Nasze pierwsze obowiązki wobec społeczeństwa to obowiązki wobec naszych rodziców
W swojej książce „Podręcznik dobrych manier” Manuel Carreño rozpoczyna rozdział zatytułowany „O obowiązkach wobec społeczeństwa”, od ważnego tematu – Obowiązki wobec naszych rodziców. W podniosłym tonie mówi o szacunku, jaki winniśmy oddawać naszym rodzicom, którzy poświęcili się naszej formacji.
Ta czułość i dobroć okazywana nam od najmłodszych lat powinna być odpłacona synowskim szacunkiem.
Nietrudno zauważyć, w jaki sposób rewolucja zniszczyła tę pierwszą i podstawową więź społeczną. Dzieci otwarcie wyśmiewają, przedrzeźniają, wyszydzają i złorzeczą swoim rodzicom. Rodzice z kolei odegrali dużą rolę w utracie szacunku, jakim powinni być darzeni. Ojcowie i matki nie zachowują się i nie ubierają z godnością, nie zachowują autorytetu w domu, nie przestrzegają zasad katolickich i nie przekazują ich swoim dzieciom.
Stabilność rodziny opiera się na zasadach katolickich, które zapewniają jej członkom, a zwłaszcza dzieciom, atmosferę sprzyjającą rozwojowi zdrowej osobowości oraz siły moralnej i duchowej.
W swoim „Podręczniku dobrych manier”, Carreño stosuje podniosłą formę języka hiszpańskiego jaką stosowano w świecie katolickim jeszcze w połowie XIX wieku, aby opisać miłość i życzliwość, jaką rodzice okazują swoim dzieciom od momentu ich przyjścia na świat. Następnie przedstawia obowiązki szacunku i troski, jakie dzieci mają wobec swoich rodziców. Czyni to ze spokojem i pewnością, opisując te relacje tak, jakby nie wyobrażał sobie, że mogłyby się one kiedykolwiek zmienić.
Jego słowa mogą wydawać się przestarzałe dla naszych współczesnych uszu. Wina leży jednak po stronie naszych czasów, a nie przeszłości. Musimy zacząć na nowo dostrajać nasze uszy, postawę i sposób bycia do tych wzniosłych ideałów, tak aby można było stworzyć nową kontrrewolucyjną przyszłość. Pierwszym miejscem, w którym ta przebudowa powinna się rozpocząć, są oczywiście relacje rodzinne.
Niech katoliccy rodzice starają się obdarzać swoje dzieci stałą, bezinteresowną troską i życzliwością, którą Carreño opisuje jako normalną w jego czasach. Niech również stanowczo przeciwstawiają się wulgarności, niemoralności i bluźnierstwu i niech zawsze prezentują się godnie. Niech dzieci okazują należny szacunek i poważanie temu kochającemu, stanowczemu i czcigodnemu autorytetowi.
Przejdźmy teraz do tekstu Carreño, dostosowanego nieco do ducha i czasów współczesnych, poszukując przyszłości, która musi opierać się na naszej katolickiej przeszłości.
Obowiązki wobec rodziny
Dawcy naszego życia, ci, którzy otarli nasze pierwsze łzy i znosili niedole i niewygody naszego dzieciństwa, ci, którzy poświęcili swoje wysiłki trudnemu zadaniu naszego wychowania i pielęgnowania naszego szczęścia, powinni być dla nas najbardziej uprzywilejowanymi i czcigodnymi istotami, jakie istnieją na ziemi.
Miłość i poświęcenie matki zaczynają się od chwili, gdy nosi nas w swoim łonie. Ileż cierpień fizycznych i niedostatków znosi ona, aby zachować życie dziecka, które natura utożsamiła z jej własną istotą i które kocha, zanim jeszcze jej oczy je ujrzą! W tym czasie, ojciec z większą czułością troszczy się o swoją żonę, chroni ją przed niebezpieczeństwami i troskami, które mogą ją spotkać, towarzyszy jej w niedostatku, pociesza ją w cierpieniach i łączy się z nią, aby strzec słodkiego owocu ich miłości.
Dziecko w końcu przychodzi na świat za cenę cierpienia, a jego pierwszą oznaką życia jest płacz, jakby przyjęcie go w ramiona matki było pieczęcią przeznaczenia oznaczającą cierpienia, które będą mu towarzyszyć w pielgrzymce od kołyski aż po grób.
Rodzice witają go pocałunkiem i błogosławieństwem, obdarzają pieszczotami, chronią jego słabość i niewinność. Tu zaczyna się ta wspaniała troska, opieka i poświęcenie, które triumfują nad wszystkimi przeszkodami, przeciwnościami losu, a czasami niewdzięcznością, i które kończą się dopiero wraz ze śmiercią.
Jakże niewyczerpana musi być ich cierpliwość, aby się o nas troszczyć i zabiegać o nasze dobro, używając już od wczesnego dzieciństwa stanowczości, gdy tylko jest to konieczne, aby utrzymać nas na wąskiej ścieżce do nieba. To oni bowiem odciskają w naszej duszy pierwsze idee, które służą za podstawę wszelkiej późniejszej wiedzy i norm na ciernistej drodze życia.
Ich pierwszą troską jest to, abyśmy poznali Boga. To oni jako pierwsi dają nam wyobrażenie o tej nieskończenie wielkiej, potężnej i dobrej Istocie, przed którą cały wszechświat się ugina. To oni uczą nas kochać i wielbić Boga oraz wypowiadać Jego chwałę.
Nie szczędzą wysiłków, by zapewnić nam wychowanie, dając nam w domu solidne podstawy do rozeznania, co jest dobre, a co złe, na czas, gdy wejdziemy w świat. Po tym, jak starali się nas wytrwale karmić, ubierać, kształcić i formować oraz dostarczać nam wszelkiego rodzaju niewinnych przyjemności, gdy osiągamy już wiek dojrzały, nie porzucają tego słodkiego zadania, jakim jest czynienie dobra dla nas.
Nasi rodzice są jednocześnie naszymi naturalnymi doradcami, naszymi wiernymi powiernikami. Egoizm, zazdrość, hipokryzja i wszystkie inne namiętności związane z interesem osobistym nie mają miejsca w ich relacji z nami. Oferują nam owoce swojego doświadczenia i spostrzeżeń, a my chętnie im się zwierzamy, ponieważ wiemy, że są mocno zakorzenieni w katolickiej wierze i moralności, które nam przekazali.
Lekcje, które otrzymali w szkole życia, odkrycia, których dokonali w swoich zawodach, nauce i sztuce, użyteczne tajniki, które posiadają – wszystko to jest dla nas, wszystko to jest nam przekazywane. A jeśli widzimy ich już w zaawansowanym wieku, jak aktywnie i z oddaniem pracują na rzecz zachowania i rozwoju swoich dóbr, to wiemy, że porusza ich to, że pracują na rzecz dziedzictwa, które nam zostało przeznaczone dla naszego przyszłego bezpieczeństwa i wygody.
Obowiązki dzieci
Jeśli więc dobrodziejstwa, które otrzymujemy od naszych rodziców, są tak liczne i tak wzniosłej natury, jaki będzie zakres naszych obowiązków wobec nich? Biada temu, kto osiągnąwszy wiek rozumny, nie odmierzył jeszcze tego długu szlachetną i pewną skalą wdzięczności!
Bo prawdę mówiąc, kto do tego wieku nie zdołał zrozumieć, co jest winien swoim rodzicom, nie zrozumie też, co jest winien Bogu. A dla takich dusz podłych i niewdzięcznych nie jest możliwe szczęście ani w tym, ani w przyszłym życiu.
Pobożność synowska jest jednym z uczuć, które najbardziej czci i uszlachetnia serce ludzkie i które najbardziej usposabia je do praktykowania cnót. Jesteśmy tak przekonani o tej prawdzie, że chcąc ocenić charakter i wartość moralną osoby, którą chcielibyśmy przybliżyć do siebie, w sposób naturalny badamy jej zachowanie wobec rodziców. Jeśli stwierdzamy, że jest ono dobre, odczuwamy wobec niego sympatię oraz głębokie uczucie szacunku i życzliwości. Kiedy kochający ojciec rozważa potencjalnego kandydata na męża dla swojej córki, jedną z jego pierwszych trosk jest sprawdzenie, jak ten młody człowiek traktuje swoich rodziców.
Musimy zatem cieszyć się z wypełniania obowiązków, jakie prawo Boże i sama natura nałożyły na nas wobec naszych rodziców. Kochać ich, czcić, szanować i być im posłusznym – oto te wielkie i święte obowiązki.
