Wspomnienie o ks. Isakowiczu-Zaleskim
Życie księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego to wieczna walka. W ostatnich tygodniach wiele napisano o jego działalności jako swoistego sumienia Kościoła, duszpasterza Ormian, walczącego o lustrację duchownych oraz o oczyszczenie stanu duchownego z pedofilii, a także działalności wspierającej opozycję w latach osiemdziesiątych oraz pomocy osobom niepełnosprawnym intelektualnie.
W ostatnich kilkunastu latach jego aktywność koncentrowała się przede wszystkim w temacie upamiętnienia ofiar ludobójstwa dokonanego na Polakach przez bandy UPA i ukraińskich nazistów z SS-Galizien, na Kresach Wschodnich II RP.
Księdza Tadeusza poznałem 15 lat temu, gdy przyjechał na spotkanie autorskie do Książnicy Zamojskiej, jako autor głośnej książki „Przemilczane Ludobójstwo na Kresach”. Po spotkaniu przywitałem się i po krótkiej rozmowie zadałem lakoniczne pytanie – „jak mógłbym pomóc”, na co odpowiedział „proszę zorganizować podobne spotkanie u siebie w Tomaszowie Lubelskim”. Odszedłem lekko skonsternowany, ale już wtedy wiedziałem, że na pewno jeszcze się spotkamy.
Jako mieszkaniec Zamojszczyzny wiedziałem oczywiście o walkach z bandami UPA na terenach powiatów tomaszowskiego i hrubieszowskiego oraz w Bieszczadach. Natomiast wiedza o ludobójstwie wołyńskim była bardzo powierzchowna, Wołyń traktowany był wtedy jako daleka kraina i zamierzchła przeszłość, chociaż przecież leżał zaraz za Bugiem, a od zbrodni minęło niewiele ponad pół wieku.
Temat na chwilę zaistniał w mediach, z okazji 60 rocznicy rzezi wołyńskiej, uroczystości odbyły się w lipcu 2003 r. w Porycku (obecnie Pawliwka) na Wołyniu, z udziałem prezydentów Kwaśniewskiego i Kuczmy.
Niestety pięć lat później najwyżsi decydenci zwyczajnie zdezerterowali. Przypominam, w 2008 r., w 65 rocznicę ludobójstwa na Kresach, ówczesny prezydent Lech Kaczyński odwołał patronat nad uroczystościami, nie przybył na Skwer Wołyński, a w przesłanym enigmatycznym liście nie wskazał sprawców zbrodni.
Równolegle w tym samym czasie w Sopocie, Związek Ukraińców w Polsce zorganizował Festiwal Kultury Ukraińskiej, patronat nad którym objął prezydent RP…
Także premier Donald Tusk zwyczajnie zlekceważył sieroty wołyńskie, nie przyjął zaproszenia na uroczystości, a marszałek Sejmu Bronisław Komorowski zablokował przygotowaną uchwałę wołyńską.
Wiele lat później obecny senator Michał Kamiński (wtedy doradca prezydenta), „pochwalił się”, że to w wyniku jego działań Lech Kaczyński zredukował do minimum swój udział w uroczystościach.
Rozmawiając po latach, z ks. Tadeuszem o skandalu z obchodami w 2008 r., obaj doszliśmy do wniosku, że ta obstrukcja władz paradoksalnie przyczyniła się do zwiększenia zaangażowania w sprawy kresowe osób, które w następnej dekadzie będą walczyć o Prawdę i Pamięć dla ofiar band UPA
W następnych latach zorganizowałem z księdzem Isakowiczem-Zaleskim trzy spotkania w Tomaszowie Lubelskim, na których promował swoje książki „Nie zapomnij o Kresach”, „Żywa historia”, „Chodzi mi tylko o prawdę”, czy „Moje życie nielegalne”. Za każdym razem uczestniczyliśmy także w spotkaniach z młodzieżą licealną, a raz nawet z młodszą z tomaszowskiego gimnazjum im. Orląt Lwowskich.
Jeden z przyjazdów księdza zbiegł się z wizytą w Tomaszowie tarnowskiego Teatru Nie Teraz, ze spektaklem „Ballada o Wołyniu”. Wiele czasu i zabiegów poświęciłem w przekonanie tomaszowskich samorządowców aby sfinansowali przyjazd grupy teatralnej. W tym samym czasie udało się także ściągnąć do Tomaszowa, do domu kultury, wystawę poświęconą ofiarom ludobójstwa UPA. Składała się z ponad 20 plansz, każda to był powiat z Wołynia i Małopolski Wschodniej, ze zdjęciami Polaków pomordowanych przez banderowców. Przebywający wtedy w moim rodzinnym mieście ks. Tadeusz, powiedział – „Pan jest taki sam jak ja …” – było to dla mnie wielkie wyróżnienie …
Podczas wizyt w Tomaszowie starałem się zapoznać księdza z tematyką walk z ukraińskimi nacjonalistami na Zamojszczyźnie oraz z lokalnymi zbrodniami dokonanymi przez bandy UPA. Odwiedziliśmy Łubcze w gm. Jarczów, Tarnoszyn gm. Ulhówek i Poturzyn gm. Telatyn – w każdej z tych miejscowości miały miejsce masowe mordy dokonane przez banderowców na polskiej ludności wiejskiej. O planowanych przyjazdach poinformowałem lokalnych samorządowców, przy pomnikach czekali na nas wójtowie wraz z grupką mieszkańców.
Od tego czasu ks. Zaleski pisząc o kolejnych rocznicach mordów dokonanych w 1944 r. na terenach galicyjskich zawsze dodawał obszary zamojsko-lubelskie, pisząc „Ludobójstwo w Małopolsce Wschodniej i na Lubelszczyźnie”.
Pamiętam jak jechaliśmy z Tomaszowa do Łubcza, to ksiądz otrzymał telefon z Krakowa, wpłynął do kurii donos ukraiński dotyczący jego osoby, że „jedzie aby judzić na terenach mieszanych narodowościowo”.
Ogromne problemy miałem z organizacją, dla księdza punktualność nie była istotną wartością, jak zaczął rozmawiać ze starszymi mieszkańcami-świadkami upowskich mordów, to prawie siłą musiałem kończyć spotkanie …
W czerwcu 2014 r. w grupie kilku społeczników-regionalistów zorganizowaliśmy konferencję naukową w 70 rocznicę banderowskich mordów na Ziemi Tomaszowskiej. Było to już po kijowskim „majdanie”, temat znowu zrobił się „gorący”, obiecana nam aula tomaszowskiego KUL-u nagle stała się niedostępna, w ostatniej chwili budynek gminnego ośrodka kultury udostępnił nam wójt podtomaszowskiego Bełżca.
Na samą konferencję ks. Zaleski nie dojechał z powodu ataku zakrzepicy, ale na własne żądanie wypisał się ze szpitalu i dwa dni później, w niedzielą, przyjechał do Bełżca na uroczystości siedemdziesiątej rocznicy zbrodni dokonanej w Zatylu pod Bełżcem. 16 czerwca 1944 r. banda ukraińskich nacjonalistów zatrzymała pociąg relacji Bełżec – Rawa Ruska – Lwów i bestialsko wymordowała ok. 70 polskich pasażerów.
Ksiądz Tadeusz w bełżeckim kościele wygłosił emocjonalną homilię, zapalił znicze na grobach pomordowanych oraz przy pomniku znajdującym się przy torach w Zatylu.
Rok później ks. Zaleski wziął udział w podobnym uroczystościach, w Tarnoszynie gm. Ulhówek, powiat tomaszowski, gdzie w marcu 1944r. banda UPA, dowodzona przez Myrosława Onyszkiewicza ps.”Orest”, wymordowała ok. 80 Polaków, w tym wiele dzieci.
Pojechaliśmy wtedy do Sahrynia w powiecie hrubieszowskim gdzie ksiądz zrobił zdjęcia pomnikowi postawionemu na cmentarzu ku pamięci Ukraińców, którzy zginęli w akcji odwetowej AK i BCh, w marcu 1944 r. Byliśmy także przy pomniku siostry Longiny tj. Wandy Trudzińskiej i sześciu chłopców z sierocińca w Turkowicach, zamordowanych w Sahryniu przez banderowców.
Przez kilka lat, wraz z księdzem, braliśmy udział w corocznych protestach pod Katolickim Uniwersytetem Lubelskim przeciwko nadaniu byłemu prezydentowi Ukrainy Wiktorowi Juszczence, gloryfikatorowi zbrodniarzy z OUN-UPA, tytułu doktora honoris causa. Protesty organizował niestrudzony Zdzisław Koguciuk, inicjator budowy pomnika wołyńskiego w Lublinie, któremu kilka lat temu władze ukraińskie wbiły do paszportu zakaz wjazdu, za to, że postawił mały pomniczek w Jankowcach k. Lubomla na Wołyniu, poświęcony jego bliskim zamordowanym w sierpniu 1943 r.
Pamiętam, że ksiądz praktycznie co roku opowiadał jak jechał „na złamanie karku” do Lublina z Częstochowy, w której w tym samym czasie na Jasnej Górze odbywały się uroczystości Światowego Zjazdu Kresowian. O tym proteście jak i innych kresowych wydarzeniach zamieszczał relacje na swoim blogu, na stronie isakowicz.pl.
