czwartek, 19 września 2024

Dlaczego mężczyźni nie chcą już kobiet. I ich właściwie nie lubią.



Byłem ostatnio na prawniczym weselu. Prawnicze wesele tym różni się od normalnego, że pije się w zasadzie więcej, za to przy okazji gra w szachy.

Na weselu był też właściciel budki z warzywami, który jest żonaty z panią prokurator. Opowiadał jak mu przychody w ostatnich latach poszły do góry o 30 proc, bo ludzie przechodzą na wegetarianizm, a hipsterzy rzucili się na jarmuż.

Ten jarmuż to jest totalne zaskoczenie dla rolników. Traktują to jak chwast. Odporne jest potwornie. Nawet śnieg nie jest w stanie tego zabić. Wystarczy otrzepać i można żuć, czy mielić. Robaki tego też nie chcą jeść. Uczciwie mówiąc, zwierzęta domowe również nie. A hipsterzy żrą. I ciężki pieniądz za to płacą, bo ten towar na wejściu jest cholernie tani.

Jarmużu spróbowałem raz. Plułem po tym jak lama, stwierdzając, że większego guana w ustach nie miałem, a jadłem kiedyś w Portugalii pieczoną mątwę, która smakowała jak opona od vw golfa dwójki.

Moda na jarmuż od razu mi się przypomniała, kiedy kolega Przemek zadał mi pytanie:

„Piotrze, napisz mi tak szczerze, co myślisz o ruchu MGTOW? Coraz poważniej myślę o wejściu na tę drogę, wszak to nic złego i daje mnóstwo swobody.”

Na początku przyznam uczciwie, pomyślałem, że chodzi o jakąś odmianę gier MMORPG, czyli mówiąc po ludzku, walenie konia przed komputerem. Jak się okazało, całkiem nieświadomie byłem blisko.

Mężczyźni idą swoją drogą

MGTOW to skrót od: Men Going Their Own Way (Mężczyźni wybierający własną drogę). Zgodnie z tą filozofią kobiety nie są warte poświęceń, jakie za sobą niosą. Czepiają się. Mają PMS-a. Zawracają gitarę. Są nieracjonalne i wkurwiające.

Przedstawiają długą listę wymagań, co to mężczyzna ma zrobić, jaki ma być. Że ma klękać przed laską, obsypywać ją kwiatami, oddawać w zębach cały hajs. A jak tego nie robi i nie bawi się w takie białorycerstwo to tupią łapą, wpadają w furię i generalnie zaczynają strzelać fochy, że mężczyźni się skończyli.

Większość kobiet jest nieakceptująca. Cały czas im coś nie pasuje. Cały czas się do czegoś przypierdalają. Kobiety są niewolnicami swojego instynktu. Szukają kogoś, z kim mogą mieć dziecko i kto najlepiej zatroszczy się o nią i o to dziecko. Co za tym idzie, kobiety najbardziej interesuje w mężczyznach nie ich intelekt, nie ich zajebiste poczucie humoru, a nawet – co zakrawa na potwarz – nie ich fujara, ale to, co mężczyźni mogą im dać.

Kobiety, które nie mają kasy wybierają więc takich samców, którzy ją mają. Wybierają takich facetów, którzy zapewnią im (czyli jej i dziecku) bezpieczeństwo. A jeśli laska sama ma kasę, to chce samca, który podniesie jej pozycję społeczną.

(Tak, tak, już kończę.)

W tej układance, kobieta bez skrupułów wymienia mniej przydatnego mężczyznę (gorzej zaradnego) na bardziej obiecującego. A miłość? Miłość z tym wszystkim nie ma nic wspólnego. Jest tylko zimna kalkulacja. Tylko mężczyźni przez uczucia i cycki tracą rozum.

Dla zwolenników MGTOW jedynym zyskiem bycia z kobietą jest seks. I tyle. A seks, jak się ma pieniądze, to można sobie załatwić, bez wszystkich minusów, jakie niesie ze sobą związek.

Dzięki odstrzeleniu kobiet pojawia się spokój. Ulga. CISZA. Nikt nie pierdoli za uchem. Odpada nagle źródło największych problemów.

(W końcu naprawiłem to, co tak hałasowało w moim aucie. Otworzyłem drzwi i wypchnąłem ją.)

Kobieta się zwyczajnie nie opłaca. Mentalnie ani finansowo.

Można zająć się sobą. Zająć się pracą. Zająć się swoimi pasjami. Zająć się tym, co jest w życiu cenne. Usiąść przed kompem, w spokoju pograć i wypić browara (w końcu kobiety też godzinami siedzą przed lustrem, gadają na telefonie i wpierdalają czipsy).

I teraz Przemek zadał pytanie, czy popieram ten ruch MGTOW, (przypomnę jeszcze raz: wafli wybierających własną drogę). Oczywiście, że popieram. I to, kurwa, jak!

Czy mężczyzna może być szczęśliwy żyjąc sam?

Jestem zwolennikiem tezy, że mężczyźni powinni być w pewnym momencie swojego życia odseparowani od swoich matek. Mając 18 czy 19 lat powinni powiedzieć “Nara”, spakować graty, wziąć się za jakąś naukę i robotę, na własną rękę próbując rzeczy, których się próbuje kiedy jest się młodym. (I nie tylko tego, jak się rzyga po trzech porterach, popitych trzema 50 – tkami wódki. Znam takich, którzy spróbowali, nie wskażę ich palcem, ale do tej pory mi wstyd…)

Bo kiedy ryzykować jak nie wtedy?

Mężczyzna sam powinien się podetrzeć, sam na siebie zarobić, sam sobie ugotować. A nie staniesz się mężczyzną, kiedy cały czas mieszkasz z matką i pozwalasz się jej wpierdalać w swoje życie. I tak rozumiem pójście przez faceta swoją drogą.

Jeśli jesteś samodzielny, jeśli idziesz za swoją pasją, budujesz siebie, swój umysł, odnajdujesz swoje ideały i pragnienia, to zaczynasz dojrzewać, zaczynasz rozumieć, kim jesteś.

I takie MGTOW popieram.

Jeśli masz przyjaciół, którzy za tobą pójdą, a ty pójdziesz za nimi, jeśli budzisz szacunek innych i z szacunku dla siebie jesteś wierny swoim wartościom, to owszem, jestem za takim MGTOW.

Czy mężczyzna może być szczęśliwy żyjąc sam? Ba, nawet, kurwa, powinien. Jeśli ktoś nie jest szczęśliwy sam ze sobą, to jak ma stworzyć udany związek? Się nie da. I jak ktoś ma głód samotności, to powinien iść w tym kierunku i przemyśleć sam ze sobą kilka spraw.

Zwyczajnie, facet zanim rozpocznie jakiś związek powinien być na niego gotowy. Ze świadomością, że wcale nie będzie zawsze łatwo, a wręcz przeciwnie. Że czasami będzie mega chujowo. Bo osoba na której ci najbardziej zależy będzie potrafiła wkurwić cię do białości. A ty wkurwić ją. Bo dopuściliście się blisko. A jak ktoś kogoś trzyma blisko, to wie jak zranić. Tak żeby bardzo bolało.

(Tu przechodzimy do tej części, kiedy wszyscy mnie znienawidzą.)

Ale traktowanie kobiet jako źródła wszelkich nieszczęść jakie spotykają mężczyzn, to skrajny debilizm.

Dlaczego kobieta potraktowała cię chujowo? Bo jej na to pozwoliłeś.

Dlaczego tnie cię w bolo? Bo jej na to pozwoliłeś.

Dlaczego uważa cię za bankomat? Bo jej na to pozwoliłeś.

– Czy są kobiety, które wiążą się z facetami dla kasy?

– A czy Elvis jest królem rock’n rolla?

Ostatnio widziałem taką sytuację. Stoi facet pod biurem. W ręku bukiet kwiatów. Czeka na laskę ode mnie z pracy. Gość ma na sobie t-shirt i krótkie zielone spodenki przed kolano. Kobieta wygląda przez okno, patrzy na niego, obcina szybko tę koszulkę i te spodnie, a następnie rzuca do swojej koleżanki: “No niby fajny, ale biedę sobą reprezentuje.” Na co tamta ze zrozumieniem kiwa głową.

Kurtyna.

„Dzisiaj plotkowałyśmy z kumpelą o facecie naszej znajomej. Paulina stwierdziła, że kompletnie nie rozumie dlaczego ona z nim jest. Bo przecież „on jej nie zapewnia żadnego awansu społecznego. Ot, zwykły adwokat, jakich pełno”. Co ciekawe dodała, że gdyby koleś zarabiał wiele więcej, to będąc na jej miejscu nie miałaby do niego zastrzeżeń. Mógłby ją nawet zdradzać, bo i tak hajs by się zgadzał.

I tak uważa jakieś 40 proc. moich koleżanek. Niby otaczają mnie wykształcone mądre dziewczyny, a i tak co chwila słyszę, że głównym argumentem wchodzenia w związek są zarobki faceta. Witam w sekretnym świecie kobiet. Jesteśmy gorsze niż myślisz.”

– Czarownica.

Tyle, że jak laska wybiera faceta dlatego, że ma on gruby portfel, nie powinna się dziwić, że zostanie wystawiona za drzwi zaraz jak cycki jej opadną i dupa zwiotczeje. Jak biznes to biznes.

A facet, który wybiera laskę, bo mu się jej dupa spodobała, nie powinien się dziwić, że nie ma o czym z nią porozmawiać, bo generalnie kobiece tyłki, nawet jeśli zgrabne, to nie należą do szczególnie elokwentnych. (Gadać potrafiły tylko półdupki Ace Ventury.)

Kobieta kobiecie mówi, co ta ma myśleć i robić

Cały ten ruch Mężczyzn Wybierających Własną Drogę ma po drugiej stronie swój odpowiednik: radykalne feministki (obiecywałem, że będę dzisiaj wkurwiać, ja zawsze dotrzymuję obietnic).

Jestem za równością płci.

Jestem za równymi zarobkami.

Jestem za identycznym traktowaniem kobiet w przestrzeni publicznej.

Uważam, że facet tak samo powinien podetrzeć dupę swojemu dziecku i zmienić pieluchę, a przy okazji może coś ugotować i ogarnąć elektrykę w mieszkaniu.

Ale coś mi tutaj zgrzyta.

Pod koniec XIX i XX wieku feminizm walczył o polityczną równość kobiet i mężczyzn – prawo do głosowania, etc.

W latach 70-tych ubiegłego wieku chodziło o równość na płaszczyźnie zarobków, traktowania w miejscu pracy, tych samych szans awansu.

Od lat 90-tych widać jak zmienia się na naszych oczach model związku. Że obowiązki mężczyzny nie kończą się w momencie, kiedy wraca do domu i dostaje drinka. Ale później przyszło jakieś dziwne pierdolnięcie. I nagle okazuje się, że według niektórych kobiet, za wszystkie nieszczęścia świata odpowiedzialni są faceci, których nienawidzą i których chciałyby wykastrować, niczym dzikie knury.

Bo wszyscy faceci to debile i perwersi! (Jestem pierwszy na tej liście).

SAMIEC TWÓJ WRÓG!!

Dzisiejsze feministki wkurzają się na mężczyzn, że faceci mówią im, co mają robić. A następnie: robią to samo. Jak? Mówiąc innym kobietom, co one mają robić i jak się mają zachowywać. Dzisiejsze feministki mówią obu płciom, jak mają myśleć. Bo jedynie ich sposób widzenia świata jest słuszny. Zgodnie z zasadą: Nie myślisz jak my? To jest coś z tobą, kurwa, nie tak!

Boję się ludzi, którzy nigdy nie mają wątpliwości. Boję się ludzi, którzy narzucają swój styl życia innym.

Zaczęła się jakaś dziwna wojna płci. Z jednej strony mężczyźni to wredne, napastliwe, molestujące samce. Z drugiej, kobiety to myślące macicą i portfelem wariatki.

– Nie chcę wolności, chcę miłości. – Naprawdę?

W te wakacje wokalista i aktor Paweł Domagała nagrał piosenkę: „Weź nie pytaj”.

Piosenka ta doprowadza do stanu nawilżenia większość znanych mi kobiet. Z mężczyznami jest trochę inaczej. Mój drogi przyjaciel Marcin, nie był w stanie dosłuchać tego do końca, prychając: „Ale kiła, target widzę, target rozumiem, za pomysł doceniam, celowa czy nie, lśniąca zbroja typa zbyt mocno razi w oczy”.

W tej piosence pada jednak zadziorna fraza, która dała mi wiele do myślenia. Leci to tak: „nie chcę wolności, chcę miłości”. I im dłużej nad tym myślałem, tym głębsze było moje przekonanie, że podmiot liryczny trochę faktycznie pierdoli.

Bo czym jest miłość, jak nie wolnością?

To jak z kurą. Kura chodzi po podwórku i coś tam dziobie. I nagle przychodzi miłość i ta kura okazuje się orłem. Odbija się od ziemi i leci w przestworza. I wie, że już nigdy, przenigdy nie chce wrócić do kurnika.

Miłość poszerza ci świat. Odrzucanie, czy to mężczyzn, czy kobiet, to pozbawianie się części świata. Kobieta może być dobra, bądź zła. Możesz z nią stworzyć coś fajnego albo kupę gówna. I to zależy od ciebie i od niej.

Kobiety nas po prostu uzupełniają. Kobiety mają intuicję, której my nie mamy. Kobiety mają cycki, których my nie mamy (cycki są fajne, uwierz mi). Mają ciepło (i kobiety i cycki.). Są innym światem.

Odkrywanie innego świata jest trudne. I zgadzam się, czasami wygodniej jest nic nie odkrywać. Wtedy na pewno boli mniej.

Ile w końcu kobiet wybiera teraz taktykę żółwia?.Jestem twarda na zewnątrz, bo miękka w środku. Wolę być sama niż zraniona.

Wychodzę jednak z założenia, że w życiu zbierać należy nie kasę, nie przedmioty, ale chwile. Sporą częścią tych chwil jest to, że jesteście we dwoje. Dlaczego ktoś miałby z tego rezygnować w imię jakiejś ideologii?

Nie mam pojęcia. No, chyba, że ktoś chce być kurą, chodzić po podwórku i wpierdalać jarmuż.

Piotr C.
https://pokolenieikea.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O żywą historię (2001)

Czym jest Polska dla jej obywateli? Wielu Polaków „nie czuje” Polski, nie odczuwa więzi z tą historyczną ziemią, nie identyfikuje się z nią....