wtorek, 8 października 2024

Forum Ekonomiczne w Karpaczu 2024



Wróciłem z Forum Ekonomicznego w Karpaczu, czyli z „polskiego Davos”, w którym brało podobno udział aż 5.000 uczestników.

Byłem na tej imprezie pierwszy raz i korzystając z okazji chciałbym się z moimi Czytelnikami podzielić pewnymi obserwacjami i odczuciami, które wyniosłem z udziału w panelach dyskusyjnych i rozmów kuluarowych. Będzie to moje wrażenie osobiste i subiektywne.

Paneli dyskusyjnych było pewnie ze 150 czy 200 i siłą rzeczy wziąłem udział tylko w kilkunastu. Będzie to relacja subiektywna i musi taką być, gdyż jedna osoba nie może przysłuchiwać się wielu dyskusjom dziejącym się w kilku czy kilkunastu salach równocześnie.

Jeden element przewijał się na obradach bezustannie, a mianowicie problem miejsca Polski w świecie.

Generalnie polscy dyskutanci prezentowali stanowisko skrajnie kosmopolityczne. Permanentnie opowiadali o interesach „świata”, o interesie Unii Europejskiej, o interesie Niemiec, o interesie Ukrainy, o zmianach klimatycznych, o demokracji i prawach człowieka, o „wartościach”, etc.

Pojęcia takie jak Polska czy interes polski były w wystąpieniach polskich dyskutantów praktycznie nieobecne.

Tak się przypadkowo złożyło, że w dwóch panelach, którym się przysłuchiwałem, uczestniczył wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Szejna. W jego wypowiedziach nie doszukałem się śladu zainteresowania Polską. Mieliśmy za to całą tę dobrze znaną nam narrację o „świecie”, Europie, Ukrainie, etc.

W pewnym momencie Pan Minister złożył quasi-religijną deklarację wiary w zwycięstwo Kamali Harris w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych, wprost posługując się słowami Martina Luthera Kinga: „I have a dream!”. Na poparcie swoich tez raz za razem przytaczał cytaty z – jako to mawiano za komuny – „klasyków”. Tym razem klasyk (klasyczka?) była jedna, a mianowicie Frau Ursula von der Leyen. Niestety, nie była to w Karpaczu postać wyjątkowa. Jeden z polskich ekonomistów wprost ogłosił, że najważniejszym problemem Polski jest wzrost PKB w… Niemczech.

Czy ten ostentacyjny kosmopolityzm wielu polskich dyskutantów wzbudzał sprzeciwy? Tak. Przeciwko temu poglądowi protestował jeden z biorących udział w debatach Węgrów, protestował były Prezydent Czech Vaclav Klaus. Ba! Zaprotestował nawet jeden z Niemców, gdy usłyszał, że trzeba skasować w poszczególnych państwach członkowskich UE własne instytuty badawcze i stworzyć jeden euro-instytut badawczy.

Niemcy oczywiście są za integracją europejską, ale tylko wtedy, gdy odpowiada to ich interesom. Tymczasem niemieckie fundacje i media wyhodowały w Polsce tak skrajnych Europejczyków, że nawet Niemcy uznali ten stan ducha za ekstremizm! Niestety, wszelkie głosy na temat istnienia narodowych interesów polskich, wypowiadane przez zagranicznych gości, spotykały się z gorącymi protestami posiadaczy polskich paszportów. Trudno powiedzieć czy było to bardziej przykre, czy bardziej żenujące. Ci ludzie Wielkiej Polski nie zbudują!

Drugą kwestią istotną były relacje Polski z Chinami i Indiami. W kuluarach szybko zauważono nadreprezentację gości z Indii w stosunku do gości z Chin. Zresztą na jednym z paneli wprost zapytała o to chińska dziennikarka. Dało się wyraźnie odczuć brak zainteresowania polskich elit do współpracy z Chinami, także ekonomicznej, przy jednoczesnej niezwykle dużej chęci do współpracy z Indiami. Uzasadniano to koniecznością dezintegracji grupy BRICS poprzez jednoczesny konflikt z Pekinem (i Moskwą) i intensyfikację współpracy z Delhi. Jeden z dyskutantów z Węgier zauważył, że Chiny inwestują na Węgrzech, gdy Indie mają współpracować z Polską.

Jest to oczywista wskazówka, że polskie elity dostały takie wytyczne z Waszyngtonu i Londynu, aby rozbijać BRICS i pacyfikować chińską inicjatywę Nowego Jedwabnego Szlaku. I Polska, jako państwo neokolonialne, realizuje w tej mierze polecenia Anglosasów. Wbrew swoim oczywistym interesom własnym.

Samosterowne Węgry Orbana wybrały Chiny i najprawdopodobniej będą ciągnęły wielkie zyski stając się hubem na linii Pekin-Europa. W zamian my będziemy mieli tysiące hinduskich imigrantów, których masowo zaczął do Polski wpuszczać już Mateusz Morawiecki, służących za tanią siłę roboczą głównie dla międzynarodowych korporacji działających w Polsce.

Widać było, że biorące w dyskusjach osoby z polskimi paszportami bardzo obawiały się skuteczności rzucenia wyzwania do walki o hegemonię „wolnemu światu” ze strony tandemu Chin i Rosji. Jeden z uczestników wprost powiedział w jednym z paneli, że wojnę ukraińsko-rosyjską należy traktować jako konflikt pomiędzy „wartościami Putina” a „wartościami Kamali Harris i Ursuli von der Leyen”. Po czym, w stanie mistycznego uniesienia, zakrzyknął, że „Ukraina musi wygrać!”.

I na koniec ciekawostka. Patrzę, w panelu na temat Zielonego Ładu ma uczestniczyć Jakub Wiech, wraz z dwoma znanymi „denialistami klimatycznymi”, a przy okazji doktorami ekonomii. Biegnę na panel. W sali gęstwi się tłum czekający na ciężki nokaut, zachwycony, że ideolog klimatyzmu wreszcie będzie musiał zmierzyć się w walce z zawodnikami wagi ciężkiej.

Niestety, Wiech nie pojawił się, a prowadzący panel ogłosił, że dyskutant nie dotarł. Sala zaprotestowała, że przecież dyskutant jest w Karpaczu! Także zaprotestowałem, gdyż poprzedniego dnia osobiście go spotkałem i zamieniliśmy kilka słów, a w dniu samej debaty rano jadł śniadanie stolik ode mnie! Co więcej, na swoim profilu na „X” zamieścił dwie sweetfocie z Forum! Sala uznała tę absencję za rejteradę, a ja postanowiłem udokumentować całe zdarzenie fotką z pustym krzesłem i tabliczką „Jakub Wiech”. To historyczne zdjęcie zamieszczam jako ilustrację tego tekstu.

Adam Wielomski
https://konserwatyzm.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Perwersyjna zachęta – efekt kobry

  Perwersyjna zachęta – efekt kobry   Perwersyjna zachęta “Jestem z rządu i pojawiłem się tu, bo chcę pomóc”  – Reagan Fraza „perwersyjna za...