Chris Hedges jest nagrodzonym Pulitzerem dziennikarzem, który przez piętnaście lat był korespondentem zagranicznym The New York Times, gdzie pełnił funkcję szefa Biura Bliskiego Wschodu i Biura Bałkanów. Wcześniej pracował za granicą dla The Dallas Morning News, The Christian Science Monitor i NPR. Jest gospodarzem programu The Chris Hedges Report.
Odpuśćmy autorowi jego poglądy na „pandemię Covid” czy kontrolę posiadania broni.
Admin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz