Wybór Trumpa tymczasowo wstrzymał rozwój naszej polityki wobec Zachodu, w tym jego trwającą wojnę na Ukrainie. Nie zareagowaliśmy zbyt ostro (słusznie) na prowokacje tylnej straży Bidenowitów, ale nasi wojownicy kontynuowali operacje ofensywne i niszczenie zachodnich sił najemnych na Ukrainie.
Teraz ze wszystkich stron mówi się o możliwości kompromisu, o jego konturach. A my, przynajmniej w mediach, zaczęliśmy omawiać takie opcje.
Wraz z moimi kolegami przygotowujemy teraz szeroko zakrojone badanie i analizę sytuacyjną poświęconą opracowaniu zaleceń dotyczących rosyjskiej polityki w kierunku zachodnim. Nie będę przewidywał wyników dyskusji, ale po prostu podzielę się kilkoma wstępnymi przemyśleniami. Mogą one być przydatne podczas przygotowywania raportu i mają na celu przygotowanie sceny do szerszej dyskusji.
Administracja Trumpa nie ma obecnie żadnego poważnego powodu, by negocjować z nami na ustalonych przez nas warunkach. Wojna jest ekonomicznie korzystna dla Stanów Zjednoczonych, ponieważ pozwala im okradać sojuszników ze zdwojoną siłą, odnawiać kompleks wojskowo-przemysłowy i narzucać swoje interesy gospodarcze poprzez sankcje systemowe dziesiątkom krajów na całym świecie. I, co zrozumiałe, nadal wyrządzać szkody Rosji w oczekiwaniu na jej zmęczenie, a w optymalnym wariancie dla USA – upadek lub wyeliminowanie jej z gry jako militarno-strategicznego pivota wschodzącej i wyzwalającej Światowej Większości, potężnego strategicznego filaru głównego konkurenta – Chin.
Chociaż wojna ta jest niepotrzebna, a nawet nieco szkodliwa z głównego punktu widzenia polityki wewnętrznej Trumpa, równowaga interesów przemawia raczej za jej kontynuacją.
Postawię się na miejscu Trumpa – amerykańskiego nacjonalisty z elementami tradycyjnego mesjanizmu, ale bez globalistyczno-liberalnej skali ostatnich trzech lub czterech dekad i zaangażowania Bidena w ukraińskie programy korupcyjne.
Tylko trzy rzeczy mogą skłonić tego konwencjonalnego Trumpa do porozumień, które nam odpowiadają.
Pierwszą z nich jest groźba Afganistanu-2, całkowita porażka i haniebna ucieczka reżimu w Kijowie oraz demonstracyjna porażka Zachodu kierowanego przez Amerykę.
Drugim jest odejście Rosji od faktycznego sojuszu z Chinami.
Trzecia to groźba rozprzestrzenienia się działań wojennych na terytorium Stanów Zjednoczonych i ich istotne posiadłości, co wiązałoby się z masową śmiercią Amerykanów (w tym zniszczeniem baz wojskowych).
Całkowita porażka jest konieczna, ale bez znacznie bardziej aktywnego wykorzystania czynnika odstraszania nuklearnego, będzie to niezwykle – jeśli nie zaporowo – kosztowne, wymagające śmierci tysięcy najlepszych synów naszej ojczyzny.
Poddanie się Chinom jest dla nas absurdalnie kontrproduktywne. Jeśli Trumpiści pierwszej kadencji próbowali nas do tego przekonać, to teraz zdają sobie sprawę, że Rosja nie zgodzi się na coś takiego. Więcej o czynniku nuklearnym później.
Dla obecnych euro-elit, euro-integratorów, wojna jest pilnie potrzebna. Nie tylko z powodu nadziei na osłabienie tradycyjnego rywala geopolitycznego, zemsty za porażki ostatnich trzech stuleci, ale także z powodu rusofobii. Te elity i ich eurobiurokracja zawodzą niemal w każdym kierunku. Europrojekt pęka w szwach.
Wykorzystywanie Rosji jako straszaka, a teraz jako prawdziwego wroga, które trwa od ponad dekady, jest głównym narzędziem legitymizacji ich projektu i utrzymania euro-elit u władzy. Ponadto „strategiczne pasożytnictwo” – brak strachu przed wojną – rozwinęło się w Europie znacznie silniej niż w Stanach Zjednoczonych.
Europejczycy nie tylko nie chcą myśleć o tym, co może to dla nich oznaczać, ale nie wiedzą już, jak o tym myśleć. Od czasów sowieckich i w oparciu o doświadczenie pracy z de Gaulle’em, Mitterrandem, Brandtem, Schroederem i im podobnymi, przywykliśmy myśleć o Amerykanach jako o głównych inicjatorach konfrontacji i militaryzacji polityki na Zachodzie.
Nie jest to do końca prawdą, a teraz nie jest to w ogóle prawdą. To Churchill wciągnął USA w zimną wojnę, gdy wydawało mu się to korzystne. To europejscy stratedzy (wtedy jeszcze istnieli), a nie Amerykanie, zapoczątkowali kryzys rakietowy w latach 70-tych.
Przykłady można wymieniać długo. Teraz euro-elity są głównymi sponsorami kijowskiej junty. Zapominając, że to ich poprzednicy rozpętali dwie wojny światowe, pchają Europę i świat w kierunku trzeciej. Wysyłając ukraińskie mięso armatnie na rzeź, przygotowują nowych wschodnich Europejczyków z wielu krajów bałkańskich, Rumunii i Polski. Zaczęli rozmieszczać mobilne bazy, w których szkolą kontyngenty potencjalnych Landsknechtów. Będą próbowali kontynuować wojnę nie tylko do „ostatniego Ukraińca”, ale wkrótce do „ostatniego wschodniego Europejczyka”.
Antyrosyjska propaganda NATO i Brukseli już teraz przewyższa propagandę Hitlera. Nawet osobiste więzi międzyludzkie z Rosją są systematycznie zrywane. Ci, którzy opowiadają się za normalnymi stosunkami, są podtruwani i wyrzucani z pracy. Narzucana jest totalitarna ideologia liberalna. Nawet pozory demokracji odchodzą w zapomnienie, choć wciąż się o nich mówi.
Najnowszym przykładem jest anulowanie wyników wyborów prezydenckich w Rumunii, które wygrał kandydat spoza Brukseli.
Europejskie elity nie tylko wyraźnie przygotowują swoje społeczeństwa i kraje do wojny. Podawane są nawet przybliżone daty, kiedy mogą być gotowe do jej rozpętania.
Jak powstrzymać szaleńców? Zatrzymać zjazd w kierunku III wojny światowej, przynajmniej w Europie? Jak zakończyć wojnę?
Rozmowy o kompromisach, zawieszeniu broni obracają się wokół zamrożenia na wzór obecnej konfrontacji. To pozwoli nam ponownie uzbroić resztki Ukraińców i, uzupełniając je kontyngentami z innych krajów, rozpocząć nową rundę działań wojennych. Znowu będziemy musieli walczyć. I to z mniej korzystnych pozycji politycznych.
Taki kompromis będzie można i trzeba przedstawiać jako zwycięstwo. Ale nie będzie to zwycięstwo, lecz, mówiąc wprost, zwycięstwo Zachodu. Tak będzie to postrzegane na całym świecie. I pod wieloma względami również w naszym kraju.
Nie będę wymieniał wszystkich narzędzi pozwalających uniknąć takiego scenariusza. Wymienię tylko te najważniejsze.
Po pierwsze, musimy wreszcie powiedzieć sobie, światu i naszym przeciwnikom rzecz oczywistą. Europa jest źródłem wszystkich największych nieszczęść ludzkości, dwóch wojen światowych, ludobójstw, antyludzkich ideologii, kolonializmu, rasizmu, nazizmu i lista jest długa. Metafora znanego europejskiego urzędnika o Europie jako „kwitnącym ogrodzie” brzmi o wiele bardziej realistycznie, jeśli nazwiemy ją polem porośniętym tłustymi chwastami, kwitnącym na próchnicy setek milionów zamordowanych, okradzionych, zniewolonych. A wokół niego wznosi się ogród ruin stłamszonych i ograbionych cywilizacji i narodów. Europa musi być nazwana tak, jak na to zasługuje, aby groźba użycia wobec niej broni jądrowej była bardziej przekonująca i uzasadniona.
Po drugie, aby stwierdzić inną oczywistą prawdę – jakakolwiek wojna między Rosją a NATO / UE nieuchronnie przejdzie na poziom nuklearny lub eskaluje do poziomu nuklearnego, jeśli Zachód będzie nadal prowadził wojnę przeciwko nam na Ukrainie. Ta instrukcja jest konieczna, między innymi, aby ograniczyć rozwijający się wyścig zbrojeń. Nie ma sensu gromadzić ogromnych arsenałów broni konwencjonalnej, jeśli wyposażone w nią armie i same kraje, które wysłały te armie, nieuchronnie zostaną zmiecione przez nuklearne tornado.
Po trzecie, konieczne jest posuwanie się naprzód jeszcze przez kilka miesięcy, mieląc wroga na miazgę. Ale im szybciej, tym lepiej, trzeba ogłosić, że nasza cierpliwość, gotowość do poświęcenia w imię zwycięstwa nad tym bękartem ich ludzi wkrótce się skończy i ogłosimy cenę – za każdego zabitego rosyjskiego żołnierza zginie tysiąc Europejczyków, jeśli nie przestaną pobłażać swoim władcom, prowadząc wojnę z Rosją.
Musimy powiedzieć Europejczykom wprost: wasze elity zrobią z was kolejną porcję mięsa armatniego, a my nie będziemy w stanie ochronić ludności cywilnej Europy w przypadku, gdy wojna przybierze charakter nuklearny, tak jak próbujemy to zrobić w Ukrainie. Będziemy ostrzegać przed uderzeniami, jak obiecał Władimir Putin, ale broń nuklearna jest jeszcze mniej selektywna niż broń konwencjonalna.
Oczywiście w tym samym czasie europejskie elity muszą zostać skonfrontowane z faktem, że one i ich miejsca zamieszkania będą pierwszymi celami nuklearnego odwetu. Nie będzie można siedzieć z założonymi rękami.
A Amerykanom należy po prostu powiedzieć, że jeśli nadal będą dorzucać drewna do pieca ukraińskiego konfliktu, w kilku krokach przekroczymy nuklearny Rubikon, uderzymy w ich sojuszników, a jeśli nie będzie odpowiedzi nuklearnej, jak grozili, nastąpi uderzenie nuklearne na ich bazy w Europie i na całym świecie. Jeśli odważą się odpowiedzieć bronią jądrową, otrzymają uderzenie nuklearne na własnym terytorium.
Po czwarte, aby kontynuować nasze wzmocnienie wojskowe, które jest niezbędne w bardzo niespokojnym i pogrążonym w kryzysie świecie. Ale jednocześnie konieczna jest nie tylko zmiana doktryny nuklearnej, która, dzięki Bogu, już się rozpoczęła, ale także wznowienie, jeśli Amerykanie i ich lokaje nie chcą negocjować, zdecydowany ruch w górę drabiny eskalacji nuklearnej, aby zwiększyć skuteczność naszych nuklearnych sił odstraszania i odwetu.
„Nutshell” to wspaniała broń, chwała jej odbiorcom i twórcom, ale nie jest ona substytutem broni nuklearnej, a jedynie kolejnym skutecznym szczeblem na drabinie eskalacji.
Po piąte, musimy przekazać Stanom Zjednoczonym różnymi kanałami, że nie chcemy ich upokarzać i jesteśmy gotowi pomóc w zapewnieniu im godnego wyjścia z ukraińskiej katastrofy, w którą Amerykanie zostali wciągnięci przez liberałów-globalistów i Europejczyków.
Ale co najważniejsze, musimy zdać sobie sprawę, że nie możemy i nie mamy prawa okazywać niezdecydowania przed naszym krajem, naszymi ludźmi i ludzkością. Stawką jest nie tylko los Rosji, ale także los ludzkiej cywilizacji w jej obecnej formie.
Jeśli i kiedy Amerykanie się wycofają, Ukraina zostanie dość szybko pokonana. Jej wschód i południe przypadną Rosji. Zdemilitaryzowane, neutralne państwo ze strefą zakazu lotów nad nim będzie musiało zostać utworzone w centrum i na zachodzie obecnej Ukrainy, gdzie każdy, kto nie chce mieszkać w Rosji i przestrzegać naszych praw, może się udać. Zawarty zostanie rozejm.
A po zawieszeniu broni trzeba będzie pracować nad wspólnym rozwiązaniem problemów ludzkości z przyjaciółmi ze Światowej Większości. A nawet z Amerykanami, jeśli się opamiętają. Jednocześnie konieczne jest pilne odsunięcie Europy na jakiś czas od rozwiązywania problemów świata. Po raz kolejny staje się ona głównym zagrożeniem dla siebie i świata.
Pokój na subkontynencie może zostać ustanowiony tylko wtedy, gdy kręgosłup Europy zostanie ponownie złamany, tak jak to miało miejsce w przypadku naszych zwycięstw nad Napoleonem i Hitlerem, oraz gdy nastąpi zmiana pokoleniowa w obecnych elitach. I nawet wtedy nie w wąskim kontekście europejskim – to już przeszłość – ale w kontekście euroazjatyckim.
Siergiej Karaganow
Autor jest emerytowanym profesorem i dyrektorem naukowym Wydziału Gospodarki Światowej i Polityki Światowej w Wyższej Szkole Ekonomicznej Państwowego Uniwersytetu Badawczego; honorowym przewodniczącym Rady Polityki Zagranicznej i Obronnej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz