Prezydent Andrzej Duda brał udział w uroczystościach z okazji Dnia Niepodległości Ukrainy w Kijowie. Miał chęci i znalazł czas, bym w tym dniu być razem z Wołodymyrem Zełenskim na Placu Sofijskim.
Nie miał chęci i zabrakło mu czasu, by uczestniczyć w odsłonięciu pomnika poświęconego polskim ofiarom ukraińskich mordów w Domostawie.
To bardzo symboliczne. Prezydent powiedział też kilka zdań po ukraińsku. Eksperci twierdzą, że mówienie w języku ukraińskim idzie mu dużo lepiej, niż na przykład w angielskim. Złośliwi wskazują, że nawet lepiej, niż porozumiewanie się w języku polskim.
Prezydent Andrzej Duda powiedział – „Wasz dzień niepodległości to w pewnym sensie także święto niepodległości całej Europy Środkowej. Bowiem bez niepodległej Ukrainy trudno myśleć o niepodległej i bezpiecznej Polsce”.
Dodał również zupełnie kuriozalne zdanie „W Polsce dobrze wiemy, że Ukraina jest częścią europejskiej wspólnoty od wieków”. Mam zdecydowanie większą wyobraźnie od prezydenta Dudy, bo ja sobie to bez problemu potrafię wyobrazić.
Gdyby prezydent Duda znał historię w stopniu podstawowym, to by wiedział, że Polska istniała i radziła przez wieki bez Ukrainy. O jakim wielowiekowym państwie ukraińskim prezydent Duda mówił – nie mam pojęcia.
Prezydent Duda wielokrotnie powtarzał, że miejsce Ukrainy jest w zachodnim kręgu polityczno-cywilizacyjnym. To zdanie prawie całej klasy politycznej w III RP. Kuriozalne jest jednak to, że w tym samym czasie politycy Prawa i Sprawiedliwości oraz Suwerennej Polski ubolewali nad kierunkiem antycywilizacyjnym, który obrała Unia Europejska i ogólnie świat zachodni.
Z wielkim niepokojem i nieskrywaną niechęcią mówili o tęczowej rewolucji, atakach na rodzinę, zacieraniu podstawowych definicji czy braku szacunku dla ludzkiego życia w UE. W dużej mierze w tym temacie obóz Kaczyńskiego ma rację. W tym wypadku jednak należy zacząć się zastanawiać, czy aby oni naprawdę dobrze życzą mieszkańcom Ukrainy?
Na kijowskich uroczystościach nie pojawili się czołowi politycy z Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Unii Europejskiej. Przywódca Ukrainy Wołodymyr Zełenski, stał obok Andrzeja Dudy i premier Litwy Ingridy Simonyte.
Zdjęcia z tych uroczystości – osamotnionych polityków trzech państw – ukazują prawdziwy stosunek USA i Unii Europejskiej do Ukrainy i jej miejsce w świecie euroatlantyckim.
Zachód wspiera Ukrainę dostawami broni i płomiennymi deklaracjami hartującymi ich ducha. Obiecaną przynależność do struktur euroatlantyckich symbolizuje obecność prezydenta, kończącego swoją kadencję i premier Litwy. Powiedzmy sobie szczerze państwa niekoniecznie będącego militarno-gospodarczym gigantem.
Ukraina jest wartością dla Kolektywnego Zachodu jako państwo aspirujące i starające się, a nie należące. Prezydentowi Dudzie udało się jednak zostać twarzą euroatlantyckiej polityki względem Ukrainy.
Ukraina świętuje swoją niepodległość walcząc ze swoim wschodnim sąsiadem, głównie w geopolitycznym interesie Anglosasów i finansowych oligarchów (również często nieukraińskich).
To jednak sprawa Ukrainy i nic nam Polakom do tego. Nasz problem leży gdzie indziej. Polska jako pierwsze państwo uznała niepodległość Ukrainy. Nie uzyskaliśmy z tego tytułu żadnych korzyści. Państwo polskie i bardzo liczni Polacy jako jeden z pierwszych krajów udzieliła wszechstronnego i wielokrotnie przewyższającego nasze możliwości wsparcia w czasie trwania wojny. Nie mamy z tego tytułu żadnych korzyści. Odwrotnie, ciągle ponosimy ogromne koszty.
Władze w Polsce od 33 lat zawsze wspierały Ukrainę. Również wtedy gdy należało się trzymać od polityki ukraińskiej jak najdalej – np. gdy obalano prezydenta Wiktora Janukowycza.
Realne korzyści z tego wsparcia były przez trzy dekady prawie bezobjawowe. Rządzący nie potrafili wyegzekwować nawet możliwości ekshumacji i godnego pochowania ogromnej rzeszy naszych rodaków pomordowanych w okrutny sposób przez Ukraińców w latach 1939-1947.
Nasze władze ze spuszczoną głową zaakceptowały fakt, że banderyzm stał się składową ukraińskiej ideologii państwowej, a przedstawiciele ukraińskich władz składają kwiaty pod pomnikami morderców Polaków.
Wojna, która toczy się na terytorium Ukrainy sprawiła, że polskie władze stały się zupełnie bezradne i zgodnie z zdaniem wypowiedzianym przez byłego rzecznika Ministerstwa Spraw Zagranicznych Łukasza Jasiny staliśmy się sługami narodu ukraińskiego. W imię fałszywie pojmowanych dobrosąsiedzkich relacji władze w Polsce poświeciły na rzecz Ukrainy znaczną część polskiego budżetu, oraz miejsc pracy i spodziewanych zysków naszych rodaków.
Ukraina nie ma raczej czego świętować. Trwa na jej terenie wojnę z Rosją. Nie widać końca tego konfliktu. Cmentarze zasiane są grobami młodych ludzi. Państwo się wyludnia na skutek emigracji. Gospodarka leży i jest uzależniona od czynników zewnętrznych. Znaczną część majątku narodowego – głównie ziemi – przejęli cudzoziemcy. Rosną długi państwa i zyski oligarchów.
Państwo ukraińskie jest w głębokiej zapaści i takie pozostanie przez wiele dziesiątek lat. Mieszkańcy Ukrainy będą to odczuwać i będzie rosła ich frustracja. Przyszłe pretensje będą kierowana do tych, którzy byli twarzą prowojennej polityki.
Przeciętnemu Ukraińcowi zawiedzione nadzieje i bieda będą się to kojarzyć z polskim zaangażowaniem w konflikt będący przyczyną nieszczęść. Ukraińcy poniekąd słuszne będą kierowali pretensje w stosunku do Polski. Symbolem tego, będzie Andrzej Duda.
Łukasz Jastrzębski
https://myslpolska.info
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz