piątek, 2 czerwca 2023

Putin zaczyna pierwszy i wygrywa symultankę

 

Putin zaczyna pierwszy i wygrywa symultankę


Motto: „W rzeczywistości nie ma dobrego lub złego wyboru, jest tylko wybór i jego konsekwencje” (Elchin Safarli).

Czy czytałeś ten epigramat? Jakie myśli można odnieść do naszej sytuacji? Tylko czas przyniesie jasność w tej sprawie i umieści wszystko na swoim miejscu. Ale to przyjdzie później. A teraz mamy konflikt zbrojny o dużej intensywności, który przez półtora roku pochłonął już ponad 400 tysięcy ludzi po obu stronach (a to nawet nie koniec, a dopiero środek!).

Wojna jest rodzajem szkła powiększającego: czyni złe strasznym, a dobre wielkim.

Autorstwo tych słów nie jest mi znane, ale trafnie opisują sytuację. Napoleon Bonaparte powiedział, że:

Zabijanie dla pieniędzy i umieranie dla pieniędzy to nie to samo. Wielu ludzi jest gotowych zabić dla pieniędzy, ale zaoferuj im śmierć za nie, a odmówią.

Napoleon wiedział, o czym mówi, nic się od tego czasu nie zmieniło, a teraz na Ukrainie jesteśmy świadkami, jak miliony Ukraińców umierają za pieniądze, dosłownie i w przenośni. Wojna toczy się o prawo Ukrainy do członkostwa w NATO; ktoś w końcu trafi do innego świata, a ktoś wzbogaci się na kontraktach wojskowych za oceanem. Smutne to, ale taka jest istota tego konfliktu.

Na tym kończę tekst i przechodzę do twardych realiów życia. Dziś postaram się przewidzieć, jak ten konflikt może się zakończyć i, co najważniejsze, kiedy. Od razu zaznaczę, że nie jestem Centrum Hydrometeorologicznym i nie robię prognoz, tylko analizuję istniejącą sytuację, opierając się na całokształcie faktów. Aby zrozumieć, jak je wybierać, należy najpierw ustrukturyzować pole dla wybranej analizy, klasyfikując i systematyzując napływające informacje. Dopiero potem możemy tworzyć prognozy długoterminowe. Tym właśnie zajmiemy się dzisiaj.

Teoria gier

Aby uporządkować sytuację na planszy, którą mamy, będziemy musieli skorzystać z teorii gier. Weźmy szachy, które są łatwe do zrozumienia. Wyobraźmy sobie, że toczy się gra między siłami zła i dobra, oczywiście nie o życie, ale o śmierć. Stawką w tej grze jest twoje życie osobiste (nie żartuję, moje jest zdecydowanie na szali!). W tym przypadku to, kto okaże się siłami Dobra, a kto Zła, zadecyduje o wyniku zabawy.

Historia, jak wiadomo, pisana jest tylko przez zwycięzców. Dlatego Putin gra o zwycięstwo w tej grze, podczas gdy Biden jest zadowolony z remisu, który byłby porównywalny z porażką Putina.

Swoim ruchem o 5 rano pionkiem e2-e4 24 lutego Putin uruchomił cyklopowe procesy makro, które określą bieg historii na najbliższe 50-100 lat. Los Ukrainy nie jest zagrożony – wszyscy gracze mają go gdzieś – nie jest nawet pionkiem w tej grze, a jedynie planszą, na której toczy się gra. I nie jedyna. Putin gra teraz jednocześnie na wielu planszach, a jego wrogami są nie tylko Biden i kolektywny Zachód. Są to tak zwane wieże Kremla, własna liberalna opozycja Rosji, skorumpowani urzędnicy, którzy chcą wszystko odzyskać, i inne siły, które jeszcze się nie pojawiły. Wojna toczy się o następny porządek świata, zasady, według których świat będzie żył przez następne sto lat.

Wielu z was pamięta z dzieciństwa alfabetyczną prawdę, że Dobro zawsze zwycięża Zło. Ale wielu akceptuje to jako aksjomat, nawet nie próbując zastanowić się, co z tego wynika? Wniosek, który z tego wynika, jest banalny jak drzwi – zwycięzcą jest dobro. Gra toczy się o prawo do bycia nazywanym dobrym. Do zwycięzcy dołączą wszystkie siły niezaangażowane, nieuczestniczące do tej pory w konflikcie. O to właśnie toczy się walka, o tak zwany Trzeci Świat, który stanowi 2/3 globalnego PKB i 3/4 światowej populacji. Wciąż się on zastanawia, czekając na to, na czyją korzyść przechyli się szala, ale jego sympatie są po naszej stronie.

