piątek, 23 grudnia 2022

Liberała płacz nad rozlanym mlekiem

 

Liberała płacz nad rozlanym mlekiem


W „Kulturze Liberalnej” ukazał się ostatnio ciekawy tekst Bartłomieja Sienkiewicza zatytułowany „Obywatele na gapę”. Sienkiewicz to barwna postać, polski liberał, znany ze swej działalności publicystycznej, ale chyba jeszcze bardziej z tego, że był ministrem spraw wewnętrznych u Tuska.

I oto on, niewątpliwie jedna z najbardziej znaczących osób w kręgu polskich liberałów, publikuje tekst, w którym użala się nad brakiem obywatelskich cnót dużej liczby mieszkańców Polski.

Chodzi mu konkretnie o to, że w związku z ogłoszeniem przez MON zwiększenia liczby powoływanych na ćwiczenia rezerwistów, „rozpętał się rodzaj paniki w mediach społecznościowych, jakby chodziło o „brankę Wielopolskiego” przed powstaniem styczniowym lub przywrócenie powszechnego poboru”.

Jak dalej pisze Sienkiewicz: „młodzi mężczyźni powoływali się na wolność wyboru, pogardę dla nieudolnego państwa, które „nie dowozi” podstawowych usług, więc czują się oni zwolnieni ze swoich wobec niego obowiązków, lub wprost na odmowę „umierania za ten kraj”.

Sienkiewicz potępia taką postawę i nazywa tych odmawiających spełniania tego rodzaju obowiązków „pasażerami na gapę”, czyli – jak wyjaśnia – „ludzi, którzy w ramach wspólnoty korzystają z owoców wspólnotowego działania, równocześnie nie wnosząc wkładu, jaki jest oczekiwany od wszystkich”.

Z dużym zdziwieniem czytam wywody Sienkiewicza, bo to sposób argumentowania, który jest oczywisty dla człowieka mającego poglądy prawicowe, czy konserwatywne, ale przecież nie dla liberała.
Jednakowoż pan Bartłomiej czuje się bardzo poruszony tym, że „ponad jedna trzecia obywateli nie widzi żadnego powodu do osobistego udziału w obronie lub traktuje państwo jako zbiór usług profesjonalistów i to oni gdzieś tam powinni wypełnić ten obowiązek. Zapewne z tej grupy w większości pochodziły głosy sprzeciwu wobec szkolenia rezerwistów”.

Liczbę jednej trzeciej obywateli tego rodzaju Sienkiewicz wydedukował z jednego z sondaży, który badał deklaracje Polaków w sprawie ich zaangażowania w obronę kraju.

W zasadzie mógłbym powiedzieć, że podzielam poglądy pana Sienkiewicza w tej konkretnej sprawie, gdyż faktycznie, jest sprawą bulwersującą, że tak wielka liczby obywateli nie chce spełniać obowiązku obrony państwa.

Jednak absurdalność tej sytuacji polega na tym, że to właśnie formacja gdzie pan Sienkiewicz był ministrem, czyli PO, była, i zapewne nadal jest, głosem politycznym ludzi którzy właśnie taki stosunek do służby wojskowej mają. Wychodzi zatem, że Sienkiewicz, poprzez takie potępianie odmawiających służby, uderza najsilniej w elektorat własnej partii, gdyż, jak stwierdza wiele badań sondażowych, tam jest takich najwięcej, co postaram się pokazać poniżej.

Dla większości osób, stwierdzenie, że liberałowie nie chcą służyć w armii, jest dość oczywiste, jednak prześledźmy, skąd to się wzięło i kto najbardziej przyczynił się do tego, że mamy obecnie, w tej kwestii, taką sytuację.

Już w kampanii wyborczej w roku 2007, czyli przed pierwszymi, wygranymi przez PO, wyborami, partia ta postawiła obietnicę zniesienia poboru. Ta obietnica, była, według mnie, jedną z głównych przyczyn, jak nie najważniejszą, która spowodowała wygranie tychże wyborów przez PO. Zresztą, była też jedną z bardzo niewielu obietnic PO, która została przez tę partię w całości wypełniona. W expose, wygłoszonym 23 listopada 2007 roku, Tusk zapowiedział: „Nie będziemy czekać do następnej kadencji Sejmu z uzawodowieniem wojska. (…) Dlatego też w przyszłym roku ograniczymy pobór a 2009 zrezygnujemy z niego w całości”.

Tej obietnicy Tusk dotrzymał. Na dodatek, w latach 2009-2012, zrezygnowano także z powoływania rezerwistów na ćwiczenia.

Myślę, że grupa młodych mężczyzn, nie chcących w żaden sposób służyć w armii, i ich opiekuńczy rodzice, to był ten komponent wyborców, którzy zapewnili zwycięstwo dla Tuska w roku 2007, jak też ponownie głosowali na jego partię w roku 2011. W ówczesnej prasie można było przeczytać o entuzjastycznym popieraniu tego pomysłu PO, który uznano za dobrodziejstwo, za „ogłoszenie amnestii”.

Dziś, gdy wskutek sytuacji związanej z wojną na Ukrainie, wróciła kwestia szkolenia rezerwistów, lub nawet przywrócenia poboru, to okazuje się, że to wśród zwolenników opozycji, za wyjątkiem Konfederacji, jest najwięcej przeciwników tego rodzaju posunięć.

I tak, sondaż CBOS z września tego roku, opisujący stosunek Polaków do obowiązku służby wojskowej, wskazuje, że za przywróceniem poboru do zasadniczej służby wojskowej jest większość Polaków. Za takim rozwiązaniem opowiada się ogółem 54 proc.

Jednak, jeśli popatrzy się na zwolenników poszczególnych partii, to rzecz wygląda już inaczej. Tylko wśród wyborców PiS i Konfederacji jest większość zwolenników poboru (PiS – 68 proc., Konfederacja -61 proc.), zaś wyborcy innych partii, w większości nie chcą przywrócenia tego rodzaju służby wojskowej (KO – za jest 45 proc., Lewica – 35 proc, Polska 2050 Hołowni – 34 proc.).

Stosunek do przywrócenia poboru przekłada się na stosunek do służby wojskowej w ogólności. Zauważmy, że największą niechęcią do przywrócenia poboru charakteryzują się zwolennicy Szymona Hołowni. W innym sondażu, opublikowanym przez Rzeczpospolitą w kwietniu tego roku, mamy dane, które powinny jeszcze bardziej zmartwić pana Bartłomieja Sienkiewicza. Otóż badania potwierdziły, że „w przypadku agresji obcego państwa co czwarty Polak starałby się wyjechać za granicę, a tylko co piąty stawiłby się w wojsku, formacji paramilitarnej lub w szpitalu”.

Czyli 25 proc. obywateli starałoby się uciec, a nie włączyć się w obronę Polski. I tu także okazuje się, że wśród zwolenników opozycji udział takich osobników jest dużo wyższy niż w całym społeczeństwie. Jak pisze Rzeczpospolita: „Na taki wybór zdecydowaliby się przeważnie zwolennicy opozycji (42 proc.), kobiety (34 proc.), ludzie młodzi czyli w wieku 18–29 lat (57 proc., (….), którzy w ostatnich wyborach prezydenckich postawili na Szymona Hołownię (56 proc).

Bardzo brzydko to wygląda dla opozycji, szczególnie dla zwolenników Hołowni.

Nie trzeba być szczególnie dociekliwym, by zauważyć, że taki stan świadomości obywateli w odniesieniu do wypełniania obowiązku obrony państwa, czyli jego odrzucanie, szczególnie przez elektorat liberalnych i lewicowych partii opozycyjnych, wynika wprost z ich ideologii.

Jeśli przez całe lata wmawiano młodym ludziom, że patriotyzm to zbieranie psich kup i sortowanie odpadów, a w żadnym wypadku nie służba wojskowa, jeśli jeszcze niedawno aktywiści i parlamentarzyści partii opozycyjnych obrzucali najgorszymi inwektywami żołnierzy i funkcjonariuszy broniących [cooo? – admin] granicy z Białorusią, to jak można się spodziewać, że zwolennicy takich partii mogą sami chcieć bronić granic ojczyzny i ryzykować, przy tym, swoim życiem.

Wobec tego wszystkiego, wyrażona, przez pana Bartłomieja Sienkiewicza, dezaprobata dla osób uchylających się od obowiązku obrony kraju, wydaje mi się rzeczą dziwną i wątpliwe, czy szczerą. Czymś takim, jak lamentowanie nad rozlanym mlekiem, przez kogoś, kto wcześniej to mleko sam rozmyślnie rozlał.

Stanisław Lewicki
https://konserwatyzm.pl

1 komentarz:

Fico potępia decyzję Bidena

Decyzja prezydenta USA Joe Bidena o zezwoleniu Kijowowi na użycie amerykańskich pocisków głębokiego uderzenia na terytorium Rosji ma jasny c...