Proletariat moralny
Nie potrafiłem się skupić by dokończyć książkę. Wybrałem telewizor. Przełączając późnym wieczorem kanały trafiłem na programy, które najpierw mną wstrząsnęły, zasmuciły a potem zastanowiły.
Pierwszy z nich nazywa się „Magia nagości” i należy do kategorii reality-show. Najprawdopodobniej jest nadawany cyklicznie. Prowadzi go aktorka z serialu „Ranczo”. Zasady są proste. Uczestnicy wybierają kandydata lub kandydatkę na randkę na podstawie nagiego ciała tych osób. Najpierw przypatrują się genitaliom, później torsowi zaś na końcu widzą twarz kandydatów. Komentują wielkość piersi, liczne tatuaże czy obrzeżnego penisa.
Są tam osoby hetero jak i homoseksualne. Osłupiony tym co zobaczyłem zerknąłem na inne kanały w paśmie rozrywkowym. Po niedługiej chwili znalazłem tam kolejne perełki „Finding Prince Charming” i „Warsaw Shore”.
Ten pierwszy polega na tym, że 13 homoseksualistów zabiega o względy jednego, którego nazywają księciem. Nie dałem rady, więc przełączyłem. W drugim zaś grupa młodych ludzi w wieku 20-30 lat upija się, kopuluje, przeklina, wymiotuje. I to wszystko!
Postanowiłem obejrzeć ten odcinek do końca, co nie było łatwe. Cały odcinek pokazywał jak grupa ludzi omawiała w niezwykle wulgarny sposób to, że wieczorem się upiją. Drugą kwestią było to kto się z kim prześpi. Całą tą ruje i ochlaj obserwuje jakiś Wielki Brat wyznaczając uczestnikom zadania, za których wykonanie grupa dostanie jako nagrodę możliwość dalszego chlania. Tym razem już w jakimś klubie na mieście.
Rozmowy uczestników były prowadzone w jakimś wulgarnym żargonie, który trochę przypominał język polski. Przy nich przysłowiowy menel spod budki z piwem mówi wspaniałą literacką polszczyzną. Tu już słowa „k…” i „p…ć” nie były przerywnikami normalnego tekstu, ale to raczej normalne słowa były egzotycznymi wtrąceniami w ich języku. Całość robiła skrajnie niskie, obrzydliwe, chamskie, nikczemne i wulgarne wrażenie. To byli autentyczni ludzie, nie aktorzy mający odgrywać rolę wulgarnych debili. Nie jestem wstanie sobie wyobrazić co muszą czuć rodzicie, dziadkowie, wujkowie tych ludzi.
Programów tego typu jest coraz więcej i coraz częściej w czasie największej oglądalności. Pamiętam pierwsze odcinki „Big Brother” lub programu „Bar” sprzed wielu lat i zauważyłem wyraźnie jak daleko granice się poprzesuwały. Nie wierzę w takie przypadki.
Siedziałem na balkonie i zastanawiałem się jaki jest cel propagowania tak chorych wzorców? Komu może to służyć? Sam argument finansowy do mnie słabo przemawia. Mój wniosek jest następujący: umocnienie takich wzorców i takich zachowań ma upodlić młodych ludzi biorących udział w tych chorych zabawach, jak również tych, którzy to oglądają. Przeciwnikowi zależy by obraz tej młodzieży był na tyle odrażający, żeby nikomu z tych „lepszych i wybranych” nie zachciało się do nich wyciągać ręki.
Przeciwnikowi może iść o to by do kategorii bezmyślnego, wulgarnego motłochu zepchnąć maksymalną liczbę ludzi drugiej kategorii. Ci ludzie są już dzisiaj w nowoczesnym i skomputeryzowanym świecie niepotrzebni, są przeznaczeni do bezkrwawego holokaustu w najbliższych pokoleniach. Być może chodzi o to by bariera moralnej degradacji stała się granicą nie do przebycia dla tych z góry i nie do odwrotu dla tych z dołu.
W dotychczasowej historii rewolucji i ruchów społecznych częstym zjawiskiem był fakt, że za biedotą, uciemiężonymi i upodlonymi warstwami społecznymi ujmował się jakiś zwariowany hrabia, ksiądz idealista czy zafiksowany na punkcie czynienia dobra intelektualista. Z takich ludzi rekrutowali się często ideolodzy, inspiratorzy, twórcy wielkich idei. Przywódcy, którzy obalali to co złe a tworzyli nowe i lepsze. Ich główną motywacją był imperatyw moralny. Byli oni przekonani, że upodlenie tych ludzi ma charakter przede wszystkim majątkowy a dopiero później intelektualny, moralny czy zdrowotny. I w tamtym czasie oczywiście mieli rację.
Teraz ma być odwrotnie. Wystarczyły dwa-trzy pokolenia ludzi wychowanych najpierw na TV, później Internecie, aby dokonało się to o co Przeciwnikowi chodzi najbardziej. Stworzyli pokolenie ludzi bez przyszłości, których nikt, kto by to potrafił, nie będzie chciał bronić.
Biedotę poprzedniej epoki nazwano proletariatem, od łacińskiego słowa PROLES, czyli potomstwo, ponieważ jedynym realnym co posiadali były dzieci. Nędzarze obecnej epoki już na te określenie nie zasługują, ponieważ teraz najbardziej chodzi właśnie o to by ich pozbawić potomstwa. Drogą do tego jest cała współczesna cywilizacja śmierci, moralne upodlenie, promocja seksualnych dziwactw jakie im serwują media na usługach Przeciwnika. Jedynym ratunkiem pozytywizm, postawienie na tradycję i uświadamianie.
Łukasz Marcin Jastrzębski
https://myslpolska.info
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz