piątek, 6 września 2024

Campus Polska Przyszłości – nowoczesność, czy sekciarstwo?



Od kilkudziesięciu lat wielu pisarzy i analityków wieszczy ponowne nadejście średniowiecza. Ta wizja powrotu jest w każdym przypadku trochę inna, ale najczęściej oznacza pewien regres, powrót do stanu jaki już był. 

Chyba pierwszym, który użył koncepcji powrotu do średniowiecza był filozof Mikołaj Bierdiajew. W Polsce konsekwentnie operował tym pojęciem nieżyjący już Lech Jęczmyk.

Gdy obserwuje się zmiany jakie zachodzą w Polsce w ostatnich latach, trudno nie odnieść wrażenia, że nazywanie tego procesu powrotem do średniowiecza wydaje się oddawać istotę zjawiska.

Nie chodzi przy tym oczywiście o powrót do czasów Tomasza z Akwinu, Świętego Franciszka, katedr i uniwersytetów, gdzie w sposób sformalizowany toczono uczone dyskusje, ale oczywiście o wczesne średniowiecze, takie jakie ono było zaraz po upadku Rzymu, z tą masą przewalających się barbarzyńców, upadkiem kultury i cywilizacji, zalewem ciemnoty i sekciarstwa.

Upadek państwa spowodował wtedy, że ludziom musiała wystarczyć i wszystko zastąpić identyfikacja z własnym plemieniem, klanem, czy sektą. Inni stanowili zagrożenie i byli traktowani jak wrogowie.

Mówiąc językiem współczesnym, oznaczało to, że prawo przestało być ważne, zasady cywilizacji i kultury upadły i zostały zastąpione przez prymitywne, dzikie i biologicznie warunkowane zachowania.

Dziś podobne cechy wykazuje rzekomo postępowa ideologia, która, bazując na najniższych instynktach, usiłuje kierować działaniami podporządkowanych i zagubionych jednostek, które nie są nawet pewne swojej identyfikacji w jakimkolwiek obszarze.

Jednak cel, ku któremu to ma prowadzić, wydaje się podobny i polega na zniszczeniu resztek kultury jaka jeszcze się ostała.

Ten taniec barbarzyńców na ruinach cywilizacji, którzy cieszą się i mają nadzieję na całkowite pognębienie i unicestwienie swoich wyimaginowanych wrogów, to obraz jaki wielokrotnie pojawia się w kolejnych tysiącleciach dziejów.

Ludzie wydają się mieć wręcz inklinację do popadania, co pewien czas, w jakiś tego rodzaju amok. Tak było w czasach reformacji i podczas rewolucji we Francji, i później, gdy władzę w Rosji zdobyli bolszewicy, a w Niemczech narodowi socjaliści. Jedyne co może zrobić normalny człowiek w takim przypadku to w miarę wcześnie zauważyć symptomy tej choroby społecznej i próbować ratować przynajmniej siebie.

W rozumienia organizatorów, impreza o nazwie Campus Polska Przyszłości, kojarzona z Rafałem Trzaskowskim, miała być platformą przyciągającą i formującą tzw. młodych wykształconych, czyli domyślnie przyszłe elity, do zmiany, oczywiście i ich rozumieniu „na lepsze”, życia w Polsce.

Tymczasem na ujawnionych nagraniach z tej imprezy zobaczyliśmy szokujące przedstawienie, gdzie uczestnicy tańczą i wykrzykują pełne nienawiści hasła przeciwko tym, których przez lata wskazywano im jako wrogów. Tak naprawdę wygląda to pokolenie „ośmiu gwiazdek”, które potrafi wpadać w zbiorową histerię podczas słuchania prymitywnego tekstu, składającego się w większości z bluzgów.

Jednocześnie ci sami, uważający się za elity, którzy kreują, inspirują i promują takie zachowania, chcą wprowadzić zakaz „mowy nienawiści”, aby rzekomo wyeliminować postępki, identyczne z tymi jakie można było oglądać na tej imprezie w Olsztynie.

Można by podejrzewać, że chodzi im o to, aby mieć monopol na stosowanie owej mowy nienawiści, by mogli się nią posługiwać tylko oni i nikt inny.

Na zarzuty, że właśnie u nich można było oglądać kompletny przykład siania nienawiści odpowiadali, że przecież było to na dyskotece, która odbywała się po godzinie 23. Tak jakby po tej godzinie taka mowa nienawiści była już dozwolona, a tylko wcześniej nie.

Na dodatek, jeden z polityków rządzącej teraz koalicji przekonywał, że to obrzydliwe zachowanie ma być „częścią dorobku kulturowego”. Można by podsumować – jaka kultura, taki i dorobek.

Bardziej trzeźwi ludzie, nawet ci nie odcinający się od obecnej władzy, widzą jednak marność, kompromitację i zagrożenie dla relacji międzyludzkich. Lewicujący dziennikarz Kamil Starczyk stwierdził: „Na naszych oczach powstaje Tuskjugend”.

Sądzę, że trochę przesadza, bo mroczna organizacja, do której się odnosi, miała jednak miliony członków zdecydowanych na absolutnie wszystko, natomiast obecnie jest to tylko niewiele setek zagubionych młodych ludzi, którzy bardziej są ofiarami manipulacji politycznych macherów, niż sami z siebie wykazują inklinacje do takich postępków. Ale na zimne trzeba dmuchać.

Zaś zastępca naczelnego „Rzeczpospolitej”, czyli gazety popierającej koalicję, Michał Szułdrzyński, nieśmiało postuluje –„organizatorzy powinni się odciąć od nieszczęsnego silent disco, by nie narażać reputacji całej imprezy dla obrony wulgarnych haseł”.

Nawet gdyby chcieli to zrobić to byłoby im trudno, gdyż musieliby odcinać się od własnego środowiska, od najtwardszego jego jądra. Byliby wtedy zupełnie niewiarygodni i wyglądaliby jak żaba, która wypiera się błota.

Bo nie chodzi przecież o to, że zjawisko siania politycznej nienawiści wystąpiło właśnie teraz, że dotychczas nie było takich incydentów, ale o to, że teraz wydaje się to być celowym działaniem, które można by nazwać administrowaniem nienawiścią.
Są Silni Razem, jest też osobliwość, jaką niektórzy nazywają „lempartyzmem”. Ten sam język, ta sama metoda aktywizacji zwolenników i odczłowieczania przeciwników. A owo zwalczanie „sepsy” na bilbordach też by chyba należało zapisać to tego samego trendu.

Przyznać też trzeba, że strona przeciwna także potrafiła zagrać w podobnej konkurencji, choć jednak słabiej i najczęściej reaktywnie, będąc sprowokowaną.

I nie zgodzę się z tymi, którzy widzą tu tylko taką typowo polsko-polską wojenkę. Tego rodzaju bezwzględna wojna polityczna zaczęła się najpierw na Zachodzie, chyba w USA za czasów prezydenta George’a W. Busha, którego liberalni przeciwnicy zaczęli totalnie niszczyć i nawet przyrównywać do Hitlera. To ta metoda została, licznymi kanałami, transmitowana do Polski i jest u nas obecna już gdzieś od 2007 roku.

Obecnie mamy tylko do czynienia z kolejną odsłoną, występujących wielokrotnie wcześniej paroksyzmów, które niosły chaos.

Można tylko mieć nadzieję, że w końcu ludzie odrzucą takie metody bo przecież mentalni sekciarze nigdy nie stworzyli niczego dobrego i trwałego, a potrafili tylko niszczyć wspólnotę i siać zamęt.

Stanisław Lewicki
https://konserwatyzm.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Festung Deutschland?

Po spektakularnych sukcesach Alternatywy dla Niemiec (AfD) w wyborach w Saksonii i Turyngii i spodziewanym dobrym wyniku w wyborach w Brande...