Z księdzem Tadeuszem widywaliśmy się także podczas spotkań komitetów ogólnopolskich powoływanych z okazji uczczenia kolejnych rocznic rzezi wołyńsko-małopolskiej. W komitetach tych obok seniorów, jak płk Jan Niewiński, pisarz Stanisław Srokowski, znany z „MP” red. Zbigniew Lipiński, Andrzej Łukawski z Warszawy, Tadeusz Nowacki z Dzierżoniowa czy Witold Listowski z Kędzierzyna-Koźla, funkcjonowała grupa młodszych działaczy, jak Krzysiek Janiga z Legnicy, Piotrek Szelągowski z Poznania, warszawiacy Olek Szycht i Jacek Marczyński.
Dla nas niekwestionowanym liderem był właśnie ks. Zaleski. Ubolewał nad ruchem kresowym, który niestety był słaby organizacyjnie i nie potrafił wykreować charyzmatycznego przywódcy. Praktycznie co rok był obecny, na organizowanych w lipcu w Warszawie, Marszach Pamięci z okazji Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa Dokonanego przez Ukraińskich Nacjonalistów na Obywatelach Rzeczypospolitej Polskiej.
W dyskusjach ksiądz Zaleski zawsze podkreślał, że dla naszej sprawy najgorsze jest przemilczenie, dlatego należy temat ludobójstwa OUN-UPA stale podkreślać i przypominać. Proszę zauważyć, że nawet jak występował w mediach, dyskutując na inne tematy, to zawsze starał się „przemycić” coś kresowego. Uważał, że „kropla drąży skałę” i dlatego ogromnie zależało mu na wykładach dla młodzieży licealnej.
Kiedyś w rozmowie zadał mi pytanie – które wydarzenie najbardziej – w latach przed powstaniem filmu „Wołyń” – przyczyniło się dla uświadomienia społeczeństwa o skali i bestialstwie banderowskiego ludobójstwa? Nie były nimi kolejne obchody, a… „rajd im. Bandery”.
W 2009 r. grupa ukraińskiej nacjonalistycznej młodzieży miała zamiar przejechać rowerami z Kijowa, przez Polskę, do Monachium (tam jest grób tego zbrodniarza), ale w wyniku polskich protestów zostało to udaremnione. Przez kilka tygodni praktycznie wszystkie polskie media mówiły i pisały o sprawie oraz przedstawiały historyczne tło. Wielu dopiero wtedy dowiedziało się o banderowskich zbrodniach.
Z tego też względu ks. Tadeusz nie uciekał od polityki i starał się aby tematyka kresowego ludobójstwa weszła na salony sejmowe. Było to tym trudniejsze, że zdecydowana większość naszych elit politycznych to „sługi narodu ukraińskiego”.
Ksiądz Isakowicz-Zaleski od kilkunastu lat corocznie przyjeżdżał, w drugą niedzielę czerwca, do Zamościa, na uroczystą mszę św., która jest odprawiana w kościele garnizonowym pod wezwaniem św. Jana Bożego, z inicjatywy Stowarzyszenia Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu. Zawsze wygłaszał kazanie, a następnie brał udział w spotkaniu ze środowiskiem kresowo-wołyńskim. Co roku miał zapełniony bagażnik swoimi książkami, które pomagałem mu rozprowadzać.
W ostatnim 2023 r. przyjechał bez książek, był już poważnie chory, na własne żądanie wypisał się ze szpitala i sam, kierując swoją starą Skodą, przejechał przez pół Polski, do Zamościa.
Co więcej, w sierpniu ponownie odwiedził „Padwę północy”, jak kiedyś nazywano Zamość, zaproszony na zorganizowaną przez Książnicę Zamojską, promocję książki Leszka Wójtowicza – „Kąkol na dożynkach. O Polakach ocalonych z ukraińskiego ludobójstwa”, do której napisał przedmowę.
W spotkaniu i dyskusji wziął udział także, przybyły specjalnie z Przemyśla, prof. Andrzej Zapałowski, który w październiku został posłem. Kilka miesięcy wcześniej wysłałem do Radwanowic książkę „Od Narola po Bełz”, w której ukazał się mój artykuł „Kolano Bugu – Sokalszczyzna w 70 rocznicę Akcji H-T”, dotyczący zapomnianej korekty granicy z ZSRR, dokonanej w 1951r. Temat bardzo zainteresował księdza, mieliśmy do niego wrócić po jego powrocie do zdrowia …
Śmierć księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego to wielka strata dla całego ruchu kresowego i rodzin wołyńsko-małopolskich. To On przyczynił się do tego, że nie udało się przemilczeć i zakłamać tematu ludobójstwa OUN-UPA. Walczył o Prawdę i Pamięć dla niewinnych ofiar zgładzonych banderowską siekierą, którym Ukraina do dzisiaj zabrania postawienia krzyży w miejscach dołów śmierci. Jego walkę będziemy dalej kontynuować!
Jarosław Świderek
Autor jest działaczem zamojskiego Stowarzyszenia Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu
https://myslpolska.info
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz