„Wygaszanie Polski – objawy
Dlaczego uważam, że żyjemy w układzie zamkniętym? Bo, moim zdaniem, jesteśmy świadkami wygaszania Polski. No właśnie – czy świadkami, czy tylko widzami, którzy niewiele z tego rozumieją?
Czy jak za Sasa popuszczamy sobie pasa (dodajmy – za pożyczone), (…)
Nie można nie widzieć tego mówienia o rządzeniu, zamiast rządzenia, kierowania się nie obowiązkami instytucji państwowych, ale PR-em skierowanym do swego elektoratu, zwijania inwestycji, łykania, ba – forsowania rozwiązań klimatycznych, uchodźczych, obyczajowych czyniących z naszego kraju gospodarczą pustkę wypełnioną zagranicznymi korporacjami zblatowanymi z lokalnymi „dopuszczaczami” do rynku. Widać to na każdym kroku i trzeba być ślepym, by tego nie zauważać. Ślepym, albo może zaślepionym? Tak, może w tym jest część odpowiedzi. (..) — dziś w europejskim tyglu idących na cywilizacyjną zagładę. Ci to nie będą widzieli takiego wygaszania kraju, a nawet jak to zauważą, to temu przytakną. Po co te wszystkie trudy, trzeba tylko doczepić się (choćby z ostatnim) wagonikiem do pociągu postępu, nie grymasić, bo z tego – jak widać – same tylko zgryzoty. Ci będą powtarzać, że jako naród to jesteśmy wstydem Europy, zaś tylko nasze elity, do których się rzecz jasna apologeci ojkofobii zaliczają, godne są obcowania z unijnym kosmosem kosmopolityzmu. Tak – ci nic nie widzą, a jak zobaczą, to skwapliwie przytakną ..
Mimikra wygaszania, czyli dym
Mamy do czynienia z mimikrą wygaszania Polski. To, że inwestycje, że CPK zrobią u siebie Niemcy, Węgrzy czy Austriacy to trudno. Poszło.
Ale najgorszy jest demontaż państwa. Jesteśmy na granicy państwa upadłego. Kolejne instytucje są likwidowane, a to przecież sól demokracji. W dodatku te filary stoją na jednym ważnym, acz chybotliwie polskim fundamencie – zaufaniu społecznym. Zaufaniu, które jest teraz potężnie testowane. A Polakom tylko tego trzeba – zakwestionowania sensu i powagi instytucji republiki, które demonstracyjnie wykazuje przeszła i obecna obca ekipa.
Dla odrodzenia się demona polskiego warcholstwa, machnięcia ręką na państwowość, potakiwania, że u nas tak zawsze, żeby wreszcie przyszedł ktoś i zrobił porządek. No to przyjdzie. Jak na zawołanie.
Wielu mówi, że opadliśmy na dno, ale codziennie odzywa się pukanie od spodu.
W sądzie to nie wiesz, czy twój wyrok „w mieniu Rzeczpospolitej…” ostanie się, bo się okaże, że jeden sędzia z województwa odległego o setki kilometrów go nie uznaje, bo mu się twój skład orzekający nie spodobał. Którego prokuratora mamy się bać, którego ma się słuchać policja? Którą fabrykę teraz zamkną, bo „liberalny” rząd podwyższył płace minimalną, jeszcze wyżej niż „socjalistyczny” PiS? Jakie będą rachunki za prąd, co dowalą małym przedsiębiorcom, jaki zboczeniec zaraz poprowadzi inkluzywne lekcje w szkole naszego dzieciaka i ile miesięcy trzeba będzie czekać, by przyjął cię lekarz ze skierowaniem na cito?
W takim kraju żyjemy i trzeba przyznać, że jest to kierunek upadłościowy…
To my, tu u siebie. Ale najgorsze, że na świat to jeszcze chojrakujemy. Skaczemy jak wesz na grzebieniu. Potrząsamy nieistniejącą szabelką, sadzimy się po przedpokojach światowych spraw, hałłakujemy, że jakby co, to my tu zaraz, panie, Putina wdepczem, czołgiem – na Moskwę, silni, zwarci, gotowi.
Raczej ugotowani, jak żaba w europejskim bajorze podgrzewanym grzałką chichotu końca historii.
I tak, jak sprzed zaborów – mamy pokraczną strukturę społeczną. Samomianowaną magnaterię i szlachtę zwaną elitą.
Z zagwożdżonymi ścieżkami awansu, chyba, że poprzez kooptację. A więc awans nie wiąże się u nas z rozwojem, zasługami – jest właśnie feudalny: przyjmiemy cię, jak będziesz konserwował nasz układ. A więc mamy Polskę w pookrągłostołowej formalinie, w słoju zamkniętych nadziei, z wykrzywioną twarzą, jak ofiary zakonserwowanej przez Hanibala Lectera w „Milczeniu owiec”…
Co jest na końcu tej ścieżki wygaszania państwa?
Na pewno sąsiednie mocarstwa nie chcą mieć tu dziury, z chaosem w środku Europy. Będzie jakaś forma, coraz bardziej komisarycznego, zarządu krajem. Taki kapitalizm kompradorski, kiedy depozytariuszami interesów kolonialnych mocarstw są ich lokalni namiestnicy, otoczeni wąską elitą służąca już tylko do eksploatacji lokalsów …
Rzymianie (..) też widzieli wszystko, znali przyczyny, byli… niesłuchani przez resztę, która sama nawet nie wiedziała, że pogania konie pędzące z rzymskim wozem w przepaść. I to jest dopiero determinizm dziejów – nic nie można z tym zrobić. To tak, jak by się ruszyło jakieś koło dziejów, którego nie zatrzymasz. Jakbyś patrzył na to przez nieprzeniknioną szybę. Jakby to się wszystko MUSIAŁO ziścić. Bez szans na reakcję, na ratunek.”
https://dziennikzarazy.pl/12-10-wygaszanie-polski-czyli-czy-kasandra-miala-racje/
Wybrałam (według mnie) najważniejsze kwestie.
Konkludując, dzieje się w Polsce niczym na pierwszym planie z podrzędnymi zdrajcami politykierami (i z potwornymi maskami na gębie pseudo aktorzynów), niczym w tragedii greckiej, czyli une przez całe swój skundlony żywot”walczą” o niby „dobro” Polski i Polaków – Naszą Ojczyznę, ale de facto byli/są miernymi mistyfikatorami, zaprzańcami, tanimi sprzedawczykami, obłudnikami – poprzez kombinację losu i własnej niepohamowanej pychy oraz wszelakich najgorszych wad ludzkich.
Do tego należy dodać różne agentury obcych wpływów, hulające niczym wiatr po polu i mamy pełny obraz tragedii Polski i tutejszych od wielu wieków mieszkańców/mieszańców (przecież w dużej mierze nie Słowian).
I tym „optymistyczno sarkastycznym” akcentem mówię
– DobraNoc Państwu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz