Z zaświatów
Benedykt XVI 5 stycznia 2023 roku spoczął w Grotach Watykańskich. Jego pogrzeb spowodował zamieszanie protokolarne, bo w chwili śmierci nie był papieżem, tylko – “papieżem-emerytem”, a zatem nie był szefem Państwa Watykańskiego. Dlatego pogrzeb miał charakter “prywatny”, a celebrze przewodniczył urzędujący papież Franciszek.
Nawiasem mówiąc, papież Franciszek również przygotował pismo abdykacyjne na wypadek gdyby stan zdrowia, albo jakieś inne, zagadkowe przyczyny, zniechęciły go do dalszego sprawowania funkcji Namiestnika Chrystusowego na Ziemi.
Wspominam o “zagadkowych przyczynach”, bo trudno mi uwierzyć w oficjalną przyczynę abdykacji papieża Benedykta XVI, który po “przejściu na emeryturę” żył jeszcze przez 9 lat w doskonałej, jak na swój wiek, formie fizycznej i intelektualnej.
Ponieważ nie jestem w tych wątpliwościach odosobniony, to wokół decyzji Benedykta XVI narosło wiele teorii spiskowych. O jednej z nich przypomniał mi Czytelnik. Chodzi o to, że za panowania w USA prezydenta Baracka Obamy, kiedy sekretarzycą stanu była znana z prawdomówności Hilarzyca Clintonowa, szajka banksterów z założonej w roku 1973 Society for Worldwide Interbank Financial Telecomunication (SWIFT), zrzeszającej dzisiaj ponad 10500 banków z 215 państw świata, Instytut Dzieł Religijnych, czyli Bank Państwa Watykańskiego, został wykluczony ze SWIFT, podobnie jak obecnie stało się to z Rosją w ramach amerykańskich sankcji z powodu wojny na Ukrainie.
Słowem – Stolica Apostolska została przez dysponentów SWIFT potraktowana jako “państwo terrorystyczne”. A któż jest dysponentem SWIFT? Według zwolenników teorii spiskowych, jest to zmowa nie podlegających żadnej kontroli grupy amerykańskich bankierów – “system szantażu” – na którym opiera się hegemonia dolara, jako waluty światowej.
Jak wiadomo, ż faktu, że dolar jest walutą światową, Stany Zjednoczone nie tylko ciągną grubą rentę, ale również – właśnie za pośrednictwem SWIFT – mogą dyscyplinować poszczególne państwa, które nie chcą ich w podskokach słuchać. Taka kara spotkała na przykład Iran za realizowanie programu nuklearnego, którym do żywego zaniepokojony jest bezcenny Izrael, a także francuski bank PARIBAS, który próbował pomóc Iranowi w ominięciu tej blokady. Amerykański sąd skazał za to francuski bank na karę 8,8 mld dolarów, zainkasowanych przez USA.
W rezultacie wykluczenia z systemu SWIFT, wszystkie transakcje wykluczonego banku zostają zablokowane. Nie można było w związku z tym przekazywać środków rozsianym na całym świecie nuncjaturom, ani wykonywać innych operacji finansowych. Zatem nie żaden “stan zdrowia”, ale groźba całkowitego sparaliżowania Stolicy Apostolskiej, mogła skłonić papieża Benedykta XVI do podjęcia decyzji o abdykacji.
Skąd jednak Papież Benedykt XVI wiedział, że usuwając się ze swego stanowiska, by w ten sposób zrobić miejsce kolejnemu papieżowi, doprowadzi do odblokowania Banku Watykańskiego i umożliwi dalsze funkcjonowania Państwa Watykańskiego? Tego oczywiście nie wiemy, ale wydaje się, że musiał to wiedzieć i to na pewno, bo czyż w przeciwnym razie podjąłby decyzję o abdykacji “w ciemno”?
Do źródła tej informacji jeszcze wrócimy, a tymczasem nie mogę się powstrzymać przed daniem wyrazu swemu żalowi, że dysponując taką wiedzą, Benedykt XVI nie podzielił się nią z ponad miliardem katolików na świecie, w tym również – W Stanach Zjednoczonych.