Zawsze powinniśmy świadczyć o naszej miłości i wdzięczności wobec rodziców, ale szczególnie wtedy, gdy dotykają ich nieszczęścia lub gdy ciężar starości przytłacza ich i sprowadza do stanu, w którym potrzebują naszej pomocy. Pamiętajmy wtedy, jak wiele im zawdzięczamy. Nie żałujmy im niczego ani nie uważajmy, że jesteśmy zbyt ciężko doświadczeni niedogodnościami, których przysparzają nam ich stare lata.
Ta czysta miłość powinna nas naturalnie skłaniać do okazywania im zawsze czci, przyczyniając się wszelkimi dostępnymi nam środkami do wzrostu ich społecznego poważania, starannie ukrywając przed obcymi wady i słabości, którym jako istoty ludzkie mogą podlegać. Albowiem chwałą syna jest cześć ojca.
Jeśli chodzi o nasze posłuszeństwo, to nie powinno ono uznawać innych granic niż te, które wyznacza wiara, moralność i rozum. W godnych pożałowania przypadkach mamy obowiązek przedstawić im nasze uwagi i zastrzeżenia w sposób uprzejmy i pełen szacunku, a czasem, niestety, nawet powstrzymać się od kontaktu z nimi.
Wreszcie, do naszych obowiązków, należy szacunek dla starszych i nauczycieli, a zwłaszcza dla tych, którzy odegrali ważną rolę w naszej formacji. Im także należy się dług najczystszej wdzięczności.
Dwa przykłady: Martinowie i matka Św. Jana Bosko
Dom katolicki jest gniazdem harmonii, w którym każdy człowiek czuje swoją odrębność, a czerpiąc i opierając się na dziedzictwie psychologicznym i genetycznym rodziny, uzyskuje w nim możliwość rozwinięcia silnej i niepowtarzalnej osobowości.
Pięknym przykładem takiego domu i rodziny jest dom państwa Ludwika i Zelii Martin oraz ich pięciu córek: Marii, Pauliny, Leonii, Celiny i Teresy.
W rodzinie Martin panował głęboki spokój i zaufanie do planów Bożej Opatrzności. Silna formacja, którą rodzice przekazywali swoim dzieciom od niemowlęctwa, sprawiła, że kiedy zmarła matka, mała Tereska, która miała wtedy zaledwie cztery lata, miała na tyle stabilną osobowość, że mogła stać się wielką świętą.
Inny przykład pochodzi ze skromniejszego, ale nie mniej katolickiego domu Św. Jana Bosko. Jego ojciec zmarł, gdy miał zaledwie 21 miesięcy. Jego matka, Małgorzata Occhiena, zajmowała się dwójką własnych dzieci i synem z pierwszego małżeństwa ojca księdza Bosko.
Wszystkie te elementy składały się na to, co dziś nazywamy „rodziną dysfunkcyjną”: dom z jednym rodzicem, dzieci z dwóch małżeństw, konflikty, kłótnie, wady itd.
Co temu zapobiegło? Wiara i praktykowanie cnoty.
Podobnie jak w przypadku Św. Teresy od Dzieciątka Jezus, dom księdza Bosko był nieustannie karmiony duchem katolickim. Mama Małgorzata, stworzyła dom, w którym panowała surowa dyscyplina, modlitwa i akceptacja tego, co Opatrzność Boża dla nich przygotowała. Żyli godnie w skromnych warunkach. Rezultat: Z pomocą łaski Bożej ukształtowała duszę świętego, znanego ze swej apostolskiej ofiarności i gorliwości, który przynosi ogromną chwałę katolickiemu światu.
W dwóch różnych kulturach, w dwóch różnych rodzinach, w dwóch różnych środowiskach społecznych i ekonomicznych otwartość na łaskę przyniosła cnotliwe rezultaty w sytuacjach, które dziś uznalibyśmy za trudne sytuacje domowe. Oto jak praktyka cnoty i dobrych obyczajów, połączona z głęboką atmosferą katolicką w domu, może pokonać wszelkie przeszkody materialne.
To dobrze pokazuje, jak ważne są właściwe relacje w rodzinie i silna katolicka wspólnota w domu. O dobrej formacji nie decyduje tylko ilość czasu na nią poświęcona, ale także element nadprzyrodzony.
Patricio Padilla (Ekwador)
https://www.traditioninaction.org/Cultural/C071_Pad-2.htm
tłum. Sławomir Soja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz