Po spektakularnych sukcesach Alternatywy dla Niemiec (AfD) w wyborach w Saksonii i Turyngii i spodziewanym dobrym wyniku w wyborach w Brandenburgii – rząd Olafa Scholza podjął decyzję o częściowym przywróceniu kontroli granic, co ma powstrzymać nielegalną imigrację.
W opinii większości komentatorów jest to typowe działanie propagandowe, które nie przyniesie poprawy sytuacji.
Rząd w Berlinie i rządząca koalicja doskonale zdają sobie sprawę, że główną przyczyną wzrostu poparcia dla AfD jest irytacja obywateli Niemiec, którzy mają dosyć napływu imigrantów ze wszystkich zakątków świata. Niemcy, ze względu na wyjątkowo liberalne ustawodawstwo, są wyśnionym celem dla milionów przybyszy.
Wyniki badania opinii publicznej są jednoznaczne. 73 proc. Niemców opowiada się za wprowadzeniem kontroli na granicach, a 71 proc. popiera odsyłanie migrantów już na granicy. Tylko co piąty ankietowany sprzeciwiał się kontrolom i zamykaniu granic. 82 proc. Niemców uważa, że powinno być więcej deportacji, a tylko 11 proc. jest przeciw.
Jak można łatwo skonstatować, obecne działania rządu Scholza będą przyjęte w Niemczech z aprobatą. Problem w tym, że jest to niewiele znaczący półśrodek.
Niemcy ogłosiły swoje decyzje bez konsultacji z sąsiadami. Wąsko rozumiany interes narodowy wziął górę nad ideologicznymi zasadami obowiązującymi w Unii Europejskiej. Nic więc dziwnego, że decyzja ta spotkała się z krytyką państw sąsiednich, w tym Polski i Austrii, a także Grecji.
Donald Tusk ocenił, że jest to de facto zawieszenie działania strefy Schengen na dużą skalę i zapowiedział pilne konsultacje w tej sprawie na forum europejskim. Premier Grecji, Kyriakos Micotakis, wyraził opinię, że jednostronne działania nie mogą stanowić odpowiedzi na wyzwania migracyjne.
Z jednej strony decyzja Berlina to sygnał pozytywny, bo świadczy o tym, że pod naciskiem opinii publicznej nawet tak zindoktrynowane elity polityczne, takie jak w Niemczech – zmuszone są do renacjonalizacji swojej polityki.
Z drugiej strony jest pewne, że zatrzymanie niekontrolowanej imigracji wymaga wspólnej decyzji wszystkich państw UE, a więc przyznania, że w tej kwestii rację miał premier Węgier Viktor Orban, który od lat nawołuje do radykalnych działań.
Czy w Brukseli będą gotowi na odejście od dogmatów uznanych za „fundament” ideowy integracji? Czy rządy państw UE mogą zgodzić się z tym, że trzeba zlikwidować i to natychmiast obłędny system pomocy socjalnej dla imigrantów, także nielegalnych, który jest gigantycznym magnesem przyciągającym nierobów i cwaniaków z Afryki i połowy Azji?
Dopóki na cały świat nie popłynie jasny przekaz, że w krajach UE, w tym przede wszystkim w Niemczech, nikt nie dostanie nawet jednego euro tylko za to, że tam się znalazł – nic się nie zmieni.
Jan Engelgard
https://myslpolska.info/
Biorą się za gaszenie pożaru (gruszkami do lewatywy), gdy dom już się dopala.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz