środa, 30 października 2024

„Szwadron”

 

BRICS jest sukcesem


Pamiętamy wszyscy znakomity film w reżyserii Juliusza Machulskiego „Szwadron” i genialną rolę Janusza Gajosa jako rotmistrza Dobrowolskiego. Wypowiada on tam słowa „Wszystko mogłoby się potoczyć ku lepszemu powoli, ale oni nie chcieli czekać. Wszystko albo nic. No to nie ma nic”.

To takie nasze polskie, szybko, tu i teraz. Liczy się przede wszystkim czyn, a nie myśl.

Na całe szczęście dla inicjatywy BRICS, ich przywódcy nie czerpią z polskich wzorców. Szczyt kazański jest oczywiście sporym sukcesem organizacyjnym i propagandowym. Obecni tam byli przedstawiciele około 50 państw i narodów świata. W Rosji zebrali się przedstawiciele reprezentujący prawie 5 miliardów ludzi, czyli zdecydowaną większość ludzkości. To również sukces Rosji i samego prezydenta Władimira Putina.

Funta kłaków warte okazały się wszystkie analizy mówiące o globalnym bojkocie Rosji i całkowitym izolowaniu prezydenta Federacji Rosyjskiej. To tylko i wyłącznie optyka euroatlantycka, która również zaczyna się kruszyć (Turcja, Serbia, Węgry, Słowacja, a nawet Watykan).

Liczni polscy niezależni komentatorzy popełniają względem BRICS-u zasadniczy błąd – chcą teraz, szybko i efektownie. To wielki błąd. Można zażartować, że BRICS to taki globalny pomysł z zastosowaniem endeckiego myślenia. Ewolucyjne przebudowanie światowego ładu, stawiające na efekt, a nie efekciarstwo.

BRICS nie ma być nowym Kominternem (co zasmuci komunistów), międzynarodówką terrorystyczną (co zasmuci nacjonalistów) czy przeciwnym odbiciem struktur euroatlantyckich (co zasmuci antysystemowców – jeśli serio istnieją).

Ma być sprawiedliwiej, ale również bardziej suwerennie. BRICS bardzo uważa, by nie popełniać błędów międzynarodowych organizacji zachodu – nie chce meblować poszczególnych ustrojów czy ingerować w sprawy obyczajowo-światopoglądowe. To dosyć dobrze przemyślany globalny pomysł, który nie potrzebuje sztucznego pośpiechu.

Jego przyszłościowe cele są moim zdaniem trzy:
1) Utrzymanie światowego pokoju między zróżnicowanymi blokami i systemami państwowymi.
2) Konkurencyjność gospodarcza wobec dominacji dolara amerykańskiego i odejścia od dyktatu Banku Światowego.
3) Złamanie hegemonii Stanów Zjednoczonych (NATO) w światowym systemie militarnym.

BRICS może stać się formą zorganizowania świata niezachodniego (tego poza „cywilizacją” euroatlantycką) Rzeczywistość się zmieniła, a Ameryka i Europa nie chcą tego przyjąć do wiadomości.

Indie stały się najludniejszym państwem globu, a Chiny osiągają status największej gospodarki. Rosja zrywa mocno poluzowane więzy, które ją łączyły ze światem euroatlantyckim. Budzi się świadomość przyszłościowego znaczenia czarnej Afryki.

Szansą BRICS jest zachowawczość, konserwatyzm, szacunek dla inności i antyrewolucyjny duch. To na dzień dzisiejszy Zachód chce rewolucji i wojny. Rewolucji światowej w sferze moralno-etycznej i konfrontacji gospodarczo-zbrojnej z Wschodem, w szczególności z Rosją.

Nie rozumiem więc skąd oczekiwania części komentatorów, że BRICS wystąpi przeciwko ONZ-towi czy WHO. To szukanie na siłę jakiegoś globalnego Rejtana. Jest to mało zrozumiałe, zwłaszcza biorąc pod uwagę wpływy Chin w WHO i stanowisko Sekretarza Generalnego ONZ Antonio Guterres względem samego BRICS-u.

Przecież tu nie idzie o totalną konfrontację z światem Zachodu. Idzie o próbę przebudowania niesprawiedliwych układów gospodarczo-militarnych. Państwa globalnego południa czerpią tutaj z filozofii dalekiego wschodu, a przynajmniej z praktyki watykańskiej – „młyny boże mielą powoli…”

W wielu aspektach BRICS moim zdaniem przyszłościowo będzie szukał porozumienia i kanałów współpracy z dzisiejszymi antagonistami w Stanach Zjednoczonych i Europie. Dzisiejszy świat jest tak dalece zglobalizowany, że nie da się zbudować obozu hermetycznie zamkniętej gospodarki. Dla Polski jest to oczywiście szansa, nie zagrożenie.

BRICS jest stosunkowo nową koncepcja polityczną i nie do końca wiadomo w jaką stronę pójdzie. Są aspekty, które martwią – na czele z klimatyzmem czy tlącymi się aspiracjami imperialistycznymi niektórych państw.

Jest jednak na dzisiaj to najpoważniejszą formą pozaeuroatlantycką organizacji państw narodowych ostatnich dziesięcioleci. Ze względu na swoją luźną formę, jest akceptowalna dla tych co opowiadają się za nadrzędnością państw narodowych nad organizacjami międzynarodowymi.

Trzeba sobie jednak zdawać sprawę, że BRICS nie stanie się siłą antyglobalistyczną w znaczeniu ścisłym. Z samej zasady struktura zrzeszająca różne państwa, narody, rasy, religie i cywilizacje będzie jednolitym frontem nie może być antyglobalistyczna. Ona może stać się alterglobalistyczna i szanująca różnorodność organizacji życia przez poszczególne narody i państwa. To właśnie jest mocną stroną BRICS-u, to właśnie może być najmocniejszą stroną tego ruchu. Jest on luźną federacją, a nie ruchem dążącym do powołania superpaństwa.

Umiejętność współpracy pomimo naturalnych różnic w tych dziedzinach, gdzie są wspólne cele jest wielkim atutem tego porozumienia. Poszczególne państwa nie tracą swojej tożsamości i kogą bronić swoich interesów. Również tych, które wystapują wewnątrz federacji.

BRICS nie jest organizacją rewolucyjną i na nasze szczęście, dla nas Polaków, nie będzie dążyć do wywołania jakiejś światowej rewolucji, czy wspierania wojen. Dla nas najbardziej korzystny jest pokój i przyszłościowe korzystne stosunki z wschodzącą siłą „Globalnego Południa”, i karlejącej „Cywilizacji Euroatlantyckiej”.

Chciałbym by Polska i szerzej Europa środkowowschodnia stała się mostem łączącym te dwa światy, częścią trasy tranzytowej, nowym jedwabnym szlakiem, miejscem spotkań i ubijania interesów. Dzisiaj wydaje się to zupełnie abstrakcyjne. Ale kilkanaście lat temu podobnie wyglądała sprawa Turcji (członek NATO) czy Arabii Saudyjskiej (sojusznik Waszyngtonu) w świecie arabskim. Małe państwa Europy jak Węgry czy Słowacja pokazują nam na czym polega sztuka lawirowania z korzyścią dla własnego narodu.

Na dzisiaj BRICS osiągnął sukces z powodzeniem budując informacyjną i propagandową przeciwwagę dla euroatlantyzmu. Z swoim przekazem dociera do większości ludzi na globie. Czy uda się przełamać hegemonie militarną i finansową Zachodu pokażą najbliższe lata. Ma na to ogromną szansę.

Łukasz Jastrzębski
https://myslpolska.info

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polski językiem urzędowym w brazylijskim miasteczku

Polski językiem urzędowym w brazylijskim miasteczku Małe miasteczko w Brazylii uczyniło z języka polskiego swój oficjalny język w uznaniu dl...