poniedziałek, 1 sierpnia 2022

Historia oszustw które zniszczyły medycynę

 

Historia oszustw które zniszczyły medycynę


Teoria infekcyjności Pasteura sprowadziła medycynę w ślepy zaułek i umożliwiła „odpalenie” pandemii covid-19.

Historia oszustw które zniszczyły medycynę

Współczesna medycyna opiera się na teorii infekcyjności autorstwa Ludwika Pasteura, francuskiego naukowca, który „udowodnił”, że choroby wywoływane są przez różne niewidoczne gołym okiem drobnoustroje zwane bakteriami, które „przeskakując” z jednego człowieka na drugiego, zakażają go.

Analizując „odkrycie” Pasteura z punktu widzenia dzisiejszych możliwości technicznych w medycynie i diagnostyce, można bez trudu udowodnić, że gościu nie mógł niczego odkryć, a tylko zmyślał!

Dlaczego?

Otóż aby z materiału biologicznego pobranego na przykład ze śliny człowieka, wyizolować jakiś jeden element (bakterię, zarodnik grzyba, pleśni, itp.), to w realiach technicznych jakimi dysponował Pasteur, było po prostu niemożliwe!

Jak on dokonywał tej „izolacji”?

Biologiczną zupę (na przykład próbkę śliny) przecedzał przez coraz to drobniejsze sita.

Ale skąd wiedział czego szukać skoro w biologicznej zupie znajdują się miliardy nie widocznych gołym okiem „istot” żywych?

Co gorsza pobrany materiał biologiczny do badań i przeniesiony poza organizm człowieka, zaczyna „żyć własnym życiem”: jest natychmiast kolonizowany przez zarodniki grzybów, pleśni, bakterii z otoczenia, osiadają na nim pyły i zanieczyszczenia chemiczne zawarte w powietrzu, itp., itd.

Z każdą minutą „zupa biologiczna” zaczyna gęstnieć i wyłowienie z niej „tego czegoś” (w dodatki nie nie wiadomo czego) jest niemożliwe.

Po pierwsze najpierw należałoby określić czego szukamy, to wymagałoby niezliczonej ilości doświadczeń, gdyż każdy znaleziony element należałoby sprawdzić, czy to on powoduje chorobę.

Już to jest technicznie niewykonalne z uwagi na nieprawdopodobną ilość drobnoustrojów pływających w biologicznej zupie, oraz równie ogromną ilość „wtrąceń” obcych, które przedostały się do biologicznej zupy, już poza organizmem człowieka.

Jak z tego dylematu wybrnął Pasteur? W bardzo prosty: badania sfałszował, co kilka lat temu odkryli naukowcy badający jego dzienniki naukowe.

Trzeba oddać sprawiedliwość Pasteurowi, że co prawda nie przyznał się do fałszerstw ale pod koniec życia swoją teorię oficjalnie odwołał!

Brak możliwości technicznych zapanowania nad życiem biologicznej zupy pokazują współczesne doświadczenia producentów szczepionek. Dysponując najnowocześniejszą aparaturą nie są w stanie zapewnić takiej sterylności warunków produkcji, aby wykluczyć niekontrolowane namnażanie się w niej kolonii grzybów.

Dlatego do mikstur szczepionkowych w pierwszej fazie produkcji dodają silą truciznę (rtęć), aby zapobiec namnażaniu się grzybów. Potem ta rtęć jest wstrzykiwana ludziom w szczepionkach, co ma ich uchronić od chorób, a co faktycznie różne choroby wywołuje!

Identyczny problem (tylko jeszcze poważniejszy) istnieje z przypadku wirusów: są one tak małe, że dopiero milionowe powiększenia pod mikroskopem elektronowym pozwalają je (teoretycznie!) dostrzec.

Ale jak je wyizolować z biologicznej zupy, skoro im większe powiększenie tym więcej widzimy w niej elementów? Jak odróżnić konkretnego wirusa od innego, albo i od jakieś innej cząstki biologicznej?

Jest to techniczne niewykonalne! Tak zwane wirusy to martwe tkanki które organizm człowieka usuwa jak zbędne. Nie ma ani jednego zdjęcia konkretnego wirusa, gdyż każdy wirus ma inny kształt. Pokazywane w mediach zdjęcia niby wirusów, to w istocie wielokrotnie powiększone zdjęcia pyłków kwiatowych. Mają one powtarzalne kształty i rozmiary, więc łatwo mamić ludzi, ze to są konkretne wirusy.

Jak z tego dylematu wybrnęli tak zwani wirusolodzy?

Tak jak Pasteur! Oszustwem!

Skoro nie ma możliwości technicznych wyizolowania wirusa, ani nawet „oczyszczenia” biologicznej zupy z różnych wtrąceń, to trzeba przyjąć „na wiarę”, że w biologicznej zupie pływają wirusy! A kto nie przyjmie tej „wiary” jest płaskoziemcą i szurem.

A jak udowodnić, że wirusy które pływają w biologicznej zupie, są szkodliwe dla człowieka?

Ano jeśli w biologicznej zupie pływają wirusy, to (teoretycznie) tylko one są martwe (przypominam, że tak zwane wirusy to martwe tkanki usuwane przez organizm człowieka jako zbędne! Jako martwe nie mogą się one rozmnażać i nie stanowią też dla człowieka żadnego zagrożenia). Inne „wtrącenia” są w większości żywe, choć są i takie które też są martwe.

Co więc robią wirusolodzy?

Wpuszczają do biologicznej zupy dwa antybiotyki, (gentamycynę i amfoterycynę, znane jako toksyczne dla nerek) które mają zabić obecne w zupie „wtrącenia” żywe. Po tym zabiegu w zupie pozostają już (teoretycznie!) tylko same martwe wirusy i martwe „wtrącenia”.

I teraz mamy gwóźdź programu.

Aby udowodnić, że martwe wirusy (a co z martwymi wtrąceniami?) są zabójcze, potraktowaną antybiotykami miksturę podaje się żywym tkankom pobranym z nerek małp, gdyż są one bardzo wrażliwe na toksyny.. Tkanki małp obumierają, co jest dowodem na toksyczność wirusów.

Szwindel ten jest grubymi nićmi szyty, gdyż obumieranie tkanek nerek małp powodują nie wirusy tylko antybiotyki, co kilku naukowców udowodniło!

I takim oto prostymi szwindlami sprowadzono medycynę w ślepy zaułek, co było możliwe tylko i wyłącznie dlatego, że teoria infekcyjności Pasteura umożliwiła firmom farmaceutycznym obrabowywanie ludzi na całym świecie, pod pozorem ich leczenia z wirusów i bakterii!

Rabunek trwa nadal i trwać będzie, gdyż prawie 100% ludzi nie ma świadomości jak robieni są w konia! Próba wytłumaczenia im, jak jest naprawdę, zawsze kończy się medialną nagonką na „naukowego oszołoma” który odważy się zauważyć i upublicznić szwindel „wirusowy”.

Po takiej medialnej „obróbce” danego „oszołoma” jest on skończony w świecie „nauki” , co stanowi ostrzeżenie dla innych by „siedzieć cicho”!

Wirusowa ściema umożliwiła rozpętanie ogólnoświatowej histerii pandemii covid-19, na co dała się nabrać prawie cala światowa populacja ludzi!

Anthony Ivanowitz 28.06.2022r.
https://anthony.nowyekran24.com

Wszystko pięknie… tylko nie wiem, jak wytłumaczyć fakt, iż od niepamiętnych czasów znano zjawisko tzw. „morowego powietrza”; że osoby zarażone „gorączką” oddzielano od reszty społeczności, że nawet chowano je na oddzielnych cmentarzach („cmentarze choleryczne”)… a któż z nas nie był świadkiem, jak od jednej osoby w rodzinie pozarażałi się inni jej członkowie?

A jak to było z dr-em Semmelweisem, który w swej klinice położniczej nakazał personelowi i studentom mycie rąk roztworem podchlorynu wapnia przed każdym zabiegiem i badaniem. Efekty były znakomite: odsetek zgonów w klinice spadł aż o 90%. Semmelweis nie potrafił tego teoretycznie wyjaśnić. Ale nie o to chodzi: spotkał się z ostracyzmem i wrogością środowiska lekarskiego, które poczuło się odpowiedzialne za śmierć wielu pacjentek podczas połogu. A i  panowało wówczas przekonanie, że dłonie dżentelmena nie mogą przenosić chorób! Zaszczuty lekarz umarł w wieku zaledwie 47 lat, prawdopodobnie wskutek pobicia przez pielęgniarzy…

Admin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Brytyjczycy, nic się nie stało!!!

  Brytyjczycy, nic się nie stało!!! A to gagatek ! Przecie kosher Izaak … https://geekweek.interia.pl/nauka/news-newton-jakiego-nie-znamy-zb...