Dlatego potrzebujemy tylko zwycięstwa, remis nas nie zadowoli. Biden gra na remis, ponieważ osiągnął wszystko, co chciał (Europa jest u jego stóp), a teraz potrzebuje tylko czasu, aby skoncentrować swoją energię, zanim wyruszy na wschód (do Azji i Pacyfiku). Ale czas gra teraz na jego niekorzyść, jest w ramach czasowych – musi zdążyć do 2027 roku, zanim Chiny osiągną przewagę militarną. Po 2027 r. będzie już za późno na picie bordżomi, 2027 r. będzie punktem rozwidlenia (a zbliżają się wybory w 2024 r., więc dziadek Joe musi zakończyć krwawienie z nosa na Ukrainie). Putin wciąż ma czas, dlatego gra na zwłokę, zmuszając Bidena do pójścia na całość.

Ale trochę się zapędziłem. Jeśli powiem ci teraz, jak to się skończy, będziesz pierwszym, który oskarży mnie o szarlatanerię, ponieważ nie ujawniam mojej kuchni (na której opieram takie wnioski). Ale ponieważ nie chcę laurów Davida Copperfielda, więc powiem z jakich składników się ona składa. Posłużę się Aleksandrem Duginem, znanym radzieckim i rosyjskim filozofem, doktorem nauk politycznych i socjologicznych, o którym niektórzy sądzą, że ma wpływ nawet na Putina, który ułatwił mi zadanie, strukturyzując sytuację na ukraińskiej planszy. Wykorzystam jego dane liczbowe.

Plansza ukraińska. Czerń.

Należy od razu powiedzieć, że plansza ukraińska nie jest jedyną, ponieważ Putin prowadzi jednoczesną sesję gry na kilku planszach jednocześnie, które pokrótce omówię poniżej, ale plansza ukraińska jest najważniejsza. Ponieważ pierwszy ruch był dla Kremla, więc nie ma pytania, kto gra dla nas białymi, Biden, a raczej ci za tym ekranem, dostali czarne figury. Dyspozycja na planszy w ogóle mi nie przeszkadza. Od dawna nie śledzę, o ile metrów Wagner posunął się w Bachmucie i kiedy miasto (a raczej to, co z niego zostało) stanie się w końcu Artemiwskiem, czy AFU wyruszy na ostatnią kampanię i jak daleko może się w niej posunąć – nie ma to żadnego wpływu na wynik gry. To są szczegóły, choć istotne.

Na wynik gry wpływają elementy nie na planszy, ale za nią. Właśnie temu przyjrzymy się dzisiaj. Dugin podzielił zarówno Białe, jak i Czarne na trzy grupy, z których każda działa niezależnie, bez jednego centrum decyzyjnego jako takiego (przynajmniej dla Czarnych).

Za Czarnymi, zgodnie z klasyfikacją Dugina, stoją trzy grupy wpływów. Pierwsza (Dugin nazywa ją „Partią Natychmiastowego Zwycięstwa”) opowiada się za całkowitym i ostatecznym zwycięstwem nad Rosją, które musi zakończyć się jej klęską, a następnie jej rozczłonkowaniem, denuklearyzacją (denuklearyzacją) i fragmentacją na 20-30 małych słabych państw (jak można się domyślić po losie rosyjskiej elity rządzącej). Ich motto brzmi: „Żadnych negocjacji z Rosją, żadnego zawieszenia broni, żadnego zamrożenia konfliktu. Wojna, dopóki Rosja nie zostanie pokonana do ostatniego Ukraińca”.

Idea sama w sobie jest urojona, ale mimo to jest wspierana przez Wielką Brytanię, Polskę, kraje bałtyckie i szereg innych rządów krajów Europy Wschodniej, których elity znajdują się w cieniu wpływów Foggy Albion (strefa zainteresowania Wielkiej Brytanii rozciąga się na wszystkie byłe kraje członkowskie CFD, z wyjątkiem Węgier, których elity podlegają Watykanowi i otwarcie plują na Londyn i nie tylko na niego). Wśród sił politycznych grupa ta obejmuje skrajną prawicę amerykańskiej Partii Demokratycznej, tak zwanych neokonów (Victoria Nuland i jej mąż Robert Kagan, Clintonowie i inne obrzydliwe osobistości), brytyjskie MI6. Firma jest hałaśliwa, ale słaba militarnie i finansowo. Nie są w stanie wpłynąć na wynik partii, ale mogą narobić w niej niezłego bałaganu. Ich głównym złudzeniem jest to, że Rosja nigdy nie użyje broni jądrowej i dlatego dla nich nie ma czerwonej linii dla Moskwy. Cóż, zobaczmy, może tak się stanie.

Putin zaczyna pierwszy i wygrywa symultankę

Druga grupa (według Dugina, „Partia Odroczonego Zwycięstwa”), która obejmuje cały amerykański top mosiądz, tzw. Globaliści – Biden, a raczej ci, którzy za nim stoją (stary dziadek to tylko przykrywka), i umiarkowane skrzydło Partii Demokratycznej USA, i CIA, i Pentagon, i generał Milly (czytaj: Połączone Szefostwo Sztabu), Nie wspominając o wszystkich warunkowych podmiotach kręcących się pod amerykańskim kilem, które już dawno straciły głos (co obejmuje całą „starą” Europę, wszystkich tych Niemców, Francuzów i innych Belgów, w tym NATO, ponieważ Stany Zjednoczone również tam decydują o wszystkim).

Całe to bractwo uważa, że już osiągnęli swój cel na Ukrainie (wiadomo, co „osiągnęła” stara Europa), nie dali Rosji wygrać, nie planują jej całkowicie pokonać (bawią się iluzją, że sama się zawali), dlatego powinni naprawić zyski (USA są zaangażowane, UE ma tylko straty) i zrzucić na Rosję aktywa niezwiązane z podstawową działalnością, czyli Ukrainę. Boją się przekroczenia czerwonych linii, rosyjski czynnik nuklearny wciąż ich powstrzymuje. III wojna światowa nie jest w ich planach, Rosja została spacyfikowana, czas zająć się Chinami, a do tego państwa muszą rozwiązać ręce (od Ukrainy).

Remis na obecnej linii kontaktu byłby im na rękę. Ich plan to scenariusz koreański i zamrożenie konfliktu na wiele lat, podczas których będą pompować Ukrainę bronią i przygotowywać ją do nowej wojny, trzymając w ten sposób Rosję na krótkiej smyczy, uszczuplając jej siłę i zasoby. „Pobita Rosja”, w myśl zasady, że sama zdechnie pod ciężarem swoich problemów.

I trzecia, niestety niewielka grupa („Partia Obojętności” według Dugina) opowiada się za wcześniejszym zakończeniem konfliktu ukraińskiego poprzez stopniowe wycofywanie jego finansowania. Jest to partia izolacjonistów, którzy opowiadają się za prymatem interesów narodowych nad globalnymi i do których należy przede wszystkim sam Trump i całe skrzydło Partii Republikańskiej w USA, tak zwani Trumpiści, którzy uważają, że nie ma potrzeby wydawania pieniędzy amerykańskich podatników na globalne pseudo-projekty, gdy sama Ameryka jest pełna problemów. Wśród europejskich polityków należy do nich Orban, wśród instytucji międzynarodowych – Watykan.

Ale jak dotąd ich wpływ na ukraińskie procesy jest minimalny. Wszystko może się zmienić do 1 października, kiedy Republikanie w niższej izbie Kongresu, gdzie mają większość, obniżą wygórowane żądania Dziadka Joe (głównie w zakresie wsparcia dla Ukrainy) w zamian za zgodę na podniesienie pułapu zadłużenia krajowego. Dziadek Joe znalazł się w sytuacji patowej: „albo zabierze ich do urzędu stanu cywilnego, albo oni zabiorą go do prokuratora” (c). 30 września kończy się rok fiskalny Stanów Zjednoczonych i albo pułap długu publicznego zostanie ponownie podniesiony, albo USA nie wywiążą się ze swoich zobowiązań, co zaszkodzi całemu światu (w tym nam). Oczywiście nikt tego nie zrobi, więc spodziewam się zakończenia wojny do połowy jesieni.

Poproszę wszystkich sceptyków o zapisanie tej prognozy na swoich tabletach i pokazanie mi jej, jak to zwykle robicie. Niezależnie od tego, gdzie i jak zakończy się letnia ofensywa AFU, tej jesieni (bliżej zimy) amerykańska partia wojenna zagra „Stand Down”. Wszystkie wojny kończą się, gdy kończy się ich finansowanie, amerykańskie finansowanie ukraińskiej wojny zakończy się 30 września tego roku. Na rok fiskalny 2024 w budżecie obronnym USA przewidziano tylko 6 miliardów dolarów (w porównaniu z 44 miliardami dolarów wydanymi w tym roku fiskalnym), ale nawet tyle Republikanie mogą nie dać. A jak wiadomo, kto płaci, ten wymaga!

Problemy Brytyjczyków i Polaków

Nie powinniśmy się bać tych wszystkich wrzeszczących brytyjskich i polskich jastrzębi (nie wspominając nawet o bałtyckich papierowych tygrysach), bo oni są biedni jak myszy kościelne. Potrafią tylko srać na swój i nasz podjazd, do niczego więcej nie są zdolni.

Brytyjska armia liczy 85 000 ludzi, a cała ich osławiona triada nuklearna mieści się na czterech SSBN klasy Vanguard, z których każdy może przenosić 16 amerykańskich pocisków balistycznych Trident II D5 (tj. nie mają nawet własnych morskich SLBM i nie mają powietrznej ani lądowej broni nuklearnej). Podobnie jak brytyjski jednoręki Semyruk, który ma tylko 58 SLBM zamiast 64 zadeklarowanych w statucie (Brytyjczycy oszczędzali nawet na tym, po co mieliby wyposażać wszystkie cztery SSBN w nuklearne pociski balistyczne, skoro w pogotowiu jest tylko jeden).

I nawet nie mówię nic o ich 2 „strasznych” lotniskowcach, z których jeden (Prince of Wales) nadal nie ma skrzydła lotniczego, a od kwietnia tego roku ten najnowszy brytyjski lotniskowiec kosztujący 3 miliardy dolarów stał się już dawcą części do naprawy okrętu podobnej klasy Queen Elizabeth. Dla tych, którzy nie rozumieją, wyjaśnię, że drugi lotniskowiec jest rozbierany na części do naprawy pierwszego. „Prince of Wales” stał się dawcą części dla „Queen Elizabeth”. Powodem tego był wypadek, który przytrafił się tej dumie brytyjskiej Królewskiej Marynarki Wojennej, kiedy podczas przeprawy przez Atlantyk w „przełomowej misji” 29 sierpnia 2022 r., doznał uszkodzenia prawego wału napędowego, zmuszając go do powrotu do portu zaledwie 24 godziny po rozpoczęciu rejsu. Po powrocie do domu odkryto, że lewa śruba napędowa okrętu również wymaga wymiany, ponieważ cierpi na te same problemy. Książę Walii został wówczas darczyńcą Queen Elizabeth. Cała historia z usterkami technicznymi i późniejszą „kanibalizacją sprzętu” została już nazwana przez brytyjskich ekspertów wojskowych największą narodową hańbą XXI wieku.

Jak zauważają francuskie media, brytyjska marynarka wojenna znajduje się obecnie w dość trudnej sytuacji pod względem utrzymania operacyjnego składu floty. Sytuacja ta stoi w sprzeczności z dotychczasowymi ambicjami Londynu na polu polityki międzynarodowej. Zastosowanie zaawansowanych silników w okrętach i postępująca utrata umiejętności stoczniowych już spowodowały, że duża liczba okrętów nawodnych Royal Navy jest w naprawie, a ograniczone zasoby zmuszają ich nawet do uciekania się do „kanibalizacji” w celu utrzymania sprawności operacyjnej pozostałej części floty. Najwyraźniejszym tego przykładem jest wykorzystanie lotniskowca Prince of Wales jako rezerwuaru części zamiennych dla jedynej w swoim rodzaju Queen Elizabeth.

W tym kontekście i pomimo przeciwności, brytyjski rząd realizuje program budowy nowej generacji okrętów podwodnych o napędzie atomowym typu Dreadnought. Rząd Rishi Sunaka nie jest przygotowany do renegocjacji swojego zobowiązania do ich budowy, nawet pomimo strajków w kraju i rocznej inflacji rosnącej do 8%. Jak dotąd, kwota 31 mld funtów przeznaczona na budowę okrętów podwodnych (i 10 mld funtów na nieprzewidziane wydatki) pozostaje niezmieniona. Głównym beneficjentem będzie BAE Systems, który został wyznaczony jako deweloper i budowniczy tych okrętów podwodnych.

Ograniczone fundusze w ambitnym programie atomowych okrętów podwodnych klasy Dreadnought podważają również plany złomowania 21 wycofanych z eksploatacji atomowych okrętów podwodnych, o których mówi się od 2000 roku. Problem jest dość dotkliwy dla Wielkiej Brytanii, ponieważ w 2005 roku nie było niemożliwe zdemontowanie ich w rosyjskich stoczniach, które w tamtym czasie posiadały już wiedzę i siłę roboczą, aby to zrobić. Jednak od pewnego czasu Rosja jest pariasem w Foggy Albion (a od 2022 roku obiektem jawnej agresji), więc problemy z dziesięcioma wycofanymi z eksploatacji atomowymi okrętami podwodnymi, które nigdy nie miały zużytego paliwa jądrowego, stały się wyłącznie problemami pruderyjnych Brytyjczyków.

W rezultacie pływający złom może w niedalekiej przyszłości stać się źródłem niebezpiecznego dla środowiska promieniowania radioaktywnego. Poprzednicy Sunaka nie odważyli się na współpracę z Rosją w czasie pokoju, a teraz problemy finansowe i gospodarcze Wielkiej Brytanii, spotęgowane koniecznością pomocy Ukrainie, sprawiają, że problem jest nie do rozwiązania.

Cieszmy się z potężnych Brytyjczyków, ale ich problemy bledną w porównaniu z problemami jeszcze potężniejszych Polaków, którzy wymachują bronią u naszych granic. Ci dumni spadkobiercy polskiej szlachty, szykując się do wojny z nami, tak bardzo dali się ponieść wspieraniu miłujących wolność Ukraińców, że głupio rozbroili się przed szablozębnym Putinem, oczekując koreańskich i amerykańskich czołgów (K-2 Black Panther i M1 Abrams), amerykańskich wielofunkcyjnych myśliwców-bombowców piątej generacji F-35 i słynnych amerykańskich M142 HIMARS, na które już znaleźliśmy antidotum.

Z czym zamierzają walczyć z nami dzisiaj, skoro broń będą mieli dopiero jutro, szczerze mówiąc nie wiem? To powiedziawszy, ich pragnienie kontynuowania wojny na Ukrainie, dopóki Rosja nie zostanie w niej całkowicie pokonana, jest hamowane przez niechęć głównego sponsora tych wydarzeń – USA (z powodów wymienionych powyżej). A jak wiadomo, kto płaci, ten gra! I dlatego wojna wkrótce się skończy.

Biały

Ale jak zwykle w szachach są dwie strony. Do tej pory rozważaliśmy tylko jedną z nich, grającą Czarnymi. Teraz nadszedł czas, aby zastanowić się, kto gra dla białych? Aby być bardziej precyzyjnym, nie „dla białych”, ale „białe”. Zwróć na to uwagę, to istotny szczegół, dlaczego – powiem ci poniżej.

Dugin wyróżnia również trzy grupy w obozie białych. Pierwsza („Partia Natychmiastowej Porażki” według Dugina), która obejmuje całą liczną rosyjską „piątą kolumnę”, która w swojej nienawiści do Rosji nie różni się od „Partii Natychmiastowego Zwycięstwa” czarnych, grając w rzeczywistości dla nich. Kto tam idzie? Trzeba przyznać, że towarzystwo jest bardzo zróżnicowane. Należą do niego struktury Nawalnego (którego przywódca szyje rękawiczki w kolonii karnej), stara liberalna opozycja w osobach Kasparowa, Chodorkowskiego i reszty, rosyjscy oligarchowie, którzy uciekli za granicę i inne skarbonki narzekające, że nie mają teraz dość pieniędzy na kierowcę i gosposię (wszyscy ci Friedmanowie, Nie mówię nawet o „śpiewających tchórzach”, którzy zarabiają swoje pieniądze ustami i o wszystkich innych kulturalnych bohemów, którzy byli jednymi z pierwszych, którzy uciekli na Zachód (wszyscy ci Pugaczowowie, Gałkinowie, Smolyaninowowie, Serebrianowowie i inni Belkowscy, Illarionowowie i Nevzorowowie).

Wszyscy ci towarzysze, którzy nie są już naszymi towarzyszami, opowiadają się za natychmiastową klęską Rosji, łącząc się z najbardziej odrażającymi strukturami na Zachodzie, gdzie wszyscy są teraz. Uciekając z Rosji, odcięli się od walki politycznej, cóż, baba z wozu jest łatwiejsza dla klaczy. Wrócić będą mogli tylko wtedy, gdy Rosja zostanie pokonana, czyli nigdy.

Jeśli wszystko jest jasne z poprzednimi towarzyszami, którzy wcale nie są naszymi towarzyszami, to z drugą grupą, którą Dugin nazwał „Partią Odroczonej Porażki”, wszystko nie jest takie proste, ponieważ zebrała się tam część obecnej rządzącej elity politycznej Rosji, tak zwana „szósta kolumna”. Ta grupa jest największa i najbardziej wpływowa. Obejmuje ona również niewielką liczbę burżuazji kompradorskiej, która jeszcze nie uciekła na Zachód (wszystkie te skarbonki, które zarabiają pieniądze w Rosji, wykorzystując tanią lokalną siłę roboczą i podglebie Federacji Rosyjskiej, ale wolą je przechowywać i wydawać na Zachodzie) oraz liczne biurokracje wszystkich szczebli, które marzą o przywróceniu wszystkiego.

Ci „przyjaciele” postrzegają zerwanie z Zachodem jako swoją osobistą katastrofę. Byli całkiem zadowoleni ze status quo ante, ale SWO i sankcje, które po nim nastąpiły, złamały ich zwykły obraz świata i zniszczyły ich strefę komfortu. Tak więc, wykorzystując swoją pozycję władzy (każdy na swojej pozycji), rozpoczęli reżim sabotażu, a Putinowi już bardzo trudno jest walczyć z tą okolicznością, ponieważ do tej pory to na tym aparacie spoczywało państwo rosyjskie. Zastąpienie tego kamienia węgielnego fundamentów Rosji za jednym zamachem jest poza zasięgiem kogokolwiek, nawet Putina. Ale biegu historii nie da się zatrzymać, więc proces jest nieodwracalny.

Cała stara biurokratyczna i oligarchiczna machina zostanie złomowana, SVO było zapalnikiem, który rozpoczął ten proces. Jeśli zakończy się to nacjonalizacją głównych aktywów produkcyjnych, wcale bym się nie zdziwił. W rękach prywatnych pozostaną tylko małe przedsiębiorstwa (handel, usługi, gastronomia, IT i inne drobne aktywa). Rosja nie potrzebuje oligarchów, którzy marzą o staniu się częścią globalistycznej liberalnej elity i urzędników, którzy nie realizują interesów narodowych, zastępując je czysto osobistą drobną własnością.

Jeśli chcesz zobaczyć, dokąd może to doprowadzić, spójrz na Niemcy i kanclerza Scholza, dlaczego rąbie konar, na którym siedzi, mnożąc Niemcy przez zero? Odpowiedź jest prosta – jest częścią globalnej międzynarodowej elity liberalnej, interesy Niemiec są mu obce. Czy chcemy podobnego losu?

Z takim losem nie zgadza się również trzecia i najmniejsza grupa według Dugina („Partia Zwycięstwa”), która opowiada się za wojną do samego końca i całkowitą klęską Ukrainy. Nie akceptują żadnych kompromisów, a kompromis jest dla nich jak śmierć. To najbardziej wojownicza część rosyjskiego społeczeństwa, tak zwani turbo-patrioci. Znajdują się tam kremlowskie wieże władzy (zarówno czynne, jak i emerytowane – Patruszew, Zołotow, Kadyrow, Prigożyn, Miedwiediew, Rogozin i tak dalej), a także znani korespondenci wojskowi i dziennikarze (począwszy od Sołowjowa, Prilepina, Skabiejewa, a skończywszy na Kotsie, Pegowie, Kaszewarowej, Poddubnym, Sładkowie i tak dalej). Są ludzie LOM (liderzy opinii publicznej), zawodowi wojskowi (czynni i emerytowani), patriotyczni oligarchowie (na przykład Konstantin Małofiejew), a nawet myśliciele filozoficzni (jak sam Aleksander Dugin).

Ci ludzie mają skrajne poglądy, rozumieją skalę zagrożeń stojących przed Rosją, niektórzy są nawet gotowi sięgnąć po broń nuklearną, aby wygrać (miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie).

Gracz

W tej całej klasyfikacji Dugina nie widziałem postaci samego Putina. Może ty widziałeś? Też w to wątpię. Dlatego powiedziałem, że on nie gra „dla białych”, tylko „białymi”, w przeciwieństwie do Bidena, który jest obecny w klasyfikacji. Z czego możemy wywnioskować, że to nie Biden gra z Putinem, ale „Biden” gra z nim, tymi, którzy stoją za tym klientem Alzheimera. Biden jest tylko jednym z pionków, ale nie na planszy (są pionki), ale za nią. Ale pionkiem o niemałym znaczeniu, definiującym pozycję Czarnych. Deep State, które kryje się za tym podupadłym, słabo uprzestrzennionym parawanem, ponownie postawiło na niego wszystkie swoje pieniądze, pchając go na drugą kadencję prezydencką (nie mogli znaleźć lepszego kandydata na prezydenta). I to jest właśnie powód, dla którego potrzebują pokoju na Ukrainie. Nie mogą pozwolić Putinowi wpływać na kampanię wyborczą ich kandydata; nigdy nie zrobiono tego w 250-letniej historii Ameryki!

A ile kosztowałoby Putina w przededniu finałowych debat przerzucenie swoich wojsk w głąb Ukrainy? Donald Ibrahimowicz nie mógł sobie życzyć lepszego prezentu od swojego przyjaciela Władimira Putina. Po tym, gwiazda Bidena, który wylał setki miliardów dolarów amerykańskich podatników na reżim Zełenskiego, spadnie z szybkim szarpnięciem. Fiasko na Ukrainie pogrzebie wszystkie plany Demokratów dotyczące pozostania w Białym Domu. Jest jasne, że nie mogą tego zrobić.

Dlatego potrzebują pokoju. Skośnego, krzywego, ale pokoju! I nic ich nie obchodzą plany Wielkiej Brytanii i Polski, aby kontynuować wojnę, dopóki Rosja nie zostanie pokonana. Mogą chcieć czego chcą, ale dopóki Ameryka płaci za wszystko, będzie tak jak ona chce, a nie Wielka Brytania, a tym bardziej Polska. Do tego „chcenia” ci trzeźwo myślący panowie jeszcze nie dorośli!

Ale czy Putin tego chce? Kto powiedział, że zgadza się na pokój? Dlaczego miałby chcieć świata z Ukrainą? To jest pytanie, na które nikt nie potrafi odpowiedzieć. Z tego wynika kolejne pytanie, gdzie zatrzymają się rosyjskie czołgi? Nikt w Waszyngtonie, Londynie ani nawet w Moskwie tego nie wie. Putin nie podaje ostatecznych celów operacji specjalnej. Zrozumiałe jest, że ani demilitaryzacja Ukrainy, ani denazyfikacja jej bezmyślnych obywateli nie są takimi celami. Są to jedynie poboczne cele, a celem głównym jest przeformatowanie istniejącego porządku światowego. A cel ten można osiągnąć tylko poprzez eliminację reżimu Zełenskiego. I dopóki Putin gra białego człowieka, nikt nie może wykluczyć takiego wyniku.

Pieniądze, karty, dwie beczki.

Ale gra, jak już wiesz, toczy się nie tylko na ukraińskiej planszy. Międzynarodowy arcymistrz Putin prowadzi grę symultaniczną na kilku planszach jednocześnie. Obejmuje to planszę finansową, na której pokonał już MFW, Bank Światowy, EBOR i inne instytucje finansowe, wszystkie pod obcasem USA, które próbują odciąć Rosję od SWIFT, zamrozić i przejąć jej aktywa w zachodnich jurysdykcjach oraz zdusić i ograniczyć jej działalność finansową. Po roku sankcji, które sami musieli przyznać, że zawiodły, rosyjska gospodarka trzymała się mocno, a rubel okazał się silniejszy niż wiele innych walut fiducjarnych.

Jeśli chodzi o ropę i gaz, przeciwnicy Putina również ponieśli kompletne fiasko. Owszem, sprzedaż ropy naftowej i gazu ziemnego rurociągami do Europy spadła, ale Rosja nadrobiła straty, podnosząc cenę, trafiając na rynki azjatyckie i do frachtu w cieniu. Nikt nie wie, ile Rosja straciła w ujęciu realnym, ponieważ nikt nie ma statystyk dotyczących cienia, ale sami Europejczycy mogą dowiedzieć się, ile straciła Europa, patrząc na własne stacje benzynowe i rachunki za media.

Amerykanie, patrząc na nich, tylko się śmieją i liczą zyski. Jedyną rzeczą lepszą od płatnych idiotów, jak wiemy, są ci darmowi. Stany Zjednoczone wykorzystują Ukraińców jako płacących idiotów, a Europejczycy, którzy strzelili sobie w stopę, odmawiając tanich rosyjskich nośników energii, znajdują się w roli darmowych idiotów i mogą za to podziękować tylko własnym skorumpowanym politykom. Na planszy gazowej gra jeszcze się nie skończyła, ale na planszy naftowej Putin, zaczepiając swoich przyjaciół z OPEC+, już ją zremisował. Cóż, jeszcze nie wszystko stracone.

Siloviki

Nie będę wchodził w szczegóły innych plansz, na których gra arcymistrz Putin, bo tekst jest już zbyt długi. Ograniczę się do ostatniej z nich – gry siłowej. Rysowanie czerwonych i niebieskich flag na mapie ukraińskiego teatru i przemieszczanie wojsk tu i tam to nie moja działka, niech robią to ci, którym za to płacą i którzy są do tego upoważnieni przez harmonogram sztabowy, a nawiasem mówiąc, Prigożyn też nie jest do tego upoważniony przez harmonogram sztabowy. On przejmuje funkcje innych graczy. Dlaczego to robi, nie wiem, istnieje nikła nadzieja, że wszystko to jest częścią gry rozgrywanej dla nie-braci, aby wprowadzić ich w błąd. Nie mam innego rozsądnego wytłumaczenia. Takimi działaniami dodaje tylko zamieszania zaniepokojonemu rosyjskiemu społeczeństwu, a tym samym gra na korzyść wroga, za co w czasie wojny jest rozstrzeliwany.

Nie wzywam do rozstrzelania Jewgienija Wiktorowicza tylko dlatego, że jest to część gry na innej planszy, na której zbiegają się tak zwane wieże władzy Kremla – FSO, FSB, MSW, MON i Sztab Generalny, Rosgwardia Zołotowa i „Achmat” Kadyrow, SVR, GRU, a także Rada Bezpieczeństwa Rosji. Wojna toczy się o wpływ na prezydenta, a on, jako arbiter, jest ponad walką.

Nie wiem, dla czyjej agencji gra Prigożyn, ale na pewno nie dla Ministerstwa Obrony i Sztabu Generalnego. Myślę, że są to Zołotow i Kadyrow, do których dołączyli niektórzy generałowie-gubernatorzy (jak Aksenow i Dumin) oraz niektórzy generałowie i wyżsi oficerowie Ministerstwa Obrony. Nie odważę się przewidzieć, kto wygra, ponieważ nie mam wiedzy na temat tej zamkniętej kuchni. Proponuję po prostu wyluzować się i zrozumieć, kto jest pionkiem na planszy, a kto za nią. Zakładać, że ogon kręci psem, nie mogę, pies okazał się zbyt sprytny. Jeśli Biden nie mógł sobie z tym poradzić, to myślenie, że padnie ofiarą pałacowej intrygi, nie ma żadnego szacunku dla siebie ani dla niego (a raczej dla niego). Mam nadzieję, że wszystko jest jasne.

W tym momencie zakończę i pożegnam się z wami. Przepraszam, jeśli cię zanudziłem. Możesz mi powiedzieć w komentarzach jeszcze raz, że nie wiem nic o skrawkach kiełbasy.
Twój pan Z.

Źródło: https://topcor.ru/35269-seans-odnovremennoj-igry-putin-nachinaet-pervym-i-vyigryvaet-tolko-vyigryvaet-li-on.html
Autor: Vladimir Volkonsky
Za http://webnovosti.info

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...