Odpowiedzią na tajność, powinna być jawność i gdyby Benedykt XVI ujawnił przed katolicką i w ogóle – światową opinią publiczną – mechanizm maskowanej demokratyczną retoryką dyktatury finansowych grandziarzy, którzy przecież mogą mieć, a skoro mogą, to z pewnością mają, swoje sympatie polityczne, ideologiczne a także – bo niby dlaczego nie? – religijne – wtedy z zachwalanej demokracji opadłyby majtki i kalesony i cały świat mógłby zobaczyć rozmaite wstydliwe zakątki. dzięki czemu panoszeniu się banksterów mógłby zostać położony kres.
“Poznajcie prawdę, a prawda was wyzwoli” – powiada św. Jan, ten sam, który napisał “Apokalipsę”, gdzie wśród przerażających zjawisk będących rezultatem posuszenia “Mocy Niebieskich”, umieścił również prozaiczną, żeby nie powiedzieć – plugawą w porównaniu z “rozchwianiem fundamentów światów” – zapowiedź, że kto nie będzie miał na czole znamienia Bestii, ten nie będzie mógł ani niczego sprzedać, ani niczego kupić. Czyż nie w obliczu takiej sytuacji znalazł się w roku 2013 Benedykt XVI jako papież i szef Państwa Watykańskiego?
Wróćmy jednak do źródła informacji, która – jak przypuszczam – mogła skłonić Benedykta XVI do abdykacji. Stolica Apostolska, jak zresztą każde inne państwo – dysponuje rozmaitymi informacjami, o których albo nie wiedzą, albo nawet jak wiedzą, to nie wspominają niezależne media głównego nurtu. I to jest ta pierwsza wskazówka, co do źródła wiedzy, jaką mógł dysponować papież.
Ale katolicy muszą dopuszczać jeszcze jedną możliwość. Papież bowiem korzysta z asystencji Ducha Świętego, która jest podstawą dogmatu o papieskiej nieomylności w sprawach wiary i moralności. O tym, że papież Benedykt tą asystencją się cieszył, katolikom nie wypada powątpiewać tym bardziej, że ta łaska Ducha Świętego mogła mu towarzyszyć nawet w okresie, gdy papieżem jeszcze nie był, tylko prefektem Kongregacji Doktryny Wiary. W tym charakterze opublikował był przecież słynną deklarację “Dominus Iesus”, będącą kubłem zimnej wody na łby rozgrzane do białości ogniem piekielnym, aż kłęby pary z sykiem podniosły się pod Niebiosa. Jeśli tedy samo fukcjonowanie Kościoła mogło zostać zagrożone, to czyż Duch Święty zatajałby takie informacje przed Namiestnikiem Chrystusa? Tym bardziej szkoda, że ewentualną wiedzą z takiego źródła nie podzielił się z całym Kościołem i światem. Przecież – jak pisze poeta – “nie jest światło, by pod korcem stało”.
I chociaż żaden ze mnie teolog, to nie mogę powstrzymać się przed postawieniem jeszcze jednego pytania. Skoro w chwili wyboru spływa na papieża łaska w postaci asystencji Ducha Świętego, to co się z nią dzieje w momencie, gdy papież “przechodzi na emeryturę”? Czy z tą chwilą Duch Święty go opuszcza, by po ponownym wyborze przesiąść się na innego papieża, czy też go nie opuszcza? I w ogóle – jak z teologicznego, czy jeszcze lepiej – zaświatowego punktu widzenia wygląda sytuacja, gdy Namiestnik Chrystusa na Ziemi przechodzi “na emeryturę”?
Wprawdzie powiedziane jest, że co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w Niebiesiech, ale żeby aż tak? Czy zatem istnieją jakieś granice, czy też Niebo jest skrępowane, żeby nie powiedzieć – zniewolone – biurokratyczną zarazą, którą Kościół, jak się wydaje, został porażony – miejmy nadzieję, że nie trwale?
Stanisław Michalkiewicz
https://prawy.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz