Istota opancerzonej demokracji
Pojęcie „opancerzonej demokracji” (jak u nas przyjęło się tłumaczyć, niezbyt ściśle, military democracy) było zapewne adekwatne w epoce, kiedy wykoncypował je emigrant z Niemiec, Karl Loewenstein, odnosząc je do zjawiska nieszczelności mechanizmów demokratycznych dla inwazyjnych sił totalitarnych, toteż „opancerzenie” winno zabezpieczyć demokrację przed jej anihilacją metodą demokratyczną, czyli wyborczą.
Dziś jednak bardziej adekwatne do aktualnej rzeczywistości ideologiczno-politycznej byłoby pojęcie „opancerzonego liberalizmu” lub – jeśli już chcemy koniecznie uwzględnić coraz bardziej zrytualizowany, „urynkowiony” i treściowo pusty czynnik legitymizacji wyborczej – „opancerzonego demoliberalizmu”.
To nie demokracja bowiem, czyli zwycięska większość suwerennego narodu ubezpiecza się przeciwko wrogom demokracji, lecz przeciwnie – skoalicjonowane mniejszości, złożone z aktywistów progresywistycznych, radykalnie emancypacyjnych ideologii, koncernów medialnych oraz korporacji finansowych, dzierżące faktyczną władzę metapolityczną, nomotetyczną oraz ekonomiczną, dla której wybieralne władzę polityczne są tylko podwykonawczą administracją, opancerzają się przeciwko wszystkiemu, co opiera się tej progresywistyczej utopii oraz wszystkiemu, co etykietują jako „populizm”, czyli po prostu przeciwko teoretycznie suwerennemu narodowi i jego życiowemu realizmowi.
Narzędziem tego opancerzania jest przede wszystkim coraz bardziej represyjne, a zarazem absurdalne, prawo, które w imię konceptu „mowy nienawiści” systematycznie ogranicza pole wolności, nawet w sferze prywatnej, zgodnie z tą rezolucją Parlamentu Europejskiego, która wzywa do stanowczego potępienia takich narracji i stygmatyzacji, także wtedy, kiedy są one wyrażane przez podmioty prywatne, a także zachęca się ludzi, aby – niczym Pawlik Morozow – informowali władzę o „grzechach” popełnianych nawet przez członków rodziny.
Jeżeli zatem są już kraje, w których penalizacji podlega kwestionowanie istnienia większej niż dwie ilości płci albo użycie „niewłaściwego” zaimka, to przecież nie demokracja opancerza się przeciwko tym aberracjom, ale panująca ideologia liberalna, która wprawdzie ich na ogół nie wymyśla – bo ich autorami są radykałowie neomarksistowscy czy feministki, ale musiała je zaakceptować, ponieważ jest – jak dowiódł tego prof. Legutko – niewolnikiem swojego rozumienia pluralistycznego pola gry.
Prof. Jacek Bartyzel
https://myslkonserwatywna.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz